Rozdział 19

6.3K 431 101
                                    

Harry

Oparty o ścianę, trzymając w dłoni papierowy kubeczek z jakimś sokiem, przysłuchiwałem się dyskusji Zayna i Todda. Nie mogłem pić, bo prowadziłem, jednak głupio się czułem, gdy wszyscy wokół trzymali w dłoniach jakiś alkohol. Więc przynajmniej mogłem udawać, że piłem.

Przypatrywałem się w skupieniu przyjaciołom, usiłując coś zrozumieć z ich rozmowy, kiedy do moich uszu doszedł nerwowy, dziewczęcy śmiech. ''Louisa...''

Automatycznie przeniosłem wzrok na innych, szukając wśród nich rudowłosej.

Było mi głupio, że na samym początku zostawiłem ją samą, jednak wiedziałem, że gdybym był cały czas przy niej, nie podeszła by do żadnego chłopaka. A nie o to w tym chodziło. W sumie miałem wielką nadzieję, że chociaż spróbowała. Szczerze, nie spodziewałem się takiej reakcji z jej strony, gdy powiedziałem o Zoey. Jasne, musiała mieć jakąś zachętę, a przecież samo proszenie by nie podziałało. Więc musiałem coś wymyślić. A to było pierwszym co przyszło mi do głowy. Po tym gdy opowiadała mi o swojej rodzinie, wspomniała jak bardzo miała z nią na pieńku. Stwierdziłem wtedy, że może to ją przekona, mimo że i tak bym tego nie zrobił. Myślałem, że może mnie wyśmieje lub trochę się wkurzy, jednak to jak wtedy się spięła...

Nagle natrafiłem na długie, rude włosy. Stała do mnie tyłem, więc nie mogłem zobaczyć jej twarzy. Jednak rozpoznałem chłopaka, z którym rozmawiała. I aż miałem ochotę wybuchnąć śmiechem.

Było tutaj około trzydziestu osób, w czym ponad połowa była to część męska. I większość bez dziewczyn. A ona akurat musiała wybrać Michaela, który oświadczył się miesiąc temu.

Pokręciłem rozbawiony głową, przypatrując się ich rozmowie. Oczywiście nic nie słyszałem przez głośniejszą muzykę, a z ruchu ust czytać też nie umiałem. Dlatego cierpliwie czekałem, aż skończą.

Stałem tak, rozmyślając i obserwując plecy dziewczyny. Wyglądała naprawdę dobrze w cholernie obcisłych, ciemnych spodniach i czerwonej, pasującej do jej szminki, bluzce, która nie zakrywała jej brzucha. W pewnym momencie doszedłem do wniosku, że Lou musiała być tutaj najmłodsza. Większość osób była z naszej klasy, niektórzy starsi. Więc Wood, jako jedyna była siedemnastolatką. Chociaż na nią nie wyglądała.

Nagle odwróciła się, rozglądając na boki. A kiedy złapała ze mną kontakt wzrokowy, zaczęła iść w moją stronę. Uśmiechnąłem się pod nosem, odpychając od ściany i też ruszyłem w jej stronę. Idąc, boje wciąż patrzyliśmy sobie w oczy. W końcu stanęliśmy naprzeciw siebie. Lou była trochę niższa ode mnie, więc patrzyłem na nią lekko z góry.

- I jak?- zapytałem pierwszy, uśmiechając się lekko. Byłem wręcz pewny, że jej się nie udało. ''W końcu chłopak miał narzeczoną...''

- Dzisiaj nikogo nie pocałujesz, przykro mi- wzruszyła ramionami i zaplotła je przed sobą, uśmiechając się zwycięsko.

- Jak to?- ściągnąłem brwi.

- Mam jego numer.

- Ale on ma narzeczoną- uniosłem brwi.

- Wiem- dziewczyna znów wzruszyła ramionami.

- Więc jak do cholery mogłaś się z nim umówić?- rzuciłem z wyrzutem, przez co wywołałem śmiech u Lou. ''Chyba zgłupiałem...''

- Miałam wziąć tylko jego numer- powiedziała z naciskiem na ostatnie słowo- Nie umawiać się z nim.

Chwilę przetwarzałem jej słowa w głowie, a kiedy dotarło do mnie co powiedziała, zaśmiałem się. ''Sprytne.''

- Zakładam dwie opcje- spojrzałem w jej zielone oczy, a ona uniosła brwi- Albo jesteś cholernie inteligentna, albo ja głupi.

- Cóż...- zaśmiała się- Jedno i drugie to prawda.

Posłałem jej urażone spojrzenie, ale ona znów tylko się zaśmiała. Wtedy zawołał nas do siebie Zayn. Przepuściłem Rudą przodem i ruszyłem zaraz za nią. Okazało się, że chłopak chciał wkręcić rudowłosą do towarzystwa Lily i Ivy, kiedy tylko podeszliśmy dziewczyny porwały ją w swoje ręce. Nawet nie zdążyłem się odezwać, bo chłopaki pociągnęli mnie za sobą. Ostatni raz spojrzałem za Lou i okazało się, że też akurat się odwróciła. Zdążyłem jeszcze tylko posłać jej uśmiech, zanim pociągnięto mnie siłą do kuchni.

***

- Ja z wami nie gram!- krzyknął Todd, rzucając karty na stół, tak jak zawsze.

- Znowu...- jęknął Malik.

- On musi oszukiwać!- wskazał na mnie palcem, przez co uśmiechnąłem się pod nosem- Zawsze wygrywa!

- Po prostu umiem grać- westchnąłem, opierając się na stołku.

- Ale dziesiąty raz z rzędu wygrać?!- wydarł się blondyn.

- Po prostu jesteście słabi w makao- wzruszyłem ramionami.

- Dobra Todd- Zayn położył dłoń na ramieniu kolegi- Uspokój się.

Pokręciłem rozbawiony głową i rozejrzałem się na boki. Trochę się niepokoiłem, bo nie widziałem Lou od jakiś czterdziestu trzech minut i trzydziestu pięciu sekund. ''Nie żebym cały czas sprawdzał godzinę...'' Już myślałem, że znalazłem moją towarzyszkę, jednak kiedy dziewczyna się odwróciła, okazało się,  że nie była to moja Lou. Westchnąłem, opadając znów na krzesło. Wtedy poczułem wibrację telefonu. Szybko wyciągnąłem go z kieszeni i zobaczyłem nową wiadomość. Od Rudej.

' Możemy już wracać?'

' Okey, gdzie jesteś?'

' Przy barku. :)'

Zablokowałem urządzenie i wstając od stołu, pożegnałem się szybko z chłopakami. Wsunąłem po sobie krzesło, po czym ruszyłem w stronę salonu. Mimo wszystko to mieszkanie było naprawdę... duże. Jednak ja bywałem tu na tyle często, że nie miałem problemu z orientacją co gdzie było. Mijając wszystkie osoby, byłem zdziwiony tym, że jeszcze tylu ludzi zostało. Było już grubo po pierwszej w nocy.

W końcu zauważyłem barek, przy którym zobaczyłem rozbawione Lily i Ivy oraz Lou z miną, która błagała aby ktoś ją wyciągnął z tego towarzystwa. Od razu przyspieszyłem kroku, jak najszybciej znajdując się obok dziewczyn.

Trochę trudno było wyciągnąć Rudą od pijanych koleżanek, jednak kiedy już jakoś nam się udało, razem ruszyliśmy do wyjścia. Wyszliśmy z mieszkania Malika, po chwili stając przed metalową płytą windy. Dopiero wtedy poczułem lekkie zmęczenie. ''Co się dziwić, jak jestem dwadzieścia godzin na nogach?''

Po jakiś dziesięciu minutach byliśmy już na parkingu. Szliśmy w ciszy, którą przerywały jedynie odgłosy samochodów i nasze kroki.

- Harry, zwolnij na miłość boską!- usłyszałem za sobą głos dziewczyny.

Nawet nie zauważyłem, że trochę przyspieszyłem kroku. Nie zdążyłem się odwrócić, kiedy poczułem coś małego, zimnego, łapiącego moją dłoń. Spojrzałem w dół i zobaczyłem rękę Lou. I jakoś tak, niewytłumaczalnie, sprawiło to, że poczułem ciepło w środku.

Uśmiechnąłem się sam do siebie, delikatnie rozprostowując jej palce swoimi, a następnie przeplatając je razem. Potarłem kciukiem jej lodowatą skórę.

- Zimno ci?- zapytałem, zerkając na dziewczynę, ale ta tylko pokręciła przecząco głową- Masz zimne dłonie- mruknąłem i uniosłem jej dłoń do ust, po czym zacząłem na nią dmuchać ciepłym powietrzem.

Wtedy tak jakby coś we mnie walnęło. Poczułem się tak... dobrze. Jakbym wreszcie był we właściwym miejscu. Z właściwą osobą. ''Cholernie dobre uczucie...''

~*~

Podoba mi się ten rozdział, naprawdę :)

A Wam kochani?

PS Nie przyzwyczajajcie się do takiej częstości dodawanie rozdziałów :) Po prostu naszło mi ostatnio na pisanie !

PS 2 Mogę prosić KAŻDEGO kto przeczytał o króciutki komentarz? :)

Kocham Was! xx

Butterfly | HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz