Nie być będąc - Wilhelm

92 3 0
                                    

Stałem w środku ogromnego korytarza licząc z nudów kryształy na żyrandolu. Gdyby spadł z pewnością mógł by zmieść wszystkich tu zgromadzonych. Ciekawa opcja.

Moi rodzice rozmawiali przyciszonym głosem z władcami Niderlandów jakby mnie to wcale nie dotyczyło. Ustaliali  mój pobyt tutaj,który ma trwać do końca roku.

Wtedy pierwszy raz zobaczyłem księżniczkę Maud. Powiedzieć,że jej widok zaparł mi dech w piersi to mało. Czarne aksamitne włosy upięte w skoplikowany kok idealnie komponowały się z długą granatową suknią. Opływała swobodnie jej szczupłą sylwetkę podkreślając krągłe biodra i biust. Smukłą,bladą dłoń trzymała na poręczy schodów gdy drugą przytrzymywała materiał na rozcięciu  wysoko ponad kolanem.

Widziałem nie jedną szlachetnie urodzoną dziewczynę,która starała się wyglądać jak najlepiej za wszelką cenę. Jednak ona miała to c o ś w sobie. Jej makijaż składał się jedynie z błyszczyku na dodatek bezbarwnego pokazując naturalny malinowy kolor ust.

-Witajcie-głos też miała przyjemny dla ucha

Nawet nie wiem kiedy zbliżyła się do nas kłaniając z gracją. Najpierw przywitał się z nią mój ojciec jak na głowę rodziny przystało. Następnie  matka rzuciła się na nią z toną odziwo potrzebnych pochlebstw przez co policzki następczyni tronu pokryły się subtelnym różem.

Stanęła na wprost mnie bez skrępowania utrzymyjąc kontakt wzrokowy. Zaczarowała mnie tym jednym spojrzeniem.

-Wilhelm

-Maud

Uśmiechnęła się delikatnie,bardzo dziewczęco. Skłoniłem się w pas nie odrywając wzroku od jej granatowych tęczówek i ucałowałem w dłoń. Dzika czerwień zalała nasze policzki

☆☆☆☆☆

Zszedłem po cichu w dół schodów gdy późny wieczór położył już większość domowników. Nie wiedziałem dokąd prowadzi korytarz lecz nie przejmowałem się tym. Poprostu parłem na przód podziwiając rodzinne portrety tu i tam. Wkońcu to nie więzienie póki nie zaglądam komuś do sypialni nic nie mogą mi zrobić.

Skręciłem w prawo na rozwidleniu aż mój nos sam odgadł gdzie się znalazłem. Pałacowa kuchnia. Już miałem zamiar zawrócić nie widząc innego przejścia gdy drzwi otworzyły się same. Zza nich wyskoczyła roześmiana następczyni trony w naprawdę skąpej, ciemnoniebieskiej pidżamie i talerzem kanapek w jednej ręce. Kanapek w porcji woskowej.

-Och,książe

Nie wyglądała na zawstydzoną bardziej na... zdziwioną,zaintrygowaną ale z pewnością nie zawstydzoną.

-Wilhelm księżniczko

-Maud Wilhemie

Nagłe kroki spłoszyły ją. Rozejrzała się dookoła zakreślając łuk swoimi długimi po pas włosami. W jednej ręce trzymała talerz a drugą chwyciła mnie za nadgarstek ruszając przed siebie. Damskie, bose stopy nie wydawały żadnego hałasu na czerwonej wykładzinie w przeciwieństwie do moich ubranych w za duże laczki. Nie poruszaliśmy się w kierunku skąd przyszedłem. Skreciliśmy ostro w lewo później w prawo aby zaraz po tyn znaleźć się za zamkniętymi drzwiami losowego pokoju.

Zostałem sam. Weszła w głąb pokoju i nagle rozbłysły lampki zawieszone pod wysokim sufitem. Chodziła bez słowa wyjaśnienia w kolejne zakamarki aż cały pokój nie rozbłysł przyćmionym światłem ozdobnych lampionów.

-To twój pokój?

Uśmiechnęła się tajemniczo siadając na wielkim łóżku. Tak poprostu zaczęła pałaszować kanapki nie spuszczając ze mnie ciekawskiego wzroku. Jakbym to ja teraz był nowym okazem do oglądania w jej starej klatce.

IMAGINYWhere stories live. Discover now