45. Dwa pierdolone dni

185 4 1
                                    


-Tak w ogóle jestem Jake- przedstawił się.
-Jessica- rzuciłam z wymuszonym uśmiechem.
-Wiele o tobie słyszałem...- odparł.
-Złe rzeczy czy dobre?- zapytałam, gdy ten zaparzał wodę na herbatę.
-James mówił o tobie same dobre rzeczy, naprawdę- odpowiedział szczerze.
-Wszystko będzie dobrze, prawda Jake?- zapytałam smutno.
-Oczywiście, że tak- odpowiedział z lekkim uśmiechem.
-Co za pojebana akcja... To było takie głupie...- mruknęłam chowając twarz w dłonie.

Jake zalał mi i sobie herbatę, po czym postawił obie na stole i usiadł na przeciwko mnie.

-Dzięki- rzuciłam.
-Masz pewność, że Collin to twój brat?- zapytał po chwili.

Informacja się rozprzestrzeniła...

-Pewności nie mam... Wysłał mi pocztą kopertę, w której był pozytywny test zgodności pokrewieństwa pomiędzy mną a nim. Analizowałam ten papier jakieś 30 minut i nie wyglądał jak podrobiony. Poza tym łącząc fakty jest to bardzo prawdopodobne...- wyjaśniłam.
-Rozumiem- odparł popijając herbatę.

Po chwili zadzwonił mój telefon, a na wyswietlaczu wyświetlił się pogrubiony napis: ERIC.
Przeciągnęłam zieloną słuchawkę i przyłożyłam telefon do ucha.
Eric zaczął atakować mnie pytaniami dotyczącymi James'a.
Słychać było dokładnie, że był cholernie spanikowany.
Wyjaśniłam mu całą sytuacje, po czym trochę go uspokoiłam, ale nie w pełni.
Eric oczywiście kazał mi obiecać, że będę go informować na bieżąco, co z James'em.
Obiecałam mu i na tym skończyła się nasza rozmowa.

-Chcesz tu zostać na noc?- zapytał.
-Wiem, że się martwisz o James'a... Możesz tu zostać...- dodał.
-Dzięki- rzuciłam spuszczając wzrok.
-James jest teraz zupełnie inny...- zaczął.
-W jakim sensie?- zapytałam nie rozumiejąc.
-Od czasu, gdy się pojawiłaś zachowuje się jak nasz brat, a nie szef... Kiedyś było inaczej...- odpowiedział lekko się uśmiechając.

Uśmiechnęłam się szczerze.

Po kilku godzinach...

-Jeśli nie obudzi się w ciągu dwóch dni...- zaczął, ale nie dokończył.

Schowałam twarz w dłonie.
Po moich policzkach spłynęły pojedyncze łzy, a dłonie zaczęły mi się trząść.
Jake podszedł do mnie i mnie przytulił.

- To jeszcze nic nie znaczy...- wyszeptał.
-Idź z nim posiedzieć- rzucił.

Skinęłam głową, a Jake poprowadził mnie do pokoju, gdzie leży James.
Niepewnie weszłam i zobaczyłam James'a leżącego na wznak z zamkniętymi oczami.
Nie ruszał się, a do jego ciała były podpięte różnorakie urządzenia.
Ten widok był przerażający.
Więcej łez napłynęło do moich oczu.
Jake wyszedł zamykając drzwi i zostawiając mnie samą z James'em.
Podsunęłam taboret bliżej łóżka i na nim usiadłam.
Złapałam mocno jego dłoń licząc, że zaraz otworzy oczy.
Nic takiego się nie stało.
Leżał nieruchomo, a ja modliłam się, żeby James jak najszybciej się obudził.

-Nie dam rady bez ciebie...- zaczęłam mówić mając nadzieje, że mnie słyszy.
-Nie zostawiaj mnie teraz. Tak strasznie cię potrzebuje...- powiedziałam łkając.
-Chłopaki dają ci 2 dni... Dwa pierdolone dni...- warknęłam.
-Tak bardzo cię kocham- wyszeptałam.
-Rzadko ci to mówię, ale to nie oznacza, że tak nie jest...- odparłam.
-Dopiero teraz zrozumiałam znaczenie tych słów i to, że nie widzę życia bez ciebie...- powiedziałam uśmiechając się smutno.
-Jestem na siebie tak bardzo zła, bo mówię ci to wszystko dopiero teraz... Gdy jesteś na skraju życia i śmierci...- powiedziałam nie mogąc powstrzymać płaczu.


~~~~~~

Następny dzień...

Od wczoraj nie wychodzę z pokoju, w którym leży James.
Nie obudził się...
Cały czas siedzę przy nim i nie opuszczam go nawet na minutę...

Godzina 15:41...

Poczułam jak James ścisnął moją dłoń.
Spojrzałam na niego.
Oczy miał nadal zamknięte.
Usiadłam na rogu łóżka.

-Ej, słyszysz mnie?- zapytałam kładąc dłoń na jego czole.

Znowu ścisnął moją dłoń.
Po kilku minutach otworzył oczy.
Spojrzał na mnie, a ja rozpłakałam się ze szczęścia.

-Nie płacz- wymamrotał zachrypniętym głosem.
-Pójdę po chłopaków- rzuciłam i szybkim krokiem wyszłam z pokoju.

Krzyknęłam i po chwili wszyscy się zjawili.
Patrick- chłopak, który operował James'a kazał nam wszystkim wyjść.
Powiedział, że musi zrobić badania James'owi.
Jake objął mnie ramieniem i zaproponował kawę.
Zgodziłam się, więc poszliśmy do kuchni.

-Oby szybko doszedł do siebie- powiedziałam.
-Na pewno tak będzie, Jessica. To silny facet- odparł pewny swojej wypowiedzi.

Wypiliśmy kawę i po chwili przyszedł Patrick.

-Stan James'a jest stabilny, ale musi leżeć, żeby dojść do siebie- powiedział.
-Mogę iść z nim pogadać?- zapytałam.
-Tak, ale na spokojnie- odpowiedział.
-Jasne- rzuciłam i ruszyłam w stronę pokoju, w którym leży James.

Weszłam do pokoju i zamknęłam za sobą drzwi.

-Jak się czujesz?- zapytałam troskliwie.
-A jak mam się czuć?- odpowiedział pytaniem na pytanie.

Westchnęłam głośno nie wiedząc, co mam powiedzieć.

-To co mam ci powiedzieć?- zapytałam smutno.
-Nic- odpowiedział obojętnie.
-Chcesz, żebym wyszła?- zapytałam.
-Tak- odpowiedział od razu.

Zrobiłam, co chciał.
Źle się poczułam, więc poszłam do toalety.
Tak mnie zaczęło mdlić, że zwymiotowałam.
Po kilku minutach poszłam do Jake'a.

-Jake, jadę do domu- powiedziałam.
-Coś się stało?
-Źle się czuję- odpowiedziałam.
-Okej- rzucił.

Wymieniliśmy się jeszcze numerami telefonów i pojechałam do domu.

~~~~~

-James się obudził- rzuciłam siadając na kanapie obok Eric'a i Sophie.
-I czemu cię tam nie ma?- zapytał.
-Chciał, żebym wyszła. Poza tym źle się czuję- odpowiedziałam i nie czekając na odpowiedź poszłam na górę.

Weszłam do łazienki i usiadłam na toalecie.

Powinnam dostać okres tydzień temu.
Miałam to w dupie...
Nadal go nie dostałam, a poza tym cały czas mnie mdli...
Kurwa.
Szybkim ruchem pobiegłam z powrotem na dół.
Stanęłam na środku salonu zasłaniając im telewizor.

-Co ci jest, Jess?- zapytała Sophie.
-Potrzebuję testu ciążowego- powiedziałam na jednym wdechu sama niedowierzając w to, co mówię.










~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

,,Bad Move"Where stories live. Discover now