2.30 Posiadłość w Durham

251 19 3
                                    

Hannah ~ Durham

- Długo zamierzasz tak tu siedzieć? - Pyta Clarissa, stojąc nade mną. - Jak tak dalej pójdzie, wystraszysz wszystkie dzieci.

- Ha ha, bardzo śmieszne - mówię poważnie.

Znajdujemy się na placu zabaw niedaleko jej domu. Szczerze mówiąc nie miałam ochoty nigdzie wychodzić, ale ona się uparła, że koniecznie musimy gdzieś wyjść. Przyszliśmy więc tu, gdzie kiedyś, jako dzieci lubiłyśmy się bawić. To był piękny czas... Wtedy wszystko wydawało się takie łatwe.

- Mówię poważna Hannah, wyglądasz jakbyś miała zaraz umrzeć. Uśmiechnij się - próbuję wykrzesać z siebie sztuczną iskrę uśmiechu, ale kończy się to fiaskiem.

- Nie potrafię - stwierdzam z rezerwą, po czym zamykam swoje oczy i zaczynam się huśtać. Pozwalam, by wiatr rozwiewał moje włosy i wyobrażam sobie jakby to było wspaniale mieć teraz skrzydła i uciec daleko stąd.

- Potrafisz, wmawiasz sobie to tylko.

- Nic sobie nie wmawiam!

Otwieram oczy, a wizja skrzydeł rozmazuje się wraz z momentem, gdy znowu patrzę na moją zirytowaną przyjaciółkę. Clarissa bardzo wydoroślała od ostatniego czasu. Jej ciuchy stały się bardziej profesjonalne. Już teraz przyszykowywała się do zimowej kolekcji w Paryżu. Na razie pomagała przy pokazach, ale wiedziałam, że nie minie zbyt dużo czasu, jak niedługo o niej usłyszy cały świat. Jej pokój pękał w szkicach nowych projektów na nowy sezon i muszę przyznać, że były znakomite. Paryż wspaniale na nią wpływał.

- Jak nie...

- No tak. Po prostu nie mam ochoty spotykać się i wychodzić do ludzi.

- Ale musisz, bo popadniesz znowu w depresję.

- Cla, jakbyś nie zauważyła, ja już ją mam...

- Rozmawiałam z Danielem! - Wyznaje.

Spoglądam na nią zaskoczona.

- Co powiedziałaś?!

- Rozmawiałam z nim i wcale nie uważa, że to wszystko twoja wina. On również siebie obwiania. Wszystko to powiedział w nerwach. Bał się, że cię straci tamtego wieczoru kiedy po ciebie pojechał. Hannah zrozum, on bardzo cię kocha. Ma po prostu zbyt dużo na głowie, był w szoku tamtego dnia. Nie chciał cię zranić.

- Trudno mi w to uwierzyć. Po za tym to ja zraniłam jego - Clarissa przekręca teatralnie oczami i rzuca mi błagające spojrzenie.

- Skarbie, on to samo uważa o sobie. Oboje obwiniacie się o coś, na co nie mieliście wpływu. Przemyśl to i wróć do niego. Oboje siebie potrzebujecie, a w Durham nie czeka cię żadna przyszłość.

- Dokąd idziesz? - Pytam, zeskakując z huśtawki.

- Chodź, pora iść na zakupu. Musisz w końcu się ogarnąć.

- Clarissa, nie mam ochoty!

- Skończ i chodź. Masz tydzień Hann, jeśli nie, sama pojadę do Chicago, odwiedzę Daniela, to też mój przyjaciel. Jeśli chcesz możesz jechać razem ze mną, nie będę cię już więcej do niczego zmuszać. Jeśli dalej chcesz się nad sobą użalać proszę bardzo... ale możesz też stanąć na nogi i zbudować nowe lepsze jutro. Wybór należy do ciebie.

***

- Myślę, że to świetny pomysł, żebyś wróciła z Clarissą do Chicago - popiera Isabell przy kolacji. Moja koleżanka spogląda na mnie z zadowolonym uśmiechem. Ja jednak nie jestem tak pozytywnie do tego nastawiona jak ona.

Remember // Remember you [2]Where stories live. Discover now