47. To jest Oliver

195 4 1
                                    

Po kilku minutach przybiegł James i przytrzymał mi włosy. Jak skończyłam umyłam zęby i wypłukałam usta miętowym płynem.

-To jest normalne, prawda?- zapytał przerażony.
-Tak, nie martw się. To nie pierwszy raz i na pewno nie ostatni- odpowiedziałam.
-Zwróciłaś moje autorskie naleśniki- odparł żartobliwie.

Spojrzałam na niego poważną miną, a on od razu uniósł ręce do góry w geście obronnym.

Wyszliśmy z łazienki i wróciliśmy do naszej sypialni.
Ja zdjęłam z siebie spodnie i położyłam się na łóżku przykrywając się kołdrą.
James dokończył rozpakowywanie się, po czym położył się obok mnie.
Wtulił się w moje plecy i włożył dłoń pod moją koszulkę.
Przeszedł mnie dreszcz.
James położył dłoń na moim brzuchu i zaczął jeździć nią w górę i w dół.

-Jest większy- powiedział, a ja byłam pewna, że właśnie się uśmiecha.

Obróciłam się tak, że teraz leżałam twarzą do niego.

-Obiecaj mi, że jak dziecko się urodzi to mnie nie zostawisz- powiedziałam poważnie.
-Obiecuję- powiedział od razu.

Uśmiechnęłam się lekko.
Milczeliśmy jakieś 5 minut.
Ta cisza nie była niezręczna, była wręcz przyjemna.
Nasze twarze po pewnym czasie tak się do siebie zbliżyły, że dzieliły nas tylko milimetry.
Musnęłam lekko jego usta, na co on pocałował mnie namiętnie.
Tak mi tego brakowało, że nie chciałam przestać go całować, choć brakowało mi już tlenu.
Oderwaliśmy się od siebie, by nabrać powietrza.
Po chwili znowu wbiłam się w jego usta, ale on nie odwzajemnił już mojego pocałunku.

-Nie mam gumek- oznajmił.
-Kochanie, ja już jestem w ciąży...- odparłam ze śmiechem.
-A no tak...- mruknął zdezorientowany i wbił się w moje usta.

Przewróciłam go tak, że leżał na wznak i usiadłam na nim okrakiem.
Zdjęłam z niego koszulkę i zauważyłam dużą bliznę na klatce piersiowej.

-Nie zagoi się- powiedział widząc jak przyglądam się jego bliźnie.
-To nic- odparłam.

James uśmiechnął się lekko.
Położyłam dłoń na bliźnie i powoli zjechałam w dół po jego mięśniach.
Słyszałam jak ciężko oddycha.
Powoli ściągaliśmy sobie nawzajem ubrania.

-Tęskniłem za tobą- powiedział, gdy byliśmy już nadzy.

         
                                    ~~~~~~

Otworzyłam oczy i spojrzałam na James'a, który przyglądał mi się z uśmiechem.

-Nie spałeś?- wymamrotałam.
-Nie spałem. Nie chciało mi się- odpowiedział bawiąc się moimi włosami.
-Która godzina?- zapytałam.
-Za kilka minut 16:00- odpowiedział.
-Eric dzwonił?- zapytałam po chwili.
-Tak. Sophie będzie rodzić około 16:30- odpowiedział.

Uśmiechnęłam się na tą wiadomość.

-Czemu to wszystko ucichło?- zapytałam po kilku minutach milczenia.
-Co?- zapytał nie wiedząc o co mi chodzi.
-Dlaczego nagle Collin zniknął i w ogóle?- zapytałam.
-Nie wiem, Jess...- odpowiedział.
-Boję się, że jak będziemy szczęśliwi to nagle wszystko się spierdoli...- powiedziałam łamiącym głosem.
-Kochanie...- zaczął troskliwym głosem opierając się na łokciu jedną ręką, a dłonią głaszcząc mnie po policzku.
-Ja przepraszam, że mówię teraz takie rzeczy, ale po prostu się boję...- odparłam.
-Rozumiem, ale nie powinnaś teraz o tym myśleć... Ja w tej chwili jestem naprawdę szczęśliwy...- powiedział.
-Przepraszam...- powiedziałam.
-Nie przepraszaj. Cieszę się, że jesteś ze mną szczera i mówisz mi, co cię trapi- odparł.

,,Bad Move"Where stories live. Discover now