Rozdział 16

6.9K 374 29
                                    

Harry

Kręciłem się po pokoju Lou, kiedy ona poszła po jakieś picie. Pokój był spory, mniej więcej jak dwa w moim mieszkanku, które przy tym całym domu wydawało się naprawdę malutkie. Choć mi to nie przeszkadzało, było wystarczające dla mnie. Zresztą i tak mało czasu w nim spędzałem.

Gdy już obleciałem wzrokiem wszystkie meble, mój wzrok padł na ścianę za łóżkiem. Była w połowie oblepiona różnymi zdjęciami z przylepioną na środku kartką, na której ktoś starannym pismem napisał 'Przeszłość'. Podszedłem do nich i zacząłem się przyglądać każdemu z osobna. Jedne przedstawiały osoby, drugie widoki a trzecie różne przedmioty, rzeczy. Wszystko razem naprawdę wyglądało fascynująco. Spojrzałem na jedno, na którym była Lou z jakimś starszym mężczyzną, pewnie jej ojcem. Dziewczyna wyglądała na taką szczęśliwą, beztroską, radosną... Miałem wrażenie, że całkiem inną niż teraz.

Jeździłem wzrokiem po zdjęciach, kiedy usłyszałem otwieranie drzwi. Odwróciłem się w ich stronę i zobaczyłem Louisę z dwoma kubkami, zgaduję, że herbaty.

- Co robisz?- zapytała, odkładając tackę na biurko.

- Oglądam- uśmiechnąłem się i odwróciłem z powrotem do ściany- Ty je zrobiłaś?

- Większość- powiedziała cicho, gdy stanęła obok mnie.

- Są piękne- odpowiedziałem równie cicho- Ale dlaczego druga połowa jest pusta?- skinąłem na drugą część ściany.

- Bo to miejsce na nowe życie.

- Chyba nie rozumiem- zmarszczyłem brwi.

- Długa historia- wzruszyła ramionami, po czym odwróciła się, wzięła w dłonie jeden kubek i usiadła na podłodze obok łóżka.

- Mam czas- usiadłem obok niej, wcześniej wziąwszy swój napój.

- Nie chcesz tego słuchać, uwierz mi.

- Chcę, tylko jeśli ty chcesz mi o tym opowiedzieć- uśmiechnąłem się.

Po krótkiej chwili ciszy, dziewczyna zaczęła mówić. O swoim starym życiu, odejściu matki, wypadku ojca, przeprowadzce, nowej rodzinie. Słuchałem jej każdego słowa. Nie wyobrażałem sobie co musiała czuć. Ja bym się chyba załamał. W pewnym momencie... Straciła wszystko. To musiało być okropne. A ona to przeżyła.

Pod koniec sam byłem bliski płaczu.

- No a ty?- zapytała cichym głosem, wyrywając mnie z moich myśli.

- Co ja?- spojrzałem na jej twarz. Nie pokazywała żadnych uczuć.

- Twoje życie- uśmiechnęła się lekko, opierając głowę na kolanach.

- Oh- westchnąłem i rozprostowałem nogi- W sumie moje życie jest nudne.

- Na pewno nie- uśmiechnęła się lekko.

- Kiedy byłem mały, tata od nas odszedł- przetarłem twarz dłonią- Więc zostałem sam z mamą i starszą siostrą. Wyobrażasz to sobie? Wychowywałem się w towarzystwie samych kobiet- uśmiechnąłem się, kręcąc głową- Kiedy Gemma miała dziewiętnaście lat zaszła w ciążę, a chłopak jak się dowiedział, uciekł za granicę.

- Dupek- mruknęła Lou.

- Tak, dokładnie- zaśmiałem się- Ale pomagaliśmy jej z mamą i teraz Hope ma cztery latka. Musisz ją poznać, jest niesamowita- uśmiechnąłem się na wspomnienie małej siostrzenicy- Jakieś trzy lata temu Gems przeprowadziła się do NY z Hope. Dołączyłem do niej parę miesięcy później, zaraz po zakończeniu roku szkolnego. Potem poszedłem tutaj do liceum i tak poznałem Zayna. Zacząłem dzięki niemu tańczyć, dołączyłem do grupy. Rok później znalazłem własne mieszkanie, więc wyprowadziłem się od siostry. I w sumie nic się nie zmieniło do teraz.

- Miałeś racje- spojrzałem na Lou- Twoje życie jest nudne- już miałem się odezwać, ale zauważyłem jej lekki uśmiech.

- Dzięki- zaśmiałem się, przeczesując włosy ręką.

- Chciałabym mieć tak jak ty- westchnęła, nagle wstając- Jesteś głodny?

- A co proponujesz?- uniosłem brwi, powoli wstając.

- Coś słodkiego- uśmiechnęła się szeroko i skierowała do drzwi, a ja podążyłem za nią.

Zeszliśmy po schodach na dół, do kuchni. Dziewczyna od razu podeszła do lodówki, a po chwili postawiła przede mną pudełko lodów.

- Jesteśmy sami?- zapytałem, przyglądając się Lou, która szukała czegoś po szafkach.

- Ella i Patch gdzieś wyszli, a Zoey siedzi na górze- rzuciła wciąż przeszukując zawartość szafki- Mam!- powiedziała trochę głośniej. Zrozumiałem dopiero, gdy odwróciła się do mnie ze słoikiem nutelli, masła orzechowego, paczką żelek, jakiś czekoladowych groszków i bitą śmietaną.

- I chcesz to wszystko zjeść?- zaśmiałem się pod nosem, przyglądając Lou.

- Nie, zamierzam to dodać do lodów- uśmiechnęła się- Dlaczego nie było dzisiaj próby?- zapytała, otwierając pudełko lodów.

- Wszyscy wymyślili sobie imprezę- złapałem słoik nutelli i łyżeczkę. Odkręciłem go, po czym nabrałem trochę.

- To czemu nie poszedłeś z nimi?- spojrzała na mnie.

- Nie miałem ochoty- wzruszyłem ramionami, biorąc łyżeczkę pełną czekoladowej masy do ust.

- I dlatego przyszedłeś do mnie?

- Mhm- mruknąłem- Wolałem posiedzieć z tobą, niż iść do jakiegoś klubu.

To było szczerą prawdą. W sumie sam nie wiedziałem, dlaczego akurat do niej przyjechałem. Po prostu siedziałem przed telewizorem, aż nagle wstałem. Złapałem kurtkę, telefon i kluczyki, po czym wsiadłem w samochód. I przyjechałem pod jej dom. ''To naprawdę dziwne...''

Spojrzałem na Louisę. Jej zaczerwienione policzki i spuszczony wzrok, ponownie utwierdziły mnie w przekonaniu, że była dość nieśmiała. Co było naprawdę urocze.

Już miałem się odezwać, kiedy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Lou szybko się ruszyła i poszła w kierunku przedpokoju. Westchnąwszy, oparłem się tyłem o blat, znów zatapiając łyżeczkę w słoiku. Nagle doszedł do mnie zdziwiony głos Lou.

- Alex?

~*~

Naprawdę przepraszam za powyższe... Kompletnie nie wiedziałam co tu napisać, ugh :( Siedziałam nad jednym zdaniem 15 minut, nienawidzę tego.

Ale cóż... Chcę dodać dzisiaj, bo obiecałam.

A nie będzie mnie cały tydzień. Wracam dopiero za tydzień w niedzielę, więc nie denerwujcie się, że nie będzie nowego rozdziału :)

Cóż, ocenę zostawiam Wam kochani !

Butterfly | HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz