Rozdział 31

5.6K 373 41
                                    

Harry


- Oh, daj spokój. Było całkiem zabawnie!- zaśmiałem się, patrząc na Lou, która czekała na mnie pod klatką, gdy ja parkowałem samochód.

- Tak, możemy już iść?- wskazała palcem na drzwi za sobą.

Pokręciłem głową, rozbawiony jej zniecierpliwieniem i podbiegłem do niej. Ona z westchnięciem obróciła się, po czym otworzyłem przed nią drzwi, aby weszła do środka. Wszedłem zaraz za nią, po drodze szukając po kieszeniach kluczy do domu. Tak się zamyśliłem, że prawie nie zauważyłem, że dziewczyna gwałtownie się zatrzymała. Zdezorientowany, stanąłem zaraz za nią.

- O co chodzi?- zapytałem, spoglądając na Louisę. Patrzyła z niezadowoloną miną na schody przed sobą.

- Ja tu zostaję- odwróciła się do mnie przodem, przez co na mnie wpadła, ale zaraz automatycznie cofnęła się o krok do tyłu z głupim wyrazem twarzy, co trochę mnie rozśmieszyło.

- Dlaczego?- ponownie zapytałem, uśmiechając się lekko. Jej humor, mimo że nie powinien, był dla mnie zabawny.

- Nie dam rady w tym- spuściła głowę w dół, więc podążyłem za jej wzrokiem. Do jej butów na obcasie.

- To może je zdejmij- zaśmiałem się, patrząc znów na jej twarz.

- Jesteś beznadziejny, wiesz?- prychnęła i usiadła na jednym ze schodków. Przyglądając się jej, oparłem się bokiem o ścianę.

- Oh, naprawdę?- uniosłem brwi, usiłując ukryć swój uśmiech.

- Tak- odpięła zapięcia- Jak porządny facet, powinieneś zaproponować mi wniesienie mnie na górę- wysunęła stopy i złapała buty w dłoń.

- Jesteś naprawdę pokręcona- śmiejąc się, kucnąłem przed nią- Chodź tu- wystawiłem ręce w jej stronę.

Lou pochyliła się do przodu, opadając na mnie i układając ręce na mojej szyi. Złapałem ją w pasie oraz przytrzymałem pod tyłkiem, po czym podniosłem się do góry, a ona zaplotła nogi wokół moich bioder. Podrzuciłem ją lekko do góry, żeby lepiej było mi wchodzić po schodach.

- Wygodnie ci?- zapytałem, poprawiając ją sobie w ramionach. W odpowiedzi dostałem tylko mruknięcie, które uznałem za potwierdzenie.

Zacząłem powoli wspinać się po kolejnych stopniach, z dziewczyną na rękach. Moje mieszkanie znajdowało się na trzecim piętrze, więc w sumie nie było tak strasznie wysoko, jednak zdaniem Louisy, trzeba było pokonywać za dużo schodów. W pewnym momencie poczułem łaskoczący oddech na szyi, a zaraz po tym jej cichy głos.

- Ładnie pachniesz- mruknęła, dotykając mojej skóry ustami- Musisz częściej używać tych perfum.

- Zawsze ich używam, kochanie- zaśmiałem się.

- Oh- westchnęła- To używaj ich dalej.

Zachowanie zielonookiej od tej podwójnej randki było zabawne. Była jakby trochę zła, może bardziej naburmuszona. Ale nie dziwiłem się jej. Myślała, że pójdziemy do jakiejś restauracji albo kina, ale ten chłopak Alex wymyślił piknik w parku. Dla mnie było miło. Ładna pogoda, spokojne miejsce, jedzenie i dobre towarzystwo. Zarówno on jaki i dziewczyna byli naprawdę w porządku. Złapaliśmy kontakt, więc dobrze nam się rozmawiało. Jednak rudowłosa wcisnęła się w jakąś sukienkę oraz wysokie buty. Stwierdziła, że chce wyglądać dobrze w takim miejscu. A potem wszystko działało jej na nerwy. Tu bolą ją stopy, bo buty są nie wygodne. Tu źle się czuje w tej ''cholernej sukience'', bo nie może sobie usiąść. Tam mrówki się do niej zbliżają. To coś cały czas nad nią lata, a ona nienawidzi owadów, zwłaszcza tych, które mają skrzydła. I musiała cały czas porozumiewać się z Alex na migi, gdy tamta panikowała, co z mojego punktu widzenia, było całkiem zabawne. Zwłaszcza, kiedy zaczynały się kłócić. W sumie nadal nie wiem jak ten Neil mógł tego nie zauważyć. Oczywiście nie mówiła niczego na głos. Skarżyła się tylko mnie, bo nie chciała wyjść na zrzędę przy przyjaciołach.

W końcu wdrapałem się na trzecie piętro. Z ulgą stanąłem przed drzwiami mojego mieszkania.

- Lou, wyjmij klucze z mojej kieszeni- zwróciłem się do dziewczyny.

- W której są?- zapytała, odsuwając głowę do tyłu, tak, że mogliśmy swobodnie patrzeć sobie w oczy.

- W tylnej.

Louisa westchnęła cicho, po czym wyciągnęła rękę i sięgnęła do moich spodni. Nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu. ''Ciekawa sytuacja.''

- No i czemu się durnowato uśmiechasz?- zapytała cicho, przekładając dłoń do drugiej kieszeni.

- Bo macasz mnie po tyłku- wyszeptałem, w razie gdyby ktoś za nami szedł.

Dziewczyna jedynie posłała mi pełne politowania spojrzenie, wyjmując klucze. Zaśmiałem się cicho i odwróciłem tyłem do drzwi, aby Lou mogła je otworzyć. Kiedy przekręcała klucz w zamku, zmarszczyła brwi. Wykorzystując chwilę, że przybliżyła się do mnie jeszcze bardziej, wystawiłem język i polizałem ją w końcówkę nosa, na co ona zareagowała głośnym śmiechem.

- Jesteś głupi- wydusiła, pomiędzy śmiechem, po czym wprowadziłem nas do mieszkania.

''Wreszcie udało mi się ją rozśmieszyć.''

~*~

Jeju, jak dawno mnie tu nie było z rozdziałem... Przepraszam :( I tak, wiem, że rozdział mógłby być lepszy, ale tylko to udało mi się napisać, sooo...

Mam nadzieję, że miło spędzacie wakacje kochani! :)

I dziękuję za ponad 1K głosów! Jeju, jesteście najlepsi :)

Butterfly | HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz