21

78 9 2
                                    

Nadszedł najważniejszy dzień dla Fiery phoenix. To dzisiaj miały się odbyć wyścigi. Były one organizowane na opustoszałym terenie za wzgórzem "Śmierci". Samo w sobie wydarzenie było nazywane "Okiem mroku" — ze względu na swoje ostre i mocne zakręty. Niedoświadczeni zawodnicy, bardzo często tracą nawet życie chcąc ścinać je. Sam w sobie sprzęt również był bardzo istotnym elementem — zaraz obok umiejętności i sprytu — musiały być one lekkiej konstrukcji by dawały większą stabilizację i możliwość panowania nad pojazdem, mocne silniki czy koła ze stopów lekkich z szeroką gumą i gładkim bieżnikiem. Każdy najmniejszy szczegół miał istotne znaczenie. Wszystko się tutaj liczyło. Jedynym zakazem, którego złamanie groziło wydaleniem i fizyczną karą były wszelkie modyfikacje w systemach ścigaczy czy podkręcanie mocy, przekraczającej regulamin. Chociaż to też potrafiły pewne osoby łamać.

Głównym faworytem owych wyścigów był Shin Sungkyu — zarozumiały, nienawidzący przegrywać syn biznesmena. Prawie nigdy nie przegrał zawodów. Ale nie przez swoje umiejętności. Otóż chłopak był naprawdę przeciętny. Jednak kto by się nie skusił na spore sumki banknotów oferowanych za przymknięcia oka na pewne łamania zasad. Dzięki zakazanym modyfikacjom Shin był tym co wszystko wygrywał. I tym razem też był głównym faworytem na zajęcie najwyższego miejsca.


*


Wszyscy zawodnicy znajdowali się już na miejscówce odbywania się wydarzenia. Ambasadorzy owych wyścigów znajdowali się w specjalnej sekcji, która była na samej górze trybun. Było to miejsce dla elit, czy osób, które finansowały wszystko. To właśnie im zawodnicy chcieli się pokazać jak najlepiej. To współprace z tymi perełkami była najważniejsza. Pozwalała ci stać się kimś i zabłysnąć w świecie przestępczym.

Seonghwa właśnie kończył nakładanie stroju. Nie stresował się, a wręcz emanował od niego spokój czy pewność siebie. Nie bał się przegranej — nie brał jej w ogóle pod uwagę. Ćwiczył wszystkie zagrania dniami i nocami. Nie mógł przegrać czy poddać się, ba on nawet nie znał takich określeń. Dla niego liczyło się to by nie zawieźć przyjaciół.

- Jak tam się czujesz? - spytał się Hongjoong, który najbardziej martwił się o przyjaciela.

Znali się tak długo, że czytali z siebie jak z otwartych książek. Jednak nawet jak jeden z nich był czymś niewzruszony, to natomiast drugi trząsł się jak galareta. Hong mimo iż widział jakie bojowe nastawienie miał najstarszy, to jednak był pewny, że chłopak narzucał sobie największą presję. Wymagał od siebie więcej niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić.

- Niech zgadnę pan perfekcyjny, ma już w głowie plan co? - powiedział ponownie, gdy Hwa siedział cicho

- Można tak powiedzieć. Dobrze wiesz jak nam wszystkim zależy na wygranej - odparł w końcu

- Ale pamiętaj, że nikt z nas nie chce byś narażał swoje życie. To ono jest ważniejsze niż jakieś zawody - ostrzegł go - Daj to - westchnął. Chwycił jedną z rękawic i pomógł mu nałożyć

- A to niby ja się zachowuje jak matka - prychnął rozbawiony Hwa - Mam wszystko pod kontrolą więc nie musisz się martwić. Nic mi się nie stanie.

Gdy Hongjoong skończył mu pomagać w założeniu rękawic do ich przedziału, który został przygotowany dla ekipy Seonghwy, wszedł lider ostatnich klasyfikacji — Sungkyu. Uśmiechał się z wyższością idąc do nich jak dumny paw.

- No no widzę tutaj świeżaka. - zaśmiał się z kpiną - Posłuchaj, jeśli nie chcesz zostać zjechany to radzę ci już uciekać. Tacy jak ty nie są nawet w stanie zrobić jednego kółka

- Dzięki za troskę - odparł niewzruszony - Ale nie skorzystam. Zamierzam wygrać, a taki nic nieistotny pod ludek jak ty jest dla mnie jak trening dla początkujących

- Nie igraj ze mną. Jesteś nic nieznaczącym szczylem - zacisnął zęby - Czy ty wiesz w ogóle kim jestem?

- Tylko, że ja nie potrzebuje tatusia, który będzie ratował mi tyłek. W przeciwieństwie do ciebie - stanął bliżej swojego rywala - Mam umiejętności i zdolności, a nie porobiony motorek, który działa bo ktoś nim steruje - zaśmiał mu się prosto w twarz - Czy taka odpowiedź ci starczy? - spytał się go z sarkazmem.

Sungkyu patrzył się na nowego w oszołomieniu, że był ktoś kto się go nie bał i był w stanie mu się odgryźć. Zawsze inni zawodnicy srali w gacie byli by Shin nie podchodził do nich. A teraz mężczyzna poczuł w Seonghwe rywala, który jest zbyt pewny siebie.

- Słuchaj - powiedział poirytowany - Nie bierz udziału w wyścigu póki możesz. Nie żartuje. Nie wchodzi mi w drogę bo cię zniszczę - zagroził mu

Seonghwa niespodziewanie zaczął się śmiał jakby usłyszał co najmniej dobry żart. Nic sobie nie robił z ostrzeżenia. Wręcz traktował to bardzo olewczo i obojętnie. Wyglądał na wyluzowanego i zrelaksowanego. Tak naprawdę już wiedział, że jego przeciwnik będzie działał tak by wygrać — czyli tak naprawdę będzie dla Hwy jak otwarta książka.

- Dla twojej wiadomości uwielbiam ryzyko. Sądzisz, że ja, który może zabić cię jednym ruchem i być twoim koszmarem, będzie się bać kogoś to będzie załatwiał wszystko poprzez pieniądze i pychę? - zaśmiał się, spoglądając na niego z politowaniem.

Shin już nic nie odpowiedział. Zacisnął tylko dłonie i odwrócił się na pięcie. Odszedł tam skąd przyszedł. A Seonghwa czuł satysfakcję z takiego zbiegu. Teraz wiedział, że rywal będzie rozkojarzony i będzie działał impulsywnie, a to znaczyło, że łatwiej będzie można go sprowokować do błędu. 


*


Wszyscy zawodnicy ustawili się na torze wyścigowym. Każdy z nich miał przypisany sobie numerek. Wszystkich uczestników było dwadzieścia pięć. Każdy z nich miał przypisane sobie miejsce. Przed samym rozpoczęciem, specjalne osoby sprawdzały cały sprzęt, który mieli zawodnicy. Trybuny były całe zapełnione. Wszyscy czuli podekscytowanie. Jeden z sędziów, uniósł rękę w górę, a po chwili rozniósł się dźwięk strzału z pistoletu w powietrze — rozpoczął się wyścig.

Pierwszy zakręt był bardzo spokojny. Zawodnicy nie śpieszyli się, wszyscy rozglądali się i sprawdzali kto pierwszy się wyłoni. Seonghwa jechał z tyłu nie śpiesząc się i czekając. Drugie okrążenie również zaczęło się tak samo. Dopiero w połowie zawodnicy zaczęli się powoli popychać i atakować. Seonghwa robił im miejsce. Jechał blisko nich, ale nie na tyle by mieszać się w eliminowanie siebie nawzajem. Wszystkich uważnie obserwował i analizował ich zachowania. Po końcu drugiego okrążenia wiedział już jak się zachowywać by ich wyrzucić z gry. Gdy nadszedł ostatnie okrążenie, na torze pozostało już tylko dziesięciu zawodników, reszta wykruszyła się — przez zbyt wolny wynik albo przez zlikwidowanie przez innych. Każdy próbował drugiego zepchać za linie toru, tak by został usunięty z walki.


Sin najeżdżał każdemu drogę, spychając ich czy po prostu najeżdżając na resztę zawodników, tak by wywalili się z motoru. Był bardzo brutalny i miał gdzieś to, że reszta mogła zrobić sobie krzywdę. Na torze już pozostał tylko Sunkgyu i Seonghwa. Oboje uderzali co chwilę drugi motor by zbić przeciwnika z tropu. Szli łeb w łeb. Żaden nie odpuszczał. Jednak z nich dwóch to Seonghwa był sprytniejszy. Nakręcał coraz to bardziej Shina do coraz to agresywniejszych ruchów. Aż nagle, gdy Sunkgyu skręcił tak by uderzyć w motor Seonghwa, mężczyzna przyhamował. Shin stracił panowanie nad kierownicą i musiał hamować. Seonghwa wykorzystał to i przyśpieszył.

Wygrał cały wyścig — nie tylko był pierwszy, ale również miał najwyższy wynik, jeśli chodzi o czas, ze wszystkich zawodów jakie miały miejsce w tym miejscu. Członkowie Fiery phoenix od razu podbiegli do przyjaciela, rzucając się mu w ramiona. Cieszyli się z tego jak perfekcyjnie wygrał to Seonghwa.

To była dla nich szansa. Nowy rozdział, który zaczynali z przytupem. Największa ścieżka przemysłowa, wyścigowa czy handlowa została dla nich otworzona. Jednak również na swojej drogę nie pierwszy i ostatni raz stanie im Shin Sunkgyu, który kipiał ze złości. Obiecał im zemstę. Stał się ich wrogiem numer jeden. Jednak oni nie przejmowali się tym. Pławili się w tym zwycięstwie.

Nie zdawali sobie wtedy sprawy, że Shin jeszcze pojawi się w ich życiu, że spowoduje załamanie ich grupy i możliwą utratę osobą, którą pokochają....


*


Wygrani cieszyli się tak bardzo, że nie zauważyli jak Yunho wskazał pewien niezrozumiały dla nikogo gest w stronę nieznajomego chłopaka, który przyglądał się całemu wydarzeniowi z bezpiecznej odległości.

Miał na sobie założony czarny kaptur, tak jak cały jego outfit był w tym samym kolorze — tylko dlatego by nie zostać zauważonym. Trzymał aparat, którym robił kolejne zdjęcia. Cały jego pokój w opuszczonym domu był wypełniony zdjęciami członków Fiery phoenix. Szczególną uwagę jednak zwracał na ich lidera. Jednak to jescze nie był czas na ujawnienie się czy nakierowania kogokolwiek na siebie. Musiał się ukrywać. Póki jego sprawa była głośna nie mógł się wychylać. Po zatem był typem obserwatora.

Przyglądał się im z fascynacją, a zarazem zazdrością. Spoglądał na nich szczenięcym wzrokiem. Bał się tego, jak zostanie przyjęty przez jednego z nich. A przy okazji czuł też podekscytowanie możliwym poznaniem tych, których obserwował od jakiś paru tygodniach.

Fiery phoenix - ATEEZWhere stories live. Discover now