30. Zaginięcie

194 5 0
                                    

Obudziłam się z krzykiem.
James od razu się obudził i spojrzał na mnie zmartwiony, po czym mocno mnie przytulił.

-Już dobrze...- powiedział nie wypuszczając mnie ze swoich ramion.
-Czemu nadal mnie to męczy?- zapytałam łamiącym się głosem.
-To minie, naprawdę... Będzie dobrze...- odparł.
-Ja nie mogę nawet normalnie spać...- mruknęłam, a pojedyncza łza spłynęła po moim policzku.

James nic nie powiedział tylko mnie przytulał.

-Idziemy spać?- zapytał.
-Nie chcę spać- odpowiedziałam.
-Ale jest środek nocy, Jess... Poza tym widzę, że jesteś zmęczona...- powiedział przyglądając się mi.
-Nie jestem zmęczona- skłamałam.
-Boisz się, że będziesz miała koszmary...- odparł trzymając się swojej wersji.

Nic nie odpowiedziałam.
Miał rację...

-Nie widzę niczego złego w tym, że się boisz...- powiedział.

Wyślizgnęłam się z jego objęć, położyłam się i przykryłam kołdrą.
Odwróciłam się plecami do James'a.

-Nie bądź na mnie zła- rzucił.
-Nie jestem- wymamrotałam powstrzymując łzy.
-To czemu się odwróciłaś do mnie plecami?- zapytał.
-Tak po prostu...- odpowiedziałam.

James przybliżył się do mnie i wtulił się w moje plecy.
Zamknęłam oczy podejmując próbę zaśnięcia.
Po godzinie walki z własnymi myślami ponownie zasnęłam...

                                  ~~~~~~~

Obudziłam się, gdy James'a nie było.
Ubrałam się i zeszłam na dół.
Zastałam tam dwóch ochroniarzy.

-Gdzie James?- zapytałam.
-Wyszedł gdzieś- odpowiedział jeden z nich.

Po chwili obok mnie pojawił się Eric.

-Nie wiem, gdzie poszedł...- odparł Eric.
-Pewnie miał jakąś sprawę do załatwienia i niedługo wróci...- powiedziałam.
-Pewnie tak...- zgodził się ze mną.

Wieczór...

Ślad po James'ie zaginął...
Od rana go nie ma, a ja nie mam pojęcia, co robić.

Nagle Eric pojawił się w progu drzwi.

-Musimy coś zrobić- rzucił.
-Wiem- odparłam.

Po chwili wzięłam laptopa.
Spróbowałam namierzyć telefon James'a.

-Wysłałam do niego miliony SMS i dzwoniłam tysiąc razy...- powiedziałam zmartwiona.
-Namierzysz jego telefon?- zapytał Eric wpatrując się w ekran laptopa.
-Spróbuje- powiedziałam.
-Ale może się okazać tak, że telefon nie będzie tam, gdzie James...- dodałam.
-Chłopaki już pojechali sprawdzać różne miejsca- oznajmił.
-Dobra. Spróbuje namierzyć ten telefon- odparłam wzdychając i próbując się uspokoić.

Po 10 minutach widziałam, gdzie jest telefon James'a.

-Mam- wrzasnęłam.
-Gdzie to jest?- zapytał przymrużając oczy.
-Jakiś las...- powiedziałam krzywiąc się.
-Dobra, bierz laptopa i jedziemy- rozkazał.

Wzięłam laptopa, telefon, broń i ubrałam bluzę.
Zbiegłam na dół razem z Eric'iem.
Wsiedliśmy do jego auta.
Pojechaliśmy w miejsce, w którym znajduje się telefon James'a.
Stanęliśmy na poboczu i po 20 minutowym chodzeniu po lesie znaleźliśmy telefon James'a, ale James'a nie było...
Co jego telefon robił w lesie?
Nic z tego nie rozumiem...

Pojechaliśmy więc do najbliższego baru.
Nic tam nie znaleźliśmy...
Potem do klubu, który znajdował się najbliżej lasu, w którym znaleźliśmy telefon James'a.
Weszliśmy do środka.
Już chciałam wychodzić, ale ujrzałam dobrze mi znaną czuprynę siedzącą wśród mężczyzn grających w pokera z dziewczyną na kolanach.
Podeszłam bliżej, a jego wzrok spotkał się z moim.

-Co ty tu robisz?- zapytał przerażony odsuwając od siebie dziewczynę, z którą przed chwilą flirtował.

Mi to wyglądało na flirt...
Uśmiechał się do niej i z nią rozmawiał, a ona siedziała mu na kolanach.
Przypominam, że podobno jesteśmy w związku.

-Co ja tu robię?- zapytałam powstrzymując płacz, gdy wszyscy mężczyźni się na mnie spojrzeli.

James wstał i chciał położyć dłonie na moich policzkach, ale od razu się odsunęłam.

-Zabieraj te łapy ode mnie- warknęłam.

Eric patrzył na mnie ze smutkiem.

-Wyskoczyłem tylko na pokera, a ta dziewczyna nic dla mnie nie znaczy, więc niepotrzebnie się denerwujesz- powiedział poważnie.

Zamachnęłam się i uderzyłam go w twarz.
James złapał się za policzek.

-Co to było?!- wrzasnął.
-Pierdol się- wysyczałam i szybkim krokiem wyszłam z klubu.

Eric poszedł za mną.
Wsiedliśmy do samochodu, a ja wpatrując się w okno totalnie się rozpłakałam.

-Przykro mi...- powiedział.
-Po co ja się w ogóle w to angażowałam?- parsknęłam.
-Bo go kochasz, Jessica- odparł.
-Wezmę pieniądze James'a i wyjeżdżam. Już nigdy mnie nie zobaczy... Tyle sprawił mi przykrości, a ja do niego wracałam ślepo wierząc, że coś z tego będzie...- odparłam.
-Jessica, czy to na pewno dobry pomysł?- zapytał odpalając samochód i wyjeżdżając z parkingu.
-Tak, on już nie będzie miał mnie na głowie i będzie mógł spokojnie sadzać sobie na kolanach jakieś dziwki, a ja oszczędzę sobie zmartwień- odpowiedziałam czując ból swoich słów.
-Kochasz go- stwierdził.
-To niczego nie zmienia- odparłam odwracając wzrok.
-Chociaż z nim porozmawiaj- powiedział próbując mnie przekonać.
-Po co? Przed chwilą rozmawialiśmy... James stwierdził, że nie ma nic złego w tym, że flirtuje sobie z jakąś dziwką i sadza ją sobie na kolanach będąc ze mną w związku- odparłam.
-Jessica, może był pijany...- powiedział.
-To tym bardziej... Składał obietnicę, że już nigdy nie weźmie alkoholu- parsknęłam.
-Nie masz, gdzie mieszkać- stwierdził.
-Znajdę sobie mieszkanie i pracę. Jestem dorosła, poradzę sobie- powiedziałam sama nie wierząc w to, co mówię.
-Skoro tego pragniesz...- odparł wzdychając.

Sama nie wiem, czego pragnę...
Rozum podpowiada mi, że ucieczka i kolejna próba rozpoczęcia nowego życia jest najlepszym rozwiązaniem.
Ale serce... Nieważne.

Gdy dotarliśmy do domu wbiegłam szybko do sypialni i spakowałam wszystkie swoje rzeczy.
Zapijając torbę usłyszałam kroki w swoją stronę.

-Jessica, co ty robisz?- zapytał James.

Jest całkowicie trzeźwy.
Od razu bym zauważyła, gdyby był pod wpływem alkoholu.

-Zrywam z tobą, zwalniam się i wyprowadzam- odpowiedziałam nie patrząc mu w oczy.
-Przestań... Przez taką głupotę?- zapytał z kpiną.
-Głupotę? Tyle raz wybaczyłam ci jak mnie zraniłeś... Gdy mnie uderzyłeś, zamknąłeś w pokoju,... Wybaczyłam ci wszystkie twoje kłamstwa, ale to co dzisiaj zobaczyłam już totalnie mnie przerosło i nie mam już siły...- powiedziałam czując kolejne łzy w kącikach oczu.
-Ale Jessica ja cię kocham- rzucił.
-Ja ciebie też- odparłam biorąc torbę i wychodząc z pokoju.

James pobiegł za mną.

-Skoro mnie kochasz to daj mi jeszcze jedną szansę- prosił.
-Dawałam już nie raz, ale już wyczerpałeś swoje szanse, James- powiedziałam trzymając przy swoim.








~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

,,Bad Move"Where stories live. Discover now