Chce się zmienić... Dla ciebie

184 8 4
                                    

Króciutki rozdział ale to co się dzieje na końcu tego rozdziału to bomba!
Rzuciłam się na łóżko wzdychając ciężko. Usłyszałam pukanie i przekręciłam się na plecy.
-Proszę - powiedziałam cicho.

Klamka się ruszyła a głowę zza drewnianych drzwi wychylił Brett.
-Mogę? - skinęłam na to głową więc wszedł zamykając za sobą drzwi.
Podchodził powoli do łóżka i usiadł obok mnie więc też podniosłam się do siadu. Patrzeliśmy sobie w oczy a nasze ramiona i uda się łączyły powodując u nas przyjemne mrowienie.
-Musimy pogadać - stwierdził poważnie na co trochę się przeraziłam.
-Coś się stało?
-Nic poważnego ale pomyślałem że powinnaś o tym wiedzieć jako moja mate - skinęłam głową żeby kontynuował. - Więc, moja przeszłość pod względem towarzyskim nie jest zbyt ciekawa. Lubiłem bawić się dziewczynami i nie tylko. Mieszałem kogoś uczucia i porzucałem. Pewnie o tym już wiesz ale chcę Ci coś jeszcze powiedzieć. Kiedy pierwszy raz cię zobaczyłem tam na trybunach, poczułem że to ciebie szukałem całe moje życie. Potem jak się na mnie rzuciłaś z drzewa - zaśmialiśmy się na to wspomnienie - zrozumiałem że to naprawdę ty, wtedy już się upewniłem. Chcę przez to powiedzieć że nie będę wracał do tego co było, nie będę się bawił uczuciami ani nikim.
-Nie chce żebyś rezygnował dla mnie ze swojego życia uczuciowego - złapałam go za rękę.
-Chce się zmienić... Dla ciebie - uśmiechnął się delikatnie. - Nie chce żebyś czuła się niekomfortowo albo żebyś była zazdrosna.
-Nie jestem zazdrosna - oburzyłam się.
-Jesteś, jesteś. Nie okłamuj samej siebie a tym bardziej mnie.
-Dobra dobra, nieważne - zaśmialiśmy się.
-Chodźmy na dół - pociągnął mnie za dłoń do wyjścia z pokoju.

Zeszliśmy na dół wciąż trzymając się za ręce. Przy wyspie kuchennej siedzieli bliźniaki i Malia. Jedli sobie tosty. Wkońcu zwrócili na nas uwagę gdy Malia zakrztusiła się kawałkiem tosta widząc nasze splątane ręce. Bliźniaki tylko patrzyli na nas zdziwieni.
-Coś się zmieniło? O czymś nie wiemy? - zapytał Harry.
-Nic się nie zmieniło, tylko gadaliśmy - powiedziałam puszczając swojego dłoń.

Brett usiadł na krześle przy wyspie a ja stanęłam za nim. Położyłam swoje dłonie na jego barkach i brodę na czubek jego głowy. Czułam przez skórę że się uśmiecha a reszta domowników patrzyła się tylko na nas. Nagle Brett odchylił gowe do tyłu żeby zapewne na mnie popatrzeć ale ja jakby potknęłam się o jego głowę i wylądowałam nosem i ustami na jego czole a ja ze oczy były na równi wpatrzone w siebie do góry nogami. Cmoknęłam go ustami w czoło i uśmiechnęłam się dalej patrząc w głąb jego oczu. Nic się nie liczyło w tamtym momencie, tylko my. No ale oczywiście jak to ja zwykle mam pecha w życiu i ktoś nam przerwał.
-No i dlaczego oni nie są jeszcze razem? - oburzył się Ethan.
-Pasują do siebie - stwierdziła Malia a ja wróciłam brodą na miękkie włosy Bretta a on patrzył przed siebie.
-Powinni być razem - mówił Harry.
-Widzieliście jak na siebie patrzą? - Malia.
-Halo, też tu jesteśmy - pomachałam do nich.
-Nie wtrącaj się tylko dzwoń do reszty na imprezę - zarządził Ethan.

Odeszłam do salonu i wyjęłam telefon. Wykręciłam pierwszy numer i zadzwoniłam.
-No co tam - odezwała się zaspana Erica.
-Idziesz z nami na imprezę?
-Dopiero z jednej wróciłam, odpadam - powiedziała zmęczona.
-Okej to dobranoc.

Rozłączyłam się i zadzwoniłam dalej.
-O 19 pod StarMoon - tutaj nawet nie muszę jej namawiać.
-Okej - odpowiedziała Lija i rozłączyła się.

No i następny numer.
-Isaac, zapraszam cię na 19 pod StarMoon na imprezę.
-Kto będzie?
-Ja, Brett, Ethan, Harry, Erica, Lija, Malia, Derek, Cora i do reszty będę zaraz dzwonić.
-Dobra ale wezmę też kogoś ode mnie.

Nie dał mi odpowiedzieć i rozłączył się. No to dzwonie dalej.
-Reaken, gnoju - powiedziałam na wstępie.
-O 19 w StarMoon, wiem - wyprzedził mnie. - Malia do mnie dzwoniła.
-Okej to do zobaczenia.

Please don't leave me / Brett TalbotΌπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα