Cecilia - Connor Ball

79 2 0
                                    

Cecilia jest dziewczyną obok której nie da się przejść obojętnie. Nie tylko jej nie do podważenia uroda zachwycała wszytkich mężczyzn ale także charyzma, poczycie humoru i dobre serce.

Connor po pierwszym spojrzeniu wiedział,że się zakochał. Rozbroiła go swoja bezpośrednożcią przy barze. Nigdy nie zapomni tego:

-Hej przystojniaku. Z koleżankami o tam-wskazała mu palcem kierunek loży gdzie mógł zauważyć trzy urodziwe lecz nie tak jak blondynka przed nim dziewczyny

-No i zaklepałam cię pierwsza więc chcąc nie chcąc wisisz mi taniec- wzruszyła swoimi piegowatymi ramionami...

Zawsze była specyficzna. Waliła prosto z mostu po tym co myślała a jednak skryta i tajemnicza gdy za bardzo weszło się w jej osobistą bańke. Ta niecodzienna mieszanka była taka pociągająca. Była jego a jednak nadal jak zakazany owoc.

Podczas rozmów z nią miał wrażenie jakby odrywał nogi od ziemii. Miała całkiem inny pogląd na świat. Na wszystko patrzyła sercem kochając i żałując. Potrafiła godzinami rozwodzić się nad błahostkami. Zamykał wtedy oczy opierał głowę na jej kolanach dając robić sobie mini warkoczyki. To była ta jedna chwila,na którą mógłby czekać latami

Nigdy nie zapomni tego jak przygotowali wspólny piknik. To ona wybrała na miejsce ogromny klif,o którym wcześniej nie miał pojęcia. Rozsiedli się z kocem i prowiantem na prawie samym krańcem. Poznawali swoje słabości,wzloty i upadki chcąc to wszystko dzielić w przyszłości. Całowali się do późnego wieczora. Cecilia oddała mu serce a on jej swoją duszę pieczętując to burzliwym związkiem...

Mówiła o sobie wylewnie ale nic konkretnego. Niewygodne pytania omijała z taką łatwością. Umiała owinąc sobie basiste wokół palca bez większej trudności. Wystarczył jeden słodki pocałunek z dołeczkami a wszystkie grzechy miałaby przebaczone.

Nigdy nie obchodził jej status społeczmy ani pieniądze Connora. Nigdy nie chciała aby świat o niej szumiał. Zawsze chciała żyć swoim życiem szukając najodpowiedniejszej dla siebie drogi.

Kochał ją całą taką jaką była. Kochał jej słoneczne włosy splecione promykami słońca. Jej błękitne jak najczystsze niebo oczy i te urocze piegi rozsypane na całym ciele. Wygladała jak mała porcelanowa laleczka,o którą trzeba się zatroszczyć. Nic bardziej mylnego. Cecilia była silna i twarda. Znikała bez słowa na dni tygodnie a później wracała jakgdyby nigdy nic. Jakkgdyby były to zaledwie sekundy  wyciągnięte ze snu. Miała dwoje tajemnice i demonu,którę były o krok za nią.

Nigdy nie zapomni jak znalazł ją w jej domku niedaleko lasu. Leżała skulona na dywanie trzęsąc się z przerażenia. Nigdy wcześniej ani później nie widział jej w tym stanie. Miała krew na swojej kwieciatej sukience a blond kosmyki splątane. Nigdy nie dowiedział się co się tak naprawdę wydarzyło przed jego przybyciem. Cecilia dała mu odkryć następną stronę siebie rzucając cień na resztę...

Kochała go a on kochał ją i nie było w tym tajemnicy. Ona znikała a on cierpliwie czekał. Mieli tradycje spotykania się pierwszego lipca gdziekolwiekby nie byli. Pierwszy lipca był celebrowaną przez nią datą. Datą jej urodzin,które doprowadziły do spotkania blondyna w barze a także czymś o czym nigdy nie chciała mówić.  Rok w rok spotykali się to w Francji,Japonii czy Kanadzie. Rok w rok grał napisaną przez niego piosenkę,którą tak bardzo kochała

Nigdy nie zapomni jak wszedł na berlińską scenę uśmiechając się szeroko słysząc krzyki rozentuzjozmowanego tłumu fanów. Świetnie się bawił robiąc  to co kocha z przyjaciółmi u boku dając do tego wszystkiego szczęście innym.

Zobaczył przepychającą się przez tłum blond głowę z kolorowym wiankiem. Serce szybciej mu zabiło. Uśmiechnął się jeszcze szerzej jeśli to tylko było możliwe. Zbliżył się do mikrofonu jednocześnie łapiąc z nią kontakt wzrokowy nawet nie zwracając uwagi,że na chwilę reszta zespołu dała mu pełne pole do popisu

-Cecilia, you’re breaking my heart You’re shaking my confidence daily
Oh Cecilia,
I’m down on my knees
I’m begging you please to come home...

Widział tylko ten szeroki uśmiech pomalowanych wyjątkowo wyrazistym kolorem szminki. Oczami wyobraźni widział zaś już widok ukochanej w jego ramionach gdy splątani w pościeli będą wyznawać sobie szeptem miłość jakby stając razem naprzeciw całemu światu. Tym razem tak szybko nie da jej uciec...

Teraz pierwszego lipca stoi w Santa Monica gdzie zawsze Cecilia chciała być pochowana. Zawsze się spierał,że to głupie. Zawsze się pytał co takiego ma w sobie to miasto. Teraz się dowiedział skąd jest Cecilia. Dowiedział się za późno. Demony ją dopadły nim on zdążył jeszcze raz jej wyśpiewać:

-Cecilia, you’re breaking my heart You’re shaking my confidence daily
Oh Cecilia,
I’m down on my knees
I’m begging you please to come home

Nigdy nie zapomni Cecili...


××××××

N: 738słów

Ups! Gambar ini tidak mengikuti Pedoman Konten kami. Untuk melanjutkan publikasi, hapuslah gambar ini atau unggah gambar lain.

N: 738słów

IMAGINYTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang