Mecz - Liam Dunbar

107 5 5
                                    

18+

Stałam oparta o szafki ze znudzeniem wymalowanym na twarzy. Stukałam obcasem o ziemię dodatkowo dając do zrozumienia mojemu słuchaczowi,że zdecydowanie chciałabym być gdzie indziej. Jednak akurat ten pierwszak był nie do przegadania. Opierał się jednym ramieniem o metalowe szafki tuż obok systematycznie zbliżając się coraz bardziej. Zmarszczyłam brwi chcąc już go odepchnąć. Wtedy wkońcu pojawił się Liam.

Pochylił się nademną bez żadnego przywitania odrazu rzucając się na moje usta. Był natarczywy i dominujący. Szarpał agresywnie moimi ustami. Czułam tłumiony w gardle bety warkot. Zarzuciłam nogę na jego biodro na co zaborczo chwycił moje udo. Jęknęłam żałośnie mu wprost w usta nie mogąc się powstrzymać.

-Hej-wysapał tylko na kilka centymetrów odsuwając się

-Cześć

Rękoma zabłądziłam między blond kosmyki

-Chyba wystarszyłem ci rozmówcę Collins.

-A co jeśli zależało mi na tej rozmowie?-uniosłam prowokacyjnie brew

-Nawet mnie nie denerwuj-znów się do mnie nachylił

Uśmiechnęłam się przez pocałunek.

☆☆☆☆☆

Owinęłam szyję szczelniej czarnym szalem a na uszy naciągnęłam czapkę. Następnie chwytając za dwa kubki ruszyłam wkońcu przed siebie. Wdrapałam się na trybuny starając nie wylać gorących herbat. Jedną z nich zaraz oddałam Lydii bojąc się ich rozlewu.

-Patrz lepiej co twój chłopak wyprawia-wskazała brodą przed siebie

Powiodłam w tym kierunku wzrokiem aby zobaczyć jak niewinna blondyneczka z jego roku zawija sobie na palec kosmyk włosów. Jawnie z nim filtruje trzepocząc tymi swoimi sztucznymi rzęsami jakby zara miała odlecieć. Szlak mnie jasny trafiał gdy widziałam jak on się na to uśmiecha a jej policzki się czerwienią bynajmiej nie z zimna. Przekupny dupek,hipokryta.

Mimowolnie zacisnęłam mocniej pięści aż gorący wrzątek trysnął na moje zmarznięte ręce i dekolt. Przymknęłam oczy w duszy krzycząc choć nie wydałam z siebie żadnego dźwięku. Po uniesieniu pomalowanych na czarno powiek złapałam wzrok zmartwionego Liama.

Tera to chuj ci w dupe koleś.

Zbiegłam co drugi stopek z trybun kierując się wprost do szkoły. Mijałam tłumy,które przekornie do mnie szły na mecz. Oby Martin broniła mojego miejsca tak jak broni swojego w kolejce galerii handlowej.

Wpadłam do szkoły a następnie do damskiej szatni. Zrzuciłam z siebie kurtkę a następnie przemoczony sweter zostając w samym gładkim staniku koloru ciemnej zieleni. Szybko podeszłam do umywalek oblewając lodowatą wodą popażone nadgarstki. Wyczułam jego zapach. Nie zwróciłam na niego uwagi. Pozwoliłam się obrócić w jego stronę. Ze spuszczoną głową sięgnął po ręcznik zamaczając go w wodzie. Następnie delikatnymi ruchami zaczął obmywać mój dekolt. Nie czułam  już bólu. Ciało istoty nadprzyrodzonej wystarczająco szybko się regeneruje. Nie zrobiłam jednak nic. Stałam tam przed nim ze spuszczoną głową wpatrując się w powolny ruch nadgarstka.

-Ej-drugą ręką uniósł mój podbrudek- przepraszam Raven,nie powinienem.

-Poprostu mnie pocałuj

Zrobił to. To i dużo więcej.

Pocałunek był inny niż z rana. Był delikatny i czuły. Niezmienny gdy schodził z nimi niżej. Przez czułą krtań, mostek do miejsca niedawnego popażenia. Schodził coraz niżej na kolana. Muskał językiem żebra,brzuch aż zassał się na dłużej tuż ponad linią kraciastej spódnicy. Oznaczył mnie a ja zadrżałam. Nie czułam zimna wiejącego z nieszczelnych okien w późny październikowy wieczór. Czułam tylko jak robi mi się coraz goręcej a ubrania zaczynają przeszkadzać. Zrolował mi czarne podkolanówki w dół do samych kostek. Następnie powędrował rękoma pod czerwony materiał zsuwając powoli wzorzyste rajstopy wraz z wyciętymi majtkami. Wzięłam głębszy oddech.

-A mecz?

Musiałam się nieźle skupić aby wogóle być wstanie to wypowiedzieć.

-Walić mecz.

Nie zamierzałam tego negować nie gdy ustami piął się w górę mych ud. Chwyciłam się mocniej umywalki, która została jedynym oparciem zanim bym upadła przed nim na kolana. Nie przerywał pieszcząt jedną moją nogę próbując wydostać z ubrań. A kiedy już to zrobił zarzucił sobie ją na umięśnione ramię. Okej sam ten gest był na maksa gorący.

-Och-jęk sam wyleciał z moich ust gdy lekko ucałował mój wzgórek łonowy

Było go tak dobrze czuć a ta sceneria tylko bardziej nas nakręcała. Tym bardziej,że wszyscy i tak znajdowali się na stadionie więc nie musiałam powstrzymywać swoich reakcji.

Zjechał niżej otwartymi ustami aż po samo wejście jednak to nie jemu poświęcając więcej uwagi. Zassał łechtaczkę subtelnie ją co rusz podgryzając

Jęknęłam jeszcze głośniej.

Śpojrzałam w dół aby zobaczyć jak nurkuje swoją głową w mojej spódnicy. Odchyliłam trochę materiał aby móc wpleść dłoń w jego włosy. Mocniej zacisnęłam dłoń podskakując w miejscu gdy wkońcu językiem znalazł się we mnie powoli poruszając.

-Liam

Gardłowy warkot tuż przy czułym miejscu spotęgował to dobre uczucie.

Przeszedł spowrotem na łechtaczkę liżąc ją i jestem pewna,że zaświeciły mi się oczu. Ustami dalej pracował w tamtym miejscu gdy palcami zaczął krążyć wokół dziurki

-Zrób to wkońcu-teraz to ja warknęłam niemogąc dłużej tego wytrzymać

Ugryzł mnie trochę mocniej z przekory aż ponownie podskoczyłam. Zagryzłam zęby ostrzegawczo warcząc. Czułam jak się uśmiechnął nim zrobił to czego chciałam.

Włożył powoli palec abym nie poczuła żadnego bólu ani dyskomfortu. Po chwili dodał drugi a wtedy je umiejętnie zgiął przekręcając w lewo tak jak lubię. Nie powstrzymywałam regularnych jęków i krzyków z jego imieniem.

Wystraczyło by zassał mocniej mój najwrażliwszy punkt palcami trafiając w magiczny punkt a doszłam na wpół warcząc na wpół krzycząc jego imię. Fale rozkoszy przechodziły przez moje ciało. Nie kontrolując wysuwanych pazurów dla bezpieczeństwa wyjęłam dłoń z jego włosów.

On czyścił mnie z moich własnych soków gdy ja nadal sapałam próbując dojść do ładu. Nawet nie wiem kiedy spowrotem nasunął na mnie te wszystkie warstwy ubrań. Zwróciłam na to uwagę dopiero gdy wstał pochylając się nademną. Ściągnął szybkim ruchem bluzę. Uniosłam grzecznie ręce w górę gdy wciskał mi ją przez głowę. Wycofał się na chwilę po resztę moich wierzchnych ubrań. Obróciłam się szybko do lustra.

Zarumienione policzki bynajmiej nie z zimna,błyszczące oczy z wesołymi ognikami oraz roztrzepane włosy. Cholera co ty ze mną robisz Liam.

-To co z meczem?-odwróciłam się spowrotem czując jego obecność tuż za sobą

-Możemy na niego iść albo...

-Możemy iść. Jak się postarasz to może dokończymy to później u mnie? Mam wolny dom i...

-Chodźmy-splótł razem nasze palce ciągnąc mnie za sobą

Zaśmiałam się w głos. A kiedy mijaliśmy tą blondynkę życzyłam  namiętnie powodzenia m o j e m u chłopakowi.

××××××××××××

N: 1002 słów

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

N: 1002 słów

IMAGINYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz