#2 . Danie podano

877 85 20
                                    

Miejsce: Durham (Karolina Północna)

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Miejsce: Durham (Karolina Północna)

   

Od dłuższego czasu, nie potrafię ruszyć się z miejsca. Mój budzik włącza się co kilka minut, przypominając mi, że czas zbierać się na zajęcia. Mam ochotę rozszarpać go na kawałki. Zaraz chyba rzucę to coś o ścianę, jeszcze tylko jeden irytujący dzwonek i nie wytrzymam.

- Zabierz to ode mnie! - Krzyczę w poduszkę, tłumiąc swoje zirytowanie. Czemu tutaj jest tak jasno? Czy musiałam akurat teraz rozsuwać zasłony?

- Panienko, wstajemy. Nie ma się co ociągać - odzywa się pani Pulchna. Oczywiście Pulchna to przezwisko. Naprawdę nazywa się pani Rose i jest moją pokojówką. Gdy byłam małym dzieckiem nazwała mnie rozkosznym, małym „Pączusiem"; nie spodobało mi się to przezwisko. Postanowiłam więc, również nadać jej adekwatny przydomek. „Pulchna" pasowało idealnie.

Obecnie wracając do teraźniejszości, napomknę, że wylądowałam
w cholernie dużym domu, z cholerną obsługą, z cholernym ... A zresztą dużo by wymieniać, a nie mam na to czasu.

Posyłam pani Rose zirytowane spojrzenie, ale ona jak zawsze nic sobie z tego nie robi, ignorując mnie. Czemu nie zajmie się czymś innym? W końcu czy nie jestem już dorosła? Czy nie zasługuję na chwilę prywatności?

- Niech panienka nie patrzy tak na mnie - wskazuje palcem w moim kierunku. - To nie moja wina, że wczoraj poszła panienka tak późno spać. Tak to jest, jak młodzież się bawi do upadłego, a potem im się wstać nie chce - mlaska z dezaprobatą, jak zawsze zaczynając te swoje kazania. Nadawałaby się na żonę pastora. Wyrywa mi z rąk poduszkę i zaczyna ją otrzepywać, następnie odkłada ją z powrotem na miejsce. Zaczyna się. Żegnaj wolności. Nie komentuje tego co się tutaj obecnie dzieje, zabieram moje ubrania przygotowane na dzisiejszy dzień i idę w stronę łazienki. Przebieram się szybko w tą oklepaną jaskrawą sukienkę i próbuję nałożyć delikatny makijaż.

Z lustra patrzy na mnie dziewczyna, której zwyczajnie nie rozpoznaję. Próbuję dopatrzeć się w niej czegoś znajomego, ale to trudne. Jest ułożona, przykładna, potulna. Taka jaką chce widzieć ją rodzina. Brzydzę się nią. Na półeczce, obok lustra leżą
w kubeczku przygotowane tabletki. Jedna na ranek, druga na noc. Przyglądam im się w ciszy, po czym bez zastanowienia spuszczam je do toalety. Tak jest od razu lepiej.

Gdy schodzę na śniadanie, moja matka siedzi już przy stole, zajadając się grzankami z dżemem. Taty jak zawsze nie ma w domu. Nawet nie pytam, gdzie obecnie się znajduje. Przestało mnie to obchodzić za którymś razem. Mojej matce najwyraźniej też to nie przeszkadza. Śniadanie zjadamy w ciszy, bez zbędnych rozmów czy czegokolwiek. Tak to wyglądało przez ostatnie kilka tygodni wakacji. Równie dobrze mogłoby mnie tutaj nie być. Mogłabym być martwa, a oni i tak by się tym nie przejęli.

- Dziękuję - mówię nieco głośniej, by zwrócić na siebie jej uwagę kiedy wstaję od stołu. Ona spogląda na mnie ze spokojem, dogryzając swoją grzankę. Kiwa tylko głową, na znak, że mogę odejść. Patrzę na nią z niedowierzaniem, naprawdę ma zamiar mnie tak traktować cały czas? Za co? Za to, że chciałam raz w życiu móc o sobie zadecydować? Wybrać własną drogę... - Jadę do szkoły. – Informuje.

Remember // Remember you [2]Where stories live. Discover now