Rozdział 20

6.6K 412 40
                                    

Siedziałam w samochodzie Harrego obok jego samego i czekałam, aż dojedziemy do mojego domu. Choć byłam trochę zmęczona po całym tym dniu i imprezie, to tak naprawdę nie miałam ochoty jeszcze wracać. Sama nie wiedziałam dlaczego. Może to przez to, że nie chciałam jeszcze kończyć tego dnia. Albo przez ten gest Stylesa z ogrzewaniem moich dłoń. Lub po prostu nie chciałam jeszcze pozbywać się jego towarzystwa...

Naprawdę nie umiem tego do końca wyjaśnić.

Poprawiłam się na siedzeniu, wbijając wzrok w mijane za szybą budynki. Od zawsze uważałam, że Nowy York był piękny, jednak nocą... Nie dało się tego opisać. Te wszystkie kolorowe billboardy, świecące szyldy i reklamy, kolejki do najróżniejszych klubów, roześmiani, niektórzy też pijani, ludzie na ulicach, różne samochody, żółte taksówki. To wszystko sprawiało, że to miasto żyło. Wydawało się takie inne niż wszystkie, wyjątkowe. Było piękne. A w nocy jeszcze bardziej niż w dzień. ''Szkoda, że nie mam aparatu...''

Uśmiechając się sama do siebie, zgięłam rękę i podparłam ją na podłokietniku w drzwiach. Zwinęłam dłoń w pięść, po czym oparłam na niej głowę, aby być jeszcze bliżej szyby. ''Naprawdę niesamowite miasto...''

- Pierwszy raz jedziesz nocą?- usłyszałam głos Harrego, jednak nie odwróciłam się.

- Tak- wyszeptałam, zauważając grupę ludzi, idącą po chodniku.

Brunet więcej się nie odzywał, więc w spokoju mogłam obserwować otoczenie. Przyglądałam się chwilkę tej grupie. Wszyscy śmiali się, rozmawiając między sobą. Wydawali się tacy szczęśliwi i beztroscy. ''Szkoda, że to tylko pozory...''

Nagle zatrzymaliśmy się na światłach. Czytałam spokojnie napisy na billboardzie, który ogłaszał wyjście najnowszej kolekcji butów włoskiego projektanta, którego nazwiska nawet nie umiałam powtórzyć, kiedy światło zmieniło się na zielone. I mimo że nie ogarniałam jeszcze do końca całego miasta, to jednak zauważyłam, że na skrzyżowaniu chłopak skręcił w przeciwnym kierunku niż mój dom. A kiedy zrozumiałam, że wybrał drogę wyjazdową poza okręg Nowego Yorku, w środku ogarnął mnie lekki niepokój.

- Gdzie jedziemy?- zapytałam cicho, patrząc jak w oddali czekała zupełna ciemność, bez śladu jakiekolwiek życia. ''Cholera.''

- Zobaczysz- mruknął w odpowiedzi.

Miałam tylko nadzieję, że nie było słychać tego jak głośno przełknęłam ślinę. Bo w gardle urosła mi jakaś pieprzona gula, która nie pozwalała mi na wypowiedzenie się. Zaczynałam czuć jakby strach. A to, że jego głos był bardziej ochrypły i niższy przy tym niż zwykle, wcale mnie nie uspokajało.

Kiedy zaczynaliśmy wjeżdżać na drogę bez oświetlenia, niepewnie spojrzałam w lewo, na twarz chłopaka. I wtedy zrozumiałam, że to przecież mój Harry. To w jakiś dziwny sposób trochę mnie uspokoiło.  ''Chyba naoglądałam się na dużo filmów...''

Jechaliśmy w zupełnej ciszy, przerywanej jedynie naszymi oddechami i dźwiękami auta. Nie wiedziałam co miałabym powiedzieć, dlatego siedziałam cicho, a Harry wydawał się brać ze mnie przykład. Nie miałam ochoty patrzeć na to całe otoczenie, z którego i tak za dużo nie widziałam, tyle co jedynie było oświetlone przez światła samochodu, dlatego zaczęłam oglądać wnętrze pojazdu.

Większość pokrywała czarna skóra. Jakiś schowek pomiędzy siedzeniami i nad moimi nogami, wgłębienie na różne drobiazgi, dwa wkłady na kubki, elektryczne, przyciemniane szyby i radio z milionem różnych, świecących się przycisków. W końcu przeniosłam wzrok na deskę rozdzielczą. Mnóstwo podświetlonych kontrolek oraz liczniki. I kierownica. Czarna, skórzana, dość duża.

Mój wzrok przykuły jednak dłonie Harrego. Długie, szczupłe palce, niektóre przyozdobione sygnetami i mały tatuaż krzyżyk na zewnętrznej stronie.  Miał naprawdę ładnie dłonie.

- Lou- w moje myśli wdarł się niespodziewanie głos Stylesa, dlatego potrząsając głową, spojrzałam na niego pytająco-Jesteśmy- uśmiechnął się lekko.

Skinęłam, po czym chłopak wysiadł z samochodu. Sama, wziąwszy wcześniej głęboki oddech, złapałam klamkę i wyszłam na zewnątrz.

Na początku uderzyło we mnie zimne powietrze, więc zasunęłam się szybko i naciągnęłam bardziej na dłonie rękawy kurtki  Zatrzasnęłam drzwi, rozglądając się za chłopakiem, lecz mało co widziałam. ''Nienawidzę, gdy jest tak ciemno...'' W końcu gdy mój wzrok przyzwyczaił się do mroku, zauważyłam, że byliśmy na jakiejś polanie, a z trzech stron otaczały nas drzewa. Harry stał przed samochodem, więc podeszłam do niego. Kiedy stanęłam zaraz przed nim, spojrzałam na niego zdezorientowana.

- Po co mnie tu przywiozłeś?

- A jak myślisz?- kąciki jest ust podniosły się nieznacznie.

- Teraz to ja zakładam dwie opcje- stwierdziłam, czym wywołałam u niego większy uśmiech- Albo chcesz mnie zgwałcić i zostawić w tym lesie- wskazałam ręką przestrzeń dookoła nas- Albo masz w tym jakiś interes.

- Akurat oba twoje założenia są błędne- przejechał, bardzo powoli, językiem po górnej wardze. I chyba zauważył, że się temu przyglądałam, bo uśmiechnął się jakby zadowolony z siebie.

- Więc może mnie oświecisz?- zapytałam, podnosząc wzrok do jego oczu.

Brunet uśmiechnął się tajemniczo, po czym nagle poczułam jego dłonie na biodrach. Nie zdążyłam nawet zareagować, kiedy podniósł mnie do góry i posadził na masce samochodu. Znów spojrzałam na niego, nie rozumiejąc o co mu chodziło.

- Połóż się.

- Ale...

- Po prostu się połóż- powiedział, łapiąc moje nogi pod kolanami.

Zaczął podnosić je powoli do góry, co zmuszało mnie do odchylenia się do tyłu. Kiedy moje plecy zetknęły się z metalowym podłożem, spojrzałam w górę. Moim oczom ukazało się mnóstwo świecących gwiazd i księżyc w pełni. Jeszcze nigdy nie widziałam tak pięknego nieba.

- Wow- mruknęłam, latając wzrokiem od jednego do drugiego świecącego punktu.

- Wiem- nawet po wypowiedzianym jednym słowie, można było usłyszeć jak się uśmiecha- Przyjeżdżam tu od czasu do czasu, żeby pobyć samemu.

- Więc dlaczego zabrałeś tu mnie?- zmarszczyłam brwi.

- Szczerze?- zapytał, a ja pokiwałam głową. Podniosłam się do pozycji siedzącej, co nie było chyba zbyt dobrym pomysłem, bo nagle nasze twarze znalazły się bardzo niebezpiecznie blisko siebie, tak, że stykaliśmy się nosami. Harry uśmiechnął się, patrząc mi w oczy i oparł swoje czoło o moje.

- Sam nie wiem, Lou.

~*~

Męczyłam się z tym rozdziałem od wczoraj i oto co wyszło. Nie wiem czy jestem zadowolona, ale cóż, lepszego na tą chwilę nic nie napiszę, wybaczcie :(

Ale chociaż mam wrażenie, że się wypalam jeśli chodzi o pisanie, to jednak wreszcie mam zaplanowany koniec tego opowiadania i już wiem do czego dążę :)

I jest coraz mniej gwiazdek przy rozdziałach, co mnie martwi :( Czy coś robię źle? Jeśli tak to mówcie, spróbuję się poprawić!

Więc jak będzie, zostawisz gwiazdkę albo komentarz? Jak będą oba to się nie pogniewam :)

Butterfly | HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz