Rozdział 4

8.5K 461 23
                                    

Dzisiejszy dzień chyba można było nazwać udanym. Rano nie zaspałam. Żaden nauczyciel nie zwracał na mnie zbytniej uwagi. Ogólnie bardzo dziwiło mnie to, że nikogo nie interesowała nowa osoba w szkole. ''Nie żeby mi to przeszkadzało...'' Po prostu zawsze uważałam, że ktoś nowy jest czymś nieznanym, innym i każdego to intryguje. Jednak tutaj tak nie było. Większość osób, żeby nie powiedzieć, że wszyscy, pewnie nie zauważyła nawet mojego przybycia w połowie roku szkolnego. Co bardzo mi odpowiadało, bo nie lubiłam zbytnio być w centrum zainteresowania. Cały dzień też nie wchodziłam w drogę Zoey, a ona mnie. ''Kolejny dobry aspekt tego dnia.''

Tak jak wczoraj, usiadłam przy tym samym stoliku. Dziwnym trafem, nikt nie siadał przy nim. ''Czyli można powiedzieć, że to mój stolik?'' Postawiłam tackę z sałatką, serkiem czekoladowym i soczkiem jabłkowym w kartoniku przed sobą, siadając na ławeczce. Wygrzebałam z torby telefon, po czym położyłam go na stole. Zerknęłam na godzinę, otwierając pudełko z zieleniną. Zgarnęłam plastikowy widelec w dłoń i zaczęłam powoli nabijać na niego połówkę małego pomidorka, kiedy ktoś się do mnie przysiadł. Zerknęłam na dziewczynę, która trochę gwałtownie, walnęła swój lunch na stół i usiadła obok.

- Zajęte?- zapytała, zerkając na mnie spod długich rzęs.

- Nie- pokręciłam głową, wpychając widelec do ust.

Dziewczyna przytaknęła, sięgając do kieszeni spodni. Kiedy była zajęta pisaniem czegoś na telefonie, zaczęłam się jej przyglądać. Była naprawdę ładna. Jasna cera, kontrastowała z jej długimi, brązowymi włosami. Duże zielone oczy, pełne usta i delikatne rumieńce na policzkach. Trochę, mało widocznego, makijażu dodawało jej jakiegoś uroku w połączeniu w różową bluzeczką oraz czarnymi rurkami. Gdy dziewczyna odkładała telefon, szybko wbiłam wzrok w moją sałatkę.

- Jesteś nowa, prawda?- usłyszałam jej głos, więc spojrzałam na nią. Uśmiechała się delikatnie, patrząc na mnie. Miałam wrażenie, że jej spojrzenie wypalało mnie na wskroś. Nie sądziłam, że można mieć tak jasny odcień zieleni oczu. Przytaknęłam, usiłując wytrzymać kontakt wzrokowy- Skąd się przeniosłaś?

- Z Canberry- odgarnęłam dłonią włosy za ucho. ''Dziewczyno, nie patrz tak na mnie...''

- Aż z Australii?!- prawie, że pisnęła- Wow- pokręciła głową.

- Wiem- zaśmiałam się cicho pod nosem z jej reakcji.

- A tak w ogóle jestem Alex- dziewczyna przysunęła się do mnie, wyciągając dłoń. Ścisnęłam ją delikatnie, uśmiechając się lekko.

- Louisa. Ale zazwyczaj mówią mi Lou- jej uśmiech poszerzył się.

- Więc...- przysunęła do siebie swoją tackę i chwyciła jabłko- Jak podoba ci się nasza szkoła?- wgryzła się w owoc.

- Jest okey- wzruszyłam ramionami.

- Poznałaś już tu kogoś?- znów wbiła we mnie swoje przenikliwe tęczówki. Już chciałam powiedzieć, że tak, kiedy przypomniałam sobie, że nie bardzo chciałam, aby kojarzono mnie z Zoey.

- Nie bardzo, więc można powiedzieć, że jesteś pierwsza- uśmiechnęłam się, nabierając do ust trochę sałatki.

- Jestem zaszczycona- zaśmiała się- Ale skoro znasz tylko mnie, to znaczy, że nie znasz jeszcze podziału naszej cudownej szkoły.

- No, nie- pokręciłam głową, patrząc na dziewczynę. ''Czy wszystko tutaj jest jak w pieprzonym amerykańskim filmie?''

- To zacznijmy od najwyższej półki- nachyliła się do przodu i oparła na łokciach- Bogaci, piękni i beznadziejni- skinęła głową na stolik, przy którym, nie zdziwiłam się, siedziała również Zoey- Myślą, że są lepsi, bo mają pełne portfele, zbyt wysokie ego i przelecieli prawie całą szkołę- zachichotała cicho- Oni nie rozmawiają z nami, bo ich zdaniem jesteśmy gorsi. My nie rozmawiamy z nimi, bo są posrani. A to stolik tych, którzy uwielbiają się uczyć- przeniosłam wzrok na kolejną grupę. Cały ich blat był w książkach, a sami pisali coś zawzięcie w zeszytach- Wzorowi ucznie. Najwyższe średnie i te sprawy. A to są bibliotekarze- spojrzałam na następny stolik- Nie wystawiają nosów poza książki. Żyją światem opisywanym na kartkach. Są fajni, ale mówią tylko o tym co przeczytali- wzruszyła ramionami- Kolejne grupy to zainteresowania. Muzyka, malowanie, aktorstwo, fotografia, sport- wymieniała, wskazując na kolejne stoliki.

