Tydzień minął jak z bicza strzelił, jednak przez cały ten czas zastanawiały Naruto jego przepuszczenia po spotkaniu z Kakashim. Sam się zastanawiał, czy jeśli to prawda, to czy to dobrze, czy źle. Niestety w żaden możliwy sposób nie mógł potwierdzić swoich domyśleń, więc pozostało tylko czekać. Dzisiaj ma się odbyć zebranie Kage i już niebawem ma zacząć realizować swój plan.
- Oi, młotku. - z zamyślenia wyrwał go głos przyjaciela
- Co jest, dattebayo? - zapytał jeszcze rozkojarzony
- Dzisiaj idziesz na ten cały zjazd co nie?
- Niestety... - westchnął na samą myśl
- Słuchaj stary wiem, że zabrzmi dziwnie, ale mam złe przeczucia co do tego spotkania. - mówił poważnie
- Ja też i obawiam się, że obaj możemy mieć rację.
- Więc może pójdę z tobą? - zaproponował
- Wolę nie. Lepiej żebyś został. I tak już za jedno mi się dostanie. - zaczął drapać się po karku i śmiać
- Co żeś znowu narobił?
- Jeszcze nic. Znaczy do końca. Dopiero zrobię.
- Idiota. - powiedział pod nosem Uchiha
- Naruto. - przerwał im głos przywódczyni wioski, która była ubrana w specjalny stój Hokage na różnego rodzaju specjalne uroczystości - My już ruszamy. - obok niej stali Kakashi oraz Shizune ze swoją świnką
- A kto zostanie w wiosce na twoje miejsce? - zapytał ciekawy
- Rada da sobie na ten czas radę. Mam tylko nadzieję, że nie wymyślą czegoś głupiego...
- W takim razie widzimy się na miejscu Obaa-chan.
Gdy Tsunade przekroczyła bramę wioski, blondyn stwierdził:
- Na mnie też już pora. Przypilnuj tu wszystkiego Sasuke. - poprosił przyjaciela
- Masz to jak w banku. Tylko wracaj szybko młotku.
Uzumaki zniknął w dymie, a ciemno-włosy postanowił udać się w stronę pola treningowego, aby trochę nadrobić zaległości w ćwiczeniach i udoskonalić kilka technik.
Tymczasem Namikaze wylądował na granicy kraju żelaza, gdzie czekała już na niego cała czwórka.
- Widzę, że już wszyscy są.
- Tak, to jak, ruszamy? - zapytała Yugito
- Hai. Za mną.
Po kilkuminutowej ciszy, padło w końcu pytanie.
- A po co w ogóle idziemy tam wszyscy? Gaara i ty już tam będziecie. - zapytał Roshi
- Mówiłem, że ta sprawa będzie się też tyczyła nas. Chciałbym, żebyście w tym uczestniczyli, aby wyrazić swoje zdanie i opinie, dattebayo.
- Czy oprócz nas i Kage będzie ktoś jeszcze? - zadała pytanie dwu-ogoniasta
- Jeszcze ochroniarze. Nie ma się czego martwić.
- A czego nam jeszcze nie mówisz? - zapytała
- Nie wiem o czym mówisz. - powiedział zakłopotany
- Za dobrze cię znam Naruto. Przede mną nie ukryjesz niczego. Coś cię dręczy i to poważnie.
- Eh... Nie dasz mi spokoju? - zapytał, ale widząc poważną minę towarzyszki postanowił o wszystkim powiedzieć
Powiedział o swoich przypuszczeniach z ostatnich dni, oraz o tym, co zaplanował odnośnie łapania Jinchuriki.
- Czyś ty oszalał?! - zapytali wszyscy razem wściekli
- Już pomijając fakt, że wyciągną z nas ogoniaste, to ty możesz zginąć! Jak durnym trzeba być, żeby tak ryzykować i igrać ze śmiercią? - wściekła Nii uderzyła z liścia blondyna, mając nadzieję, że to choć trochę go ocuci
- Ale nie chcę, żeby kolejny z was zginął, dattebayo. - powiedział smutno
- Nie zginiemy. Dopadniemy drani, zanim oni dopadną nas. - zapewnił Yagura, chwytając Uzumakiego za ramię
- Wy jeszcze z nimi nie walczyliście. Nie wiecie do czego są zdolni!
- A ty nie wiesz, do czego my. Spokojnie, wszystko się jakoś ułoży. - starał się pomóc Roshi
- Ale później jak was pozabijają, to nie z pretensjami do mnie. - powiedział w połowie żartem, w połowie serio chłopak
- Droga jest długa, a czasu niewiele. Lepiej ruszajmy i idźmy przed siebie. - zarapował Killer
Ruszyli, starając się nadrobić stracony czas. Gdy zbliżali się już do celu, Namikaze nagle powiedział:
- I znowu spóźniony, dattebayo...
- Widocznie taki już twój urok.
- To zaraźliwa choroba. Mówię wam. Za dużo czasu z Kakashim. On źle na mnie działa. Jeszcze zacznę czytać te zboczone książki co on... - zadygotał, jakby gęsia skórka przeszła mu po ciele, a towarzysze popatrzeli się na niego niepewnie - Tak tylko sobie żartuję. - zaczął się bronić - Może zróbmy tak. - złożył pieczęcie i przenieśli się do pomieszczenia, w którym odbywała się konferencja
- Skoro mogłeś nas przenieść, czemu od razu tak nie zrobiłeś! - zapytał z wyrzutem Yagura
- Uzumaki! - usłyszeli ryk wściekłego Raikage
- Yo, sorka za spóźnienie, ale problemy techniczne. - wskazał na swoich towarzyszy, po tym jak opadł dym
- Możesz nam to wyjaśnić? - zapytała Mizukage - I Czwarty, ty też? - zaskoczenie malowało się na jej twarzy widząc swojego poprzednika
- Naruto nie mów mi, że ty... - Tsunade uświadomiła sobie, że zezwoliła na swobodne działania chłopaka i też ponosi za obecną sytuację odpowiedzialność
- A więc jednak to zrobił. - westchnął pod nosem Kazekage
- Możliwe, że się wszyscy jeszcze nie znacie. Pozwólcie, że przedstawię wam moich przyjaciół: Yugito-onee, Yagura, Roshi i Killer Bee - mówił wskazując kolejno
- Masz nam to natychmiast wyjaśnić dzieciaku! - warknął wściekły A, uderzając pięścią o stół
- Pomyślałem, że przyda się wam małe towarzystwo. - wzruszył ramionami obojętnie
- A ty Kazekage wydajesz się o wszystkim wiedzieć. Jakie masz usprawiedliwienie? - zapytał Tsuchikage
- Wybaczcie, ale żadne. - odpowiedział obojętnie
- Wracając, wiem, że nas: Jinchuriki będzie dotyczyć to zebranie i Egzorcystów oraz Tobiego. Pomyślałem, że skoro tak, to inni sakryfanci powinni brać w tym udział. Czy to źle? - zapytał z wyrzutem chłopak
- Jeszcze zobaczymy. Skoro tu jesteście, to macie się na coś przydać. Rozumiemy się? - zapytał Raikage - Ale ty się nawet nie odzywaj! - rozkazał, widząc, ze jego brat chce zabrać głos
- Biedak wiecznie jest przy nas uciszany. - zaśmiał się Yagura
- Masz rację. - to samo zrobiła Yugito
Obrażony Killer odwrócił się do nich tyłem.
- Oj no wujaszku nie bądź taki, dattebayo. - starał się pocieszyć Namikaze, ale na marne
- Dobrze, w takim razie przejdźmy w końcu do tematu.
- Ma pani rację, szanowna Hokage. - powiedział głos za nimi i zobaczyli mężczyznę ubranego w biały fartuch popijający kawę z kubeczka z króliczkiem
- Komui... - wysyczał przez zęby Uzumaki
- Oj Naruto co to za chłodne powitanie? - zapytał z kpiną mężczyzna
- Właśnie, Tobi też jest ciekawy! - zza ściany wyskoczył były członek Akatsuki
- Madara! - krzyknęli zaskoczeni Kage
- A ty co tu robisz? Myślałem, że wasze plany są zupełnie przeciwne. - powiedział Kazekage
Ochroniarze ustawili się w obronnych pozycjach przy swoich przywódcach
- Powiedzmy, że się dogadaliśmy. - powiedział spokojnie Komui
- Przecież ty nie ufasz wrogom. Musiał cię nieźle zachęcić. - powiedział pewien siebie blondyn
- Och Naruto jak ty mnie znasz.
- A ty Tobi? A może jednak powinienem nazywać cię Obito Uchiha?
Mężczyzna dygnął niespokojnie.
- Obito? - zapytał zszokowany Hatake
- Heee? A to dlaczego uważasz mnie za niego? - zapytał zaskakująco dojrzale i poważnie jednooki
- To tylko domysły, ale Kakashi-san opowiedział mi niedawno pewną historię. Opowiadała ona o jego przyjacielu. W tej historii owy chłopak oddał swoje lewe oko rannemu przyjacielowi. Zastanawiało mnie, dlaczego widać u ciebie tylko prawe oko. Na początku myślałem, że to wynik eksperymentu jak u Danzo, albo zabiegowi jak u Kakashiego. Teraz jakby się nad tym zastanowić, ukrywasz swoją twarz, aby ukryć tożsamość i blizny po wypadku. Czyż nie mam racji? - mówił cały czas pewny siebie, a Hatake patrzył z niedowierzaniem to na blondyna, to na Tobiego
- Jak zwykle nic się przed tobą nie ukryje Naruto Uzumaki-Namikaze. - nagle pojawił się wir, który wciągnął Jinchuriki oraz Tobiego i Komuiego
- Naruto! - krzyknęła jeszcze Tsunade, która starała się złapać blondyna