2.24

32.6K 2.4K 629
                                    

Pod szpitalem byłem już kilkanaście minut później zupełnie nie zważając na jazdę i przepisy drogowe. Tak bardzo się teraz martwiłem o Ashley, szczególnie, że Leo nie chciał mi nic powiedzieć na temat jej zdrowia. Nie wiem kompletnie co się z nią dzieje...

- Przepraszam, ponoć przywieziono tu kilka godzin temu młodą kobietę. Niska, ładna szatynka - tłumaczę pielęgniarce na szpitalnym korytarzu

- A tak, już wiem. A pan to kto?

- Jestem jej narzeczonym. Proszę niech mi pani coś powie o jej stanie zdrowia - niemal krzyczę na kobietę, która ma bardzo poważną minę

- Proszę się uspokoić. To jest szpital. Niech pan idzie za mną, zaprowadzę pana pod salę operacyjną - odparła. Salę operacyjną?! Jest aż tak źle? Oby tylko mojemu aniołkowi nic się nie stało...

Idąc długim korytarzem nie wiedziałem kompletnie czego się spodziewać. Byłem zdruzgotany i zupełnie zbity z tropu. Po chwili za zakrętem ujrzałem pod drzwiami jednej z sal siedzącego Leo oraz Rogera na krześle oraz dwóch policjantów rozmawiających z lekarzem

- Mike - odezwał się kolega Ash

- Co z nią?! Czy Ashley żyje? - wrzeszczę do wszystkich mężczyzn

- Rozumiem, że jest pan kimś z rodziny pani Ashley Anderson, tak? - pyta młodszy z policjantów

- Tak, to moja narzeczona. Proszę mi w końcu powiedzieć co z nią jest!

- Mike, uspokój się. Ashley ma teraz operację a obrażenia są poważne - uspokaja mnie Roger

- Panie... - zaczyna starszy z policjantów

- Webber, Mike Webber

- Panie Webber, sytuacja jest dosyć poważna - odpowiedział mężczyzna a mnie zmroziło - Proszę usiąść. Pańska narzeczona została poważnie pobita. Lekarz na pewno wkrótce wszystko panu wyjaśni ale wiemy tylko tyle, że ma złamane żebra, lewą rękę, ma liczne obrażenia oraz nastąpiło do krwotoku - na te słowa osunąłem się na krzesło pod ścianą

- A...ale kto to zrobił? Jak to się stało? - pytałem załamany

- Pan Karev - wskazał na Leo - Znalazł pańską narzeczoną z tyłu firmy, w której pracuje panna Anderson

- Leo, co się stało? - zapytałem chowając głowę w dłoniach

- Ja... ja kończyłem pracę później niż Ash i... - jego głos się załamywał coraz bardziej - Słyszałem jakieś wołanie o pomoc gdy wychodziłem głównym wejściem ale gdy zacząłem szukać miejsca, z którego słyszałem te wołanie zobaczyłem ją... leżała tam... cała zakrwawiona, pobita, ledwo żywa... Mike, ja przepraszam. Starałem się jak najszybciej zawiadomić pomoc - chłopak był tak samo przerażony jak ja

- Kto to był? - zapytałem mężczyzn a w tej samej chwili Roger podniósł wzrok po raz pierwszy na mnie - Nie! Nie! Tylko mi nie mów, że to ten sukinsyn! - wstałem i uderzyłem pięścią w ścianę

- Niech pan się uspokoi - odezwał się policjant - Sprawcą był niejaki Jake Waller. Pan Roger poinformował mnie już o całej sprawie

- Jak ten skurwysyn uciekł ze szpitala psychiatrycznego?! Był pod pełnym nadzorem policji oraz lekarzy! Jak?! - wrzeszczałem coraz głośniej a na korytarzu byliśmy tylko my

- Na razie ustalamy jak do tego doszło ale... - mężczyzna zawiesił głos - Waller nie żyje

- Co takiego?! - prychnąłem

- Po tym jak potraktował pańską narzeczoną uciekł z miejsca kradzionym samochodem i wjechał pod koła tira, ustalamy póki co czy było to samobójstwo czy wypadek

Ja pierdolę! Najpierw dowiaduję się, że moja kochana została skatowana przez tego sukinsyna a potem, że ten chuj już nie żyje!

- Panie Webber, proszę trochę ochłonąć. Wiem, że Waller był kawałem sukinsyna ale może dobrze, że skończył tak a nie inaczej. Proszę teraz się modlić o życie narzeczonej - odpowiedział i odszedł wraz z tym drugim kawałek dalej

- O jej życie? N... nie rozumiem. Leo, Roger, mówcie coś!

- Jej stan jest... ciężki. Bardzo. Praktycznie nic nie wiemy, operacja trwa już ponad dwie godziny - mówił załamany Roger

- Dzwoniłem również do przyjaciółki Ashley, Daniele. Powiedziała, że również tu zaraz będzie - mówił cicho brunet a ja czułem się taki bezradny.

Po kilku minutach na korytarzu faktycznie Dan pojawiła się z Zackiem

- Mike, co się dzieje?! - krzyczała w płaczu dziewczyna

- Waller ją napadł i pobił... Nie wiadomo czy przeżyje - po tych słowach przyjaciółka ze łzami w oczach rzuciła się w moje ramiona przytulając mnie, Zack również do mnie podszedł i coś mamrotał o tym, że będzie dobrze i Ash na pewno będzie walczyła.

*

Operacja Ashley trwa już piątą godzinę. Tylko raz z bloku wyszła jedna z pielęgniarek zawiadamiając mnie o tym, że jej stan na razie się nie poprawia ani nie pogarsza.

Nie wiem kompletnie co ze sobą robić. Czuję się taki nie potrzebny. Zawsze chroniłem ją przed wszystkim a teraz gdy najbardziej tego potrzebuje ja jestem cholernie bezradny!

Nagle drzwi sali operacyjnej się rozsuwają a z nich wyjeżdża łóżko, na którym leży szatynka. Lekarz oraz pielęgniarki szybko z niego wyjeżdżają a ja wraz z resztą przyjaciół jeszcze szybciej wstajemy ze swoich miejsc.

- Ashley, skarbie - mówię łapiąc ją za rękę. Dziewczyna wygląda strasznie. Jest nieprzytomna, ma zabandażowaną głowę, gips na ręce a na reszcie ciele widać wiele zadrapań, siniaków i stłuczeń. Zabiłbym tego chuja za to co jej zrobił!

- Proszę zrobić przejście - odezwała się jedna z pielęgniarek

- Pan jest jej narzeczonym? - lekarz zwraca się do mnie a ja kiwam szybko głową - Chcę z panem porozmawiać. Pani Anderson zostanie teraz przewieziona na salę pooperacyjną, proszę chwilę odczekać z wejściem do sali, zapraszam pana na razie do mojego gabinetu - odpowiedział stanowczo a ja podążałem za nim

- Proszę usiąść - wskazał mi miejsce za biurkiem - Zacznę od początku i nie będę pana okłamywał. Sytuacja jest bardzo zła. Pańska narzeczona ma złamane żebra oraz lewy obojczyk i wiele stłuczeń ale w skutek pobicia wiele narządów wewnętrznych zostało naruszonych. Najbardziej ucierpiała śledziona, którą trzeba było usunąć ponieważ zagrażało to życiu pacjentki. Ale spokojnie, bez śledziony można żyć - mówił spokojnie choć na takiego nie wyglądał

- Panie doktorze, ale... co z jej życiem?
- Parametry życiowe po takim wypadku są jakie są. Pacjentka jest póki co w śpiączce i nie wiemy kiedy się wybudzi. Będziemy kontrolować jej badania tomografii, rentgen oraz monitorować funkcje serca. Wiem, że to dla pana wielki szok ale proszę być dobrej myśli

- Ja po prostu w to nie wierzę - odpowiedziałem oniemiały - Dziękuję doktorze Jenkins za to, że uratował jej pan życie - wstałem i uścisnąłem dłoń mężczyzny

- To moja praca - odpowiedział - Panie Webber jest jeszcze coś

- Tak? - zapytałem zaniepokojony - Czy to coś poważnego?

- Tak. Niestety na skutek ciężkich obrażeń oraz krwotoku wewnętrznego nie udało nam się uratować państwa dziecka, przykro mi.

***
Wspomóżcie komentarzami bo aż mi się smutno zrobiło :(

Just friendsWhere stories live. Discover now