the greatest gift is love ||...

By Astrisia

169K 6.6K 1.3K

Jedyna, prawdziwa, bezkresna miłość. O tym chciałam zawsze pisać, gdy myślałam o Czkawce i Astrid. To dlatego... More

Jestem
Miłość w czasach zagłady... [1/4]
Miłość w czasach zagłady... [2/4]
Miłość w czasach zagłady [3/4]
Miłość w czasach zagłady [4/4]
Coś między wami...?
Osuszył czas mokradła krwi...
Na zawsze zostajesz odpowiedzialny za to, co oswoiłeś
Opieka
dotyk nieba...
Za to, że potrafisz kochać...
Śmierć zabiera nam uśmiech i życia piękno
I can't imagine a world without you, Milady
Du er fantastisk!
Du vil alltid være i våre hjerter, Milady [1/2]
Du vil alltid være i våre hjerter, Milady [2/2]
Nadzieja w przyjacielu
Familie Hofferson
Dałbym Ci gwiazdkę z nieba...
Ach, śpij kochanie
Do końca naszego życia
,,Podeptana pamięć"
Świat zamknięty w oczach [1/2]
Świat zamknięty w oczach [2/2]
I was born to meet you
Nie pozwolę Ci spaść...
Wystarczy, że jesteś
Zawsze będę cię kochać
Zawsze stanę przy Tobie
Promesa
Miłość przetrwa wszystko
Prawdziwy skarb
Dobrze wiedzieć, że się martwisz
Podać pomocną dłoń
Wrócę przy każdym zachodzie słońca
Poszukiwacz
Droga powrotna
Po prostu
Kraina łez jest pełna tajemnic [1/3]
Kraina łez jest pełna tajemnic [2/3]
Kraina łez jest pełna tajemnic [3/3]
Siła tkwi w sercu
You have me!
Jutro jest zbyt dalekie
Moja Wolność
Junto a Ti, siempre [1/2]
Junto a Ti, siempre [2/2]
Zaryzykuj!
Tęsknota za nieznanym
(nie)idealni
❄️ Into the silent night ❄️
Niepokonani
Odzyskać stracone
Forever
❤️ Zawsze przy tobie ❤️
Dom
Wojowniczka
I still love you
🎂 Niezastąpiona 🎂
Bezgraniczna miłość
Zauroczona
Plotki plotkami
Życie jest piękne
Dziękuję, za wszystko
You look perfect tonight
Tam, gdzie jesteśmy razem
Miłość we wszystkim pokłada nadzieję
You can only try
Córeczka tatusia
Nauka latania [1/4]
Nauka latania [2/4]
Nauka latania [3/4]
Nauka latania [4/4]
Między sercem a rozumem [1/2]
Między sercem a rozumem [2/2]
Just love [18+]
Wielki dzień
Little girl
Spacerek
Bring you back
You are my home
Mamusia na pełen etat
[Musicie przeczytać!]
W blasku gwiazd [1/4]
W blasku gwiazd [2/4]
W blasku gwiazd [3/4]
W blasku gwiazd [4/4]
Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko
Friends never say goodbye [1/2]
Friends never say goodbye [2/2]
Bliskość
I'll love u the same
Witaj na świecie
lazy day
definitions of pain

Miłość

2.1K 71 17
By Astrisia

Czkawka przysiadł na kamieniu, chcąc choć chwilę odpocząć po kilkugodzinnym poszukiwaniu ziół dla Gothi. Obiecał bowiem staruszce, że osobiście dostarczy jej zapasy. Nie sądził jednak, że to zadanie będzie wymagało tyle wysiłku. Żałował teraz, że nie poprosił kogoś o pomoc.

Wyciągnął z torby bukłak z wodą i wypił kilka łyków. Szczerbatek otarł się o jego dłoń, na co wódz uśmiechnął się delikatnie. Pogłaskał smoczysko po czarnych łuskach. Nocna Furia mruknęła z zadowoleniem, mrużąc powoli powieki. Nagle jednak odskoczyła od chłopaka, słysząc ciche kroki i warknęła ostrzegawczo. Czkawka naraz stanął w pionie, zapalając miecz, by być przygotowany na każdą okoliczność. Zza krzaków wyszła jednak jakaś niska postać. Szatyn ze zdziwieniem spostrzegł, że jest to mała dziewczynka. Mogła mieć około pięciu może sześciu lat. W prawej rączce trzymała małą maskotkę, a drugą tarła zaczerwienione oko. Krzyknęła, kiedy dostrzegła Szczerbatka.
- Nie zrobi ci krzywdy - powiedział szybko Czkawka i odciągnął smoka od dziecka. Sam kucnął przy dziewczynce, wyciągając w jej stronę dłoń. Ta popatrzyła na niego z zaskoczeniem i zakasłała cicho. Dopiero teraz wódz dostrzegł zaszklone oczy dziecka i rozpaloną twarzyczkę. Przyłożył palce do czoła małej, po chwili skrzywiając się pod wpływem temperatury.
- Boli mnie głowa - wyszeptała przez zaciśnięte gardło.
- Gdzie są twoi rodzice? - zapytał, wiedząc, że dziewczynka nie jest z Berk. Znał wszystkie dzieci na wyspie, jeśli nie po imieniu, to przynajmniej po wyglądzie. Dziecko pokręciło główką, a do oczu napłynęły nagle łzy. - Hej, spokojnie. Wiesz, co? Mam taki pomysł. Może... zabierzemy cię do nas do domu, a jutro, z samego rana poszukamy twoich rodziców, co? Robi się coraz ciemniej i zimniej. - Mała pokiwała delikatnie główką. Nocna Furia uśmiechnęła się w swój wyjątkowy i uroczy sposób, wywołując cichy śmiech dziewczynki.

°°°

Czkawka siedział przy stole, co jakiś czas spoglądając w stronę śpiącej w fotelu przy palenisku dziewczynki. Szczerbatek położył się nieopodal, pogrążony teraz w lekkim śnie. Budził się co chwilę, sprawdzając czy wszystko jest nadal w porządku. Kiedy tylko był na tyle spokojny, znów zasypiał na kilka chwil.
Trwała przyjemna cisza, kiedy nagle drzwi domu trzasnęły ciężko, a z ich pobliża dało się słyszeć głośny głos:
- Ja go kiedyś normalnie rozszarpię - warknęła Astrid, niedbale ściągając buty i rzucając je gdzieś w kąt. - Sączysmarka - dodała, zdając sobie sprawę, że jej mąż może nie mieć pojęcia o czyn ona mówi. A skoro zaczęła wywód od samych drzwi, to była to najwidoczniej dosyć ważna sprawa. - A jak już do tego dojdzie to możesz mnie nawet wsadzić do celi. Wszystko mi jedno, naprawdę, ale-
- Ciszej Astrid - przerwał jej Czkawka i gestem ręki pokazał, że pragnie, by do niego podeszła. Popatrzyła na niego wilkiem za to, że wtrącił się w jej monolog, ale twarz jej złagodniała, kiedy zobaczyła, że mają gościa. I to nie byle jakiego, a małą dziewczynkę, śpiącą teraz słodko w jej ulubionym fotelu. Popatrzyła raz na nią, a następnie na szatyna, który nie wyczytał niestety nic z tego spojrzenia. Dziewczyna westchnęła za to cicho i podeszła do paleniska. Ściągnęła znad ognia garnek, po czym przygotowała kubek z ziołami, zalewając je następnie ciepłą wodą. Upiła kilka łyków i znów westchnęła.
- Jesteś zła, że ją tutaj przyprowadziłem? - zapytał od razu, widząc wzrok żony.
- Nie, oczywiście, że nie, ale chyba musisz mi to wszystko choć trochę wyjaśnić. - Powiedziała, a Czkawka ze spokojem zaczął od samego początku. Jego opowieść nie była długa, jakby się na początku wydawała. Astrid patrzyła na niego jednak całkiem zszokowana.
- Jutro zbiorę jeźdźców i poszukamy rodziców tej małej. O ile jeszcze tutaj są - westchnął Czkawka i spojrzał na biedne, zagubione dziecko. Odłożył węgielek, który do tej pory obracał w palcach. Zrobił ogólnie porządek na biurku, przerywając wciąż trwającą ciszę, przesuwaniem starych ksiąg.
- Myślisz, że mogli tak po prostu zostawić tu dziecko i odpłynąć? - zapytała, ale nie oczekiwała słownej odpowiedzi. Wystarczyło lekkie skinięcie głowy. Dziewczyna przeniosła zatroskane spojrzenie na dziecko, śpiące w fotelu i okryte ciepłym kocem. Przez moment dostrzegła samą siebie. Zostawioną samą sobie.
- A co jeśli nikogo nie znajdziecie?
- Będziemy musieli znaleźć jej nowy dom. Ona ma tylko pięć lat, Astrid. Nie możemy zostawić jej w takim przypadku bez opieki. Ale tym będziemy się martwić później. A teraz może idź odpocząć. Na pewno jesteś zmęczona - wyszeptał ostatnie zdanie i podniósł się wolno z krzesła. Objął żonę w talii, a jego dłoń niemal odruchowo powędrowała na delikatnie zaokrąglony brzuszek ukochanej. Blondynka nie zdziwiła się tym gestem. Czkawka odkąd tylko dowiedział się, że za mniej niż pół roku powita na świecie swojego potomka praktycznie cały czas dotykał ją w ten sposób. Astrid nie miała mu tego za złe. Dla niej rownież było to cudowne, ale i niezwykle odprężające. Dziewczyna wyglądała naprawdę uroczo. Ciąża dodała jej uroku, nie tylko w oczach jej męża, ale także w oczach otaczających ją wikingów. Nie było dnia, kiedy nie usłyszałaby jakiegoś miłego słowa, czy komplementu. Nie mogła przyzwyczaić się do takiego obrotu sprawy, w końcu nigdy szczególnie się w tym nie przejmowała, teraz jednak była żoną wodza. To było całkiem normalne, żeby o niej mówiono. I nawet jeśli jakoś za tym nie przepadała, to było po prostu miłe. W tym momencie uśmiechnęła się szeroko, ciesząc się z zainteresowania Czkawki tylko i wyłącznie jej osobą (no i ich maleństwem).
- Też powineś iść spać - wyszeptała, gładząc dłonią jego policzek. Miał podkrążone oczy, co zauważyła od razu. Ostatnie godziny naprawdę dały mu nieźle w kość.
- Pójdę. Prześpię się tutaj, przy Szczerbatku - powiedział, a Astrid obrzuciła go spojrzeniem pełnym zwątpienia. - Pójdę spać, słowo honoru - wzmocnił swoją obietnicę i uśmiechnął się szeroko. Szczerbatek także popatrzył na dziewczynę, pełnym przekonania spojrzeniem, a ta zaśmiała się cicho.
- Dobra, powiedzmy, że wam wierzę - wyszeptała, ziewając przy tym. - A sen nam wszystkim bardzo się przyda - dodała, kładąc dłoń na brzuch i uśmiechając się ciepło. Czkawka odwzajemnił ten gest, a następnie zbliżył się na tyle, by złączyć wargi z ustami ukochanej w spokojnym pocałunku. Wojowniczka cicho mruknęła z zadowoleniem. Gdy przerwała słodką czułość, mocniej wtuliła się w ciało męża, życząc mu dobrej nocy. W głębi duszy wiedziała, że minie ona w spokoju, bez jej ciągłego marudzenia. Niestety nie miała wielkiego wpływu na własne zachcianki, czy skutki uboczne ciąży.
- Dobranoc Milady - wyszeptał i cmoknął ją jeszcze w czoło, zanim znikła na schodach.

°°°

Astrid położyła głowę na poduszce i przykryła się ciepłym futrem. Mimo przekręcania się co chwilę z boku na bok nie potrafiła zasnąć. Sen nie przychodził od conajmniej pół godziny, co bardzo frustrowało blondynkę. Każdej nocy zasypiała z uśmiechem na ustach na torsie Czkawki. Wyjątek stanowiły momenty, kiedy nie było go na Berk lub pracował do późna. Teraz jednak wiedziała, że jest w pobliżu i ciężko było jej nie skorzystać z okazji, zasypiając w samotni. Co prawda zostawiła otwarte drzwi sypialni, by słyszeć Szczerbatka, czy nawet Czkawkę, ale niewiele pomogło.
W końcu przewróciła się na plecy i przymknęła oczy, głaskając ze spokojem lekko zaokrąglony brzuszek. Ten gest od pewnego czasu bardzo ją uspokajał i sprawiał, że czuła się jeszcze bardziej szczęśliwa. Nie miała ogromnych wątpliwości co do tego, czy razem z Czkawką powinna właśnie teraz zakładać rodzinę, bo po pierwsze było trochę za późno na to, by o tym myśleć, a po drugie za bardzo się cieszyła z rzeczywistości, w której się znalazła. Dokładnie pamiętała moment, kiedy była już pewna swojego stanu i postanowiła podzielić się tą wiedzą z mężem. Jeździec przyjął tą wiadomość równie entuzjastycznie co ona, a może jeszcze bardziej. Od tamtego momentu minął zaledwie miesiąc, a ona już czuła się bardziej doceniana niż wcześniej. Nie wiedziała, z czego to wynika, ale czuła się dumna, że nosi pod sercem akurat dziecko Czkawki. Nigdy nie wyobrażała sobie siebie z innym mężczyzną. Po ślubie, który był najszczęśliwszym (jak do tej pory) przeżyciem dla dziewczyny, czekała właśnie na moment, kiedy doczeka się pierwszego dziecka. Razem z szatyn ustalili, że nie będą się spieszyć, ale wyszło jak wyszło. Pół roku po ślubie mogli powoli planować swoje życie wraz z maleńką istotką, którą wspólnie powołali do życia.
- Idziemy do taty - zdecydowała w końcu i usiadła na łóżku, by narzucić na siebie koc, który do tej pory leżał złożony obok. Owinęła się nim szczelnie i ruszyła w stronę schodów, by następnie znaleźć się w głównym pomieszczeniu domu.
W blasku paleniska Czkawka od razu zauważył zbliżającą się do niego postać. Astrid szła wolnym krokiem, nie chcąc robić niepotrzebnego hałasu.
- Nie mogłam spać - wyszeptała prawie bezgłośnie. Podeszła do jeźdźca i z jego pomocą usiadła obok, opierając się o brzuch Szczerbatka. Czkawka natychmiast, niemal odruchowo, objął ją ramionami, przyciągając jak najbliżej siebie.
- Ja też nie mogę zasnąć. Bez ciebie jest o wiele trudniej - wyszeptał, czując jak powoli opadają mu powieki. W porównaniu do niego, Astrid nie wyglądała na bardzo zmęczoną. Wyprostowała się nagle i spojrzała na śpiącą w fotelu dziewczynkę.
- Martwisz się o małą? - zapytała, spoglądając na wpół przytomnego Czkawkę.
- O naszą córeczkę? Każdego dnia - odparł cicho.
- Czkawka! - powiedziała nieco głośniej, chcąc go obudzić. - O dziecko, które śpi cztery metry od nas. Dlaczego ty mnie nigdy nie słuchasz? A! I skąd ty właściwie wiesz, że będziemy mieli córkę? - wyrzuciła z siebie blondynka, a szatyn westchnął na tyle cicho, by go nie usłyszała. Wiedział, że tak będzie. Mruknął coś pod nosem, a poważna mina Astrid znikła. Na jej miejsce wstąpił szeroki uśmiech.
- Dlaczego cały czas mnie nabierasz na ten twój humorek? Hormony szaleją ci w przeciwny sposób? - zapytał z kwaśną miną, ale sam nie potrafił powstrzymać uśmiechu.
- Możliwe. Mówiłam ci, jeszcze nie zwariowałam - powiedziała, podkreślając specjalnie słowo „jeszcze". Wiedziała, że prawdopodobnie jeśli poczekają jeszcze trochę to Czkawka będzie biegał nocami po jedzenie dla niej, czy spełniał każdą inną zachciankę. Przecież kobiecie w ciąży się nie odmawia. - Ale wróćmy do Liv - odparła, przekierowując rozmowę na właściwy temat.
- Jest całkiem sama. Z tego co zauważyłem prawie mi nie ufa. Zastanawiam się cały czas, czy zostawienie jej jutro z tobą jest właściwe. Chociaż... Może ty lepiej dogadujesz się z takimi maluchami - wyszeptał, nie chcąc obudzić dziewczynki. Astrid popatrzyła na niego z powątpieniem, ale nic nie powiedziała. Ułożyła się z powrotem na jego torsie i zamknęła oczy. Czkawka ze spokojem objął ją ramionami także, próbując zasnąć.

Kilka chwil później oboje zerwali się niemal równocześnie, słyszac cichy jęk. Na początku w ogóle go nie rozpoznali, ale późbiej przerodził się w płacz i oboje zdali sobie sprawę kto wywołuje odłosy. Młode małżeństwo popatrzyło po sobie, a następnie w stronę dziewczynki. Liv siedziała otulona ciepłym kocem, z podkurczonymi nóżkami, objętych przez chude ramionka dziecka. Po policzkach spływał potok łez. Czkawka siedział, nie widząc co ma zrobić w takiej sytuacji, dlatego to Astrid postanowiła przejąć inicjatywę. Wstała i podeszła do dziewczynki. Następnie kucnęła przy fotelu, uśmiechając się szeroko. Liv na początku trochę się bała, ale nie ruszyła się z miejsca.
- Hej, nie masz się czego bać - wyszeptała spokojnie. - Jestem żoną Czkawki. Mam na imię Astrid - dodała i skierowała wzrok na stojącego za nią wodza. Ten uśmiechnął się lekko i skinął głową. - Co się stało?
- Śniło mi się coś strasznego. Tam byli moi rodzice... i smoki... takie duże... i straszne - odparła głośno dziewczynka, pociągając co chwilę nosem. Czkawka podał jej chusteczkę, by mogła doprowadzić się do porządku. Natomiast Astrid podniosła Liv i usiadła razem z nią w fotelu, probując ją uspokoić. Ku zaskoczeniu dziewczyny mała brunetka nie miała nic przeciwko, a ponadto była dosyć śmiała jak na pięciolatkę. Widocznie przeczuwała, że w domu Haddocków nic jej nie grozi.
- Czkawka? - zwróciła się do męża. Szatyn spojrzała na nią z ciekawością. - Przynieś jej trochę ciepłego mleka. Lubisz, prawda? - tu popatrzyła na dziewczynkę, która ochoczo kiwnęła główką. - I ja też poproszę.
- Oczywiście. Zamówienie przyjęte - powiedział miło i skierował się do kuchni.

Chwilę później wrócił, niosąc na tacy trzy kubki parującego mleka. Z uśmiechem zauważył, że dziewczyna bardzo dobrze dogaduje się z jego żoną, co przyjął z wielką ulgą. Z początku bał się, że będzie musiał zostać z dzieckiem, ale teraz już wiedział, że nie bedzie z tym problemu. Podał Astrid jej napój z odpowiednią ilością miodu, a następnie dziewczynce, która zaczęła cicho siorbać ciepłe mleko. Czkawka usiadł za to na swoim miejscu, przy Szczerbatku. Pogłaskał przyjaciela po czarnych łuskach, uśmiechając się szeroko. Patrzył na co chwilę śmiejące się dziewczyny i nie mógł się nie cieszyć. Już niedługo będzie mógł oglądać taki obraz codziennie. Będzie mógł siedzieć nawprost swojej rodziny i po prostu na nią patrzeć. Już nie mógł się tego z całego serca doczekać. Wiedział, że będzie ciężko. Nie wyobrażał sobie życia bez przeszkód i problemów, ale był gotowy, by wszystkie pokonać dla dobra swojej rodziny.
- Czkawka? - cichy głos Astrid wyrwał go nagle. Mężczyzna spojrzał na miłość swojego życia, dostrzegając, że dziewczynka właśnie zasnęła ponownie. - Może weźmy ją na górę?
- Dobry pomysł - odparł szatyn i wstał. Podszedł do żony, odbierając od niej małą Liv. Dziewczynka mruknęła cicho przez sen, ale nie obudziła się. - Będzie spała z tobą. Ja prześpię się ze Szczerbatkiem. I nie próbuj protestować - powiedział i wziął dziewczynkę na górę. Astrid dołączyła do nich chwilę później, przynosząc dodatkowy koc, który rozłożyła obok Szczerbatka. Czkawka podziękował cicho i zajął miejsce nieopodal łóżka. Blondynka natomiast położyła się po swojej stronie pod ciepłym futrem.
- Dobranoc - powiedziała cicho. Jej słowa zabrzmiały smutno, a Czkawka zaczął zastanawiać się czy to nie oby jego wina. Odpowiedział jednak jedynie „dobranoc" i zamknął oczy, chcąc skorzystać choć trochę z pozostałych godzin nocy.

Czkawkę obudziło ciche dreptanie po drewnianej podłodze. Otworzył wolno powieki i nie al natychmiast je zmrużył z powodu rozjaśnionego przez światło słoneczne pokoju.
- Wstawaj śpiochu - zaszczebiotała Astrid, cmokając go następnie w policzek. Wódz mruknął coś pod nosem, ale posłusznie podniósł się do siadu i przetarł twarz, chcąc się dostatecznie rozbudzić. Liv bawiła się ze Szczerbatkiem, prawdopodobnie w berka, bo cały dom aż trząsł się od stąpania smoka. Uśmiechnął się szeroko, widząc ją szczęśliwą.
- Mogłaś obudzić mnie wcześniej. Mogliśmy już być w drodze - powiedział do Astrid, jednak bez żadnych pretensji w głosie.
- Byłeś zmęczony. Nie miałam serca, by cię budzić. Chodź na dół, zrobiłam śniadanie - odparła i uśmiechnęła się lekko. Czkawka uniósł w górę brwi.
- Przeżyjemy? - spytał, śmiejąc się przy tym cicho.
- My na pewno, co do ciebie to mam pewne wątpliwości - odparła chłodno, ale dość szybko zdradził ją uśmiech. Roześmiała się zaraz i pokiwała twierdząco głową. Czkawka czasami zastanawiał się, czy na pewno są dorośli. Czasem po prostu zachowywali się jak dzieci.

Po szybkim śniadaniu wódz wyszedł, by zwołać jeźdźców i przeszukać lasy, gdzie wczoraj znalazł dziewczynkę. Miał nadzieję, tak samo jak Astrid, że przed zmrokiem uda im się chociażby wpaść na jakiś trop.

Tymczasem blondynka siedziała przy stole, obserwując bawiącą się Liv. Dziewczyna chciała przepisać księgę smoków na nowo. Czkawka wpadł na pomysł, by nowe zapiski należały do jego przyszłego dziecka. Astrid oczywiście poparła tę myśl i zgodziła się uczestniczyć w tworzeniu podarku. Szatyn miał następnie zapełnić księgę rysunkami.
- Co robisz? - usłyszała nagle pytanie i oderwała wzrok od pożółkłej strony. Wojowniczka spojrzała na dziewczynkę, uśmiechając się ciepło.
- Nic takiego. Stało się coś?
- Nieee... po prostu się nudzę - odpowiedziała dziewczynka. Astrid westchnęła cicho, nie wiedząc co zrobić. Nie miała pojęcia w co może pobawić się z dziewczynką, by ta znalazła jakieś zajęcie. - Wiem! - krzyknęła nagle Liv i popatrzyła na zdziwioną blondynkę. - Opowiedz mi bajkę.
- Bajkę? - zdziwiła się wojowniczka.
- No tak. Wszyscy znają jakieś bajki - powiedziała cicho brunetka.
- Mogę opowiedzieć ci coś lepszego niż bajkę. Znam bardzo ciekawą historię o chłopaku, który dokonał niemożliwego - odparła z nutką tajemniczości Astrid i uśmiechnęła się widząc jak dziewczynka przygląda jej się z uwagą. Szczerbatek mruknął cicho. Czkawka zostawił go w domu, by smok zajął się małą razem z Astrid, a sam zabrał na lot Wichurę.

Blondynka usiadła obok smoka, opierając się o niego i przyciągnęła Liv. Dziecko zajęło miejsce obok z ciekawością przysłuchując się niezwykłej historii.

°°°

Czkawka rozejrzał się po polanie, na której wylądowali. Jeźdźcy spojrzeli na wodza zmęczonym wzrokiem, jednak nikt się nie odezwał. Szatyn westchnął cicho, nie mając pojęcia czy szukać dalej, czy dać sobie spokój. Przeszukali kilka jaskiń do tego dużą ilość lasu. Nie chciał jednak od razu się poddawać. Obiecał Liv, że znajdzie jej rodziców i właśnie to było jego celem.
- Lecimy jeszcze raz - zarządził, a jedyne co usłyszał to pełne sprzeciwu i niezadowolenia jęki. Nie przejął się jednak zbytnio tym przejawem lenistwa, popędził tylko Wichurę i ponownie wzniósł się w powietrze. Kazał Śledzikowi i bliźniakom lecieć w jedną stronę, a sam poleciał z Sączysmarkiem w drugą.
- Nieźle się uwziąłeś na te całe poszukiwania - powiedział brunet, patrząc z uwagą na przyjaciela. Czkawka mruknął coś do siebie, czego ten drugi nie zauważył.
- Chcę po prostu pomóc temu dziecku i-
- I pozbyć się go z domu, żeby mieć Astrid tylko i wyłącznie dla siebie. - Dokończył za Czkawkę jeździec, trafiając w samo sedno. Wiedział jednak, że wódz za nic się nie przyzna. - I ja cię nawet Czkawka rozumiem. Tylko... po co wam teraz dziecko?
- Nie planowaliśmy tego - przypomniał mu szatyn. - Poza tym, ja niczego nie żałuję.
- Astrid z pewnością też nie - powiedział Sączysmark, a w jego myślach od razu pojawiła się blondwłosa dziewczyna, za którą kiedyś się uganiał. Dał sobie spokój dopiero, kiedy zauważył tę wielką miłość wojowniczki i ich przywódcy. Chociaż do tej pory nie wiedział czy faktycznie kiedykolwiek ją kochał, czy była to tylko przyjaźń i chęć dokuczenia przyjaciółce. W każdym razie ona wyglądała na bardzo zadowoloną z powodu dziecka. Czkawka trochę mniej.
- Słuchaj, to nie jest tak, że się nie cieszę, czy coś. Po prostu uważam, że nie jestem jeszcze dość gotowy, by zostać ojcem. Ale to nie jest też tak, że teraz nagle zostawię Astrid samą. - Bronił się szatyn. - To jest bardzo skomplikowane.
- Czkawka boi się być ojcem. Faktycznie skomplikowane. Trzeba było uważać - odparł brunet, wzruszając ramionami. Wódz mruknął coś po nosem.
- Wiesz, Smark. Czasami tak po prostu... wypada.
- Tak, to się nazywa wpadka. Powtórz za mną: wpad-ka.
- Mało zabawne wiesz - warknął Czkawka i skupił się na locie. - Znajdźmy może rodziców Liv i wracajmy do domu. Myślę, że- - przerwał, słysząc nagle potężny ryk. Spojrzał na Sączysmarka, ale nie czekał na kompana i sam poleciał w stronę dźwięku. Brunet wywrócił oczami i obrał ten sam kurs." Jeśli będziemy mieli trochę szczęścia, to może wrócimy do domu przed kolacją" - pomyślał jeszcze.

°°°

- Pomożesz mi z obiadem? - zapytała Astrid, kierując pytanie do siedzącej przy stole dziewczynki. Liv rysowała właśnie Szczerbatka, ale oderwała się i szybko przytaknęła ruchem głowy. Zeskoczyła ze stołka, po czym podbiegła do blondynki. Nocna Furia także zwróciła uwagę na jeźdźczynię, ale ta uśmiechnęła się tylko krótko do smoka. - Mam tu dla ciebie fartuszek - powiedziała dziewczyna i nałożyła go na pięciolatkę.
- Dziękuję - odparła pięciolatka i okręciła się wokół osi, patrząc na nowe ubranie. Fartuch był trochę za długi, ale obie starały się tego nie zauważać. Astrid podsunęła stołek pod blat, by dziewczynka mogła do niego dostać. - Co będziemy robić?
- Hmm... Czkawka bardzo lubi świeży chleb. Mamy sałatkę z wczoraj. Możemy przyrządzić kurczaka lub rybę. Co wolisz?
- A ty? - zapytała mała i popatrzyła z ciekawością na jeźdźczynię. Ta uśmiechnęła się szeroko.
- Zdecydowanie rybę. Przynajmniej teraz - powiedziała, mając na myśli okres ciąży. Nie wiedziała, czy dziewczynka ma pojęcie o czym ona mówi, ale nie przejmowała się tym. Mimowolnie pogładziła swój delikatnie zaokrąglony brzuch, uśmiechając się przy tym.
- To robimy rybę - krzyknęła wesoło Liv, wyrywając Astrid z zamyślenia. Blondynka popatrzyła na małą i skinęła głową, sięgając następnie po składniki.

