Rzucę w ciebie pustakiem

123 9 8
                                    

Wysiedliśmy z pojazdów i pobiegliśmy w stronę głównego holu lotniska. Stanęłam pierwsza i rozglądałam się za starszą kobietą specyficznie ubraną z różową walizką. Mój wzrok przekierował się na dział z odbiorem bagaży. Zobaczyłam jak kobieta koło siedemdziesiątki toczy swoją walizkę w naszą stronę z uśmiechem. Jak już mówiłam jest dość specyficznie ubrana. Ma piżdżąco zieloną spódnice za kolana do tego białą koszule i żółtą kapotke. Za sobą toczyła różową walizkę ze wzorem kota. Również ruszyłam w jej stronę i przytuliłam ją z uśmiechem.
-Cześć babciu - powiedziałam do emerytki gdy już ją puściłam.
-Witaj Nisiu - odpowiedziała jak zawsze z chrypą.

No tak jak byłam mała nie umiałam wypowiedzieć swojego imienia i mówiła Nisia i jej to zostało do teraz.
-Babcia Megan! - krzyknęły równo bliźniaki rzucając się do przytulasa.
-Ethan i Harry, witajcie chłopaki - po chwili jej wzrok przeżucił się na Matta, o nie! Znowu się zacznie! - Merlin kochanie dawno cię nie widziałam - powiedział babcia przytulając najstarszego brata.
-Jestem Matt babciu - upomniał ją brat oddając uścisk.
-Weź mi walizkę Marian - Babcia puściła brata i podeszła do ostatniego osobnika.
-A ty jesteś gosposią? - zapytała babcia.
-Nie proszę pani, jestem przyjacielem pani wnuków. Mam na imię Brett - przedstawił się skłaniając lekko.

Jego wzrok na chwilę skierował się na mnie więc pokazałam mu kciuki w górę żeby wiedział że dobrze mu idzie.
-Jaka tam pani, mów mi babciu Megan - upomniała go palcem babcia.
-Dobrze babciu Megan.
-Jedziemy? - zapytałam starszej na co przytaknęła głową. - No więc jedziesz z bliźniakami i Mattem a ja z Brettem bo to dwuosobowe auto, dobrze?
-Tylko mi wnuczki nie dotykaj bo jak ci siekne w latare to ci sie era dinozaurów przypomni - upomniała go babcia.

Matt zaczął odprowadzać ją do wyjścia z bliźniakami a ja dalej stałam i śmiałam się z przerażonej miny Bretta. Zwijałam się niemal ze śmiechu ale w końcu się opanowałam.
-Ona jest straszna - powiedział cicho patrząc mi w oczy. - Uciekajmy, może nas nie zobaczy! - spanikował lekko.
-Spokojnie, będzie dobrze - ujęłam delikatnie w dłonie jego policzki przybliżając go nieznacznie do siebie. - Już cie polubiła.
-Groziła mi!
-Twojemu poprzednikowi zrzuciła cegłe na głowę z balkonu - wywróciłam oczami.
-Nie rób tak bo ci zostanie - ponownie wywróciłam oczami wprawiając go w większą irytację. - Serio mówię, przestań.
-Widzisz? Już zapomniałeś o babci Megan - uśmiechnęłam się dając mu buziaka w policzek kierując się do samochodu.

W momencie znaleźliśmy się w jadącym aucie Brett wrócił do narzekania na moją przerażającą babcie.
-Bez urazy skarbie ale jak rzuci we mnie cegłą go ja w nią rzucę całym samochodem i nie będę miał wyrzutów sumienia. Zrobiłaby ci wtedy krzywdę - stwierdził poważnie skupiając się na drodze.
-O mnie się już nie martw a z babcią Ci pomogę, ale pamiętaj żeby mnie nie dotykać póki ja sama tego nie zrobię żeby babcia myślała że tego chce - zapewniłam go patrząc na jego skupioną na drodze twarz.
-A chcesz tego? - odwrócił oczy w moją stronę gdy zatrzymaliśmy się na pasach. Uniosłam jedną bred do góry z niezrozumienia - Chcesz żebym cię dotykał?
-Chce żebyś przeżył ten jeden dzień z moją babcią - stwierdziłam wymijając temat.
-Nie odpowiedziałaś na pytanie.
-Zielone masz - upomniałam go gdy mrygło mi przed oczami zielone światło.
-Wciąż nie odpowiedziałaś - upomniał mnie jadąc.
-Twój dotyk sprawia mi okropną przyjemność, nawet nie wiesz jak bardzo lubię kiedy mnie dotykasz - powiedziałam bez ogródek.
-Ja czuję to samo, te fajne iskierki które przechodzą przez nasze ciała dają takie cudowne uczucie - uśmiechnął się szeroko.
-Dokładnie, strasznie fascynujące uczucie - dodałam.
-Wysiadamy, - powiedział gdy zaparkowaliśmy pod domem - Nisiu - dodał szybko.
-Nie mów tak do mnie, nigdy - zagroziłam mu palcem.
-A jak nie to co? Rzucisz we mnie cegłą? - zapytał retorycznie uśmiechając się.
-Rzucę w ciebie pustakiem - zaśmiałam się i wysiadłam z auta idąc po chwili na rozlwni z blondynem.
-Oczywiście, Nisiu.

Po ostatnim słowie rzucił się biegiem do drzwi domu a ja zaraz za nim. Wbiegł szybko i pobiegł na górę taranując przy tym Harrego. Biegłam za nim chcąc zrobić mu niewyobrażalną krzywdę i takim właśnie cudem ganialiśmy się bo całym piętrze. W końcu zagoniłam go do jego pokoju na balkon który od razu zamknęłam od wewnątrz. Uśmiechnęłam się chytrze patrząc jak puka w szybę robiąc smutną minę błagającą żebym mu otworzyła. Pokręciłam głową na boki drażniąc się z Brettem. On tylko zrobił obrażoną minę i zniknął mi z pola widzenia. Dwie sekundy później usłyszałam jakby coś spadło na twarde podłoże. Od razu wybiegłam na balkon martwiąc się bo chłopaka i patrząc przez barierkę czy gdzieś nie leży jego ciało. Odetchnęłam z ulgą że nic tam nie było. Ale teraz zostaje pytanie gdzie on jest. Jak na zawołanie poczułam dwie dłonie na talii unosząc mnie w górę i obracające mnie w wokół. Chwilę później zostałam już odłożona na ziemi więc odwróciłam się do oprawcy który szczerzył się jak idiota.
-I co się szczerzysz? - zapytałam trochę wrednie.
-Bałaś się o mnie - wyszczerzył uśmiech jeszcze bardziej jeśli to wogóle było możliwe.
-Ta jasne, wmawiaj sobie - z tymi słowami zostawiłam go i zeszłam na dół.

Przy wyspie kuchennej siedziały bliźniaki i plotkowały nawet nie chce wiedzieć o czym, a w salonie siedziała babcia Megan i Matt. Dołączyłam do rozmowy siadając na oparcie fotela obok kanapy.
-Jak ci idzie w szkole kochanie? - zapytała mnie.
-Bardzo dobrze, nie mamy tyle nauki co myślałam - stwierdziłam oficjalnie.
-Wiesz że nie o to pytam - mrugnęła do mnie okiem.
-Jeśli o to chodzi to jest kilka przystojnych chłopców ale to nic poważnego. Jest jeszcze jeden z którym wiąże mnie bardzo silna więź ale to nie jest jeszcze oficjalne - zaśmiałam się na koniec.
-Jak ma na imię ten chłopak?
-Nie ważne - mruknęłam.
-O czym rozmawiacie? - Brett wszedł do pomieszczenia i usiadł na fotelu na którym oparciu siedziałam.
-Cześć Nieważne - przywitała się z nim babcia a ja walnęłam sobie face palma.
-Yy.. Co? - zdezorientowany chłopak przechodził po wszystkich wzrokiem.
-Nie ważne.. Znaczy o nic - poprawiłam się szybko spoglądając na babcie.
-No więc jak się babcia trzyma? - blondyn rozpoczął nowy temat.
-Dobrze kochanie, jestem w szczytowej formie. Przez ostatnie kilka dni trenuje do zawodów rzutu cegłą - uśmiechnęła się wrednie a ja zaśmiałam się cicho na przerażoną minę chłopaka.
-A kiedy są zawody? Może bym wpadł popatrzeć.
-Wszystko zależy od ciebie ale na razie jestem zadowolona z rozwoju sytuacji i wydaje mi się że będę musiała ćwiczyć do jeszcze następnych zawodów.
-Cieszę się, niech pani nabiera formy - położyłam mu dyskretnie dłoń na kark żeby dodać mu otuchy.

Please don't leave me / Brett TalbotWhere stories live. Discover now