Nowe Zasady

By tereska_z

36K 1.2K 106

Tydzień przed rozpoczęciem roku szkolnego przełożony wysyła Charlsa do liceum, w którym ma zacząć pracę jako... More

prolog
#1
#2
#3
#4
#5
#6
#7
#8
#9
#10
#11
#12
#13
#14
#15
#16
#17
#18
#19
#20
#21
#22
#23
#24
#25
#26
#27
#28
#29
#30
#31
#32
#34
#35
#36
#37
#38
#39
#40
#41
#42
#43
#44
#45
#46
#47
#48
#49
#50
#51
Epilog
#nierozdział
Druga Część
Nowe Wartości

#33

508 15 0
By tereska_z

Wybaczcie za moją nieobecność, lecz teraz znów jestem i rozdziały będą pojawiać się w miarę regularnie (tzn zależy, czy zdążę je napisać) :)

Nina

- Nie wiem, czy to jest dobry pomysł - podniosłam głowę, aby spojrzeć na Charliego. Był zmartwiony, ale i wyglądał jakby się bał. Wbiłam znów widelec w swoją parówkę. - Może lepiej nie idź.

- Nie mam się czego bać. Halo, czy my coś złego robimy? - uniosłam ręce z widelcem w dłoni, dobrze wiedząc, że nie ma pana Johna i możemy pozwolić sobie na taką rozmowę.

- Naprawdę, Nins? - uniósł brew, patrząc na mnie wyczekująco.

- Tak, Lie. Każdy ma prawo do swojego wyboru. Ty - wycelowałam widelec w jego stronę, a on podążył wzrokiem za ruchem mojej dłoni - też.

- Ja już przecież wybrałem - odparł smutno, lecz poważnie. Chyba nie chciał już o tym rozmawiać. Wbił swój widelec do parówki, żeby po chwili go wyciągnąć i kreślić nim po talerzu tylko sobie wiadome wzory, które tworzą okropny i charakterystyczny temu zgrzyt.

- I myślisz, że dobrze wybrałeś? - chwyciłam jego dłoń, choć wiedziałam, że już lekko przesadzam. Charliego denerwował ten temat, ale ja nie miałam zamiaru odpuścić. Dopóki o mnie w tym chodziło, musiałam wiedzieć, na czym stoję.

- Jedzmy dalej.

- Oh, Charlie - zrobiłam smutną minę, zabierając rękę. Złączyłam swoje obie dłonie na blacie stołu i oparłam na nich brodę, patrząc w oczy bruneta. Nagle usłyszałam dźwięk wibracji w telefonie, ale zignorowałam to. Nie chciałam teraz odbierać, w trakcie tak ważnej rozmowy, ale i dlatego iż prawdopodobnie było to któreś z rodziców. Telefon wibrował nadal, a ja uparcie nadal patrzyłam na Charliego. - Wiesz, że możesz jeszcze wszystko zmienić.

- Telefon Ci dzwoni.

- Nie zmieniaj tematu.

- To tata.

Zerknęłam na mojego Huawei. Na wyświetlaczu pokazało się zdjęcie mojego taty, który w oryginale przytulał mnie na nim, lecz uciełam siebie i został sam, szczerbiąc się do selfie. Martwił się.

- Tak, tato? - odebrałam jednak, widząc minę Charliego, który oczami wręcz zmuszał mnie do odebrania.

- No nareszcie, dziecko, odebrałaś - to była mama - dlaczego ode mnie nie odbierasz i nie oddzwaniasz?

Słysząc pretensje w głosie własnej mamy, poczułam, że jest źle. Nigdy tak naprawdę nie uciekałam i nie odbierałam od rodziców telefonu, zawsze mniej więcej byli poinformowani, co się ze mną dzieje. Jeśli byłam gdzieś ze swoją paczką to cóż... myśleli, że jestem u Alexa. Tym razem tata pewnie myślał podobnie, tyle że teraz blondyn pewnie przypadkiem mnie wydał.

- Nie widziałam połączenia - skłamałam szybko, patrząc na Charlsa.

- Gdzie jesteś? I nie mów, że u Alexa, bo właśnie siedzi u nas w kuchni.

- Mamo... - spojrzałam szybko na Charliego, który siedział na przeciwko mnie, szukając pomocy w jego oczach. Jednak Charlie nie wiedział, w czym rzecz. - Jestem u...

Zacięłam się, uciekając wzrokiem. Próbowałam teraz szukać rozwiązania w przedmiotach, które były wokół mnie, a nawet w parówce na moim talerzu. Nie pomogły.

- Chrisa.

- Chrisa - dodałam szybko, słysząc gotową odpowiedź. Zorientowawszy się, skąd ona pochodziła, podniosłam wzrok na bruneta. - Co? - zmarszczyłam brwi, szepcząc do Charliego.

- U jakiego Chrisa? - usłyszałam głos mamy po drugiej stronie.

- Tego z wesela Johna, pamiętasz? - zapytałam bezbarwnie, patrząc na Charliego, który pochłaniał właśnie ostatni kawałek parówki.

- A tak, brata Margret?

- Tak, wiesz, muszę kończyć. Idziemy właśnie na spacer, odezwę się wieczorem - mama coś tam odpowiedziała i szybko się rozłączyłam. - Kolejne kłamstwo.

- I będzie ich jeszcze dużo więcej - odparł tylko tyle, po czym wstał od stołu.

- Charlie - zaczęłam znów, na co on stanął w miejscu, ale wtedy mój telefon znowu się odezwał, to była Margret. - Czekaj - odebrałam. - Już idę.

- Chciałaś coś powiedzieć? - uniósł brwi.

- Pogadamy wieczorem - szybko wstałam od stołu, cmoknęłam policzek Charliego, zabrałam swoją kurtkę z korytarza i wybiegłam czym prędzej z domu pana Carltona. Wychodząc na zewnątrz, wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni spodni i wystukałam szybko treść wiadomości do Alexa.

Ja: Uduszę Cię jak mnie wydasz 😈 ani słowa o Mag x

Po czym wreszcie ubrałam kurtkę na siebie i wyszłam za ogrodzenie. W odległości jakichś dziesięciu metrów przede mną zauważyłam dwie postacie, dwie dziewczyny, brunetkę i blondynkę, i już wiedziałam, że będę musiała się nieźle nagimnastykować. Wzięłam głęboki oddech, ruszając naprzeciw nowej przygodzie.

*

Jeśli z własnej woli przyjechałam do Dickson to chyba byłam pijana albo chora psychiczna. Bardziej pewne było to drugie, bo jakoś nie przypominam sobie, abym piła jakiekolwiek procenty w ten piątek. Otóż, od godziny spaceruję, wróć, męczę się, na zakupach z Margret i Laylą. Brunetka dostała jakiegoś udaru przedświątecznego, bo stwierdziła, że skoro już jesteśmy w galerii to musi wszystkim kupić coś na święta. A mówiąc "wszystkim" miała ma myśli praktycznie całą naszą klasę, jak i połowę Dickson. Odkąd spotyka się z Alexem, praktycznie każdy polubił Mag, no bo inaczej się nie dało. Okazała się być najbardziej sympatyczną i miłą osobą - poza kilkoma epizodami, kiedy naprawdę miałam jej dość - więc każdy, włącznie z Loganem, ją polubił. Stała się nawet częścią naszej paczki, przez co dziewicza i skromna Mag odeszła w zapomnienie. Blondynkę zaś męczyło chyba to chodzenie po sklepach, ale starała się nie pokazywać tego zbytnio swojej przyjaciółce. Swoją drogą... na pierwszy rzut oka Layla wyglądała na strasznie sukowatą, ale brzuch i obolałe kostki skutecznie zamazywały powstały w mojej głowie obraz. Wyobrażałam sobie, jak ona i Charlie, całują się na tyłach jakiejś obskurnej speluny, żeby po chwili ona wzięła sprawy w swoje ręce i doprowadziła naszego Lie do całkowitego spełnienia.

Oh, takie głupie myśli.

- Lay, wejdziemy do tego sklepu? - Mag wskazała na szyld, który mówił mi tylko tyle, że można kupić tam praktycznie wszystko dla mężczyzn. - Na pewno znajdziesz tam coś dla Louisa - uniosła zabawnie brwiami, zachęcając tym przyjaciółkę, lecz ona chyba nie była chętna na wojaże po kolejnym sklepie.

- Mam już dla Lou prezent, ale ty na pewno coś kupisz dla Alexa. Poczekam tu na was - dyskretnie chwyciła się za brzuch.

- Co mu kupiłaś? - światełka w oczach Margret się zaświeciły. Skąd brało się w niej to dziecinne coś?

- Pokażę Ci w domu.

- No dobra, chodź, Nina - machnęła na mnie ręką, jakby moje zdanie się tu nie liczyło.

- Wiesz, dotrzymam towarzystwa Layli. Jest w ciąży, więc wszystko się nagle może wydarzyć, a poza tym w tym sklepie ja chyba nic nie kupię.

- Jesteś pewna? - uniosła brew dość znacząco.

- Nie zaczynaj, Mag - ostrzegłam.

- Oh, chciałam tylko stwierdzić fakt - wywróciła teatralnej oczami, po czym weszła do sklepu, zostawiając mnie sam na sam z Laylą Flint.

Prosto w paszczę lwa, na własne życzenie.

- Więc, co u Charliego? - zapytała Layla niemal od razu. Spojrzałam na nią wyraźnie zaskoczona, jednak ona nie patrzyła na mnie, tylko opierała się na łokciach o barierkę.

- Um, dlaczego mnie o to pytasz? - oparłam się tak samo jak ona.

- Jesteście dość blisko siebie, więc myślę, że wiesz coś o nim - wreszcie obdarzyła mnie spojrzeniem. Było... takie inne, wyglądała jakby tęskniła, ale bała się o tym powiedzieć, nie wiem.

- A co dokładniej byś chciała wiedzieć?

- Wy... Ty jesteś... - dziewczyna się zakłopotała, oblewając rumieńcem.

- Charlie jest w seminarium, jest klerykiem - przerwałam blondynce, widząc, że i tak nic z siebie nie wydusi. Poza tym... musiałam. Nie chciałam, żeby i ona snuła jakieś historie o mnie i brunecie.

- Charlie - zaśmiała się pod nosem, widocznie kpiąc. - Nigdy nie był zbytnio pobożny - zmieniła pozycję na bardziej wygodną, opierając się teraz plecami o barierkę - unikał kościoła, zawsze wymigiwał się od modlitwy, razem uciekaliśmy. Razem - spojrzała na mnie gardzącym wzrokiem, dobitnie podkreślając to jedno słowo.

- Do czego dążysz? - zmarszczyłam czoło.

- Nie wtrącaj się w jego życie - wycedziła przez zęby. - Sam wybrał, więc nie mąć mu i nie wywieraj na nim presji. To jego sprawa, życie, wybory.

- Dokładnie, to jego życie - wtrąciłam.

- Odsuń się od niego z daleka. Margret już ci nie będzie o nim przypominać, postaram się o to.

- Czy Ty czasem nie jesteś zazdrosna?

- Co? - blondynka, jakby nagle została oblana kubłem zimnej wody, zmieniła wyraz twarzy, jak i postawę bojową. - Dlaczego niby mam być zazdrosna?

- To nie było czasem tak - sięgnęłam głębiej w pamięci - że wy byliście kiedyś razem, ale Charlie zrozumiał, że jednak jego powołaniem jest droga duchowna, a ty w akcie rozpaczy i zazdrości teraz się mścisz?

- Nina, ty nie wiesz, co mówisz - Layla próbowała coś tam mówić, ale wyłączyłam się. Czułam, że coś w tej układance nie pasuje, czułam, że to co przed sekundą powiedziałam, nie do końca było prawdą. Nie wiedziałam tylko w jakim stopniu się pomyliłam, ale tego od Layli się raczej nie dowiem.

Po chwili ciszy po obu stronach, dołączyła do nas Margret, która wyszła ze sklepu z małą torebką w dłoni. Pomyślałam, że to na pewno dla Alexa i na pewno się ucieszy. Zresztą, on z każdego prezentu się cieszy.

Brunetka ciągnęła nas po jeszcze jakichś sklepach, ale w końcu sama wymiękła, stwierdzając, że czas coś zjeść. Tak więc poszłyśmy do McDonalda zamówić sześć zestawów B-smarta z colą i usiąść przy wolnym, strasznie małym jak na trzy osoby, stoliku. Mag coś peplała, ale nie byłam zainteresowana zbytnio, więc przeglądałam sobie Facebooka. Jednak w pewnym momencie ta urocza chwila została przerwana, bo usłyszałam to:

- Dlaczego mówisz do niego "Charlie"?

Layla patrzyła na mnie zamyślonym wzrokiem, wyglądała względnie na spokojną, tak jakby tamten wybuch spowodowany był tylko głodem. Albo i innym szajstwem, hormonami czy czymś co mają kobiety w ciąży. W każdym bądź razie, chyba faktycznie chciała normalnie pogadać. I zorientowałam się, że przy stoliku nie ma Margret, widocznie musiała pójść do toalety.

- A nie mogę?

Cóż, dokładnie pamiętałam, jak na pierwszej lekcji Charlie zdenerwował się, kiedy nazwał go tak Logan, ale później ja dostałam pozwolenie i chłopak ani się nie złości, ani nic dziwnego się nie dzieje. Nie rozumiałam, o co chodzi z tym cholernym imieniem.

- Tak jakby... - blondynka wbiła frytkę w ketchup w pojemniku, chyba nie wiedziała, co ma powiedzieć. - Kiedy... wydarzyło się... coś - Layla dobierała odpowiednio słowa, nie chcąc, abym dowiedziała się za dużo - Charls przestał lubić swoje rozdrobnienie. Nie gniewał się na dziadka, czy najbliższe osoby, jeśli go tak nazywały. Tylko ja... i osoby postronne mają jakby zakaz - spojrzała na mnie ponownie. - Zatem, dlaczego Ty nie?

Patrzyłam na nią jak na jakiś obrazek. Liczyłam, że w jej twarzy, oczach, czy tych pięknych ustach, znajdę odpowiedź na jej pytanie. Jednak nie znalazłam gotowej odpowiedzi ani też nie umiałam odpowiedzieć. Charlie nigdy się nie określił, dlaczego mogę. Myślę jednak, że skoro dopuścił mnie do siebie, aż tak blisko, był w stanie nawet poświęcić swoją przeszłość dla dobra przyszłości. Brakowało mi jednak tylko jednego elementu układanki, bez niego nie mogłam nic zrobić.

I kiedy miałam powiedzieć Layli, że nie mam pojęcia, dlaczego tak jest, do stolika przyszła z powrotem Mag. Dziewczyny znów zajęły się rozmową, a ja wróciłam do Facebooka.

Po dwóch tygodniach nieobecności rozdział się liczy? Ponad 1700 słów 👏 mam nadzieję, że coś wyjaśnił w jednej kwestii.
W następnym będzie więcej Charliego i "księżowskich" spraw, żeby dalej ciągnąć ogólny zarys tego opowiadania. Nie zanudzam już, pa!

⭐💬💑

Continue Reading

You'll Also Like

1.9K 130 9
Lilian udało się wrócić do upragnionego życia. Wszystkie nieprzyjemności minęły. Ale czy na pewno? Młoda kobieta przygotowuje się na pójście na stud...
19.2K 487 18
Typowa opowiastka o porwaniu i miłości. W tym całym nieszczęściu dziewczyna poznaje kogoś, kto staje się jej drogą do wolności.
2K 80 13
Victoria Marrison ma 19 lat, jest luźną dziewczyną która uwielbia jeździć na deskorolce, mieszka ona w Hiszpani. Przyjechała do mamy i siostry Charlo...
170K 2.2K 21
Sytuacja może nie codzienna gdyż tych dwoje łączy szkoła Ona jest jego uczennicą On jej nauczycielem Czy tych dwoje coś połączy? Zakończenie 01.01...