Rozdział 10

7.7K 402 57
                                    

- No i ten debil powiedział jej, że ona kłamie, a tak wcale nie było!- dziewczyna dla zwiększenia efektu wyrzuciła ręce w górę.

Przytaknęłam, dając Alex do zrozumienia, że jej słuchałam. Choć tak naprawdę przestałam jakieś dziesięć minut temu.

To było naprawdę bardzo kochane z jej strony, że chciała mi pokazać miasto. Ja jednak dzisiaj miałam tylko ochotę siedzieć w domu i wychodzić z pokoju tylko wtedy, gdybym była głodna. Nie wiem jaki był tego powód. ''Czasem tak jest, że nie mamy na nic ochoty, prawda?''

Przejechałam dłonią po grzywce, odgarniając ją na bok i podniosłam wzrok przed siebie, który dotąd cały czas miałam utkwiony w chodniku. Muszę przyznać, że teraz też, w niedzielne popołudnie, Nowy York tętnił życiem. Ale jednak można było zauważyć to, że ludzie mniej się spieszyli. Zazwyczaj gdy na tygodniu przechodziło się przez miasto wszyscy gdzieś pędzili. Mało kto szedł powoli przed siebie. Teraz jednak większość kierowała się spokojnie w swoją stronę. I do tego pogoda była piękna. Nie było za zimno, ani za gorąco. Idealny początek wiosny.

Spojrzałam na idącą obok mnie Alex. Wyglądała naprawdę słodko i dziewczęco w białej bluzeczce, skórzanej spódnicy, grubych, wzorkowatych rajstopach, czarnych trzewiczkach i jeansowej kurtce. Ja jednak wolałam zostać przy czarnych spodniach, zielonej bluzce, płaszczu i botkach, które wyciągnęłam wczoraj z walizki.

Sobota minęła mi na odrabianiu prac domowych, oglądaniu serialu i czytaniu lektury. Byłam sama, więc miałam spokój. Patch i Ella pojechali na jakieś imieniny znajomej, a Zoey poszła poimprezować. Szczerze, nawet gdyby zapytała mnie, czy nie chciałabym iść, odmówiłabym. Nie miałam na to najmniejszej ochoty, ani nie lubiłam takich klimatów. Nigdy nie przepadałam za upijaniem się w trzy dupy i tańczeniu do upadłego. Jasne, czasem to robiłam, bo kto nie robił? Jednak były to pojedyncze sytuacje.

- Napijemy się czegoś?- w porę zaczęłam słuchać mojej towarzyszki.

- Tak, jasne- uśmiechnęłam się lekko.

- Okey, tu jest niezłe cappuccino i mrożona kawa- skinęła w stronę pobliskiej kawiarni.

Przytaknęłam, kierując się za dziewczyną. Po chwili przechodziłyśmy już przez próg budynku. Po tym jak uzgodniłyśmy, że ja chcę cappuccino a brunetka weźmie sobie mrożoną kawę, abym mogła spróbować jednego i drugiego, Morgan poszła do kasy, a ja zostałam przy drzwiach. Nie mając nic lepszego do roboty, zaczęłam obserwować jak dziewczyna składa zamówienie. Przyjmował je od niej naprawdę przystojny chłopak. I na serio, śmiesznie to wyglądało, kiedy on usiłował zrobić na niej jakieś wrażenie, a ona cały czas to ignorowała. Na koniec ona zapłaciła i odwróciła się na pięcie, kierując w moją stronę, a chłopak zza lady nie spuszczał z niej wzroku. I mało brakowało, abym wybuchęła śmiechem, gdy jego wzrok zatrzymał się w dole jej pleców, a po chwili dostał ścierką po łbie od swojej współpracownicy.

- Dlaczego go zlewałaś?- zapytałam cicho, zabierając od niej mój papierowy kubek z ciepłym cappuccino.

- Aż tak widać?- westchnęła- Nie chciałam być nie miła, ale nie jest w moim typie- wzruszyła ramionami.

- Czyli jest ktoś inny- stwierdziłam i pchnęłam drzwi. Obie wyszłyśmy na zewnątrz, a kiedy uświadomiłam sobie, że dziewczyna mi nie odpowiedziała, uśmiechnęłam się do niej szeroko- Czyli mam to wziąć za tak?

- I tak nie zwraca na mnie uwagi- odgarnęła włosy do tyłu, biorąc łyka swojej kawy.

- Kto to?

- I tak nie znasz.

- Dlaczego jesteś tego taka pewna?- zmarszczyłam brwi.

- Bo sama ostatnio powiedziałaś, że znasz tylko mnie.

- Racja- westchnęłam- Ale nie bądź taka- szturchnęłam ją.

- Jest z tobą w klasie. Taki blondyn- zarumieniła się lekko. Zaczęłam się zastanawiać ilu miałam blondynów w klasie. I w sumie było ich tylko dwóch.

- Nie mów mi, że ten debil Brad- spojrzałam na nią.

- Nie! No co ty?! Masz mnie za tak płytką?

- Dzięki ci boże- odetchnęłam- Czyli chodzi o tego... Jak mu tam...

- Niall- wymamrotała, z ustami przyciśniętymi do swojego kubka.

- No tak!- uśmiechnęłam się szeroko. Gdy zobaczyłam jej czerwone policzki, położyłam jej dłoń na ramieniu- Spokojnie. Jeszcze cię zauważy. Najwyżej mu w tym pomogę.

- Boże, jestem martwa- jęknęła. Po chwili obie śmiałyśmy się głośno.

***

Oparłam głowę o pień drzewa, przymykając oczy. Miło było usiąść w spokoju po całym dniu chodzenia. Wsłuchiwałam się w otaczające mnie dźwięki. Dzieci śmiały się, dorośli rozmawiali w spokoju przechadzając się parkiem, a czasem ptaki zaczynały świergotać. Uśmiechnęłam się pod nosem i objęłam dłońmi mój prawie pusty już kubek. Nagle usłyszałam pstryknięcie. Otworzyłam gwałtownie oczy i zobaczyłam Alex, trzymającą w dłoni mój aparat.

- Wiesz, że jesteś bardzo fotogeniczna?- uśmiechnęła się do mnie.

- Nie- zaśmiałam się, zabierając jej urządzenie.

Dziewczyna zaczęła coś mówić, wpatrując się w jakiś punkt przed sobą. Wykorzystałam okazję, aby zrobić jej zdjęcie. Ta chwila była warta uwiecznienia na mojej ścianie. Szybko ustawiłam ostrość i pstryknęłam zdjęcie. Chciałam zrobić jeszcze jedno, bardziej przybliżone. I wtedy coś, a raczej ktoś, przykuł moją uwagę. Bowiem zauważyłam tuż za głową dziewczyny, brązowe, kręcone włosy. A kiedy chłopak odwrócił głowę w bok, wiedziałam już, że był to Harry. Szczerze, nie wiele myśląc, szybko ustawiłam wszystko i zrobiłam maksymalne zbliżenie. Chłopak nie był tak bardzo daleko, więc zdjęcie było wyraźne. Nawet jak na zawołanie, uśmiechnął się szeroko. Odłożyłam aparat na kolana, nie zwracając kompletnie uwagi na Alex, która akurat zadawała mi pytanie. Bardziej interesował mnie Harry, śmiejący się razem z jakąś małą dziewczynką niedaleko nas.

~*~

Długo myślałam nad tym rozdziałem wczoraj w nocy... I proszę bardzo co z tego wyszło. Ocenę zostawię Wam :)

Komu się podoba taki rozwój akcji? :)

Butterfly | HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz