Sfaulował mi brata!

338 13 0
                                    

-Na pozycje! - krzyknął arbiter a zawodnicy rozeszli się na dwie strony boiska.

Na środku ustawiło się dwóch kapitanów. Jeden był z naszej drużyny i totalnie go nie kojarzę, a ten drugi to oczywiście ten wilkołak. Arbiter dał między ich kijki piłkę i gwizdnął w gwizdek na znak rozpoczęcia gry. Zawodnicy obu drużyn rzucili się na piłkę w tym moi tempi bracia. Cało wyszedł z tego tylko kapitan Prep i piłka prowadzona przez niego. Po kolei omijał zawodników mojej szkoły i znalazł się przy bramce. Nawet nie musiał się starać a piłka wylądowała w bramce.

Nie używał on nadnaturalnych mocy, bez nich też był świetny. Do gry nie był potrzebny mu wilkołak.

Gdy tłum zaczął wiwatować na cześć bramki blondyn popatrzył się na mnie ze zwycięskim wzrokiem, ale nie tak jak ten... Jak mu tam było? Krzysiek? Nie ważne! Ten co wygrał bieg. Nie patrzył na mnie z taką dumą jak tamten. Tamten chciał mi zaimponować a kapitan sprawdzał moją reakcję. Pod jego wzrokiem kiwnęłam tylko głową na znak uznania. Odwróciłam wzrok w stronę braci gdy za długo się na mnie wpatrywał i posłałam im wzrok typu 'Debile to wasz pierwszy mecz a już leżycie na ziemi?' z irytacją a później coś typu 'Nic wam nie jest?' na poważnie. Cała trójka równo i zgodnie kiwnęła głowami na znak że żyją.
Zawodnicy ponownie zajęli swoje pozycje by zacząć kolejną akcje. Znów kapitan Devenford wybiegł na prowadzenie z piłką lecz jego zachowanie mnie bardzo zdziwiło. Tuż przy bramce po ominięciu obrońców zamiast strzelić na bramkę podał do kolegi obok asekurującego go. Nie powiem zdziwił mnie tym. Pomocnik oddał strzał ale bramkarz obronił i wyrzucił piłkę dalej do gry. Ja zaczęłam się uważniej przyglądać blondaskowi. Cofnął się do obrony i patrzył tylko jak Ethan biegnie z piłką by zdobyć bramkę. Potem kapitan jeszcze bardziej mnie zdziwił

Sfaulował mi brata!

Nabił swoje ramię na brzuch bliźniaka przewracając go. Wstałam natychmiast i chciałam już wejść na boisko ale zatrzymała mnie ręka trenera na ramieniu.
-Zostaw go, moja babcia dawno wy sprała tego z Devenford a nie żyje - powiedział jakby chciał obrazić mojego brata.

Nie wiedząc co robić usiadła spowrotem i patrzyłam jak Matt i Harry podnoszą Ethan'a z ziemi. Spojrzałam w stronę kapitana Devenford rozmawiającego z arbiterem. Miałam już się przysłuchać ale skończyli rozmowę. Blondyn popatrzył na mnie wzrokiem typu 'I co masz zamiar zrobić?' a potem tylko odbiegł spowrotem na obronę. Chciałabym zrozumieć o co mu chodzi ale mogę zrobić tylko jedno.
-Matt, Harry, Ethan! - powiedziałam szeptem a wiedziałam że mnie usłyszą. Zaczęli rozglądać dookoła nie wiedząc kto ich woła. - Tutaj debile na ławce, wasza siostra - szepnęłam z sarkazmem na co od razu się odwrócili do mnie posyłając mi pytające spojrzenia. - Uważajcie na tego kapitana Devenford, wiem że teraz i tak nas słucha ale ostrzegam was - wyjaśniłam.

Spojrzałam na obcego wilkołaka który na prawdę słuchał tego co mówiłam. Znów posłał mi to zwycięskie spojrzenie i zajął swoją pozycję. Bracia pokiwali mi głową i również wrócili na swoje miejsca na ataku. Muszę coś zrobić ale w trakcie meczu jestem bezradna. Patrzyłam tylko jak Matt biegnie z piłką na bramkę i został sfaulowany przez kapitana przeciwników.

