Dupek - Dean Winchester

105 5 0
                                    

Biegłam co sił w nogach goniąc za zmiennokształtnym. Pościg trwał już trzeci dzień. Miałam wrażenie,że zdążyłam przebiec całe Massachusetts wzdłuż i wszerz. Chwała aniołom, że to teraz to jakieś odludne miejsce a nie tłum ludzi gdzie swobodnie mogłby zmieniać postać jak poszczelony.

Rosły brunet po czterdziestce przewrócił kosz na śmieci lecz zręcznie go przeskoczyłam.

-Kuźwa-warknęłam widząc jak podeszwa wpada w opakowanie niedojedzonego burgera

Skręcił ostro wpadając w wąską uliczkę a ja za nim...ślepy zaułek. Ręka automatycznie powędrowała do paska z bronią widząc jak wychamowuje przed tyłem budynku. Pomacałam kieszenie tylko natrafiając na pyste miejsca.

Cholera jasna. Chuj mi w dupe.

Chwila nieuwagi została wykorzystana przez wroga. Rzucił się w stronę ściany,od której niczym piłeczka  kauczukowa odbił się i pofrunął na mnie. Poleciałam na przeciwległy budynek uderzając boleśnie plecami w twarde cegły. Jęk bólu wydostał się mimowolnie z mojego gardła gdy ten zaciskał palce na moich barkach.

Chwycił poły kurtki. Uchyliłam oczy patrząc w te wściekło żółte oczy. Jak umrzeć to tylko w wlace. Szybkim ruchem wyprowadziłam cios w jego szczęke odrazu poprawiając z drugiej strony na kości jarzmowej. Kreatura ryknęła z bólu na oślep wyrzucając przed siebie pazury. Rozorał mi ramię a krew pociekła z rany. Nie było czasu na to. Wyciągnełam nóż z wysokiego buta a zdarzenia posypały się w tym samym czasie niczym grad.

Rzuciłam celnie srebrnym ostrzem w stronę środka jego klatki piersiowej.

Potwór popchnął mnie z taką siłą spowrotem na ścianę, że straciłam przytomność od odurzenia w głowę.

Ostatnie co zarejestrowałam do bracia Winchester pędzący impalą w naszą stronę...a może to ostatnie to już były bujdy na granicy świadomości przed śmiercią.

☆☆☆☆☆

Otworzyłam oczy tylko po to aby je odrazu zmrużyć. Słońce chwiało się już za linią horyzontu a ja czułam się jakby był południowy skwar. Odliczyłam wolno do dziesięciu a następnie z jękiem przewróciłam się na bok zdrowego ramienia rozglądając. Byłam u siebie w pokoju, tyle dobrego.

Jedna rzecz się  nie zgadzała, mianowicie Dean Dupek Winchester.

-A już miałam nadzieję na obłkąnie przed heroiczną śmiercią dla dobra narosy- wycharczałam sarkastycznie co rusz chrząkając niczym starzec o poranku

-To nie jest zabawne. Rana była głęboka. Masz 27 szwów,które sam nakładałem-wypiął dumnie pierś

-A ty masz...

-...niedorozwój-powiedział w prawie tym samym czasie co ja

-...niedorozwój...niech cię piekło pochłonie

-Tak,tak też cię kocham

-Yhm tak samo jak ostatnio podczas polowania na wampiry-podciągnęłam się bardziej w górę na łokciach

-Popełniłem może kilka błędów...

-Przeleciałeś kelnerkę w barze pod jebaną b r z o s k w i n k ą!

-Rzeczywiście nie grzeszyli ładną nazwą,ale nie byliśmy jeszcze wtedy razem

-Nigdy nie byliśmy razem bałwanie- opadłam płasko na plecy przykrywając ramieniem twarz

To był błąd. Pościel się zsunęła ukazując, że jesteś wyłącznie w koronkwo-czerwonym staniku a do tego nie tym samym co podczas potyczki ze zmiennokształtnym. No i spodenkach od pidżamy.

IMAGINYWhere stories live. Discover now