- A ty?- spojrzałam na jej lewy profil.

- Ja w sumie nie należę nigdzie. Rzadko jadam lunch na stołówce, wolę posiedzieć na zewnątrz. Zazwyczaj trzymam się ze znajomymi- wzruszyła ramionami- Dzisiaj akurat byłam głodna.

- I usiadałaś ze mną- zauważyłam.

- Dokładnie- uśmiechnęła się szeroko.

Resztę przerwy spędziłyśmy na poznawaniu siebie. Nigdy się nie zastanawiałam nad takimi rzeczami. Właśnie wtedy stwierdziłam, że moim ulubionym kolorem był zielony, porą roku wiosna, nie lubiłam kotów, a zamiast kawy wolałam herbatę. Alex okazała się bardzo otwartą osobą. Cały czas uśmiechnięta, wzbudzała we mnie sympatię i zaufanie. Najbardziej podobało mi się to, że nie wypytywała. Dlaczego się przeniosłam, co się stało. Nie byłam gotowa odpowiadać jeszcze na takie pytania. Jak na razie znałam tylko ją. I cieszyłam się z tego.

Po lunchu musiałyśmy się rozejść. Z tego co powiedziała mi dziewczyna, była w klasie razem z Zoey. Co oznaczało, że nie była ze mną. Także samotnie powędrowałam pod swoją szafkę. Wyciągnęłam malutki kluczyk z tylnej kieszeni spodni, od razu odblokowując zamek. Wpakowałam nie potrzebne mi książki i zeszyty do środka, a wyciągnęłam podręcznik do matematyki. Z westchnięciem zatrzasnęłam drzwiczki. Wsunęłam kluczyk na jego miejsce, kierując się pod odpowiednią salę.

Była to moja ostatnia godzina dzisiaj, więc byłam więcej niż szczęśliwa. Chciałam się rozejrzeć trochę po okolicy. Nie chciałam w końcu siedzieć tylko w pokoju, aż w końcu zapomniałabym jak przechodzi się przez ulicę. Skręcając w kolejny korytarz, przypomniałam sobie jak Alex mówiła o zainteresowaniach. Wspomniała coś o fotografii. ''Trzeba by się kogoś o to zapytać...''

***

Wpisałam odpowiedni kod, po czym furtka otworzyła się przede mną. Ruszyłam w stronę drzwi, zamykając za sobą bramkę. Gdy znalazłam się w domu, odetchnęłam trochę. Zsunęłam leniwie buty oraz kurtkę.

Całe popołudnie spędziłam na krążeniu po mieście. Byłam zmęczona, ale znalazłam dzięki temu bibliotekę miejską, dwie ładne kawiarenki, sklep papierniczy oraz muzyczny i co najważniejsze fotografa. Zobaczyłam również central park.

Po lekcjach też zapytałam chłopaka z mojej klasy o zajęcia dodatkowe z fotografii, ale powiedział, że z tym to nie do niego. Mówił coś o jakimś tam przewodniczącym tego, ale nie znałam nikogo w szkole, więc jak mogłam znać jego? Nawet gdybym chciała zapytać o niego Alex, nie mogłam. Zwyczajnie nie pamiętałam ani imienia ani nazwiska.

Kierowałam się właśnie na schody, kiedy usłyszałam głos Elli, który prosił, abym przyszła do niej. Zmieniłam szybko kurs i podreptałam do kuchni.

- Coś się stało?- zapytałam, stojąc w przejściu.

- Chciałam zapytać, czy nie chciałabyś chodzić na zajęcia z tańca. Jest jedno wolne miejsce, zarezerwowałam je dla Zoey parę tygodni temu, ale ona nie chce teraz tam chodzić- uśmiechnęła się lekko w moją stronę.

- Umm... A kiedy one są?- poprawiłam sobie torbę na ramieniu.

- Trzy razy w tygodniu. Poniedziałek, środa i piątek o siedemnastej.

- Okey- uśmiechnęłam się delikatnie.

- Jutro ja albo Patch możemy cię zawieźć.

- Nie trzeba. Mogę sama jechać metrem- wzruszyłam ramionami- Tylko gdzie to jest?

- Szkoła tańca 'Steps In Dance', niedaleko central parku.

- Dobrze, dziękuję- skinęłam, odwracając się na pięcie.

Byłam naprawdę zmęczona i nie miałam ochoty na dłuższe rozmowy. Leniwie poczłapałam do swojego pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi, odrzucając na biurko torbę. Nie miałam głowy do prac domowych. Rzuciłam się na łóżko, przyciągając do siebie miśka. ''Naprawdę udany dzień.''

~*~

Czwóreczka :) Nie powiemy znów, że mało się dzieje, bo... To opowiadanie takie będzie. Nie będzie tu badboya, porywania, strzelania itd. Z góry po prostu ostrzegamy :)

To co? Zostawisz gwiazdkę? :)

Butterfly | HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz