Rozdział 64

10.8K 385 59
                                    

W końcu się uspokoiłem a pielęgniarka, tak jak powiedziała zabrała mnie na tomografię. Właśnie wiozła mnie w kierunku sali Aurory, tak jak sobie zażyczyłem. Po wjechaniu na korytarz zobaczyłem moich rodziców, którzy rozmawiają z lekarzem. Usłyszałem kawałek tego, co mówili 

-...Dziewczyna jest w ciąży. Ze względu na jej stan utrzymanie jej będzie ciężkie, jednak możliwe. Jeśli chodzi z kolei o pańskiego syna, to w najlepszym wypadku jutro dostanie wypis-skończył doktor 

-Czy byłaby możliwość, żeby póki co nie mówić nic Alexandrowi? Jest mu wystarczająco ciężko-moja matka patrzyła na niego uważnie 

Właśnie wtedy wkurzony podniosłem się idąc w ich stronę 

-Jak możecie chcieć ukryć przede mną taką rzecz?-warknąłem rozjuszony-To jest moja narzeczona!-przypomniałem 

Wziąłem głęboki oddech, kierując wzrok na lekarza 

-Aurora brała tabletki antykoncepcyjne-oznajmiłem nieco spokojniej 

-Leki antykoncepcyjne nigdy nie dają 100% gwarancji, że nie dojdzie do zapłodnienia-wyjaśnił-Tym bardziej że ciąża ma dopiero nieco ponad dwa tygodnie-dodał 

-Jaka jest szansa, żeby utrzymać ją?-zapytałem zaciskając mocno szczękę 

-Musimy już teraz wdrożyć leczenie, które nie będzie jej szkodziło. Nie mogę obiecać, że nam się uda, jednak zrobię wszystko co w mojej mocy by tak się stało-zapewnił mnie 

-Mogę iść do niej już?-ten bez słowa wskazał dłonią drzwi 

Od razu usiadłem przy niej, chwyciłem jej dłoń, by delikatnie pocałować jej wierzch 

-Skarbie-zacząłem cicho-Nie możesz się poddać, musisz być silna dla nas i naszego groszka-dodałem a pojedyncza łza popłynęła po moim policzku 


Miesiąc później 

-Dzień dobry Panie Anderson-usłyszałem głos na oko pięćdziesięciolatki, która była pielęgniarką-Pan pewnie do narzeczonej? 

-Dzień dobry, owszem-odparłem krótko bez żadnych emocji 

-Właśnie przywieziono ją z badań, wyniki podobno ponownie miały się poprawić-posłała mi szeroki uśmiech otwierając drzwi do sali dziewczyny 

-Dziękuje-rzuciłem wchodząc do środka 

Każdego dnia i w każdej możliwej chwili przebywałem tu. Często starałem jej się czytać, opowiadać co się dzieje. Zrezygnowałem nawet z uczelni do końca miesiąca, byleby przy niej być, a firmę chwilowo była pod opieką mojego ojca. 

Podszedłem do łóżka, w którym leżała 

-Dzień dobry kwiatuszku-szepnąłem pochylając się i cmokając ją w czoło 

Usiadłem w ciszy obok niej, chwytając jak zwykle jej drobną dłoń 

-Chciałbym, żebyś już do mnie wróciła. Cholernie za tobą tęsknię, Black zresztą też-cicho prychnąłem-Naprawdę mi ciebie brakuje, nawet tego jak mnie przyzywałaś-dodałem szeptem, zamykając oczy, by nie wydostały się z nich niechciane łzy 

Musiałem być silny dla niej, mimo, że w ciągu tego jebanego miesiąca nic się nie działo. Jeśli tylko mi się udawało, nocowałem przy niej. Jej stan znacznie się poprawił, definitywnie wracała do zdrowia. Udało się również utrzymać ciąże, był to już 6 tydzień i zagoili ranę na czole. 

Przecież musiała się w końcu obudzić. Jej śpiączka nie mogła trwać w nieskończoność. Ja już nie wytrzymywałem. Musiałem być silny, ale to było naprawdę okropnie ciężkie 

-Też tęskniłam staruszku-miałem wrażenie, że się jedynie przesłyszałem, tak delikatny był jej głos 

Mimo to nie mogłem odpuścić i podniosłem głowę, by na nią spojrzeć. Miała lekko uchylone powieki, co widocznie nie było dla niej czymś najłatwiejszym 

-Aurora-wyszeptałem niedowierzająco na nią spoglądając 

-Nie, ksiądz-dodała zachrypniętym głosem, usiłując się uśmiechnąć, gdy ja nie mogłem się ruszyć 

Wcisnąłem przycisk, który miał przywołać lekarza wraz z pielęgniarkami. Następnie ponownie zbliżyłem twarz, delikatnie całując ją w wierzch dłoni 

-Tak cholernie się o ciebie bałem-naprawdę nie wytrzymałem, moje policzki stały się momentalnie mokre-Nie rób mi tak już nigdy więcej, nie dam rady więcej. Ja nie mogę żyć bez ciebie-płakałem przed nią jak małe dziecko, naprawdę nigdy o nic ani o nikogo się tak nie bałem 

-Jestem tu-wyszeptała wycierając dłonią moje policzki 

-Jesteście-poprawiłem ją 

-Jesteście?-zapytała zdziwiona cicho 

Moja ręka wylądowała na jej brzuchu 

-Aurora-wziąłem głęboki wdech-Jesteś w ciąży skarbie-wydusiłem z siebie niepewnie 

-Ty chyba nadal majaczysz-mruknęła 

Podniosłem się delikatnie przysiadając przy jej boku 

-Kochanie, lekarz jak tylko przyjdzie sam ci to potwierdzi. Też byłem w szoku-oznajmiłem-Ale to jest nasz mały groszek. Mogę cię zapewnić, że będę o was dbał jak tylko będę potrafił. Jesteście dla mnie naprawdę wszystkim-mówiłem zdenerwowany 

Właśnie wtedy do pomieszczenia wszedł doktor z pielęgniarką 

-Musi Pan wyjść-oznajmił lekarz 

-Zaraz do ciebie wrócę kochanie-pochyliłem się czule ją całując w czoło-Kocham cię 

-A ja ciebie-odszepnęła, gdy odsuwałem się od niej 

Panie profesorzeWhere stories live. Discover now