[17] ON THE ROAD AGAIN

717 36 4
                                    


RICK ROZMAWIAŁ Z JIMEM i poprosił, aby go zostawiono. Gorączka się pogorszyła i Jim powiedział, że czuł się tak, jakby jego kości były ze szkła. Każdy mały wstrząs na drodze wystarczał, by Jim przeżywał nieznośny ból. Nie dało się go przed tym uchronić, nawet jeśli dotarliby do CDC. Jim umrze, zanim tam dotrą.

"Chce tego, co powiedział." powiedział Rick.

"A jest przytomny?" zapytała Carol.

"Wydaje się, że jest." odparł Rick. "Powiedziałbym, że tak."

"W obozie, kiedy powiedziałem, że Daryl może mieć rację, uciszyliście mnie." powiedział Dale. "Źle zrozumieliście. Nigdy nie zgodziłbym się na bezduszne zabicie człowieka. Ale chciałem tylko zasugerować, abyśmy spytali Jima, czego chce. Myślę, że już mamy odpowiedź."

"Po prostu go tu zostawimy?" zapytał Shane. "Uciekniemy? Człowieku, nie jestem pewien, czy mógłbym z tym żyć."

"To nie twoja decyzja." odparła Lori. "Każdego z was."

W końcu Rick i Shane ostrożnie pomogli Jimowi wysiąść z kampera, sadzając go pod drzewem, gdy wszyscy zgromadzili się wokół niego. Carl oddalił się od Lori i obecnie trzymał Larę za rękę, przyciskając się do niej.

"Hej." powiedział Jim. "Kolejne cholerne drzewo."

"Hej, Jim." powiedział Shane. "To znaczy, wiesz, że to nie musi tak być."

"Nie." odpowiedział Jim. "Jest dobrze. Wiatr jest przyjemny."

"Okej." przytaknął Shane. "W porządku."

Jacqui uklękła obok Jima. "Po prostu zamknij oczy, kochanie. Nie walcz."

"Jim." powiedział Rick, wyciągając broń. "Chcesz tego?"

"Nie." odpowiedział Jim. "Będziecie tego potrzebować. Nic mi nie będzie."

Carl spojrzał na Larę. "Czy on umrze?"

"Tak." Lara skinęła głową, kucając obok Carla. "Ale tak będzie najlepiej, dobrze? Nic mu nie będzie."

"Nie chce go zostawiać." powiedział Carl. "To niesprawiedliwe."

"Wiem, młody." odparła Lara. "Ale to wybór Jima i musimy to uszanować."

"Carl!" zawołała Lori. "Chodź, kochanie, czas już iść."

Lara pocałowała Carla w czoło, po czym wróciła do ciężarówki Daryla, wspinając się na siedzenie pasażera. Tym razem, Lara nie miała ochoty rozmawiać i zamiast tego oparła głowę o okno, gdy przejeżdżali obok ciała Jima. Podniosła rękę na pożegnanie, zanim opadła jej na kolana i westchnęła cicho, obserwując świt za oknem.

"Jesteś dobra z tym dzieciakiem." powiedział Daryl, próbując złagodzić część smutku, który mógł wyczuć. "Zachowujesz się jak jego mama."

"Dzięki." odpowiedziała Lara. "Uh... zawsze chciałam mieć dzieci."

"Nie miałaś wcześniej żadnego?" spytał Daryl.

Lara pokręciła głową. "Nie. Ja nie..." wypuściła suchy chichot. "Nie miałam z kim mieć dzieci."

"Trudno mi w to uwierzyć." powiedział Daryl.

"To prawda." wzruszyła ramionami Lara. "Nikogo nie było w pobliżu. Ale nie przeszkadza mi to, o dziwo. Nie chciałabym mieć dzieci z kimś, z kim nie byłabym pewna, że będzie w pobliżu. A co z tobą? Był ktoś w twoim życiu przed tym?"

"Nie." odpowiedział Daryl. "Tylko ja i mój brat."

"Wygląda na to, że oboje jesteśmy samotni." powiedziała Lara. "Wiesz, kocham moją rodzinę, naprawdę, ale widząc, jak szczęśliwi są razem... chciałabym tego. Chcę tego z kimś i nigdy nie bałam się tego przyznać, cholernie trudno znaleźć kogoś, gdy teraz się to wszystko dzieje."

DANGER ZONE | Daryl Dixon [1] - tłumaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz