Rozdział 26

6.1K 336 17
                                    

- A siódme?- usłyszałam cichy szept Horana za plecami. ''No serio...?'' Poprawiłam się na krzesełku, podnosząc głowę do góry.

- C- mruknęłam.

Zauważywszy karcący wzrok pani Brown, szybko spuściłam głowę, znów wpatrując się w kartkę przede mną. Kobieta musiała mieć dzisiaj naprawdę zły humor, bo z reguły była bardzo miła, a dzisiaj na wstępie, gdy nawet jeszcze nikt porządnie sobie nie usiadł, zaczęła rozdawać karteczki. Tyle dobrego, że jakoś ogarniałam ostatni temat o rewolucji francuskiej. W przeciwieństwie do Nialla, któremu podałam prawie wszystkie odpowiedzi.

Po jakiś piętnastu minutach rozbrzmiał dzwonek, oznaczający koniec zajęć. Historyczka była na tyle wyrozumiała, że dała nam całą godzinę na pisanie.

Z westchnięciem wstałam z ławki, zgarniając od razu swoją torbę. Gdy oddałam nauczycielce swoją pracę, wyszłam z klasy. Właśnie wtedy poczułam jak bardzo zmęczona byłam po całym tym tygodniu. Codzienne siedzenie przy książkach oraz próby do zawodów mogły wykończyć człowieka całkowicie. Przecierając oczy dłonią, ruszyłam w stronę swojej szafki.

- Nienawidzę tej kobiety- usłyszałam za sobą głos Nialla.

- Książki nie gryzą- wzruszyłam ramionami, uśmiechając się rozbawiona i zatrzymałam się przy swojej szafce.

- Ha, ha, ha, ale ty jesteś zabawna- mruknął blondyn- Ale dzięki za pomoc- uśmiechnął się, na co tylko skinęłam.

- Odwdzięczysz się kiedyś- odłożyłam niepotrzebne mi rzeczy do szafki, a do torby włożyłam książki na poniedziałek.

- A tak w ogóle...- zaczął chłopak, opierając się o ścianę obok- Idziesz na domówkę do Brada?

- Moje plany na dzisiaj to spanie- zatrzasnęłam drzwiczki- Ewentualnie jeszcze jedzenie.

- Gdyby się tak zastanowić to chętnie bym się do ciebie przyłączył, ale dzisiaj piątek!- podniósł ton głosu przy końcu- Dlatego nie pozwolę ci się wylegiwać. Musisz w końcu ruszyć swoje wielkie, a jednocześnie oczywiście bardzo atrakcyjne, dupsko- posłał mi szeroki uśmiech, a ja wywróciłam oczami.

Jeszcze chwilę tłumaczyłam chłopakowi, że dzisiaj naprawdę nie miałam ochoty nigdzie się ruszać, po czym ruszyliśmy do głównego wyjścia. Trochę nam to zajęło, bo ciężko było wydostać się ze szkoły, biorąc pod uwagę ilość osób kończących lekcje o tej godzinie.

Westchnęłam z ulgą, wychodząc na zewnątrz. Wiał lodowaty wiatr, a z nieba leciały delikatne krople deszczu, ale ja lubiłam taką pogodę. Może to dziwne, bo kto lubi deszcz i zimno, ale ja nigdy nie uważałam się za do końca normalną...

- Louisa!- dotarło do mnie moje własne imię. Odwróciłam się, aby zobaczyć Alex idącą w naszą stronę. Która gdy zobaczyła obok mnie Nialla, jak zawsze, na sekundę zatrzymała się w miejscu, wzięła wdech i ruszyła dalej. Mimo wszystko, chyba tylko ja widziałam jak to robiła za każdym razem.

- Cześć- odezwałam się, gdy stanęła naprzeciw nas.

- Hey- uśmiechnęła się nieśmiało do blondyna, po czym spojrzała na mnie- Idziesz na domówkę do Brada?

- Boże- westchnęłam i spojrzałam na chłopaka, który wpatrywał się w moją przyjaciółkę. Normalnie uśmiech cisnął mi się sam na usta, ale powstrzymałam go, wracając wzrokiem do Alex- Nie mam ochoty dzisiaj nigdzie wychodzić- wzruszyłam ramionami.

- Oh- mruknęła, obejmując się ramionami.

Dopiero wtedy zauważyłam, że stała w bluzeczce z krótkim rękawem odsłaniającej brzuch i czarnych zwężanych jeansach, kiedy ja miałam na sobie przetarte spodnie i gruby sweter. Jednak Horan zareagował natychmiastowo. Widziałam jak szybko zdjął z siebie kurtkę i narzucił ją na ramiona brunetki. Morgan automatycznie cała się zaczerwieniła, cicho dziękując chłopakowi. Już nie miałam siły powstrzymywać tego głupiego uśmiechu.

Od wpatrywania się w tą uroczą scenę przede mną, odciągnęło mnie trąbienie samochodu. Odwróciłam się, zauważając auto Patcha pod schodami. Pożegnałam się z przyjaciółmi, po czym błyskawicznie pokonałam wszystkie stopnie, aż wreszcie znalazłam się na skórzanym siedzeniu pasażera.

***

Zrzuciłam z siebie koszulkę, zsunęłam dresy i walnęłam wszystko na łóżko. Z westchnięciem podeszłam do szafy, szukając czegoś wygodnego, a jednocześnie ładnego.

Mimo zapierania się nogami i rękami, byłam zmuszona do pójścia na tą nieszczęsną imprezę.

Zoey się tam wybierała. Już wychodziła z domu, ale zatrzymała się, aby powiadomić Ellę o swoim wyjściu. Wtedy kobieta zaproponowała, abyśmy poszły tam razem. Pewnie miała dobre intencje, chciała abyśmy się zbliżyły do siebie. Niestety, nie wiedziała, że trzymanie się o od siebie z daleka dawało nam największą radość. Oczywistym było, że moja siostra zaprzeczy, lecz mama nie chciała tego przyjąć do wiadomości, dlatego kłóciły się jakieś piętnaście minut, a w efekcie tego i  tak miałam tam pojechać.

Mogłam powiedzieć, że byłam umówiona, jednak Niall i Alex mieli być na tej imprezie. W ostatniej chwili pomyślałam o Harrym, ale przypomniałam sobie, jak Zayn przez cały tydzień przypominał mu o ich ''męskim'' wypadzie na miasto, cokolwiek to znaczyło. Także nie miałam raczej żadnego wyjścia.

Przekopując ubrania, natknęłam się na koszulkę, która kojarzyła mi się tylko z jednym. Miałam ją na sobie, tamtego wieczoru w domu Harrego. ''Tego, gdy go pocałowałam...'' Od tamtego czasu, nie rozmawialiśmy o tym. Wiele razy próbowałam zacząć temat, jednak zawsze, jak na złość, coś nam przeszkadzało.

Nie chciałam pytać w dzień pogrzebu. W poniedziałek na próbie wyglądał naprawdę kiepsko. W środę nawet usiłowałam znaleźć chwilę, ale on był tak zajęty tańcem, że nic do niego nie docierało. A dzisiaj nie miałam już na to siły.

Harry teraz całkowicie zajął się przygotowaniem nas do zawodów. A ja nie chciałam zawracać mu głowy czymś tak, być może dla niego, nieznaczącym. ''Szkoda, że tak nie jest w moim przypadku...''

Odkładając bluzkę na bok, zauważyłam w rogu to czego szukałam. Szybko zarzuciłam na siebie beżową koszulę i wcisnęłam się w czarną spódnicę. Preferowałam głównie spodnie, ale ona idealnie pasowała do tej koszuli... Zapinając guziki, weszłam do łazienki. Po rozczesaniu włosów, przejechaniu czerwoną pomadką po ustach oraz pomalowaniu rzęs tuszem, uśmiechnęłam się do siebie. Wyglądałam... ładnie. Inaczej niż na co dzień, ale podobało mi się to.

Nie miałam ochoty iść na tą imprezę. Wolałabym zostać w domu i gnić przed telewizorem. Ale po przemyśleniu tego teraz, skoro nie miałam wyboru, dlaczego miałam z tego choć trochę nie skorzystać?

~*~

Długi mnie nie było, wiem. Ale za dużo się działo, żeby mieć czas, siłę i ochotę aby pisać rozdział... Przepraszam :(

Od dzisiaj mam wolne przez tydzień, więc postaram się napisać coś do przodu, ale niestety później mam testy, więc proszę o wyrozumiałość, szkoła jest dla mnie ważniejsza mimo wszystko :(

I btw chyba zaczynam się wypalać w pisaniu...

Butterfly | HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz