Rozdział 46

13.1K 379 50
                                    

-Aurora, wyjdziesz za mnie? 

Na te słowa nie potrafiłam z siebie nic wydusić. Byłam w niewyobrażalnym szoku. Gdzieś z tyłu miałam myśl, że może kiedyś się zaręczymy, ale nigdy nie sądziłam, że to nastąpi tak szybko 

-Tak-wydusiłam z siebie szeptem 

Wstał wsuwając cudowny, złoty pierścionek z przepięknym i nie takim wcale malutkim brylancikiem, na mój serdeczny palec. Wcisnęłam bukiet Derekowi, który stał obok. 

Brunet chwycił mnie za biodra, przyciągając do siebie i wpijając się w moje usta. Oplotłam rękoma jego szyję, poczułam jak ten oplata mnie ramionami w talii podnosząc. 

Oderwaliśmy się od siebie dopiero, z powodu braku tlenu. Po moich policzkach spływały łzy, a nogi miałam jak z waty, gdy ten postawił mnie na ziemi. Wokół usłyszeliśmy bicie brawa i trochę wiwatów. Mocno się w niego wtulałam, co odwzajemniał 

-Kocham cię kotku-szepnął cmokając mnie za uchem 

Podniosłam głowę, spoglądając mu w oczy 

-Ja ciebie też Alex-wydusiłam z siebie ledwo słyszalnym głosem 

-Ej-objął dłońmi moją twarz-Nie płacz skarbie-posłał mi delikatny uśmiech wycierając moje łzy 

-To przez ciebie-dźgnęłam go oskarżycielsko w brzuch 

-Jesteś urocza-pocałował mnie w czubek nosa 

Dopiero po kilku minutach całkowicie mnie uspokoił 

-Nie potrzebnie płakałaś, tylko rozmazałaś makijaż-cicho westchnął odgarniając z mojej twarzy niesforne kosmyki włosów 

-Pójdę zmyć go-stanęłam na palcach delikatnie cmokając go w policzek 

-Idę z tobą-splótł nasze dłonie, ciągnąc mnie do budynku 

Brunet zaciągnął mnie do kuchni, gdzie wstawiłam kwiaty do wody, a sam przyniósł mi waciki, płyn do demakijażu i lusterko. Wszystko położył na kuchennym blacie, a następnie podszedł chwytając mnie za biodra i również na nim sadzając. Szybko zmyłam czarne smugi ze swojej twarzy. Kiedy skończyłam odłożyłam wszystko obok spoglądając na mojego mężczyznę 

-Musimy do nich wrócić-oznajmiłam niechętnie 

Ten podniósł się podchodząc do mnie. Jego dłonie spoczęły na moich biodrach, gdy ten pochylał się nad moją twarzą 

-Zawsze możemy uciec-cicho się zaśmiał 

-Właśnie dlatego tak cię uwielbiam misiek-posłałam mu szeroki uśmiech 

-Misiek?-uniósł brwi spoglądając na mnie 

-Tak, bo jesteś idealny do przytulania-odparłam dłońmi wędrując po jego silnych ramionach 

-Tylko do przytulania?-zbliżył się do moich ust 

Dobrze wiedział, że w taki sposób utrudnia mi zdolność logicznego myślenia i mówienia 

-Nie-wymamrotałam, patrząc na jego wargi 

-Naprawdę jesteś urocza-szepnął zamykając mi usta 

Nasz pocałunek nie był tak szaleńczy i szybki, jak niektóre, którymi mnie obdarzał. Ten był wolny i bardzo długi. Pod wpływem tej pieszczoty roztopiłam się w jego ramionach, gdyby nie one pewnie już leżałabym 

-I to właśnie dlatego zniknęliście, zanim zdążyliśmy złożyć wam gratulacje?-słysząc głos mojej przyjaciółki oderwałam się od bruneta 

Zarumieniona spojrzałam na Olivię, która ciągnęła za rękę Dereka. Alex zdjął mnie stawiając przed sobą 

-Stara, od początku mówiłam, żebyś nie panikowała-zostałam zamknięta w szczelnym uścisku mojej przyjaciółki-Pamiętam jak chodziłaś całkowicie przerażona po tym, jak wpadłaś na niego, a potem dostałaś karne wypracowanie-cicho się zaśmiała, kiedy odwzajemniłam jej uścisk 

-Nie przypominaj mi tego-wymamrotałam widząc jak Alexander z Derekiem przytulają się po bratersku 

-Pokazuj lepiej pierścionek-Olivia puściła mnie, chwytając za moją dłoń 

Uważnie przyglądała się pierścionkowi zaręczynowemu na moim serdecznym palcu 

-Nawet nie wiesz jak się cieszę twoim szczęściem-zerkała na mnie nieco wzruszona 

Następnie podeszła do bruneta, a Derek do mnie. Mężczyzna mocno mnie uścisnął utwierdzając mnie w przekonaniu, że bardzo się cieszy, że to ja będę jego szwagierką. Obejmował mnie ramieniem, gdy spojrzeliśmy w kierunku naszych połówek. Zobaczyłam jak dziewczyna grozi mojemu narzeczonemu 

-... Jak jej coś zrobisz, to cię zniszczę-syknęła na zakończenie swojego monologu skierowanego w jego stronę 

-Dobra, starczy tych gróźb-rzuciłam rozśmieszona podchodząc do nich o krok i ciągnąc za przedramię mojego Andersona 

-Przyjdźcie w końcu do ogrodu z powrotem, bo dużo osób czeka, żeby wam pogratulować-oznajmiła Liv ruszając do wyjścia 

Zaraz za nią podszedł Derek. W końcu ponownie zostaliśmy sami. Brunet objął mnie w talii, przyciągając do siebie 

-Mówiłam, że musimy wrócić do ogrodu-odezwałam się opierając dłonie na jego brzuchu 

-Rozumiem przyszła Pani Anderson-pochylił się posyłając mi cwany uśmieszek 

-Cieszę się Panie profesorze-przygryzłam wargę patrząc mu w oczy 

-Jesteś niemożliwa-mruknął namiętnie mnie całując 

-Chodźmy już-po dłuższej chwili odsunęłam się od niego 

W końcu wróciliśmy wspólnie do ogrodu. Wszyscy składali nam gratulacje, no z wyjątkiem mojej matki i sióstr.

Panie profesorzeWhere stories live. Discover now