Nowe Zasady

By tereska_z

36K 1.2K 106

Tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego przełożony wysyła Charlsa do liceum, w którym ma zacząć pracę jako... More

prolog
#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12
#13
#14
#15
#16
#17
#18
#19
#20
#21
#22
#23
#24
#25
#26
#27
#28
#29
#30
#31
#32
#33
#34
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
#43
#44
#45
#46
#47
#48
#49
#50
Epilog
#nierozdział
Druga Część
Nowe Wartości

#51

471 19 2
By tereska_z


Charles

- Mam wrażenie, że kilkoma dniami chcesz zapełnić całe dwa lata, jak Cię tu nie było - odezwał się dziadek, kiedy pojawił się tuż za kanapą, na której na wpół leżałem i oglądałem jakiś bezsensowny program reality show. - Nie uważasz, że fajnie byłoby wyjść na świeże powietrze?

Nie zwróciłem uwagi na jego gadanie. W ogóle przez okrągły tydzień mało co się odzywałem. Chyba dlatego, że nie chciałem przyznać, że dziadek miał jednak rację. Popełniłem błąd i teraz musiałem się jakoś z tego wykaraskać.

Ale i tak bardziej wolałem oglądać to badziestwo o dziwacznej nazwie.

- Wyjdź na zewnątrz, pobiegaj, spotkaj się ze starymi znajomymi, zrób coś - zaproponował John, ale słysząc znajomi, miałem ochotę wziąść i się pożygać.

- Na przykład? - zapytałem bez jakiegokolwiek entuzjazmu, nadal wpatrzony w ekran.

- Cokolwiek, no!

Przeniosłem wzrok na dziadka, którego doprowadziłem do podniesienia głosu. Wiedziałem, że każde mocniejsze uniesienie kosztuje go podupadającym zdrowiem, ale na ten moment nic sobie z tego nie robiłem. Chciałem się jeszcze trochę nad sobą poużalać. Jeszcze chwilę...

- Wymieniłem Ci już kilka propozycji, tobie pozostało tylko wybrać choć jedno z nich. Czy może to dla Ciebie zbyt wiele? - dziadek uniósł znacząco brwi, co skwitowałem wywróceniem oczami i odwróceniem z powrotem w stronę ekranu.

- Nie myśl, że pójdę do Louisa.

- Nie wspominałem o nim - odrzekł dziadek, wycofując się z maleńkiego salonu.

Prychnąłem, zły, że sam wepchnąłem się w kozi róg. Jasne, że dziadek nic o nim nie wspominał. Nie musiał. Sam pomyślałem o Lou w pierwszej kolejności. W końcu to on był przecież moim przyjacielem.

Ale i zdrajcą, szują, wrogiem...

Wstałem z kanapy, wcześniej wyłączając telewizor na pilocie, zabrałem ze stolika swój telefon i skierowałem się w stronę drzwi. Z wieszaka zabrałem kurtkę i czapkę, która była położona obok na półce, po czym wyszedłem na zewnątrz. Mróz trzymał od Wigilii i ani trochę nie puścił. Co gorsza, prognozowali, że pogoda w najbliższym czasie nie ma zamiaru się poprawić. I jak na domiar złego, zaczął padać śnieg, którego już i tak było po kolana.

Sam nie wiedziałem, co podkusiło mnie, aby wyjść na zewnątrz, na ten cholerny mróz, ale dziadek faktycznie miał rację. Świeże powietrze dobrze mi zrobiło. Już zacząłem inaczej postrzegać świat. Przede wszystkim dom pana Grega, sąsiada z naprzeciwka, nie był wcale biały, jak do tej pory sądziłem, tylko kremowy, a nawet żółty. Za to drzewa obok altanki pani Barbry zostały posadzone wzdłuż płotu, który jednak istniał. Zadziwiające, że jedno wyjście w trzaskający mróz potrafiło, aż tak rozjaśnić mózg.

Zadziwiające w chuj...

Jednak moje wyjście nie mogło być zbyt piękne, bo oczywiście, zupełnie przypadkiem, poszedłem chodnikiem po prawej stronie. I gdy byłem gdzieś obok domu Flintów, przypadkiem, wybiegł z niego akurat nie kto inny jak Louis. A za nim Layla.

- Lou, nie zapomnij jeszcze o truskawkach! - usłyszałem jej głos, lecz schowałem się za jakimś krzakiem z ich ogrodu, ktory wychodził na chodnik, aby nie mogli mnie zauważyć. Może i zachowywałem się idiotyczne, ale naprawdę nie chciałem ich teraz widzieć. Jednak słysząc ten głos i będąc coraz bardziej ciekawy sytuacji, jaka się tam rozwija, wychyliłem lekko głowę, tak aby oni nie mogli mnie zauważyć, ale żebym ja coś widział.

- To może jeszcze ogórki kiszone Ci przynieść? - zaśmiał się Louis, wracając się z połowy podjazdu, do Layli, która w samym swetrze stała na schodach z pokaźnym brzuchem przed sobą. Niemożliwe, że nie widziałem jej jakieś trzy tygodnie, a już tak się zmieniła. Czy to był już koniec ciąży? Czy to już miała porodzić małego Wilsona? A może ten brzuch miał jeszcze bardziej urosnąć? Na samą myśl, aż się wzdrygnąłem. Nie umiałem pojąć, jak jej skóra potrafiła to wytrzymać, skoro Layla zawsze była tak chudziutka i koścista.

- Mama mi przyniesie z piwnicy - odparła z grymasem, odpowiadając na pocałunek na Louisa, który był coraz głębszy i głębszy. Normalnie miałem ochotę wyjść z ukrycia i ich rozdzielić. Przecież ona tam zamarznie!

Prawda..?

- A więc truskawki - w końcu się od niej oderwał - czekolada w proszku i trzy paczki krakersów - wyliczył, a ona kiwała głową przy kolejnym produkcie. - Wezmę jeszcze kwaśne żelki, jakby jeszcze na słodko-kwaśno Cię wzięło - pocałował ją kolejny raz, znów z językiem i pieprzoną pasją, i jeszcze objął dłońmi jej twarz, a potem ona mu coś wymruczała wprost do ucha, za co myślałem, że ich uduszę. Nie mogłem nic usłyszeć, a potem jak gdyby nigdy nic on się odwrócił i ruszył w stronę drogi, gdzie byłem ja. Nie zdążyłem nawet zauważyć, czy Lay już weszła do domu, a Lou już był przy mnie i patrzył na mnie dziwne.

Co, aż tak kiepsko wyglądało moje żółto-fioletowe limo pod okiem?

- Charles...

- Wow, pamiętasz, że nie Charlie.

- Będąc z Laylą oduczyłem się tego dość skutecznie - spojrzałem na niego niezrozumiale, więc dodał - nie miała powodu, aby już Cię tak nazywać, a gdy ja próbowałem, wyrzywała się na mnie - nic nie odpowiedziałem, więc Lou nadal ciągnął. - Idziesz gdzieś? Bo raczej do nas się nie wybierałeś?

- E coś ty. Margo do nas wpada prawie codziennie, jej obecność w zupełności mi wystarcza.

- Jasne. Idziesz do miasta?

- Szedłem się przejść, ale nie myślałem aż tak daleko w taki mróz.

- Jak tam chcesz, ja lecę po truskawki. Trochę ruchu przed ślubem dobrze mi zrobi - uśmiechnął się dość szczerze, radosny i szczęśliwy. Następnie podniósł rękę na znak pożegnania, po czym pobiegł truchtem w stronę centrum. A niech mnie szlag, jeśli nie dogryzł mi tym. Wbił mi cholerny nóż w plecy. Nigdy nie sądziłem, że dwie kobiety będą potrafiły w tak krótkim czasie dać mi tak mocno w kość i jeszcze tego nie żałować. Bo z tego, co mi wiadomo, to Nina dość dobrze się trzyma w towarzystwie prawdziwego Chrisa Payna, brata Margret.

*

- O nie, nigdzie nie pojedziesz - zaoponował dziadek, kiedy byłem już praktycznie gotowy do wyjścia. W sumie cały czas byłem, ale jakoś odwagi mi brakowało, a kiedy już ją zyskałem - na mojej drodze stanął oczywiście dziadek.

- Bo co? To moje życie. Nie mam już i tak nic do stracenia - wzruszyłem ramionami.

- Twoje, ale i jej. Ty nic nie tracisz, ale ona? Przecież ta Nina mogła już dawno o tobie zapomnieć. Spotyka się z kimś, na pewno jest szczęśliwa. Nie psuj jej tego. Już i tak pewnie ma problemy w szkole z Twojego powodu - wycelował we mnie palcem, ale jakoś nic sobie z tego nie zrobiłem.

- Chodzi z Chrisem, rozumiesz? Z Chrisem Paynem - uraczyłem go wzgardzonym spojrzeniem, ale dziadek w spokoju mnie słuchał. - Na pewno go znasz. Był u Margo w Mikołaja i mieszkał tutaj wcześniej - dziadek na moje nieszczęście kiwnął głową, potwierdzając moje przypuszczenia. Kurwa, nie chciałem, aby go znał. Szlag by was...

- Skoro ma chłopaka, to widocznie nie chce mieć z Tobą nic wspólnego. - Tak naprawdę, nie wiedziałem, czy są parą, ale kto by na to zwracał uwagę? - Jest Sylwester. Charlie, spójrz na to z innej strony. Za kilka godzin będzie nowy rok. Może to czas, abyś zaczął od nowa? Ale już tak jak należy?

Spojrzałem na dziadka wzrokiem całkowicie pozbawionym jakichkolwiek emocji. Miałem dość. Serdecznie dość. I niech mnie chuj strzeli, ale jedynym, czego w tej chwili pragnąłem, było to, czego nie mogłem osiągnąć.

- Kurwa mać!

Podniosłem się z oparcia kanapy, aby z wielkim trudem zawlec swoje bezwładne ciało po schodach do swojego starego, ale już teraźniejszego, pokoju. Nie pozostało mi nic innego, jak posłuchać tego mądrzejszego i wreszcie wybrać dobrze.

Koniec.

Nie było mnie tyle czasu, wybaczcie! Nie miałam czasu ani weny, a kiedy już ją zyskałam (jakoś na wysokości wczorajszego dnia), nie miałam już siły i pisałam teraz, czyli w nocy, a jutro od rana mam klientów, a potem idę a wesele. Także... no :) doceńcie to, proszę ;***

A tu taka sytuacja ;)

Continue Reading

You'll Also Like

292K 10.5K 24
Dla Cartera muzyka jest całym życiem. Gdy rodzice zabraniają mu udziału w konkursie dla młodych talentów z powodu złych ocen chłopak nie zamierza się...
1M 26.3K 88
Michele Morrone jest jednym z najgroźniejszych ludzi na Sycylii. Prowadzi na interesy na całym świecie Sara Mil jest młodą dziewczyną. Wybiera się na...
170K 2.2K 21
Sytuacja może nie codzienna gdyż tych dwoje łączy szkoła Ona jest jego uczennicą On jej nauczycielem Czy tych dwoje coś połączy? Zakończenie 01.01...