Co on robi? Jaką stosuje taktykę? W co on gra? - zapytałam siebie samej w myślach.

Harry pomógł podnieść się najstarszemu bratu i wrócili na swoją stronę posyłając groźne spojrzenia wilkołakowi. I znów to jego spojrzenie. Ugh, nie do zniesienia. Chwilę później na bramkę Prep biegł ktoś z naszej drużyny kogo nie znałam. Bez trudu ominął kapitana który nawet się nie ruszył lecz został zatrzymany przez innego obrońcę. Co on robi? Posłałam chłopakowi pytające spojrzenie na co on tylko uśmiechnął się cwaniacko.

To znaczy że fauluje tylko moich braci czyli wilkołaki. Albo chce mi coś udowodnić? Albo ma jakąś urazę z przeszłości której nie pamiętam? Nie to nie możliwe poznałabym go. Może on nas sprawdza? Albo mnie? Nie ważne! Sfaulował już dwójkę moich braci, został tylko Harry.
-Przerwa! - krzyknął trener.

Dzięki Bogu!

Zawodnicy zaczęli schodzić a moja drużyna rozłożyła się wokół ławki na której siedziałam. Po mojej prawej usiadł Matt, po lewej Ethan, przede mną na trawie Harry. Devenford miałam po lewej stronie za Ethanem.
Rozpoczęłam kazanie.
-Harry musisz uważać na niego, - zaczęłam - fauluje tylko was czyli wilkołaki. Posyła mi zwycięskie spojrzenia jakby chciał nas sprawdzić, albo mnie. Matt, ty już zostałeś sfaulowany, to samo tu Ethan. Macie za zadanie kryć Harrego. Na atak odpowiemy atakiem czy jak to tam było.
-Dobra będziemy kryć Harrego, - zapewnił mnie Matt - masz nasze wsparcie bro - zbił męską piątkę z Harrym.

W tej chwili mój zjebany mózg zaczął współpracować i wymyślił nawet dobry plan.

-Ej debile, - zwróciłam się do braci - mam plan. Spadam z meczu, wrócę pod koniec i macie się nie pozabijać i nie dać zabić Harrego. I pamiętajcie że co by się nie działo macie nie opuszczać meczu - poinformowałam ich i nie dając dojść im do głosu poszłam do wyjścia ze szkoły.

Rozejrzałam się dookoła sprawdzając czy nikogo nie ma w pobliżu. Gdy upewniłam się że nikogo nie ma użyłam nadnaturalnego węchu próbując wywąchać Dereka i jego stado które nas sprawdzało. Zdarzyłam zwąchać alfę kiedy mnie atakował przez co wiem jaki ma zapach. Niestety to było kilka godzin temu a to stado potrafi bardzo dobrze kryć swoje ślady. Wyczułam tylko jakieś szczątki zapachu Dereka a tak to nic. Miałam plan który może mnie do niego zaprowadzić. Na boisku jest bardzo głośno także mogę w spokoju wykonać swoją misję nie bojąc się że ktoś z obecnych na zawodach będzie coś podejrzewał. Zaczęłam głośno warczeć głosem omegi. Wyszły mi kły żeby łatwiej było wykonać dźwięk. Po około dwudziestu sekundach ciągłego ryku zaprzestałam swoich działań.

Dobrze wiedziałam że moi bracia i ten blondyn usłyszeli mój ryk ale teraz nie mogą nic zrobić bo grają. Mój ryk był bardzo donośny więc na końcu Beacon Hills napewno jakaś iststa nadpdzyrodzona by mnie usłyszała. Odczekałam chwilę i tym razem usłyszałam ryk. Nie mój. Był to ryk alfy. Derek domyślił się co chce zrobić i dał mi do siebie gotową drogę.

Ruszyłam przed siebie nieludzką prędkością. Zapamiętałam skąd dochodzi dźwięk idealnie jak ryk się zakończył. Wbiegłam właśnie do lasu i zwinnie wymijałam kolejne drzewa. Po minucie szybkiego biegu moim oczom ukazał się duży zwęglony stary dom. Przed nim stała czwórka wilkołaków a na czele stał Dereczek.

Please don't leave me / Brett TalbotWhere stories live. Discover now