Rozdział 21

6.3K 381 12
                                    

Minął miesiąc, a dokładniej cały kwiecień. Nie mogłam powiedzieć, że przez ten czas mi się nudziło.

Kiedy tylko zobaczyłam się z Alex w szkole, wyjaśniłam jej wszystko. Na całe szczęście nie była na mnie zła tak jak myślałam. Zastanawiała się, dlaczego nie powiedziałam jej o tym z kim mieszkałam. Myślała, że to dlatego, że jej  nie ufałam. Co nie było prawdą. Oczywiście opowiedziałam jej wszystko. I musiałam przyznać, że bardzo się pomyliłam, bo od tamtego czasu nie zauważyłam u niej żadnych zmian w stosunku do mnie. Choć na pewno zbliżyłyśmy się do siebie.

Znalazłam też w końcu to szkolne kółko fotograficzne. Zapisałam się tam i od dwóch tygodni we wtorki, zostawałam po lekcjach razem z jakimiś dziesięcioma osobami. I, o mój boże, nie powiedziałam jeszcze Alex, ale chodził tam też Niall. Właściwie na tych zajęciach rozmawiałam tylko z nim. Dziwiłam się sama sobie, ale te rozmowy były dla mnie tak naturalne jak jeszcze nigdy z obcym chłopakiem. ''Może nie wliczając w to Stylesa...'' Wcześniej wydawał mi się całkiem inny, jednak kiedy zaczęłam go lepiej poznawać, okazał się naprawdę miłym i uroczym chłopakiem. Szczególnie zaskarbił sobie moją sympatię po tym jak usiadł ze mną na angielskim, na którym akurat nauczycielka zrobiła kartkówkę, a Horan pomógł mi ją napisać. Przez to chyba zaczęłam potajemnie shippować go z moją przyjaciółką...

W każdy poniedziałek, środę i piątek ćwiczyliśmy z grupą układ na zawody, przez co przestałam chodzić na zajęcia Zayna. Nie miałam na to już czasu. Wszyscy byli naprawdę fajni. W Ivy i Lily odnalazłam dobre koleżanki, a z Lukiem mało rozmawiałam. On był bardziej skupiony właśnie na Liliane. Zawody składały się z tańca grupowego i towarzyskiego. Grupowy tańczyliśmy wszyscy razem, a w towarzyskim miał wystartować Harry. W tym tylko problem, że na partnerkę wziął mnie. I choć się opierałam, mówiąc, że to beznadziejny pomysł, reszta go poparła. Także miałam jeszcze dodatkowe próby z samym Stylesem.

Jego nauki o facetach dobrze nam nawet szły. Łatwiej już było mi złapać kontakt z płcią przeciwną, co było dla mnie naprawdę dużym osiągnięciem. Jednak jak na razie umiałam tylko w jakimś stopniu z nimi rozmawiać, bo brunet wprowadził mnie w ich sposób myślenia. Gorzej już było, kiedy któryś próbował mnie choćby nawet złapać za rękę, lub położyć dłoń na ramieniu...

Poznałam też jego siostrę i siostrzenicę. Gemma przyprowadziła małą do Harrego, kiedy mieliśmy akurat sami próbę, bo miała jakieś pilne wezwanie w pracy i nie miała gdzie jej zostawić. Hope okazała się bardzo uroczym dzieckiem. Udało mi się zauważyć, że uwielbiała swojego wujka. I musiałam przyznać, że ze wzajemnością. To był naprawdę słodki obrazek, widzieć w sumie dorosłego chłopaka, który tracił głowę dla czterolatki. Nie mogłam się wtedy powstrzymać i zrobiłam im zdjęcie. Które teraz wisiało na mojej ścianie.

Była już trochę zapełniona. Miałam już około trzydziestu zdjęć. Była to przede wszystkim Alex, również ze mną, Harry sam i z Hope, widoki i panoramy Nowego Yorku...

W domu prawie non stop sprzeczałam się z Zoey. Odkąd zobaczyła u mnie Harrego, miałam wrażenie, jakby patrzyła na mnie trochę inaczej. Choć równie dobrze, mogła to być jedynie moja wyobraźnia. Głównie kłóciła się wtedy, gdy miała coś ze mną zrobić. Lub coś zrobić przeze mnie. Wtedy zaczynało się piekło.

Z Ellą i Patchem... Było tak samo. Może ostatnio więcej rozmawiałam z matką, ale wiele to nie zmieniło. Ojczym podarował mi moją własną kartę kredytową, od której odpychałam się rękami i nogami. Za cholerę nie chciałam jej przyjąć. Nie czułam się na tyle z nimi związana, żeby wciąż brać od nich pieniądze. I nadal nie wiem jakim sposobem on mi ją wcisnął.

Próbowali też parę razy zabrać mnie do jakiejś rodziny, lecz ja nadal usiłowałam to odłożyć w czasie. W sumie i tak nie miałam go zbyt dużo, bo jutro mają się odbyć u nas w domu imieniny Elli. I mają być wszyscy. Choć jak na razie starałam się o tym nie myśleć.

Był piątkowy wieczór i właśnie czekałam na Harrego, który spóźniał się na naszą próbę. Miał być tu dwadzieścia minut temu, a ja już nie wiedziałam co miałam ze sobą zrobić. Próbowałam do niego dzwonić, lecz miał wyłączony telefon, a za nic nie miałam pojęcia gdzie mogłabym go znaleźć.

Z westchnięciem usiadłam pod ścianą i podkuliłam nogi. Odchyliłam głowę do tyłu, aż nie spotkała się z zimnym lustrem. Nagle wpadł mi do głowy pomysł, ostatnia deska ratunku. Odblokowałam telefon, wchodząc od razu w kontakty. Kiedy znalazłam właściwy, nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po trzech sygnałach usłyszałam głos chłopaka.

- Boże, właśnie miałem do ciebie dzwonić- wydyszał do słuchawki.

- O co chodzi Zayn?- zmarszczyłam brwi, prostując się.

- Harry...- westchnął, a ja nieświadomie wstrzymałam oddech- Od wczoraj nie daje znaku życia, dzisiaj też nie było go w szkole. Znaczy wiem, że siedzi w domu, ale stoję pod drzwiami już od dwóch godzin i ten debil nie chce mi otworzyć.

- Co ja mam z tym wspólnego?- zapytałam cicho, jakbym bała się odpowiedzi. ''Bo może właśnie się bałam...''

- Mnie nie chce otworzyć, może tobie się uda.

~*~

Ktoś ma jakiś pomysł co się dzieje Stylesowi? Jestem ciekawa Waszych propozycji :)

I, omg, 3 tysiące wejść! Dziękuję za każde wejście z całego serduszka :)

I tak btw to kończą mi się ferie, więc rozdziały mogą rzadziej się pokazywać :(

Kocham Was ! :)

Butterfly | HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz