Tęskniłaś - Loki Laufeyson

187 4 0
                                    

18+

Yaiza przechadzała się między asgardzkimi krzewami. Były tam najróżniejsze kwiaty we wszystkich możliwych kolorach. Żaden jednak nie dorównywał jej osobliwego piękna. Kobieta o ognistym spojrzeniu,złotych niczym słońce włosach oraz lekko spiczastych uszach. Nie była z Asgardu. Nie pochodziła także człowiekiem z Midgardu. Była jasnym elfem z Álfheim. Krainą położoną między  niebem a ziemią gdzie dzień trwa wiecznie a słońce nigdy nie zachodzi.

Delikatną dłonią musneła subtelnie poszarpane płatki rośliny o wściekło niebieskim kolorze. Nachyliła się aby je powąchać. Nie doszło do tego jednak. Nagły hałas rozległ się u wejścia w ogrodzie. Dzięki swojemu wyczulonemu słuchowi bez problemu dosłyszała chrzęst żwirowej ścieżki na długo nim wysoka postać wyłoniła się przed nią. Jedynym gestem,który zdradzał, że go zauważyła było lekkie uniesienie kącików ust.

Bóg psot i kłamstw stał wyprostowany w swoim ulubionym ciemnozielonym płaszczu,który majestatycznie ciągnął się za nim. Mocno zaznaczone kości policzkowe nadawały mu surowości nawet jeśli miał miękkie spojrzenie ,za każdym razem gdy patrzył na álfheimke

-Szczerze mówiąc spodziewałem się cieplejszego przywitania. Byłem aż rok w Midgardzie.-zawiadacko podniósł jedną brew

-Rok w Midgardzie,pół roku nie było cię w Asgardzie a miesiąc w Álfheim...

Jej głos był niczym szum wiatru pomiędzy drzewami w zielonym lesie, śpiew ptaków o blasku słońca. Wszystko to co w niej było...było niezwykłe. Nie dziwne,że sam Loki się w niej zakochał. Zwróciła jego uwagę już przy pierwszym spotkaniu. Weszła tak nonszalancko za eskorta elfickich wojowników do sali tronowej u boku swego ojca. Niepozorna i cicha. Nie zabierająca głosu gdy nie uznawała tego za słuszne. Tajemnicza grająca zawsze niepełną talią kart zostawiając asa w rękawie.

-To i tak długo. Czyż nie moja droga Yaizo-zrobił krok na przód

Jeden a później następny i kolejny. Sunął niczym wąż wprost do niej. Uniósł podbrudek jeszcze bardziej zaznacząją jak nad nią góruje. Spojrzenie płomiennych oczy jednak było ciekawskie z dozą ostrożności. Nigdy nie zobaczył tam strachu i nigdy nie pozwoli sobie na to.

-Tęskniłaś?

Był najblizej jak tylko mógł aby jednak jej nie dotknąć. Czekał niczym drapieżnik na swoją ofiarę,na ostateczny ruch prowadzący do zguby. A kiedy już był pewny upragnionego pocałunku ona znów go zaskoczyła. Obróciła się napięcie wprawiając w ruch  swą białą suknię i ruszyła na przód nie oglądając się za siebie. Po drodze jeszcze raz muskając niebieski kwiat.

Zielonooki stał tak jeszcze przez chwilę uśmiechając się sam do siebie. Podziwiał jej nagie plecy. Łoptaki pracujące  z każdym ruchem jakby miała zaraz odfrunąć. Jeśli tęsknił za nią na Midgardzie to teraz poczuł jakby serce ktoś mu żywcem wepchnął spowrotem do klatki peirsiowej.

Ruszył za nią czym prędzej. Już jej nie opuści. Już nie chce więcej czuć gorzkiej tęsknoty

Szli u swego boku nic nie mówiąc. Oplotła ręką jego ramię. Dopełniali się idealnie tworząc całość. Bez słowa rozumieli się niczym bratnie dusze.

Zatrzymali się dopiero w cieniu drewnianej altanki zdobionej prawie w każdym możliwym miejscu. Jasnowłosa wkońcu zrobiła pierwszy krok zarzucając mu ręce na kark i stając na palcach musnęła usta. Nie był jej dłużny obejmując ciasno w talii wręcz zaborczo.

-Tak bardzo tęskniłem. Myślałem o tobie za dnia i nocy. W każdej możliwej  chwilii przywoływałm ...w głowie twój obraz...czułem taką pustkę nie mogąc cię dotknąć-mowił coraz bardziej chaotycznie pomiędzy coraz szybszymi pocałunkami

IMAGINYWhere stories live. Discover now