2.19 Witaj, bracie..

277 22 2
                                    

Hannah

Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy stole, każde z nas wpatrzone w inny punkt. List, który przeczytałam wstrząsnął mną, a łzy które niedawno spłynęły na lawendowy obrus zaczęły powoli znikać. Dłonią ścieram wilgoć z moich policzków, po czym biorę głęboki wdech i kieruję spojrzenie w stronę mojego ukochanego.

Widzę po jego postawie, że jest bardzo spięty. Jego dłonie, jak do modlitwy ustawione są między nami, a wzrok jest utkwiony w liście, który jeszcze niedawno czytałam kilka razy. Wiedziałam, że było to dla niego wielkie wyzwanie, by wyznać to co skrywał głęboko w sercu. Tym bardziej, że rany jakie sprawił mu ojciec, wciąż są świeże, niezagojone. Jak sam mówił, nie był jeszcze gotów na to, by mi o wszystkim opowiedzieć, ale czy to i tak nie był już duży krok?

- Hej – moja dłoń przybliża się do jego złączonych i odłącza jedną z nich, biorąc ją w swój uścisk. Wzruszone spojrzenie Daniela, spogląda na mnie i widzę, że nadal martwi się co to wszystko dla nas znaczy, jak dużo jego mroczna przeszłość zmieniła w naszej relacji, która od jakiegoś czasu stoi w miejscu.

- Przepraszam – powtarza po raz kolejny, swoim chropowatym głosem, pełnym skrywanych emocji.

- Teraz rozumiem. Nie powinnam tak bardzo na ciebie naciskać. Przeżyłeś własną osobistą tragedię, a ja zapomniałam, że rany czasem potrzebują czasu... Po prostu – mówię głosem przepełnionym bólem - ty tyle dla mnie zrobiłeś, a ja chciałabym odwdzięczyć ci się tym samym. Myślałam, a raczej obawiałam się, że już mi nie ufasz. Znikałeś na tak długo w pracy... Czułam, że oddalamy się od siebie, że... oddalasz się ode mnie. Bałam się, że cię stracę. Byłam za mocno sfrustrowana i chciałam to wszystko przyśpieszyć, nie zważając na to, że potrzebujesz czasu, by z tym wszystkim się uporać.

- I tak już minęło dużo czasu Hannah – kręci zrezygnowany głową, po czym wydziera z moich rąk swoje i zakrywa twarz. – Już dawno powinienem uwolnić się od tego wszystkiego, pozwolić temu odejść raz na zawsze. Przeszłość nie powinna stać między nami. I to nie jest tak, że ci nie ufam. Ja po prostu sam nie ufam sobie, boję się, że powrót wspomnień zniszczy mnie.

- Jestem tu – szepczę – nie zapominaj o tym. Cokolwiek się stanie jestem tutaj z tobą. – Mówię z siłą, by mógł poczuć, jak bardzo mi na nim zależy. Może bardziej niż kiedykolwiek, chce by wiedział, że kocham go i pomimo tego, że jest złamanym człowiekiem, kocham go takiego jakim jest, z wszystkimi jego ranami przeszłości. Nigdy nie mógłby być złym człowiekiem, nie on.

- Mój ojciec miał nową rodzinę – wyjawia znienacka Daniel – mieszkali tu w Chicago. Niestety nie dowiedziałem się czy cokolwiek jest mi przekazane przez ojca, bo spotkanie nie mogło się odbyć bez przybycia jego drugiego... syna – wzdycha. – Jak się okazuje, ojciec całkiem dobrze ułożył sobie życie po śmierci mamy. Ostatnio zastanawiałem się czy to nie był po części jego plan, by pozbyć się naszej dwójki...

- Nie mów tak – dotykam na nowo jego dłoni i krzepiąco ją ściskam. – Może... Tak miało być?

- Heh? Może – wzrusza ramionami. – Jestem jednak ciekawy, czy ta rodzina również cierpiała jak my, czy również musiała znosić tego tyrana. Z jednej strony chciałbym to wiedzieć, a z drugiej boję się tego co mogę usłyszeć. Boję się... że im mogło się udać – spoglądam na niego zdziwiona, a on tylko kręci ze smutnym uśmiechem głową. – To egoistyczne Hanno! Chciałbym, by ta rodzina przeżyła to co my... Bym wiedział, że nie byliśmy sami. Ale co jeśli ich życie wyglądało inaczej? Co jeśli był ojcem dla tego drugiego dzieciaka, takim o którym zawsze marzyłem?

- Może w takim razie spotkaj się z nim i porozmawiajcie...

- Sam nie wiem... Nie zjawił się na spotkaniu, nie wiem kim jest i nie wiem czy tego chcę... – stwierdza z frustracją, zaciskając dłoń.

Remember // Remember you [2]Where stories live. Discover now