Zabiję ją!

235 12 0
                                    

1/3To jest rozdział przed tym "Napadli na ns łowcy" wybaczcie za pomyłkę.

Zobaczyłam stolik pokryty czerwonym obrusem i pudełkiem ze szparą, obok były kartki i długopis. Nad stolikiem był kartka z napisem 'Hot 10 chłopaków'. Podeszłam do stolika i pochwyciłam długopis oraz kartkę do głosowania. Widniał na niej napis: 'Według mnie hot 1 chłopak w szkole to:' a pod spodem miejsce na nazwisko. Wpisałam szybko Isaac Lahey i wrzuciłam kartkę do pudełka. Odłożyłam długopis i udałam się w stronę wyjścia od szkoły. Od razy gdy przekroczyłam jego próg dopadła mnie dwudziestoosobowa grupka ludzi. Podeszła do mnie niska blondynka z jakimś granatowym paskiem i zarzuciła mi na szyję i przez ramię. Gdy na niego spojrzałam widniał na nim biały napis: 'Miss High School'. Chwilę później podszedł do mnie niski rudy i położył diadem na głowie. Następnie całe podwórko szkolne krzyknęło:

-Gratulujemy Miss Liceum Beacon Hills!!! - krzyknęli a ja aż się wzruszyłam.

-Dzięki bardzo, nie spodziewałam się - uśmiechnęłam się szczerze szeroko.

Nagle poczułam że latam, okazało się że trójka chłopaków mnie podniosła i niesie w stronę boiska a wokół nas jest pełno uczniów a wśród nich widzę Malię, Connora, Shakera i Liama. Na boisku mogłam też dostrzec braci, Isaaca, Scotta, Stilesa i całą drużynę lacross a na trybunach siedział Alan i patrzył na mnie z uśmiechem. Towarzyszył mi słodki zapach waty cukrowej lecz nie widziałam jego źródła. W końcu myślałam że chłopaki mnie puszczają a okazało się że mają zamiar mnie podrzucać. Jakiś chłopak krzyknął:

-Na cześć Miss Liceum Beacon Hills! Hip Hip!

-Hura! - krzyknął tłum a chłopaki mnie puścili. 

- Nie możesz zdejmować pasu ani diademu do końca pobytu na terenie szkoły - powiedziała ta sama dziewczyna co założyła mi pas.

-Nie ma problemu - odpowiedziałam.

-W piątek jest bal po tym jak zostanie wyłoniony Miss chłopak i król i królowa będą musieli tańczyć razem a ich obecność jest obowiązkowa - wyjaśniła na co się zdziwiłam bo jestem w szkole nawet nie cały tydzień a już jestem jakąś królową.

-Będę napewno - zapewniłam i udałam się na trybuny obok Alana który szczerzył się jak idiota a trening został wznowiony.

-Przysięgam że jak dalej będziesz się tak szczerzył wyślę cię na badania - powiedziałam poważnie a ten podniósł ręce do góry w geście obronnym.

~Gratulacje moja Miss ~ oho zaczyna się.

~Mógłbyś to przeżywać razem ze mną ~ zacznę robić mu wyrzuty że nie chce się pokazać.

~Znowu zaczynasz?

~Przepraszam że chcę tylko wiedzieć kto jest moim przeznaczonym ~ ale sarkazm.

~Przecież wiesz.

~Mam podejrzenia a to różnica i wiem że się we mnie jeszcze nie wpoiłeś.

~Kiedy się domyśliłaś?

~Jak powiedziałeś że siedzisz pod moim oknem. Normalny mate nie wytrzymuje bez swojego przeznaczonego godziny a tobie by niby wystarczyło jakbyś widział mnie raz na dzień? Nie sądzę.

~Dobrze rozkminiasz, nie wpoiłem się ale ty za to nie wiesz że żeby się wpoić muszą to zrobić oboje mate naraz czyli popatrzyć sobie w oczy a my tego nie zrobiliśmy. Nie może tego zrobić tylko jeden mate. ~ tego to nie wiedziałam.

~Gdzie jesteś? ~ zmieniłam temat.

~Nie na tyle daleko żebyś mogła mnie wyczuć ale na tyle daleko żebyś nie mogła mnie znaleźć.

~Ale żeś se zagadkę odjebał, ile nad nią myślałeś?

~Od rana czekałem żeby ci to powiedzieć.

~Jakie są rodzaje bycia w więzi mate? ~ ponownie zmieniłam temat.

~Mate mogą się kochać albo nienawidzić ale mogą to stwierdzić dopiero po pierwszym spotkaniu bo tak jak my sobie myślimy to nie możemy stwierdzić czy się kochamy czy nienawidzimy.

~Ciekawe jak to z nami będzie. Nigdy nie miałam styczności z mate. Tylko słyszałam co nie co.

~To że ty słyszałaś to się nie dziwię patrząc na twoje rozwinięte zmysły ~ zaraz się wkurwię i to nie mało ale na szczęście nasze rozmyślania przerwał Alan machając mi ręką przed twarzą.

-Naomi kurwa! - krzyknął szturchając mnie.

-Co?! - krzyknęłam głosem Bety na co połowa trybunów się na mnie popatrzyła a ja zakryłam dłonią usta.

-Co się z tobą dzieje? - zapytał zmartwionym wzrokiem a moi bracia patrzyli na nas.

-Nic się nie dzieje, a co ma się dziać? - odbiłam pytanie.

-Jesteś ostatnio strasznie agresywna i nie tylko ja to zauważyłem.

-Rozumiem że się martwicie ale nic mi nie jest - zapewniłam i zaczęłam schodzić z trybun lewą stroną.

Za mną szedł niebieskowłosy. Po zejściu z trybun skręciłam w lewo do skrótu wyjścia ze szkoły. Kilka metrów przede mną szła jakaś dziewczyna w stronę boiska. Przechodząc obok mnie trąciła mnie ramieniem. Natychmiastowo odwróciłam się w celu zaatakowania i ryknęłam na nią głosem Bety. Miałam już skakać w kierunku przerażonej dziewczyny ale złapało mnie kilka osób. Dziewczyna spanikowana i przerażona uciekła na boisko. Silne ręce trzymające mnie wszędzie zaczęły ciągnąć mnie w stronę szkoły. Cały czas się wyrywałam, warczałam i krzyczałam niezrozumiałe nawet dla mnie słowa. Zrozumiałam tylko kilka.

-Puśćcie mnie! Zostawcie mnie do cholery! Zabiję ją! - krzyczałam.

Ludzie na korytarzach szkoły patrzyli na mnie jak na wariatkę, mimo że nie było ich wielu przez mecz, a ja zorientowałam się że wysunęłam kły pewnie podczas ryku. Zanim się zorientowałam byłam już w pustej męskiej szatni a dokładniej pod prysznicem. Wiele silnych męskich dłoni wkońcu mnie odstawiło na ziemie ale dalej szczelnie mnie trzymali. Nagle poczułam spływające po mnie strumienie zimnej wody. Wreszcie byłam cała mokra a ciuchy trochę prześwitywały ale nie będę przejmować się wyglądem jak mam chęć mordu?

~Uspokój się! ~ usłyszałam w głowie na co znacznie złagodniałam.

Przestałam się rzucać i zdjęłam kły, ogólnie się uspokoiłam i znormalniałam a woda przestała lecieć. Mogłam teraz popatrzeć na swoich 'porywaczy' którymi okazali się być Matt, Ethan, Harry, Alan i Isaac. Zjechałam plecami po ścianie na samą podłogę. Wszyscy patrzyli na mnie zmartwionym wzrokiem. To on mnie uspokoił. Jego głos. Cały on. Niesamowite jak dużą moc ma więź mate.

- Naomi - odezwał się Matt - wszystko w porządku?

Nagle się opamiętałam i wstałam z podłogi. Po drodze do wyjścia zgarnęłam zwykły biały ręcznik zostawiany przez woźne dla chłopaków. Zarzuciłam go sobie na kark i przewiesiłam sobie przez ramiona.

-Jest okej, nie musicie się martwić - powiedziałam na odchodne i wyszłam zostawiając ich z ogromnymi rozmyślaniami.

Nie zabierając nic innego prócz ręcznika udałam się do wyjścia ze szkoły wraz z towarzyszącymi mi wzrokami ciekawskich uczniów jak i nauczycieli chociaż i tak było ich mało. No bo w końcu nie codziennie widzi się wkurwioną nastolatkę noszoną przez kilku chłopaków do szatni a potem wychodzącą cała mokra. Teraz jest tylko jedna osoba która może mi pomóc. Wkońcu od tego jest Alfą żeby opiekować się Betami i pomagać im. Chciał stado to teraz ma. Udałam się spacerkiem do spalonego domu Dereka. Postanowiłam go jednak uprzedzić że przyjdę i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer chociaż dziwię się że ten złom jeszcze działa po spotkaniu z wodą. Po trzech sygnałach odebrał.

-Co jest? - zapytał od razu.

-Jesteś teraz w domu?

-No.

-Mogę wpaść?

-Pewnie.

-Dzięki będę za 10 minut - powiedziałam i się rozłączyłam.

Please don't leave me / Brett TalbotWhere stories live. Discover now