Dziewczyny pracowały już od godziny, starając się przygotować coś pysznego. Astrid z radością stwierdziła, że Liv jest wspaniałą kompanką, czy to do zabawy, czy do gotowania. Ba, nawet do rozmowy. Miała dopiero pięć lat, ale już tak wiele wiedziała. Przyszła mama marzyła o tym, by dziecko, które niebawem pojawi się na świecie okazało się dziewczynką. Oczywiście tak samo cieszyłaby się z chłopczyka, ale jednak... Nie mówiła o tym Czkawce, bo dziwnie się z tym czuła. Tak jakby faworyzowała bardziej płeć żeńską. Nie miała pojęcia co sądzi o tym jej mąż, bo wiele o tym nie rozmawiali. Zazwyczaj to on unikał rozmowy na ten temat. Astrid nie wiedziała skąd bierze się ta niechęć, ale nie zamierzała naciskać. Znała Czkawkę nie od dziś i doskonale wiedziała, że czasami potrzebuje czasu, żeby w samotności coś rozpracować. Akceptowała to, więc postanowiła poczekać.
- Też chciałabym gotować ze swoją mamą - wyznała nagle dziewczynka, zwracając na siebie uwagę Astrid. Blondynka po raz pierwszy tego dnia usłyszała jak dziewczynka wspomina o jednym z rodziców. Wcześniej wyglądało na to, jakby zupełnie o nich zapomniała.
- Dlaczego jej o to nie poprosisz? - zapytała miło.
- Mówi, że jestem jeszcze za mała - odparła smętnie. Jeźdźczyni popatrzyła na jej smutny wyraz twarzy i niewiele myśląc przytuliła do siebie dziewczynkę. Liv objęła Astrid w pasie, wtulając się w jej brzuch i uśmiechając szeroko. Nagle odskoczyła, prawie spadając ze stołka.
- Hej mała, uważaj - zaśmiała się wojowniczka. - Co się stało?
- Też to poczułaś? - zapytała zszokowana. Astrid przytaknęła, czując jak do oczu napływają jej łzy. Po raz pierwszy poczuła te delikatne kopnięcie. Złapała dziewczynkę za rączkę i ponownie przyłożyła ją do swojego brzucha. Liv uśmiechnęła się szeroko, czując lekkie ruchy pod dłonią.
- Podoba ci się? - zapytała wojowniczka, zerkając na dziewczynkę. Ta przytaknęła ruchem głowy, wyglądając na zahipnotyzowaną całym wydarzeniem.
- To jest takie delikatne i przyjemne. - Uśmiechnęła się pięciolatka. Astrid odwzajemniła gest.
- Astrid! - usłyszały nagle obie i odwróciły się w stronę głosu. W progu stał Sączysmark. Był zdyszany, brudny i bardzo zmęczony. Wojowniczka szybkim krokiem podeszła do niego z kubkiem chłodnej wody. Przyjaciel podziękował i przysiadł przy palenisku.
- Znaleźliśmy ich. Są u Gothi - powiedział cicho jeździec, wzbudzając tym samym ekscytację dziewczynki. - Nie odzyskali świadomości, więc dziecko powinno jeszcze zostać z tobą.
- No dobra, ale gdzie jest Czkawka? Przyjdzie zaraz, tak? - zapytała, patrząc na czarnowłosego. Sączysmark jedynie spuścił wzrok i odetchnął głęboko.
- Astrid, tylko się nie denerwuj. Wszystko będzie dobrze. Nie, Czkawki tutaj nie ma, nie wrócił. Sprawdzaliśmy jaskinie, a drogę zastąpił nam jakiś nieznany smok. Rodzice tej małej tam byli, ukrywali się, a ten smok pojawił się nagle. Znikąd. Czkawka kazał mi zabrać ich do wioski, a sam tam został. Chciałem-
- Nie, nie, nie, nie... Nie musisz chyba poważnie. Jak mogłeś go tam zostawić. I to samego - krzyknęła, nagle nie zważając na nic. Nagle całe szczęście z niej uleciało. Prysło jak mydlana bańka. Astrid poczuła jak do oczu napływają jej łzy. Tak strasznie się bała. - Mogłeś się sprzeciwić, powiedzieć coś...
- Kazał mi, Astrid. Jest moim przyjacielem i nie zamierzałem go tam zostawiać, ale jest też wodzem i moim obowiązkiem jest wypełnianie jego poleceń. Masz do niego nie lecieć, tylko zostać na Berk, opiekować się dalej Liv i się nie denerwować. To przede wszystkim. Teraz najważniejsza jesteś ty i wasze dziecko. - Powiedział poważnie i otarł jej spływające po policzkach łzy. Uśmiechnął się pokrzepiająco do przyjaciółki, po czym przytulił ją mocno do siebie.
- Zbierz jeźdźców - nakazała, a Sączysmark ochoczo jej zasalutował.
- Tak jest!
- I sprowadź naszego Czkawkę do domu - dodała szeptem, obejmując swój brzuch ramionami. Jej nie czuła tego delikatnego kopania. Jej serce przepełniał strach i chęć po prostu wtulenia się w ciało Czkawki. Chciała poczuć jego ciepło, jego miękki pocałunek, jego zapach i chciała, żeby ją uspokoił, by jego słowa ukołysały ją do snu. Tylko tego. Tego pragnęła najbardziej na świecie.

Astrid usiadła przy Szczerbatku, czekając aż Liv spokojnie się wykąpie. Dziewczynka zapewniła, że sobie poradzi, więc blondynka zamierzała to uszanować i zostawiła ją samą, zostawiając lekko uchylone drzwi, gdyby potrzebowała jednak pomocy. Nocna Furia zamruczała nisko, wyczuwając strach wojowniczki. Astrid uśmiechnęła się lekko w stronę smoka, jakby chciała ich oboje pocieszyć i zapewnić, że wszystko będzie dobrze.
- Już jestem - powiedziała cicho dziewczynka, wchodząc do głównego pomieszczenia chaty. Blondynka popatrzyła na nią, ale nawet nie potrafiła udawać przed dzieckiem, że wszystko jest w porządku. Kobieta poczuła nagle jak do oczu napływają jej łzy. Patrzyła na Liv i widziała w niej swoje własne dziecko, które być może kiedyś też będzie stało i patrzyło na nią. Astrid przetarła szybko twarz, pozbywając się słonych kropel spod powiek, po czym podeszła do pięciolatki.
- Wiesz co? Chodź na górę. Prześpisz się troszkę, a później zaprowadzę cię do rodziców. Dobrze? - zapytała, chwytając dziewczynkę za rękę.
- Tak! - ucieszyła się Liv i pobiegła na górę. Blondynka poszła za nią, by ułożyć ją do snu. Sama wiedziała, że nie zaśnie dopóki Czkawka nie pojawi się w domu. Posiedziała przy dziecku do momentu, kiedy po prostu zasnęło, po czym zeszła na dół. Wolała towarzystwo Szczerbatka. Teraz to on próbował ją pocieszać, dodając otuchy. Głaskała go odruchowo po ciemnych, chłodnych łuskach, wpatrując się w tańczące języki ognia...

Była już późna noc, kiedy usłyszała ciche skrzypnięcie drzwi. Szczerbatek jednak spał nadal, od czasu do czasu mrucząc coś cicho. Astrid wyprostowała się w fotelu, czując ból pleców, z powodu spania w dość niewygodnej pozycji. Westchnęła cicho, kiedy coś nieprzyjaźnie przeskoczyło jej w kręgosłupie.
Ogień w palenisku zaczął powoli wygasać, a w pomieszczeniu zrobiło się chłodno. Blondynka przez chwilę siedziała w bezruchu, czekając na dalszy rozwój wydarzeń. Usłyszała ciche kroki, a gdy tylko przekręciła lekko głowę w bok, miarowy oddech ucichł, jakby ktoś wstrzymał się od oddychania. Astrid odruchowo sięgnęła po topór. Odrzuciła koc na ziemię i szybkim krokiem zbliżyła się do przybysza. Nie widziała jego twarzy z powodu trwającego dokoła mroku, toteż nie od razu zauważyła kim jest owa postać. Przyłożyła broń do gardła ofiary, kiedy nagle obudził się Szczerbatek i pierwsze co to rozpalił plazmą na nowo palenisko, a następnie rzucił się skocznym, wesołym krokiem w stronę, jak się okazało, stającego naprzeciw Astrid Czkawki. Wojowniczka natychmiast odrzuciła topór na bok i rzuciła się na szyję mężczyzny. Po policzkach momentalnie popłynęły jej łzy, jednak nie zwracała na to uwagi. Szatyn przyciągnął ją mocno do siebie, obejmując ramionami w talii i przytulając. Czuł jak dziewczyna drży, a w uszach wciąż słyszał jej szloch. Była przerażona.
- Ciii... już wszystko dobrze, Astrid. Już tutaj jestem - wyszeptał jej do ucha, po czym delikatnie pocałował ją w skroń. Nie odpowiedziała. Wydawało mu się, że pokiwała głową, ale nie był stuprocentowo pewny. Wziął dziewczynę na ręce i zaniósł w stronę paleniska. Usiadł na fotelu razem z nią. Nie chciała się od niego odrywać, choćby na moment. Głównie wynikało to z faktu, że nadal nie mogła uwierzyć, że już tutaj był. Te kilka godzin, kiedy czekała na niego płynęły niezwykle wolno.
- Tak strasznie się o ciebie bałam - odparła cicho, wtulając się w niego. Czkawka okrył ich kocem i zaczął się delikatnie kołysać.
- Hej, nie zostawiłbym cię - powiedział poważnie. - Was - dodał po chwili, czując delikatnie zaokrąglony brzuszek żony pod dłonią. Astrid uśmiechnęła się delikatnie, ocierając mokre od łez policzki.
- Powinieneś odpocząć. Iść spać. Zjeść coś. Przepraszam, Czkawka. Zaraz, ja-
- Nie, powinienem się tobą zająć - przerwał jej, kiedy próbowała wstać, by podać mu coś do jedzenia. Przyciągnął ją do siebie z powrotem i przytulił mocno. - Postaraj się zasnąć - wyszeptał i pocałował ją delikatnie we włosy. Astrid z uśmiechem na ustach zamknęła oczy, nagle czując ogromne zmęczenie, spadające na nią. Przez ostatnie godziny strach nie pozwalał jej choćby na moment zmrużyć powiek, teraz jednak była całkiem spokojna, więc i sen przyszedł szybko. Czkawka także poczuł spokój. Uśmiechnął się szeroko, czując znajomy ciężar na piersi i zamknął oczy, czując znużenie. Musiał odpocząć. Jednak sen nie przychodził. Patrzenie w tańczący ogień także nie pomogło, więc po prostu siedział, mając za jedynego towarzysza Szczerbatka.

Minęło kilka chwil, kiedy do domu weszła Valka. Od razu podeszła do Czkawki i spojrzała wymownie na Astrid, która spokojnie spała w jego ramionach.
- Wystraszyła się - wyjaśnił. I nagle to do niego dotarło, jakby ze zdwojoną siłą. Kiedy on walczył ze smokiem, a raczej starał się go oswoić, Astrid walczyła tutaj ze sobą, by nie wyruszyć mu na ratunek. Wiedział, że bardzo go kochała, więc była w stanie zrobić naprawdę wszystko, ale... ale została, bo nie dość, że tak nakazywał zdrowy rozsądek, to do tego kierowała się miłością... miłością do kogoś innego niż on sam. Teraz bała się nie tylko o niego, ale także o ich wspólne dziecko.
- Liv jest już z rodzicami. Zaprowadziłam ją kilka godzin temu i przyszłam sprawdzić co z Astrid i z tobą. - Powiedziała cicho. Czkawka westchnął cicho i popatrzył na matkę.
- Wszystko w porządku. Chyba wezmę ją na górę. Oboje powinniśmy trochę odpocząć - odparł ze zmęczeniem i podniósł dziewczynę. Blondynka otworzyła oczy, ale niemal natychmiast je zamknęła, z ulgą stwierdzając, że w jego ramionach jest bezpieczna.
Zaniósł ją na górę i położył w łóżku. Valka wyszła chwilę wcześniej, życząc im dobrej nocy. Czkawka jednak nie wiedział, czy da radę zasnąć. Ułożył się obok ukochanej i przytulił ją do siebie mocno, czując, że bardzo ją zawiódł. Ona tak wiele dla niego robiła. Każdego dnia. A on nawet nie potrafił powiedzieć jej całej prawdy prosto w twarz. Zamknął oczy i czekał na sen, trzymając w ramionach cały swój ukochany świat.

°°°

Liv stała w porcie, wypatrując w tłumie wikingów Astrid. Nigdzie nie mogła dostrzec dziewczyny, przez co nie mogła skupić się na niczym innym. Matka wołała ją już kilkakrotnie, ale pięciolatka nie słuchała.
- Czkawka, gdzie ona jest? - zapytała wodza i spojrzała w górę. Ten kucnął przy niej i uśmiechnął się szeroko.
- Zaraz przyjdzie. Nie wiedziała w co się ubrać - powiedział zgodnie z prawdą, po czym zachichotali razem.
- Już jestem! - Usłyszeli, w momencie, kiedy blondynka dotarła do portu. Liv natychmiast podbiegła do niej i objęła ją ramionami w pasie, przytulając się do wojowniczki. Astrid uśmiechnęła się i klęknęła przed dziewczynką. Przytuliły się mocno, a po policzkach Liv popłynęły łzy. Zaszlochała cicho, jeszcze mocniej zaciskając ramionka na szyi blondynki.
- Ej, Liv, nie płacz, bo ja też się popłaczę. A wiesz, wojowniczce nie wypada - powiedziała miło, chcąc uspokoić trochę dziewczynkę. Wiedziała, że jest jej trudno. Sama Astrid czuła się dziwnie na wieść o rozstaniu z tym uroczym dzieckiem. Jednak rodzice Liv chcieli wrócić do domu. - Zostawiłaś to w naszym domu - odparła żona wodza i podała pięciolatce rysunek. Przedstawiał trzymającą się za ręce parę, z czego można było wywnioskować, że to Astrid i Czkawka. Obok stała dziewczynka - Liv, trzymająca za rączkę małe dziecko - nienarodzone maleństwo Haddocków.
- Narysowałam to dla ciebie. Mogę coś napisać? - zapytała Liv, a Czkawka nie czekając długo podał jej węgielek, który trzymał do tej pory w kieszeni. Dziewczynka podziękowała cicho i zaczęła kreślić koślawe znaczki na kartce. Astrid przyglądała się temu w niemałym szoku. Rzadko się zdarzało, by tak małe dziecko umiało pisać, ale kobieta wiedziała, że jeszcze sporo mogłabym się dowiedzieć o tej dziewczynce, gdyby ta nie musiała odpływać.
- Proszę - powiedziała i po raz ostatni przytuliła Astrid. Szczególnie jej brzuszek. - Papa dzidzia - wyszeptała, po chwili odrywając się od dziewczyny i kierując w stronę swoich rodziców. Blondynka popatrzyła na nią ze łzami w oczach, ale wiedziała, że nie może jej zatrzymać, a dalsze pożegnanie tylko pogorszy sprawę. Dlatego pozwoliła jej odejść. Czkawka objął ją w pasie, całując w skroń. Już wcześniej pożegnał dziewczynkę, obiecując, że wkrótce znów się zobaczą. Zamierzał dotrzymać słowa.

