[124] STATE OF INBETWEEN

192 11 0
                                    

DARYL STARAŁ SIĘ JAK NAJMOCNIEJ, żeby zachować to dla siebie, ale odkąd Glenn podzielił się historią tego, co wydarzyło się w Atlancie, w umyśle Daryla pojawiały się najrozmaitsze scenariusze. Chciał porozmawiać z Larą, zanim grupa wyruszy na misję pokonania Negana, ale nie znalazł czasu, zwłaszcza z paraliżującym strachem, z jakim spędził dzień, kiedy zdał sobie sprawę, że jego żona została porwana. Teraz, gdy byli bezpieczni w domu, wiedział, że nie może już tego odkładać.

"Hej, możemy porozmawiać?" zapytał, odciągając Larę od grupy, pchając obok siebie motocykl.

Wyglądała na zdenerwowaną. "Uh... jasne. Czy coś się stało?"

"Nie." odparł Daryl. "Chcę tylko z tobą o czymś porozmawiać."

Zaczekał, aż znajdą się w domu, sami, jeśli nie liczyć Judith śpiącej na górze. Lara usiadła na kanapie, a Daryl dołączył do niej.

"O czym chciałeś porozmawiać?" zapytała.

"Glenn mi coś powiedział." powiedział Daryl. "O tym, co wydarzyło się w Atlancie."

W oczach Lary pojawił się błysk zdrady, gdy próbowała wstać z kanapy, prawdopodobnie z zamiarem odnalezienia Glenna i pobicia go do nieprzytomności. Daryl złapał ją za ramię, aby zapobiec takiemu zdarzeniu. "Nie. Usiądź."

Opadła z powrotem na poduszki. "Nie miał prawa..."

"Nie powiedział mi wszystkiego." odpowiedział Daryl. "Pamiętam, jak mówiłaś mi o złym zwiadzie, kiedy jechaliśmy do CDC, ale nie chciałaś o tym rozmawiać. Czy to ta sama, o której mi opowiadał?"

Lara skinęła głową. "Prawdopodobnie tak. To jedyna naprawdę zła, jaką mieliśmy."

"Co się stało?" spytał Daryl.

Lara westchnęła. "Czy ktoś jeszcze wie?"

"Tylko ja i Maggie." zapewnił ją Daryl. "Rick nie wie. Co się stało?"

"Cóż, na pewno wiesz, że wtedy byliśmy w mieście przez trzy dni." powiedziała Lara. "Nigdy wcześniej nie posunęliśmy się tak daleko, ale wszędzie indziej byliśmy najeżdżani lub był przejęty..."

"Spójrz, jeden wygląda na pusty." powiedział Glenn, wskazując sklep na rogu bloku.

Lara skinęła głową, nie czując klimatu tego miejsca, ale wiedząc, że to lepsze niż śmierć. "Lepiej się pospieszmy. Nie są daleko za nami."

We dwójkę spędzili w Atlancie prawie trzy dni – dłużej niż zwykle – i byli tak daleko w mieście, że wszystko wydawało się Larze obce. Minęły trzy dni poszukiwania i chociaż dzięki uprzejmości Glenna udało im się podłączyć samochód, musieli porzucić pojazd i nieść swoje zapasy pieszo, gdy silnik zaczął dławić się, a stado szwendaczy ruszyło w dół ulicy i zaczęło ich ścigać.

Do tego momentu mieli stosunkowo dużo szczęścia, a biorąc pod uwagę osiągnięcia Lary, czekała, aż pech uderzy w nich jak ciężarówka. Sklep budził w niej złe przeczucia, ale ufała Glennowi i wiedziała, że wolałaby raczej stawić czoła temu, co czai się w sklepie, niż zostać zarojoną przez setki szwendaczy znajdujących się obecnie jedną przecznicę od nich. Ona i Glenn pchnęli drzwi, żadne z nich nie usłyszało dzwonka, który rozbrzmiał w tej chwili.

"Z perspektywy czasu." Lara powiedziała do Daryla. "Nigdy nie powinniśmy byli tam wchodzić."

Lara oparła się o ścianę, lekko zdyszana biegiem z dwiema torbami marynarskimi pełnymi zapasów na ramionach i przygniatającym ją plecakiem. Rozejrzała się po sklepie, zdziwiona, że jest pusty i zastanawiała się, czy może jej złe przeczucia nie były błędne.

DANGER ZONE | Daryl Dixon [1] - tłumaczenieWhere stories live. Discover now