Tydzień - Niall Horan

128 4 0
                                    

Adelaide Foley wbrew pozorom wcale nie nienawidziła poniedziałków. Jak każda nastolatka nie lubiła wstawać rano rozpoczynając kolejny tydzień nauki oraz tego wyścigu licealnych  szczurów o lepsze wszytko,które tak naprawdę znaczyło nic ważnego.

Tylko fakt,że w poniedziałki pierwsza jest historia sztuki pomagała jej wstawać o 7 na autobus. Na te zajęcia uczęszczała razem z Niallem,w którym durzyła się od pierwszej klasy.

Po skończeniu podstawówki gdy po wakacjach przekroczył próg szkoły średniej wyglądał jak nie on. Urósł dobre 15centymetrów,zmężniał a włosy rozjaśnił tym samym jeszcze bardziej podkreślając swoje błękitne tęczówki.

Historia sztuki była idealną okazją do podziwania go z ukrycia. Siedzi w trzeciej ławce pod oknem gdy brunetma zajmuje ostatnią pod ścianą. Ma przy tym idealny widok na jego śpiący profil gdy pan Hans zanudza nie dbając o to czy ktokolwiek go słucha.

Wtorki to jeden z niewielu dni, w którym ma sposobność na przebywanie tak długo sam na sam z blondynem. Jej okienko w zajęciach idealnie wypadało podczas jego przerwy. Niekiedy zdarza się,że usiądą niedaleko siebie na trybunach wymieniając jakimiś spostrzeżeniamk czy notatki z ostatnich lekcji. Zdarzały się też chwile bardziej intymne gdy opowiadał o problemach w domu a ona o swoich przemyśleniach,o których nikt inny nie chciał słuchać.

Bywa,że wpadną na siebie przy sklepiku szkolnych czy przejściu a wtedy Adeleide staje serce. Niall zawsze przepuszcza ją w wejściu lub otwiera drzwi. Zawsze też przekręca jej imię jakby wcale w podstawówce nie chodzili do jednej klasy a teraz nie mieli połowy zajęć łączonych.

Środy są dniem treningów Horana. Jest on kapitanem szkolnej drużyny piłki nożnej. W tym czasie urocza brunetka ma wf,którego szczerze nieznosi.

Jedyny plus tych zajęć jest rozległe boisko szkolne,na którym prócz drużyny mieści się jej klasa ćwiczących  dziewczyn. A może to nawet za dużo powiedziane. Ona sama zamiast ćwiczyć przygląda się poczynaniom piłkarzy a głównie tego jednego z numerem 03. Oczywiście nie tylko jej cieknie ślinka na wygląd grającego Horana ale to tylko do niej podbiega się przywitać.

Czwartek jest dość...zwyczajny. Jedyna okazja,która nadaża sie Adelaide na spotkanie Nialla to przerwa. Losowe minięcie się na korytarzu by wymienić krótkie grzecznościowe cześć. Bywa też, że zaczepia ją na lunchu gdy znowu siedzi sama w najbardziej oddalonym od reszty stoliku. Przysiada się na chwilę zagajając rozmowę,która i tak nigdy nie trwa długo. Jako taka sławna osobowość jest dość rozchwytywany a jednak ma chwilę na rozmowę z szarooką. Tylko do momentu aż jeden z jego kumpli nie odciągnie jego uwagi ale jednak.

Piątek to dzień,w którym Adelaide czeka tylko i wyłącznie na ostatni dzwonek. Z niecierpliwością przesiaduje na lekcjach i nawet te kilka spojrzeń na korytarzu nie są aż tak znaczące jak to co dzieje się gdy wraca do domy. Co tydzień wieczorem w okolicach 17 Niall pisze do Adelaide. Do dziś nie ma pojęcia skąd ma jej numer ale to wcale nie jest dla niej problem do zmartwień. Nawet jeśli ich wiadomosci opierają się na krótkim schemacie.

On pyta co trzeba umieć na za tydzień a ona mu odpowiada.
On dziękuje przekręcając jej imię a ona nawet nie zwraca mu na to uwagi. Dla niego może być nawet April.

Bywały dni,że pisali dłużej,do późnej nocy. Uśmiech nie odklejał jej się od twarzy gdy próbowała być jak najmniej desperacka pragnąc aby to się nie kończyło.

Sobota była dniem imprezy. Dosłownie imprezy. Co sobote jeden z członków drużyny piłkarskiej czy jedna z cheerleaderek organizuje sławną na całą szkołę imprezę. Schodzi się na nią większość ludzi,do których ona niestety się  rzadko kiedy zalicza. Foley niesamowicie rzadko bywała na tego typu imprezach w przeciwieństwie do Nialla,którt bywał na każdej z nich. W tym tygodniu miało być inaczej. Niedość,że Adelaide zdecydowała się na nią pójść to jeszcze na tą w domu samego Nialla Horana.

Początek można było opisać jednym słowem d r ę t w y. Dziewczyna jak zawsze nie mogła odnaleźć swojego miejsca wśród roztańczonych oraz niezwykle pijanych rówieśników.

Stała tak dobrą godziną podpierając ścianę aż sama przed sobą nie przyznała,że jest jak cień dla wszystkich. Nie warta uwagi. Skierowała się do wyjścia. Przy samym wyjściu drogę zastąpił jej Niall we własnej osobie. Wyglądał na szczerze zadowolonego jej osobą u niego w domu. Uśmiechnął się tak uroczo,że nie sposób było odmowić mu tańca jednego, drugiego i trzeciego...drinka, drinków i więcej tańca oraz zabawy. A później... później tak poprostu ją pocałował na środku parkietu a oddech ugrzązł gdzieś w połowie drogi do płuc. To nie było nachalne ani ostre a bardziej... subtelne.

Lekko munsnął usta brunetki czekając w napięciu na jakikolwiek protest a kiedy go nie uzyskał kontyuował. Stali tak po środku salonu. Dwoje serc bijących jednym rytmem.

-Wiesz Adelaide specjalnie przekrecałem twoje imię. Bałem się,że zbyt częste wypowiadanie go spowoduje iż jeszcze bardziej oszaleje na twoim punkcie-te słowa zatarły jakiekolwiek granice i opory

Niedziela była leniwym dniem oczekiwać i knowań o następnym tygodniu. Przerabianiu różnych scenariuszy,które i tak nigdy nie dochodziły do skutków.

W zeszłą niedzielę nawet nie przyszło jej do głowy iż za równe siedem dni obudzi się w domu Nialla Horana, w pokoju Nialla Horana,w łóżku Nialla Horana, opleciona w pasie ramionami Nialla Horana.

Nawet jeśli do niczego więcej nie doszło między nimi ubiegłej nocy nie znaczy iż za niedługo nie dojdzie. Teraz każdy tydzień będzie całkiem inny dla tej dwójki

×××××××

N: 884słów

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.


N: 884słów

IMAGINYWhere stories live. Discover now