Jak bardzo przystojny jesteś

198 10 0
                                    

-Skarbie, jesteśmy - obudził mnie przyjemny męski głos.
-Która godzina? - zapytałam otwierając zaspane oczy.
-Po 15, chodź bo muszę się jeszcze dopakować a ty możesz iść się położyć.
-Teraz to już nie zasnę - powiedziałam i wyszłam z auta przechodząc obok Bretta.

Muszę wam przyznać chatę to ma niezłą. Wypasiona że hej! Wystrój zewnętrzny miała jakiś taki rzymski ale wyglądała pięknie.
-Tak dokładniej to wystrój śródziemnomorski - powiedział głos za moimi plecami.

-Moi rodzice byli architektami, poznali się w Rzymie stąd ten wystrój - powiedział idąc w stronę budynku

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-Moi rodzice byli architektami, poznali się w Rzymie stąd ten wystrój - powiedział idąc w stronę budynku.
-Piękny - powiedziałam z niedowierzaniem.
-Zapraszam do środka.

Otworzył drzwi kluczem przepuszczając mnie pierwszą. Otworzyłam usta z niedowierzania rozglądając się po wnętrzu domu. Po prawej znajdowały się szerokie schody drewniane, za nimi była luksusowa kuchnia z wyspą kuchenną i oświetleniem ledowym, obok kuchni była jadalnia a po lewej duży salon. Całość komponowała się pięknie i przestronnie. Tylko salon oddzielał się połowicznie ścianą a reszta była wolnostojąca. Udaliśmy się po schodach na górę. Po lewej była barierka rozchodząca się na jakieś pięć metrów a po prawej ściana. Dalej po lewej były same drzwi a po lewej ciągnęło się ogromne lustro.
-Pierwsze to łazienka, drugie to pokój Lori, trzecie to sypialnia rodziców, trzecie i czwarte to pokoje gościnne a ostatni to mój pokój - wytłumaczył Talbot.
-I pomyśleć że cała rodzina Taborecików zmieściła się w tak dużej chawirze - zaśmiałam się.
-Serio? Taborecików? - popatrzył na mnie z politowaniem.
-Brecik Brecik Taboreci! - zaczęłam go przedrzeźniać.
-Mogłem mieć na nazwisko Clark więc błagam przestań - złożył ręce jakby do modlitwy.
-Czemu tak?
-Nazwisko panieńskie mamy, po śmierci pytali nas z domu dziecka jak mamy na nazwisko żeby wiedzieć jak zapisać nas w dokumentach to powiedziałem że Talbot potem znalazła nas Satomi.
-To dobra kobieta i Alfa - położyłam mu rękę na ramię.
-Wiem.

Zakończył rozmowę i przepuścił mnie w drzwiach do swojego pokoju. Był w chuj duży. Sufit pochylał się tworząc ukos. Po prawej było duże podświetlane łóżko na podeście. Obok drzwi ogromną rozsuwana szafa. Po prawej było wgłębienie gdzie było okno, mała kanapa i biurko z fotelem. Nad łóżkiem wisiało dużo zdjęć. Stwierdziłam że pójdę je pooglądać. Stanęłam na łóżko bo inaczej nic bym nie zobaczyła i zaczęłam się przyglądać. Brett z Lori, Brett z drużyną, Brett na meczu, Brett z pucharem, Brett z przyjacielem, Brett z Satomi, Brett ze stadem chyba, Brett i jeszcze więcej przyjaciół, Brett i... LIAM?! Wszystko byłoby okej gdyby nie to że Liam ma podbite oko a z nosa lała mu się krew. Brett natomiast stoi obok niego i wygląda jakby na niego krzyczał. Chyba się wtedy pobili.
-O co poszło? - zapytałam Talbot który pakował coś z szafy.
-Po tym jak Dunbar zniszczył samochód trenera rzuciłem się na niego, złamałem mu obojczyk nogę i cztery rzebra a sam wyszedłem z tego z zadrapaniem na ramieniu - zaśmiałam się.
-Co się stało?
-Trener wywalił go z drużyny za napady agresji a potem dyrektor ze szkoły więc postanowił się zemścić na trenerze.
-Jestem z ciebie dumna - stwierdziłam z przekonaniem.
-Mówisz to jakbyś sama w to nie wierzyła - uniósł jedną brew do góry na co ja przewróciłam oczami. - Nie rób tak, nie lubię tego - pogroził mi palcem.
-Ależ oczywiście - rzekłam sarkastycznie bo i tak będę to robić.
-Jak ci się uczy w nowej szkole?
-Jest okej ale... - zacięłam się. - Właśnie, rozmawiałam z jakąś dziewczyną o Kirze to kazałeś mi się do niej nie zbliżać, dlaczego? - uniosłam obie brwi w górę.
-To Kitsune, nie kontroluje jeszcze swojej mocy - wyjaśnił.
-Rozumiem.
-Nie chciałem tylko żeby Ci się coś stało - uśmiechnął się a ja razem z nim.

Obróciłam się na łóżku tak że opierałam się plecami o ścianę i miałam swobodny widok na mojego mate. Jest taki najcudowniejszy, najprzystojniejszy, najpiękniejszy, najlepszy, najulubieńszy, najidealniejszy, najukochańszy, poprostu IDEAŁ.
-Gapisz się - zaśmiał się tyłem do mnie.
-Nie gapie, tylko podziwiam.
-Co podziwiasz?
-To - wstałam z łóżka i kucęłam przy nim - jak bardzo idealny jesteś.
-A jestem? - zapytał patrząc na mnie.

Wstałam i zawisłam nad nim kładąc ręce na jego ramiona masując jego barki. Zaczął przyjemnie mruczeć. Czułam że sprawia mu to przyjemność.
-Jesteś - odpowiedziałam na wcześniej zadane pytanie przestając na chwilę masować.
-Nie przestawaj - zaśmiałam się i wróciłam do wykonywanej czynności. - Ale zajebiście - mruknął.
-Dość tego dobrego pakuj się - wstałam i wskazałam palcem na czarną walizkę obok niego.
-No jeszcze chwila - powiedział niezadowolony.

Nagle zaczął mi dzwonić telefon. Wyciągnęłam go z tylniej kieszeni spodni i odebrałam nie patrząc na ekran.
-Gdzie jesteś gówniaro jebana?! - wykrzyczała Malia do telefonu tak że musiałam na triche odsunac telefon od ucha.
-Przyjedź do mnie wieczorem to pogadamy.
-Dobra - odpowiedziała i rozłączyła się.

Chwilę później dostałam kolejny telefon.
-Malia wieczorem pogadamy - powiedziałam będąc pewna że to ona.
-Nie ładnie mylić brata z przyjaciółką.
-Coś się stało Harry?
-Gdzie jesteście?
-U Bretta, musi się jeszcze dopakować a co?
-Trenera nie ma w szkole to nie ma treningu i zwolnili nas wcześniej. Przejechaliśmy pół Beacon Hills w poszukiwaniu cię. Byliśmy u Liji, Malii, Dereka i u nas.
-Wystarczyło zadzwonić wiesz?
-Wracajcie szybko, musimy pogadać o Macie (nie wiem jak odmienić imię Matt).
-Dwie godziny?
-Pół?
-Godzina?
-Nie.
-Czterdzieści minut mamy do domu debilu.
-Półtora godziny i nie spóźnić się - rozłączył się.

Wybaczcie że daje teraz same krótkie rozdziały ale mam zapierdol w szkole.

Please don't leave me / Brett TalbotWhere stories live. Discover now