Aby wyrosły nam skrzydła, każdego dnia
musimy rzucać się w przepaść.
Kurt Vonnegut
Dom wodza zawsze kojarzył się ze spokojem i bezpieczeństwem. Rzadko zdarzały się tam agresja i latające nad głowami talerze. Sytuacje te, przynosiły jednak często śmiech i rozbawienie, kiedy zostawały opowiadane przez starego kowala podczas uczt w twierdzy. Tego jednak wieczoru wszystko wydawało się być spokojnym i ułożonym w codziennym życiu wikingów, no prawie...
Astrid leżała pod ciepłym futrem, czując na sobie ciężar męża. Czkawka oparł głowę na jej piersi, wsłuchując się w bicie jej serca. Tymczasem ona bawiła się jego włosami. Uwielbiała ich miękkość, a on uwielbiał jej dotyk. Mężczyzna odchylił delikatnie głowę, by spojrzeć na ukochaną. Ich oczy się spotkały, a usta połączyły w romantycznym pocałunku.
— Mógłbym tak spędzać każdy wieczór — wyszeptał jej do ucha, a ona westchnęła, kiwając głową na znak zgody. Przez codzienne obowiązki rzadko kiedy mieli czas i chęci na odrobinę prywatności. Astrid jednak wszystko rozumiała i nie robiła wyrzutów ukochanego, nie chcąc wchodzić mu na głowę. Czasami, kiedy naprawdę im siebie brakowało brali dzień zwolnienia i lecieli niewiadomo gdzie, wracając pod wieczór lub następnego dnia. Inni też to rozumieli. Byli jeszcze młodzi i szaleni. Potrzebowali choć odrobiny wolności, by moc po prostu żyć i nie zatonąć w rutynie.
— Ja też — odparła i pocałowała jego włosy.
— Mogłem zostać rybakiem — westchnął.
— Nie mógłbyś. Jesteś wspaniałym wodzem, Czkawka. I nie widzę cię w innej roli — odparła, zamykając oczy.
— A ojca?
— Co? — spytała zdziwiona i popatrzyła na niego.
— A w roli ojca? — nieśmiało podniósł na nią wzrok.
— Chciałbyś mieć dziecko? Teraz?
— No, może nie teraz, ale kiedyś... — odparł i położył się obok, nie odrywając od niej wzroku. Otworzyła usta, jednak szybko nie zamknęła, nie mówiąc nic. — Chyba, że masz coś przeciwko... — jego oczy nagle przygasły.
— Nie, nie mam. Tylko myślę, że powinniśmy jeszcze z tym poczekać. Nie jesteśmy... nie jestem gotowa. — Przyznała szczerze i zagryzła dolną wargę. — Może za kilka lat... jak wszystko się uspokoi. Ja...
— Hej, Astrid, nie denerwuj się. Nie musimy o tym na razie rozmawiać. To odległe plany, ale chciałem wiedzieć — powiedział i pocałował ją delikatnie w czoło.
— Możemy iść spać? — zapytała, a szatyn przytaknął. W myślach zganił się za to, że zepsuł ich wspólny wieczór, jednak zgasił świeczkę stojącą na szafce i przytulił żonę do siebie.
— Dobranoc mała.
— Dobranoc — odpowiedziała i zamknęła oczy, z uśmiechem dając się ponieść w stronę krainy snów.
Astrid obudziła się i usiadła na łóżku, wybudzona przez pukanie do drzwi. Popatrzyła na okno, nie będąc ani trochę zdziwioną, że jej noc i poczęła nasłuchiwać. Dookoła jednak panowała cisza. Jednak została ona nagle przerwana przez natarczywe pykanie do drzwi. Blondynka westchnęła i wyplątawszy się z objęć męża, założyła na siebie ciepłe futro i zeszła na dół. Na środku dużego pomieszczenia, będącego środkiem chaty, tlił się jeszcze ogień paleniska, dostarczający ciepło w domu wodza. Astrid podeszła do drzwi i otworzyła je. W progu stała przemarznięta, zapłakana Szpadka. Włosy dziewczyny rozwiewał północny wiatr, a łzy zamarzały jej na policzkach. Astrid zaprosiła ją szybko do środka, nie pytając o nic. Nakazała jej usiąść przy palenisku, po czym dorzuciła do niego drewna i przyniosła przyjaciółce jeden z ciepłych koców.
— Zaraz przygotuję ci ciepłe zioła — powiedziała cicho i pomogła Szpadce ułożyć się na futrach przy ogniu. Nagle obie podniosły wzrok w kierunku schodów, słysząc metalowy stuk. Czkawka szybko znalazł się na dole i posłał pytające spojrzenie w stronę żony, która tylko wzruszyła ramionami, nie wiedząc jak wytłumaczyć zaistniałą sytuację.
— Coś się stało, Szpadka? — zapytał wódz, patrząc na zapłakaną przyjaciółkę, ta jednak nie odpowiedziała i odwróciła wzrok.
— Idź spać, kotek. Ja z nią porozmawiam — powiedziała szybko Astrid, widząc, że siostra Mieczyka nie powie nic w jego obecności. Czkawka westchnął, ale zrozumiawszy sytuację, wrócił z powrotem do łóżka. Szpadka odwróciła wzrok, wpatrując się tym samym w tlący się powoli ogień. Jej przyjaciółka usiadła obok i położyła dłoń na jej dłoni. Bliźniaczka spojrzała nieśmiało na dziewczynę. Milczały obie, nie wiedząc co powiedzieć. Astrid westchnęła cicho i sięgnęła po leżący niedaleko koc, po czym okryła się nim, nie chcąc zmarznąć.
— Potrafisz dotrzymać tajemnicy? — zapytała w końcu Szpadka i odwróciła wzrok.
— No pewnie — odparła szybko Astrid. — Powiedz o co chodzi. — Dodała i popatrzyła na przyjaciółkę, która tylko na sekundę popatrzyła w górę, w stronę schodów. — Spokojnie, Czkawka na pewno śpi jak zabity. — Zaśmiała się, wyobrażając sobie męża, pogrążonego we śnie.
— Nie chcę żeby wiedział, nie chcę żeby ta wieść się rozniosła — wyszeptała.
— Jaka wieść?
— Obiecujesz, że nikomu nie powiesz? — zapytała, spoglądając jej w oczy.
— Obiecuję. — Odparła Astrid i ze spokojem czekała, aż przyjaciółka będzie gotowa, by wyjawić jej sekret. Nie chciała jej poganiać, bo sprawa wyglądała na naprawdę poważną. Nigdy ze Szpadką nie czuły się tak zżyte, jak w tej właśnie chwili. Żona wodza aż bała się poznać prawdę, jednak doceniała to, że była jedyną osobą, która miała dowiedzieć się co ukrywa przed całym światem siostra Mieczyka. Wokół nich panowała cisza. Nagle Szpadka westchnęła, a po pomieszczeniu rozniósł się jej załamany głos:
— Jestem w ciąży.
Astrid na początku myślała, że się przesłyszała, ale gdy popatrzyła na przyjaciółkę, wiedziała, że ta mówi prawdę. Szpadka skuliła się jeszcze bardziej, podkurczając nogi pod siebie. Jej przyjaciółka nie czekała długo i przytuliła do siebie załamaną dziewczynę. Po chwili poczuła jak blondynka zaczyna drżeć pod wpływem długo skrywanych emocji.
— Hej, Szpadka, spokojnie. Nie denerwuj się — powiedziała Astrid kojąco i odgarnęła włosy z twarzy przyjaciółki, patrząc jej w oczy. — Wszystko będzie dobrze.
— Astrid? — zapytała nieśmiało blondynka. Dziewczyna popatrzyła na nią wyczekująco. — Mogę u was przenocować? Nie chcę zbędnych pytań ani Sączysmarka ani Mieczyka. Nie jestem na to gotowa. Nie mam na to siły.
— Oczywiście i tak nigdzie bym cię o tej porze nie wypuściła. Zaraz przygotuję ci posłanie. Przyda się jeszcze jakiś ciepły koc i możesz spać tutaj. Albo z Czkawką — odparła. — Ale on chrapie — dodała ze śmiechem. Szpadka też się zaśmiała, wycierając łzy.
— Prześpię się tutaj — powiedziała i uśmiechnęła się, pozbywając cząstki przeczucia, że wszystko się posypało. Nie było to prawdą, wśród takich przyjaciół – to nie było realne. Już kilka minut leżała w koszuli nocnej, pożyczonej od Astrid, pod ciepłym futrem i patrzyła na przyjaciółkę.
— Dziękuję ci za wszystko, As — wyszeptała sennie Szpadka, czując jak ogarnia ją znużenie, a powieki same opadają w dół.
— Nie ma za co. Od tego ma się przyjaciół. Śpij już. Dobranoc — powiedziała z uśmiechem blondynka i sama udała się na górę. Odkryła futro, przypadkowo budząc Czkawkę, który automatycznie, gdy tylko położyła się obok, przytulił ją od tyłu, a jego twarz zatonęła w jej złocistych włosach.
Ranek nastał zbyt szybko. Astrid usłyszała ciche wstawanie i otworzyła szybko oczy. Czkawka właśnie zakładał na siebie koszulę, szykując się do kolejnego, pracowitego dnia.
— Śpij jeszcze, kochanie — wyszeptał w jej stronę, jednak dziewczyna pokręciła przecząco głową i wstała. Przeciągnęła się i zarzuciła ramiona na szyję ukochanego. Czkawka uśmiechnął się na tak wspaniały widok z rana. Mimo że Astrid nie była kompletnie ubrana, jej włosy były w całkowitym nieładzie, a pod oczami widniały sine cienie i tak uznał, że jest najpiękniejszą kobietą na świecie.
— Zrobię ci śniadanie — powiedziała i musnęła na powitanie usta męża. Czkawka najchętniej nie przerywałby tej pieszczoty, jednak wyczuł w tym geście jakiś niepokój i nie prosił dziewczynę o więcej. Był jej posłuszny, oddany, w końcu ufał jej bezgranicznie. Astrid złączyła ich palce razem, a kiedy szatyn przepuścił ją w drzwiach, zeszli razem na dół.
Blondynka od razu spojrzała na posłanie gdzie powinna znajdować się ich przyjaciółka, nie było jej tam. Nagle jednak usłyszała jakieś ruchy w kuchni. Pociągnęła Czkawkę za sobą, które zaskoczony nie opuszczał jej na długość większą nich złączone razem dłonie. Szedł za ukochaną aż oboje stanęli w progu niewielkiej kuchni. Przy stole siedziała Szpadka, trzymając w rękach kubek z jakimś parującym naparem.
— Cześć, wreszcie wstaliście. Zawsze myślałam, że wódz wstaje pierwszy, ale...
— Co tu robisz? — zapytała z uśmiechem Astrid, cały czas miała przecież przeczucie, że dziewczyna jeszcze słodko śpi, wtulona w ciepłe futro. Przecież to Szpadka. Po co miałaby wcześnie wstawać?
— Przygotowałam wam śniadanie, chyba nie macie nic przeciwko?
— No pewnie, że nie — odezwał się tym razem Czkawka i usiadł naprzeciw przyjaciółki, puszczając tym samym dłoń żony. — Nawet fajnie będzie zjeść coś innego od tego co robi, Astrid — zaśmiała się, najpewniej zapominając, że jego ukochana stoi tuż obok i wszystko słyszy. Skrzyżowała ramiona na piersi i odwróciła do niego tyłem. Dopiero po chwili to zauważył, wstał i przytulił się do niej od tyłu. Nie baczył na to, że jest z nimi Szpadka,która uśmiechała się szeroko widząc przyjaciela w akcji.
— Ty i tak gotujesz najlepiej, skarbie — wyszeptał jej do ucha i cmoknął ją krótko w policzek. — Wybaczysz?
— Może... — usiadł na swoim miejscu i pociągnął ją, by była blisko.
— Już wybaczyłaś — stwierdził, obserwując ją. Zdradził ją uśmiech, rozjaśniający jej twarz.
— Ja nie wiem jak ty z nią wytrzymujesz — zaśmiała się Szpadka.
— Każdego smoka da się ujarzmić — wyjaśnił i podał Astrid kromkę chleba.
— No tak — odparła bliźniaczka i sama zabrała się za jedzenie przyrządzonego posiłku. Po około kwadransie nadszedł czas na Czkawkę, a on pożegnawszy się z dziewczynami, wyszedł ku spotkaniu z codziennymi obowiązkami wodza. Przyjaciółki zostały same w domu, ale z racji tego, że Astrid miała dzień wolny, mogła pozwolić sobie na lenistwo. Usiadła razem ze Szpadką na wygodnych futrach i raz po raz popijała ciepłą herbatę.
— Powiesz mu? — zapytała żona Czkawki, nawet nie patrząc na przyjaciółkę. Szpadka wiedziała, że As będzie chciała o to zapytać.
— W swoim czasie. Jeszcze się nie przyzwyczaiłam. Muszę sobie to wszystko poukładać. — Wyznała. — Dziękuję ci, Astrid. Za wszystko.
— No co ty, od tego mnie masz. Jesteśmy przyjaciółkami.
— Nigdy nie sądziłam, że z tobą można się tak po prostu dogadać. Nigdy nie byłyśmy jeszcze tak zżyte. To cudowne, wiedzieć, że ma się kogoś komu można wszystko powiedzieć. I wiesz, nie gotujesz najgorzej... ale można cię troszeczkę podszkolić — zaśmiała się Szpadka, a wraz z nią Astrid, która nie miała nic przeciwko takim uwagom. Sama ostatnio przyznała, że nie jest dobra w przyżądzaniu posiłków i uczyła się pod czujnym okiem Czkawki.
— Tak troszeczkę — odparła blondynka i uśmiechnęła się z radością. Wstały zatem i ruszyły do ciepłej kuchni. Astrid chwilę wcześniej przeprosiła na moment Szpadkę k poszła się przebrać. Założyła zwiewną sukienkę. Zeszła po schodach i usłyszała podziw w głosie przyjaciółki. Związała szybko włosy i zabrały się do roboty. Postanowiły upiec placek drożdżowy. Przygotowanie ciasta poszło szybko, więc później miały jeszcze dużo czasu, by porozmawiać. Siedziały tak do wieczora, zajadając się plackiem, który nie był najgorszy i wymieniając się najświeższymi informacjami na swój temat. Szpadka znalazła w sobie siłę, by powiedzieć ukochanemu całą prawdę, a do Astrid w końcu dotarło, że samo wsypywanie przypraw na przemian nie czyni z niej kucharki. Kiedy nadszedł czas pożegnania przytuliły się i rozeszły, obiecując sobie, że jeszcze kiedyś znajdą czas, by znów się spotkać i porozmawiać. Ani jedna, ani druga nigdy nie przypuszczałyby, że mogą się dogadać, zostać przyjaciółkami z prawdziwego zdarzenia. Obie w duchu podziękowały temu nienarodzonemu jeszcze dziecku, że potrafiło dokonać cudu i odnaleźć kolejne osoby, których cienka nić przyjaźni stała się teraz grubą liną, nie do rozerwania.
~~~
Napisałam os'a! W sumie się cieszę, bo przez te 2-3 tygodnie bardzo za tym tęskniłam, ale weny brak, czasu brak i jaka w tym radość pisać pod napięciem. Jeszcze tydzień trudnej, ciężkiej nauki i koniec... Po wystawieniu ocen postaram się coś napisać, bo nie wiem jak będzie w wakacje, raczej ciężko. Na pewno połowę sierpnia mnie nie będzie i nie będę nic publikować...
No, ale nie idźmy w tak daleką przyszłość... Trzymajcie za mnie kciuki w środę bo prowadzę lekcję historii o Żołnierzach Wyklętych (muszę mieć 6 na koniec xd). Trzymajcie się cieplutko... 😘
Milady