16

73 9 2
                                    

Przez kolejne dwa dni Seonghwa ćwiczył na torze wyścigowym. Nie było go w ogóle widać w ich bazie. Po zatem sam chłopak chciał unikać tego miejsca jak ognia. Od momentu, gdy pojawił się Yunho, atmosfera w grupie stała się bardzo ciężka i męcząca. Głównie przez konflikt pomiędzy ową dwójką chłopaków. Nie ufali sobie w ogóle i najchętniej, to by się pozabijali. Reszta natomiast nie wiedziała, co z tym ma zrobić. Nie umieliby wybrać pomiędzy nimi.

Nadszedł wieczór. Seonghwa tym razem musiał wrócić już do ich kryjówki. Był zmęczony tułaczką i spaniem u babci. Nie chciał przecież jedyną swoją rodzinę narażać na niebezpieczeństwo. Dlatego musiał być ostrożny. Nigdy, by sobie nie wybaczył, gdyby coś się stało jego siostrzyczce, jedynej osobie, którą chłopak całym sercem kocha. Mógłby dla niej zrobić wszystko. Nawet i oddać życie swoje byle by była cała i zdrowa. Już teraz źle się czuje z tym, że tak mało jej uwagi poświęca.

- O w końcu pojawiła się nasza zguba - powiedział z niezadowoleniem Hongjoong, gdy zobaczył w swoim pokoju Seonghwe- Ciebie też miło widzieć - prychnął - Dobrze wiesz, że mam prawo być na ciebie zły. Zachowujesz się jak gówniarz - warknął na niego


Hong westchnął, widząc, jak jego przyjaciel wzrusza ramionami. Widać było, że nie był przejęty słowami swojego przyjaciela, wręcz przeciwnie zachowywał się, tak jakby go to nudziło. Podszedł do niego, siadając obok chłopaka na łóżku

- Wiem, dlatego nawet nie próbuje ci odpyskowywać - odparł nonszalancko - Ale to i tak nie zmienia mojego zdania o tym dupku- Taki sam byłeś, gdy San czy Mingi się pojawili. Też byłeś co do nich sceptycznie nastawiony. - spojrzał się na niego ostrym wzrokiem - A teraz mógłbyś rzucić się za nimi w ogień- Nie przesadzaj... - mruknął cicho odwracając wzrok. Nie chciał się do tego przyznać- Wiesz, że mam rację tylko twoje pieprzone ego ci nie pozwala do tego, by się ze mną zgodzić.
- Seonghwa nie znam cię od dziś. Przede mną niczego nie ukryjesz - powiedział twardo i pewnie.
Park westchnął głośno i rzucił się na łóżko. Przymknął swoje oczy. Jego przyjaciel miał jak zawsze rację i on to wiedział. Nikt nie znał go lepiej niż ten przerośnięty minionek. Znali się już tyle lat, że to było wręcz oczywiste, iż nic przed sobą nie ukryją. A chłopak po prostu czuł zagrożenie swojej pozycji od strony Yunho. Jednak do tego nie jest w stanie nawet sam przed sobą się przyznać.

- Jak w ogóle układa się między tobą a Mingim? Jesteście w końcu razem - spytał się go chcąc skończyć dla siebie niewygodny temat.
- C-coo? - przeciągnął lekko zażenowany.
- No proszę ja ciebie, wszyscy widzą to jak na siebie patrzycie, czy te "subtelne" dotykanie się - przewrócił oczy, przenosząc je po chwili na chłopaka.
- To nie tak - zaczął chaotycznie machać swoimi dłońmi, podczas gdy jego twarz stała się cała czerwona.
- W takim razie jak? Wytłumacz mi - uniósł jedną brew do góry.

Hongjoong już chciał coś powiedzieć, gdy nagle do pokoju wleciał uradowany San. Podbiegł do kapitana, rzucając, się mu ma plecy. Zarzucił ręce na jego szyję, przytulając się do jego pleców. Od dłuższego czasu mogli poznać tą bardziej uroczą stronę Sana, a szczególnie jeden fakt — chłopak wręcz uwielbia się do wszystkich przytulać, a jego pokój jest wypełniony pluszakami. Oczywiście nikt oprócz ich paczki o tym nie wie. Po części jest to bardzo słodkie. Chociaż czasem męczące, gdy nie chce się on odkleić od drugiej osoby.

- Co się stało? - spytał się z chamskim uśmieszkiem Seonghwa - Właśnie jesteśmy w trakcie prowadzenia bardzo interesującej, intymnej rozmowy - poruszył sugestywnie brwiami za co dostał kopniaka od Honga.
- Intymne? - uniósł brew - A przynajmniej nasz lider nie romansuje z Mingim? - spytał się zagubiony.
- ZAMKNIJCIE SIĘ! Z NIKIM NIE ROMANSUJE!! - wrzasnął cały czerwony Hong.

Seonghwa wraz z Sanem wybuchli głośnym śmiechem. Wszyscy z nich wiedzieli, jak Hongjoong z Mingim po nocy wymykają się na wzgórze by spędzić ze sobą wspólnie czas. Ale ani jeden, ani drugi nie jest w stanie przyznać się do tego. Chociaż jest to rzecz oczywista.

- No dobra dobra, już nie bądź taką cnotką - prychnął Hwa - San co cię sprowadza do nas?
- Ach no tak! - przypomniał sobie - Zaczyna się zaraz męcz i pomyślałem, byśmy wszyscy go obejrzeli, póki nikt się jeszcze nie ulotnił.

Pozostali stwierdzili, że to nie jest głupi pomysł. Zgodzili się na propozycję.


*

Seonghwa siedział niewzruszony. Wszyscy zaczęli oglądać z zainteresowaniem mecz piłki nożnej. On za to nie do końca chciał to oglądać. Jednak nie tylko on był głową w chmurach.

Yunho przez cały dzień siedział cicho. Była to sprawka tego, że spotkał dwójkę osób, które wywoływały u niego traumę. Nagle wstał i udał się do kuchni. Musiał ochłonąć. Seonghwa jako jedyny to widział.

Yunho wszedł do kuchni i wziął głęboki wdech. Otworzył już trzecie piwo. Musiał zapomnieć. Jednak nagle butelka soju została mu wyrwana z ręki. Chciał już warknąć, jednak jego głos nagle zatrzymał się w połowie. Otworzył szeroko oczy, czując się tak, jakby został przyłapany na najgorszym grzechu.

 - Seonghwa? - spytał się go trochę niedowierzając
 - Alkohol nie jest rozwiązaniem na wszystko - odparł chłodnym głosem.
- Skąd niby możesz to wiedzieć? - prychnął nie wierząc mu.
- Bo moi rodzice tak robili - wzruszył ramionami

Odstawił trunek do lodówki. Yunho spojrzał się na niego ze współczucie, na co Park machnął ręką. Dla niego była to już tylko przeszłość. Wskazał dłonią, by usiedli przy stole, co też zrobili. Przez chwilę panowała między nimi niekomfortowa atmosfera

- Widzę, że coś cię trapi. Może niezbyt dobrze rozpoczęliśmy naszą znajomość, ale ktoś mnie uświadomił, że nie powinienem skreślać cię na starcie. Pomogłeś nam, mimo iż nie musiałeś. Nie miałeś wtedy pewności, że cię przyjmiemy - powiedział w końcu Seonghwa
- To tylko demony z przeszłości - przygryzł wargę.
- Każdy z nas posiada je - odparł tajemniczym głosem. 

Yunho spojrzał się na niego zaskoczony. Musiał przyznać mu rację. Jednak nie zdążył na to nic odpowiedzieć. Nagle do pomieszczenia weszła reszta. Niektórzy byli trochę podpici, ale kontaktowali. A przynajmniej chodzili prosto, więc można było przyjąć, że ich stan nie był aż tak bardzo zły czy krytyczny.

- Yunho pamiętasz jedną z naszych zasad? - spytał się przyjaciela Mingi, który usiadł obok niego.

Reszta tak naprawdę wcześniej wszystko podsłuchiwała. Od razu zauważyli ich brak i po prostu chcieli mieć pewność, że owa dwójka się nie zabiję.
Chłopak na pytanie spojrzał się na niego trochę zamglonym wzrokiem. Niezbyt rozumiał sens. Niby był zapoznawany z ich zasadami. Ale w tamtym momencie czuł, jakby wszystko mu uleciało z głowy. Dlatego też po chwili pokręcił przecząco głową.

- By dołączyć już oficjalnie do nas, musisz zemścić się na tych, co wyrządzili ci najwięcej krzywdy, a my musimy być tego świadkiem. - wyjaśnił mu Mingi.
- Ogólnie to gówno nas interesuje to co z nimi zrobisz, po prostu muszą nie żyć - wzruszył ramionami Seonghwa. 

Yunho przygryzł nerwowo wargę. Nie wiedział, czy był w stanie coś takiego zrobić. Ci zwyrodniale wyrządzili w jego psychice nieodwracalne skutki i traumę, której do teraz nie był w stanie wyleczyć. Zobaczenie się z nimi twarzą w twarz było wręcz niemożliwe. Szczególnie że tamci nie byli w jednym miejscu.

 - Wiesz, takim trochę nieoficjalnym punktem jest dzielenie się tym, co nas najbardziej boli z resztą. Uwierz, ale każdemu z nas pomogła tego typu rozmowa i wyrzucenie to z siebie. Może akurat uda się, byśmy ci pomogli i coś razem wymyślili - zaproponował z uśmiechem San, kładąc głowę na ramieniu Seonghwy
- W sumie mogę spróbować... - mruknął niezbyt pewny tego Yunho - Skoro teraz tworzymy coś na wzór rodziny, to faktycznie dobrze będzie spróbować się otworzyć...

Fiery phoenix - ATEEZWhere stories live. Discover now