Rozdział 29

6K 421 30
                                    

Harry


Podpisałem ostatni papier i podsunąłem go w stronę mężczyzny w mundurze. Podniósł kartkę, skanując ją wzrokiem, po czym uśmiechnął się do mnie przyjaźnie.

- To wszystko, dziękuję- powiedział, chowając dokument do jakiejś teczki- To telefony dziewczyn- wystawił w moją stronę dwie komórki, które szybko chwyciłem. Skinąłem jeszcze i wstałem od biurka, wsuwając od razu po sobie krzesło.

- Dziękuję, dobranoc- odpowiedziałem, kierując się do drzwi.

Gdy opuściłem biuro policjanta, ruszyłem w stronę schodów.

Trochę zdziwił mnie telefon Lou po północy, tym bardziej, że numer był zastrzeżony. Gdy powiedziała, że jest na komisariacie, poczułem strach i troskę. Ale tak jest, prawda? Kiedy usłyszysz coś takiego, od razu w głowie powstają same czarne scenariusze. Wtedy myślałem o najgorszym, więc zapytałem jeszcze tylko gdzie się znajdowała i jak najszybciej potrafiłem założyłem buty, kurtkę, złapałem kluczyki od samochodu i wyleciałem z domu. W sumie nie byłem nawet do końca pewny, czy zamknąłem drzwi na klucz, ale w tamtym momencie kompletnie o tym nie myślałem. Musiałem się osobiście dowiedzieć co się stało, że moja Louisa jest na komisariacie.

Po jakiś dwudziestu minutach, może trochę za szybkiej, jazdy samochodem, znalazłem się tutaj. I można sobie wyobrazić moją ulgę, gdy zobaczyłem Lou bez żadnego zadrapania, ze wszystkimi włosami na głowie i odrobinę zawstydzoną miną. Obok zauważyłem też Zoey, ale ona wcale mnie wtedy nie obchodziła. Chwilę później podszedł do nas policjant. Słuchając powodu zatrzymania dziewczyn, miałem ochotę wybuchnąć śmiechem. Ja tu myślałem o jakimś porwaniu, pobiciu czy wypadku, a one po prostu były na imprezie. ''Chyba jesteś trochę przewrażliwiony, Styles.''

Kiedy wreszcie przeszedłem przez pół budynku i znalazłem się znów na głównym korytarzu, ujrzałem nerwowo chodzącą w kółko rudowłosą i siedzącą na jednym z krzesełek Zoey.

- Wasze telefony- odezwałem się, będąc już obok nich i wystawiając dłoń z urządzeniami.

- Dzięki- mruknęła Zoey, zabierając swoją komórkę.

- I co mówił policjant?- zapytała Lou, stając dosłownie kilka centymetrów ode mnie.

- Nic, podpisałem jakiś papierek i tyle- uśmiechnąłem się lekko, widząc jak wzdycha z ulgą- Odwiozę was do domu.

Dziewczyny skinęły, po czym razem skierowaliśmy się w stronę drzwi. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, uderzyło w nas zimne powietrze. Automatycznie spojrzałem na rudowłosą i jej cienką koszulę. Szybko zsunąłem z siebie kurtkę, zarzucając ją na ramiona dziewczyny.

- Harry, ale...- zaczęła, zsuwając z siebie okrycie.

- Jest okey- zapewniłem- Zakładaj to- złapałem na rękawy i pomogłem Lou założyć kurtkę.

- Naprawdę dziękuję, że przyjechałeś- powiedziała cicho, patrząc pod nogi.

- To nic takiego- wzruszyłem ramionami.

- Harry, który jest twój?- usłyszałem przed sobą głos Zoey. Spojrzałem na nią i zauważyłem jak stała przed dwoma samochodami, z których jeden był mój.

- Czarny- odpowiedziałem i sięgnąłem do spodni, aby wyjąć kluczyki, jednak gdy nie znalazłem ich w ani jednej, ani w drugiej kieszeni, uświadomiłem sobie, że schowałem je do kurtki- Lou, dasz mi kluczyki?- zapytałem, patrząc na dziewczynę po mojej lewej.

-  Co?- odpowiedziała zdezorientowana. Nie lubiłem się powtarzać, więc po prostu objąłem ją od tyłu i sięgnąłem po kluczyki. Musiałem ją trochę przestraszyć, bo szybko wyjęła dłoń z kieszeni, tym samym przejeżdżając po mojej ręce długimi paznokciami, które boleśnie przejechały po skórze- O boże, przepraszam!- pisnęła, łapiąc moją rękę i gładząc ją dłonią.

Butterfly | HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz