2.7 Lotnisko

295 28 3
                                    

Hannah

Późnym wieczorem znalazłam się na lotnisku w Warren, w rodzinnym mieście Daniela. Gdy już miałam ruszyć w poszukiwaniu jakiegoś dojazdu do domu chłopaka, zobaczyłam go we własnej osobie stojącego w holu z kartką wypisaną z moim imieniem i z kwiatami w ręku. Łzy stanęły w moich oczach na jego widok, a serce przepełnione tęsknotą wyrywało się do biegu.

Moja ręka zasłoniła usta, które praktycznie chciały wykrzyczeć jego imię. Chłopak w dwóch szybkich krokach znalazł się przy mnie i wtulił mnie w swoje ramiona. Nasz wzrok odszukiwał siebie przez ten czas, aż w końcu niebieskie oczy, znalazły zielone i znowu czuły, że wróciły do domu. Zaciągnęłam się jego pięknym zapachem, zapachem, który powiedział mi, że jestem tam gdzie być powinna. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego jak bardzo za nim tęskniłam, dopóki go nie zobaczyłam. W tej chwili odczuwałam szczęście, które było prawdziwe i należało tylko do nas.

Po to są powroty, by móc skryć się w ramionach ukochanej osoby i odetchnąć. Bo tam twój dom, gdzie Twoja miłość. Ktoś kiedyś powiedział: „Lot­niska widziały więcej szcze­rych po­całunków, niż kościel­ne ołtarze. Ściany szpi­tali słyszały więcej mod­litw, niż ściany kościołów..." i ja zdecydowanie się z tym zgadzam.

- Co tu robisz? – Pytam zdziwiona. Nie spodziewałam się, że przyjedzie po mnie. Ale to już nie miało znaczenia. Liczyło się to, że tu jest. Sprawił mi tym niesamowity prezent.

- Czekałem na Ciebie... – szepcze i mam wrażenie, że dostrzegam wzruszenie w jego szczerym i pełnym miłości spojrzeniu. - Cieszę się, że w końcu tu jesteś. – mówi ściskając moje dłonie.

- Nie musiałeś, mogłam zamówić taryfę i bym dotarła na miejsce. Pewnie nadrobiłeś spory kawałek.

- Nie ma o czym mówić – uśmiecha się do mnie. - Dla ciebie mógłbym pokonać nawet mile, kilometry... - jego wzrok bada moją twarz, a dłoń gładzi mój policzek. Wtulam się w niego chcąc na nowo poczuć jego siłę i tak dobrze znany mi dotyk. Przymykam swoje powieki i zaraz czuję na nich delikatne pocałunki Daniela. – Tęskniłem – wyznaje.

- Ja również, nawet nie wiesz jak bardzo. Paryż jest cudowny, ale dopiero tu czuję się dobrze – Daniel uśmiecha się na to stwierdzenie i bierze z moich pleców plecak, zarzuca go na siebie i chwyta mój bagaż, po czym złącza nasze dłonie i prowadzi mnie do swojego samochodu. To może wygląda jak scena z filmu, ale wiem, że nasze uczucia są prawdziwe. Przyjemna jest myśl, że można do kogoś wrócić, że ta osoba czeka na ciebie i jest gotowa, by przyjąć cię w swoje ramiona, obdarzając miłością i ciepłem.

***

Gdy Daniel parkuje w garażu swojego rodzinnego domu, spogląda na mnie
z tym szczególnym figlarskim błyskiem w oku. To ma być moje pierwsze spotkanie
z Jo – jego mamą. Nigdy jej nie poznałam osobiście, czasem tylko wymieniałam się
z nią pozdrowieniami przez jej syna, gdy prowadzili rozmowę. Dużo o niej słyszałam, wiedziałam, że Daniel bardzo ją kocha i ceni sobie jej rady. Chciałam więc, by mnie również polubiła.

- Gotowa? – Pyta chłopak. Patrzę przed siebie na białą ścianę garażu, po czym wzdycham z napięcia jakie rodzi się w moim sercu. Jest to stres pomieszany, z pewnego rodzaju ekscytacją.

- Już chyba gotowa bardziej być nie mogę – stwierdzam z nikłym uśmiechem.

- Ej – kieruje moją twarz w swoją stronę, po czym jego usta delikatnie całują moje. Jest to niczym muśnięcie skrzydeł motyla, ale ja pragnę czegoś więcej, więc pogłębiam pocałunek. Gdy odsuwamy się od siebie, każde z nas próbuje uspokoić swój oddech. Ale już widzę w jego oczach figlarne iskierki i wiem, że jeszcze to dokończymy. – Nie stresuj się, wszystko będzie dobrze – pociesza i całuje mnie ostatni raz w czoło, rozczulając mnie tym gestem. Uśmiecham się do niego z wdzięcznością. Daniel był moim największym wsparciem. Po przerwie, którą mieliśmy, teraz coraz bardziej to dostrzegałam i doceniałam.

Remember // Remember you [2]Where stories live. Discover now