Złośnica - Bradley Simpson

82 5 3
                                    

-Lemon! Lemon zejdź ktoś do ciebie!

-Idę!-trzask drzwi poprzedzony cichym przekleństwem rzuconym pod nosem

Tupot bosych stóp rozniósł się po małym domku państwa Evans. Niewysoka dziewczyna zbiegała co dwa schody w pośpiechu aż wkońcu się doigrała. Z ostatniego noga jej się ześlizgnęła i gdyby nie refleks Brada leżałaby rozkraczona na kolorowym dywaniku niczym żaba na liściu.

-Mam cię-wyszeptał w momencie złapania blondynki z już lekko wyblakłym turkusem przy końcówkach

-Jak zawsze-uśmiechnęła sie szeroko a jej blade policzki oblał delikatny róż

-Czy ty dziecko naprawdę nie potrafisz trochę bardziej uważać nie mówiąc o bezpiecznym poruszaniu. Brada kiedyś nie będzie a ty rozkwasisz nos na pierwszej lepszej ścianie.

Niewysoka nastolatka wywróciła ostentacyjnie błekitnymi oczami marszcząc przy tym lekko zadarty nos. Tyle dobrego,że kobieta lubi bruneta nawet jeśli hiperbolizuje jego postać na co drugim kroku.

-No to my idziemy na górę-pociągnęła nastolatka szybko za sobą

-Ja ciebie chłopcze będę lubić póki za szybko nie zmajstrujesz mojej córce dziecka. Pamiętaj!-krzyk Pani domu rozniósł się za zakochaną dwójką wywołując rumieńce tyn razem u chłopaka.

Już prawie udało im sie dotrzeć bez przeszkód do zakazanego królestwa dziewczyny gdy z sąsiadującego pokoju wyłoniła się równie jasna głowa o takim samym wyblakłym turkusie przy końcach. No tak te bliźniaki używali nawet tej samej farby do włosów.

-Oo Simpson widzę,że wkońcu cię przywiało na kolejną rundkę zombiaków

-Ty lepiej zamknij ten swój otwór gębowy i schowaj się w tej norze. Nie ma wogóle mowy!

Z pozoru może się wydawać,że koleś będący jednocześnie przyjacielem z zespołu jednego z bliźniaków i chłopakiem drugiego to niezły armagedon społeczny. W rzeczywistości jest tylko nowym powoden do lekkich dogryzań i przytyków rodzeństwa.

-No cóż...tak wsumie-ciemnowłosy podłapał przynęte niemogąc opuścić okazji do droczenia się ze swoją małą złośnicą

Dobrze wiedział,że ta z pozoru drobna i nieszkodliwa istotka jest jak chodzący wulkan sekundy przed erupcją. Obserwował jak jej wyjątkowo niepomalowane czarną kredką oczy rozszerzają się do rozmairów tych mopsa gdy zostanie przyduszony zaciasną obrożą aby po chwili niebezpiecznie zwężyć jak źrenice jadowitej kobry. Zacisnęła szczekę a dłonie nerwowo zamknęła na skrawkach rękawów jak to miała w zwyczaju gdy odczuwała złość.

-Świetnie! Wypchajcie się obaj i spadajcie najlepiej z całej tej półkuli ziemskiej!

Obróciła się napięcie zatrzaskując z hukiem za sobą drzwi. Aż tabliczka z zakazem wchodzenia bez pukania odbiła się dwa razy od drewnianej powłoki.

-Nie trzaskać drzwiami!

Chłopcy wybuchnęli śmiechem próbując uciszyć siebie nawzajem co doprowadziło ich tylko do jeszcze większego napadu.

Brad szybko otarł łzy z kącików oczu zbijając z wyższym blondynem pośpieszną piąke. Tamten schował się do pokoju nadal cicho podśmiewując pod nosem z wybuchowej siostry a czekoladowooki bez pukania poprostu wszedł do paszczy lwa.

Na łóżku leżał brzuchem na dół jego anioł. Kosmyki prostych włosów rozsypywały się wokół jej ramion niczym promyki słońca. Krótkie shorty odsłaniały jej zgrabne nogi a podwinięta koszulka w prążki szczupłą talię, którą tak bardzo lubił obejmować w każdej możliwej sytiacji. Na nosie miała swoje korekcyjne okulary w cięzkich czarnych oprawach,w których nigdy nie pokazywała się poza domem. Szczerze ich nie znosiła choć jego zdaniem wygladała w nich tak samo pięknie a do tego tak jakoś mądrzej. Nie sądzi oczywiście,że Lemon jest głupia,jest wyjątkowo mądra z najwyższymi ocenami z prawie wszystkich przedmiotów. Poprostu okulary nadają taki jakiś stereotypowy wygląd.

Oparł się rękoma po obu stronach jej ramion i zgiętymi w kolanach nogami po obu stronach jej bioder zamykając w tak jakby klatce.

-Idź sobie czytam książke. Przeszkadzasz mi

Guzik prawda nie byłaby w tym momencie na czymkolwiek się skupić. Podzielność uwagi gdy brały górę nad nią emocje nie była jej cechą rozpoznawczą.

-A mi urosły włosy na klacie-wywrócił oczami

-Och serio,czekaj sprawdzę

Obróciła się pod nim przy okazji odkładając na bok jedną z wielu książek Trudi Canavan,które tak kochała czytać po kilka razy. Pociągnęła w dół jego dekolt udając,że ze skupieniem czegoś szuka.

-Nope. Niczego nie widać-pogłaskała go czule po policzku z teatralnie zawiedzioną miną

-Wiesz za to co ja widzę.

Zmniejszył mięszy nimi odległość opierając się teraz wyłacznie na jednym łokciu drugą ręką ostrożnie ściągając z jej nosa okulary.

-Lepiej uważaj bo zaraz możesz już więcej nic nie zobaczyć.

-Widzę...-przerwał aby złośliwie pociągnąć ją za jeden z pofarbowanych kosmyków-strasznie złośliwą i upartą jędze,która równocześnie jest mega seksowną i atrakcyjną dziewczyną. Pytanie brzmi jak to robisz?

Chwila ciszy przed burzą...i to dosłownie.

-Masz wpierdol Bradley'u Will'u Simpsonie za tą jędzę. Już.Nie.Żyjesz

Tak o to rozpoczęła się walka na przepychanki i łaskotki,które niestety oboje mieli dość wyczulone. Kotłowali się na pościeli tak długo aż nie wylądowali na równie kolorowym dywaniku co tym pod schodami. A tamte przepychanki zmieniły się w bardziej namiętne okazywanie uczuć.



××××××××××

N: 779słów

Oops! Questa immagine non segue le nostre linee guida sui contenuti. Per continuare la pubblicazione, provare a rimuoverlo o caricare un altro.

N: 779słów

IMAGINYDove le storie prendono vita. Scoprilo ora