°°°

Astrid położyła się w łóżku, nie mogąc znieść tej dziwnej ciszy, panującej w całym domu. Czkawka stanął przy oknie i zasłonił zasłonki, głaszcząc jeszcze Szczerbatka na dobranoc i sam położył się obok żony. Blondynka nawet nie drgnęła, kiedy pocałował ją w skroń, by następnie położyć się na boku i zamknąć oczy.
- Nie chcesz tego dziecka - wyszeptała nagle. Zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie faktu, niż pytanie. Czkawka westchnął cicho i otworzył oczy. Astrid spojrzała na niego, chcąc wyczytać odpowiedź po prostu z jego wzroku. I udało jej się to. - Wiedziałam.
- Nie, czekaj, Astrid - zatrzymał ją, kiedy chciała wyjsć z łóżka, by udać się w nieznanym mu kierunku. Usiadł, opierając się o wezgłowie i wyciągając w jej stronę dłoń. - To nie jest do końca tak.
- A jak? Jak to według ciebie wygląda? - zapytała. Nie chciała się denerwować, dlatego nie uniosła głosu.
- Miałem powiedzieć ci już dawno... ale nie wiedziałem jak. Uwierz mi, Astrid. To nie jest tak, że czegoś żałuję lub nie kocham tego dziecka. Kocham was oboje ale... ja... ja czuję, że nie jesteśmy gotowi na dziecko. Nie teraz. - Powiedział szczerze, patrząc jej głęboko w oczy.
- Ale Czkawka. Nie mamy już wyboru. Stało się i... i musimy teraz wziąć odpowiedzialność za to, co razem stworzyliśmy. - Wyjaśniła.
- Wiem, ale... Astrid ja... ja tak strasznie się boję. Tu już nawet nie chodzi o ciebie. Ty będziesz wspaniałą mamą. Widziałem jak patrzyłaś na Liv, jak się nią zajmowałaś. A ja? Nie poradzę sobie - wyszeptał, czując jak do oczy napływają mu łzy. Blondynka widząc to, usiadła, kładąc głowę na ramieniu Czkawki i splatając ich palce razem.
- Przecież będę zaraz obok. Nie zostawię cię, Czkawka. Choćbyś potykał się na każdym kroku to dla mnie, dla naszego dziecka zawsze będziesz najlepszy. Wiem, że się boisz, ja też, ale... ale czuję, że razem sobie poradzimy. Tak jak zawsze - wyszeptała, patrząc mu w oczy. Otarła łzy spływające mu po policzkach.
- Czym sobie na ciebie zasłużyłem? - zapytał cicho, całując jej dłoń, złączoną z jego własną.
- Mogłabym zapytać o to samo, Czkawka - szepnęła i uśmiechnęła się nagle. - Zamknij oczy. - Poprosiła. - Coś ci pokażę.
- Jak to zobaczę, skoro mam zamknąć oczy? - zapytał.
- Ciii...
- Już się nie odzywam - wyszeptał bardzo cicho i spełnił jej prośbę. Przez chwilę leżeli w ciszy i bezruchu. Nagle Astrid westchnęła cicho i podniosła ich złączone palce, a następnie ułożyła na swoim brzuchu. Czkawka poczuł jej nagą, ciepłą skórę pod palcami, później jakieś dziwne ruchy. Musiała minąć jednak chwila, by rozpoznał te delikatne kopnięcia, jeszcze ledwo odczuwalne. Otworzył nagle oczy i popatrzył na ukochaną załzawionymi oczami. Pochylił się najpierw do jej ust i pocałował ją długo, namiętnie, jakby chciał podziękować za wszystko, co od niej otrzymał lub dzięki niej. Później położył się delikatnie na jej brzuchu, chcąc poczuć delikatne ruchy jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz... Mógłby zostać w takiej pozycji choćby do końca świata, będąc jednocześnie przy dwóch ukochanych osobach.
- Nawet nie wiem, jak powiedzieć ci, że cię kocham - wyszeptał, patrząc na Astrid. Ta uśmiechnęła się lekko i zanurzyła palce w jego włosach. Przymknął delikatnie oczy, czując odprężenie.
- Po prostu. I ja też cię kocham - powiedziała cicho i zamknęła oczy. Czkawka nie zamierzał na razie iść spać. Wolał poprzebywać ze swoim dzieckiem. Nagle wszystkie jego wahania i obawy zniknęły... zasłonięte przez ogromną miłość, która płynęła od Astrid. Uśmiechnął się delikatnie i pocałował jej brzuszek.
- Nie pozwolę, żeby stała wam się krzywda - szepnął, czując wszechogarniające go szczęście i z tym uczuciem zasnął, wtulony w ukochaną.

To jest 5500+ słów
Liczę na cudne komentarze ;)
I mam nadzieję, że wam się podoba <3

Continue Reading

You'll Also Like

34.4K 1.1K 15
Czkawka Haddock jest niezbyt lubianym synem wodza Berk. W wieku 7 lat ucieka z rodzinnej wyspy wraz ze swoim najlepszym przyjacielem Szczerbatkiem. W...
38.9K 1.5K 13
Czkawka znika i zostaje uznany za zmarłego. Całe Berk jest w żałobie, po utracie przyszłego wodza. Stoick nie może się po tym otrząsnąć. Po kilku lat...
5.3K 322 10
Bardzo przepraszam wszystkich których zawiodłem. Berk wyspa na której od pokoleń zabija się smoki. Jest to opowieść inna od pozostałych. Liczę że się...
127K 3.9K 47
Przeróżne jednoczęściowe opowiadania o naszych ukochanych parach. Można znaleźć tu wszystko. ∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙∙...