Rozdział 22

5.9K 388 36
                                    

Szybko wyleciałam z budynku, kiedy tylko zobaczyłam podjeżdżający samochód Malika. Zwinnie zbiegłam ze schodów i pokonałam dwa metry, po czym już otwierałam drzwi auta. Wskoczyłam na siedzenie pasażera, chwyciłam klamkę, pociągając ją do siebie, tym samym uważając aby nie trzasnąć drzwiami i spojrzałam na chłopaka.

- Hey- wydyszałam.

- Cześć- uśmiechnął się lekko- Dzięki, że zgodziłaś się do niego jechać- rzucił, nawracając na parkingu.

- Nie żartuj, czuję się do tego zobowiązana- mruknęłam i zapięłam pas.

- Naprawdę nie wiem o co chodzi- westchnął- Waliłem w drzwi jakieś dwie godziny, ale to na nic. Odciął się całkowicie- jego głos ociekał czystym smutkiem i zmartwieniem tak bardzo, że coś jakby złapało mnie za serce.

- A Gemma?- zapytałam, mając wrażenie, że siostra Harrego mogłaby wiedzieć co się stało.

- Nie mam z nią kontaktu- nacisnął gwałtownie hamulec, kiedy jakiś inny samochód wyjechał zaraz przed nim- Debil- warknął jakby sam do siebie.

Mogłam się odezwać, ale zamiast tego tylko skinęłam głową i odwróciłam twarz w stronę drogi, myśląc co takiego mogło się stać Stylesowi...

Po jakiś dwudziestu minutach byliśmy już pod blokiem, gdzie prawdopodobnie mieszkał mój przyjaciel.

Tak, dokładnie. Przyjaciel. Od jakiegoś czasu przyłapywałam się na mówieniu o Harrym jako moim przyjacielu. Bo... do cholery, był nim. Czułam to. Wiedziałam, że gdybym zadzwoniła o trzeciej nad ranem, z informacją, że chcę go widzieć zaraz w moim domu, to on by przyjechał. I nie były to tylko przypuszczenia, bo taka sytuacja miała miejsce.

Pewnej nocy nie mogłam spać, bo gdy tylko zasypiałam, śniły mi się koszmary. Więc wtedy, jakoś nie myśląc zbyt wiele, zadzwoniłam do niego. I jakieś dwadzieścia minut później był u mnie w pokoju. Może trochę się naśmiewał z tego, że jestem już duża i nie powinnam się bać koszmarów, ale położył się obok, obejmując mnie ramieniem i jednocześnie przyciągając do siebie. Także po dziesięciu minutach usnęłam, tuląc się do niego.

I cholera, choć pewnie nie chodziło tylko o jakiś durny sen, to jednak teraz ja musiałam położyć się obok niego i przytulić do siebie, mówiąc, że może być spokojny, bo ja jestem z nim.

Dlatego, kiedy tylko Zayn zaparkował samochód, odpięłam pas, wychodząc od razu na zewnątrz. Po chwili dołączył do mnie i razem ruszyliśmy do budynku.

- Które piętro?- zapytałam, gdy chłopak przepuszczał mnie przodem w drzwiach.

- Trzecie, mieszkanie numer czternaście.

Jak najszybciej umiałam, pokonywałam po dwa schodki na raz, aż w końcu znalazłam się pod brązowymi drzwiami i numerkiem czternaście. Westchnęłam, spoglądając na Zayna, stojącego za mną. Chłopak tylko uśmiechnął się lekko i skinął na drzwi. Wziąwszy jeszcze raz głębszy oddech, zacisnęłam usta i podeszłam do drzwi. Zapukałam w drewnianą płytę, ale nikt ani nic mi nie odpowiedziało. ''Błagam no...''

- Harry?- zapytałam trochę głośniej, mając nadzieję, że chłopak mnie słyszał- Harry, wiem, że tam jesteś...- zapukałam ponownie.

Stałam pod drzwiami, stukając i wołając, jakieś dziesięć minut, jednak nie usłyszeliśmy nic. Łzy zaczęły zbierać mi się w oczach, ale skutecznie usiłowałam je tam zatrzymać. Nie mogłam pokazać słabości, kiedy to on potrzebował pomocy, nie ja.

- To chyba bez sensu...- jęknął mój towarzysz, który siedział na jednym ze schodków. Spojrzałam na jego, zmęczoną już, twarz.

- Jeśli chcesz, to możesz wrócić do domu odpocząć. Ja zostanę- uśmiechnęłam się lekko, podchodząc i kładąc mu delikatnie dłoń na ramieniu.

- Nie, nie zostawię cię tutaj samej- zaprzeczył od razu.

- Daj spokój Zayn. Widać, że jesteś zmęczony. Zostanę tu jeszcze, a jak nic się nie zmieni to po prostu wrócę do domu.

- Jesteś pewna?- uniósł brwi, patrząc mi w oczy, a ja pokiwałam głową- Okey- westchnąwszy, wstał- Ale zadzwoń jak będziesz chciała wrócić. Przyjadę i cię odwiozę- uśmiechnął się leniwie.

- Dobrze.

Zayn spojrzał ostatni raz na drzwi do mieszkania Stylesa, po czym powoli skierował się w dół schodów. Sama westchnęłam głęboko, siadając na ostatnim schodku.

Teraz tak cholernie żałowałam, że nie miałam numeru do Gemmy. Może ona mogłaby nam pomóc... Choć skoro do nas nie chciał się odzywać, może z nią też nie rozmawiał.

Czułam się beznadziejnie. Nie wiedziałam co się wydarzyło, ale chciałam jakoś zainterweniować. Najgorsze jednak było to, że właśnie on chyba nie chciał mojej pomocy. Nie chciał jej od nikogo. Nawet od Zayna, swojego najlepszego przyjaciela.

Znów spędziłam dobrych kilka minut, sam na sam ze swoimi myślami, które były dalekie od tych przyjemnych. W końcu zrezygnowana, podniosłam się i stanęłam przed drewnianą płytą.

- Harry, błagam cię, no...- zastukałam głośniej. Jednak kiedy nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, coś we mnie pękło- Otwórz do cholery!- warknęłam, bijąc w drewno pięściami. Miałam gdzieś sąsiadów, mogli sobie myśleć co tylko chcieli- Chcę ci pomóc...- na końcu głos mi się już załamał.

Gdy nic nawet nie drgnęło, westchnęłam całkiem zrezygnowana. Nie miałam siły nawet stać. Wróciłam na swoje miejsce na schodu, chowając głowę w dłoniach. ''KURWA!!!''

Nagle usłyszałam szczęk zamka. Gwałtownie podniosłam głowę, patrząc na drzwi. Gdy zauważyłam jak klamka zaczęła się uginać, szybko wstałam na równe nogi.  Po chwili w drzwiach stanął chłopak, w szarych dresach, czarnej koszulce, z potarganymi włosami, chorobliwe bladą cerą i przekrwionymi oczami. Ten widok łamał moje serce.

- Lou...- szepnął, co sprawiło, że w jego oczach pojawiły się łzy.

- Boże, Harry- westchnęłam, podchodząc do niego szybko i oplatając rękami w pasie. Odetchnęłam z ulgą, kiedy mnie nie odepchnął, a zamiast tego objął, przyciągając bliżej.

Nie chciałam się odzywać, bojąc się, że jedno słowo mogło spowodować ponowne zamknięcie drzwi. Dlatego po prostu stałam, przytulając chłopaka i gładząc delikatnie po plecach. Nagle odsunął się ode mnie, przez co lekko się przestraszyłam, że znów chciał uciec. Jednak on tylko zamknął drzwi za nami, po czym wskazał mi dłonią jakieś pomieszczenie. Skinęłam, kierując się w tamtą stronę. Jak się domyśliłam, był to salon. Powoli usiadłam na kanapie i zsunęłam z siebie kurtkę, obserwując uważnie Harrego, który usiadł naprzeciw mnie na podłodze. Podkulił jedną nogę, nachylając się do przodu i nie podnosząc wzroku, zaczął bawić się niespokojnie dłońmi. ''Nie rób mi tego...''

- Harry...- zaczęłam delikatnie- Powiesz mi co się stało, że zastaję cię w takim stanie?

- Mój ojciec...- pokiwał głową, wciąż na mnie nie patrząc- Miał wypadek samochodowy- widziałam jak nabrał ciężko powietrze. ''O mój boże...''- On nie żyje, Lou- jęknął, podnosząc głowę do góry.

Spojrzał na mnie, a mnie odebrało mowę. Z oczu spływały mu już strużki łez, a dolna warga zaczynała niebezpiecznie drżeć. Momentalnie podniosłam się, podchodząc do niego. Uklękłam przed nim i objęłam mocno ramionami. Chłopak przylgnął do mnie od razu, przyciągając jeszcze bliżej, przez co musiałam usiąść na podłodze, z nogami po obu stronach jego ciała.

- Wiem co czujesz Harry...- mruknęłam, całując delikatnie czubek jego głowy- Wiem, doskonale...

~*~

Tak, możecie mnie teraz zabić, ale tak miało być od początku. :(

Prawdopodobnie następny rozdział dopiero w okolicach weekendu, bo mam lekki zapierdziel w szkole. Wogóle dzisiaj powinnam siedzieć nad biologią, ale wolałam napisać dla Was rozdział :)

Czekam na Wasze opinie!

Butterfly | HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz