Gdy pierwsze promienie słońca zawitały w pokoju Naruto, chłopak obudził się z niesmakiem. Co jak co, ale chciał się w końcu wyspać, zwłaszcza, że to ostatni dzień wolnego. Pierwsze co poczuł, to coś leżącego na jego piersi. Otworzył oczy i zobaczył zielone włosy rozrzucone po całym łóżku. Od razu wiedział kto to. Przypomniał sobie, że Akari miała koszmar i poprosiła, żeby został z nią, dopóki ona nie zaśnie. Był tak zmęczony, że zasnął razem z nią.
Zielonowłosa może i na zewnątrz jest twarda, ale w środku strasznie wszystko przeżywa. Choć po śmierci siostry pokazywała wszystkim, że szybko się po tym pozbierała, w nocy, kiedy nikogo nie było, miała koszmary i budziła się ze łzami w oczach i krzykiem. Blondyn starał się ją uspokoić, a następnie zostawał z nią, aż nie zasnęła. Najczęściej jednak zasypiał razem z nią. Dla obu nie był to problem. Traktowali się jak rodzeństwo, więc spanie razem w łóżku to nic niezwykłego.
To co dobre niestety nie trwa wiecznie, a żołądek domagał się śniadania. Lekko szturchnął niebieskooką, przez co ona od razu się obudziła. Gdy podniosła głowę, blondyn zobaczył, że ma włosy rozwalone bardziej niż Kakashi. Zaczął się z niej śmiać, a ta nie wiedząc o co chodzi zrzuciła go z łóżka. Usatysfakcjonował ją odgłos uderzenia ciała o ziemię i jęk bólu.
- Ała, za co to, dattebayo? – zapytał chłopak podnosząc się z ziemi
- Śmiejesz się ze mnie, a ja nie wiem o co chodzi. – odpowiedziała naburmuszona
- Idź do łazienki i zobacz swoje włosy, to będziesz wiedzieć, o co chodzi.
Dziewczyna wolnym krokiem poszła w stronę owego pomieszczenia, a chwilę później można było usłyszeć w całej Konosze pisk zielonowłosej.
- Naruto! – wydarła się wbiegając do pokoju ze szczotką i próbując rozczesać to co aktualnie znajdowało się na jej głowie.
- No co?
- To nie jest powód do śmiechu! – wskazała na włosy
- No, ale sama zobacz jak to wygląda. – znowu zaczął się śmiać, ale przestał, po tym jak oberwał dość mocno poduszką, którą jak się okazało rzuciła Akari. – Tak nie może być. – powiedział spokojnie podnosząc się – Ta zniewaga krwi wymaga, dattebayo! – i równie mocno oberwała zielonowłosa.
W ten oto sposób rozpoczęła się bitwa na poduszki przerwana dzwonkiem w drzwiach. Blondyn już miał iść otworzyć, gdy uświadomił sobie bardzo ważną rzecz.
- Chwila, przecież ja nie mam dzwonka.
- Kupiłam ostatnio. – powiedziała zadowolona dziewczyna
- O czym jeszcze nie wiem?
- No to tak: kupiłam czajnik, zasłony do pokoju, nową sofę, przyprawy, kawę, herbatę, cukier, sztućce... - wyliczała na palcach i pewnie jeszcze długo by to robiła, gdyby nie przerwał jej blondyn
- Ty mi cały dom odnowiłaś, czy jak?
- No taką biedę tu miałeś, że mi się trochę żal ciebie zrobiło Onii-chan. – powiedziała aż za słodko
Przez tą wymianę zdań zupełnie zapomnieli, że ktoś stoi przed domem i gdyby dzwonek ponownie nie zadzwonił, biedak stałby tam jeszcze dość długo.
- Już idę! – zawołał chłopak
Gdy otworzył drzwi, jego oczą ukazał się ANBU.
- Uzumaki – Namikaze Naruto, Hokage – sama cię wzywa. – i zniknął w dymie
- No to tyle było spokoju, dattebayo. – powiedział ze spuszczoną głową
- Co się stało? – zapytała zielonowłosa, której udało się w końcu doprowadzić włosy do porządku
- Obaa-chan mnie wzywa. Chyba szybko nie wrócę, dattebayo.
- O nic się nie martw. Znam już kilka osób, więc nie będę się nudzić. Może przejdę się do Hinaty?
- Czyli nie muszę się o ciebie martwić.
- Nie bój się, jestem dużą dziewczynką. Powinno być raczej na odwrót.
- Hai, hai. A tak przy okazji pozdrów ją ode mnie. Dawno się nie widzieliśmy. – gdy to mówił zobaczył dziwny błysk w oczach dziewczyny – No co?
- Nie, nic. Coś po prostu czuję, że będziemy miały sporo do obgadania.
- No to ja się zbieram. Widzimy się później. – ostatnie zdanie zawołał już z dachu po którym biegł w stronę gabinetu Hokage.
Jak to już miał w zwyczaju, wszedł do niej bez pukania, co skończyło się szybkim ominięciem pustej butelki sake lecącej w jego stronę.
- Puka się! – wrzasnęła na przywitanie
- Ciebie też miło widzieć Obaa-chan.
- A, to ty?
- A kto inny?
- Właśnie zastanawiałam się, kto jest na tyle nieodpowiedzialny, żeby wchodzić do mojego gabinetu bez pukania.
- Wzywałaś?
- Hai. Może usiądź.
Blondyn miał pewnie obawy co do tej rozmowy. Przecież Tsunade jeszcze nigdy nie kazała mu usiąść.
- O co chodzi, dattebayo?
- Lavi Junior Bookman...
- Powiedział w końcu coś?
- Daj mi dokończyć! Próbujemy wyciągnąć z niego coś od dwóch tygodni, ale milczy, a raczej milczał do wczoraj.
- Co powiedział? – blondyn aż wstał z krzesła i wpatrywał się z nadzieją w blondynkę
- Tylko: „Przyprowadźcie tu Uzumakiego – Namikaze." i „Oni was obserwują."
- Kto nas obserwuje, dattebayo?
- Właśnie tego nie wiemy. Nic więcej nie mówi. Może tobie uda się z niego coś wyciągnąć.
- Prowadź. – powiedział pewny siebie
Idąc w stronę Sali przesłuchań, niebieskooki zauważył Shikamaru, który dołączył się do nich.
- Czcigodna. – powiedział lekko się kłaniając
- Yo, Shikamaru, co tu robisz? – zapytał Uzumaki
- Hej Naruto. Będę uczestniczył w przesłuchaniu. Jakie to upierdliwe.
Resztę drogi przebyli w ciszy. Gdy Godaime nagle się zatrzymała, blondyn ponownie był zaskoczony tym co zobaczył. Czy każde ważne miejsce, oprócz gabinetu Hokage jest zwykłym budynkiem!? Za chwilę jak pójdę do sklepu to zamiast artykułów spożywczych zastanę zbrojownie, albo więzienie!
~ W najlepszym wypadku pomieszczenie z najgroźniejszymi truciznami zamkniętymi w zwykłych flakonach.
- Taa. Bardzo pocieszające. – odpowiedział lisowi w myślach
~ Do usług.
- Jesteś gotowy? – zapytała niepewnie Tsunade, tym samym wyrywając Namikaze z rozmyślań
- Hai.
Weszli do środka. Na warcie stali dwaj shinobi, którzy widząc Hokage, ukłonili się i przepuścili przybyłych.
- Słabą masz tą ochronę. – skomentował ich zachowanie blondyn
- Właśnie widzę. Będę musiała sobie z nimi poważnie porozmawiać. No przecież gdybym była szpiegiem, ci by nawet nie zauważyli.- powiedziała zrezygnowana
Na miejscu Uzumaki zobaczył salę z lustrem weneckim.
Czyli wszystko będą widzieć i słyszeć?
~ Dokładnie.
- To było pytanie retoryczne.
~ Po tobie nigdy nie wiadomo, czy ty wiesz takie rzeczy, czy nie.
- Wielkie dzięki.
Drzwi się otworzyły, a w środku znajdowały się tylko stół i dwa krzesła, z czego na jednym siedział już przesłuchiwany. Gdy ten zobaczył Namikaze, mimowolnie się uśmiechnął.
- No proszę, proszę. Naruto Uzumaki – Namikaze. Cóż to za zaszczyt. Jednak postanowiłeś odwiedzić biednego Bookmana. – powiedział wycierając niewidzialną łzę
- Dobrze wiesz po co tu jestem. – powiedział bez emocji i zasiadł po przeciwnej stronie
- Ależ oczywiście. – odpowiedział groźniejszym tonem i założył ręce przed siebie – Pytaj o co tylko chcesz.
- Kim są ci „Oni"?
- To ty nie wiesz? Myślałem, że domyśliłeś się już na samym początku. – mówiąc to wskazał na swoją pierś.
Uzumaki automatycznie chwycił się za tamto miejsce, a oczy rozszerzyły się nienaturalnie.
- Skąd o nich wiesz? – zapytał w końcu
Lavi nic nie powiedział, tylko naciągnął materiał bluzki na tyle, aby było widać całą jego szyję. Naruto zauważył tam wytatuowaną Gwiazdę Dawida.
- T-ty jesteś z nimi?
- Spostrzegawczy jesteś.
- A-ale jak?
- To wszystko było z góry zaplanowane.
- Zaplanowane? Ale co?
- Może zacznijmy od początku. Mój atak sprowadził cię do Konohy. Zostałeś tu na dłużej, a wtedy „Oni" zajęli się wioską. Myślałeś, że to przypadek? Pojawienie się mnie, a następnego dnia zniszczona wioska? – mówił to z kpiną i wyższością, a na koniec wybuchnął niepohamowanym śmiechem
Naruto nie wytrzymał i ze łzami w oczach rzucił się na Bookmana przyciskając go do ściany z taką siłą, że zrobiło się wgniecenie. W ostatniej chwili do pomieszczenia wbiegli AMBU, Shikamaru i Tsunade, którym udało się odciągnąć blondyna od rudowłosego. Naruto miał czerwone oczy i wysunięte lisie pazury. Przez chwilę wszyscy patrzeli na niego ze strachem, ale Hokage szybko się otrząsnęła i próbowała uspokoić blondyna. Po chwili wrócił mu normalny kolor oczu, a oddech się wyrównał. Godaime rozkazała wynieść go z pomieszczenia i sama pilnowała się, żeby nie zabić więźnia. To co usłyszała zmroziło jej krew w żyłach. Jak można być takim potworem i co najważniejsze, kim są ci cali „Oni"? Będzie musiała o to wszystko wypytać chłopaka. Z rozmyślań wyciągnął ją głos Laviego:
- Nie powiedziałem mu jeszcze ostatniego. Przekaż mu wiadomość: „Nie wiesz do czego jesteśmy jeszcze zdolni."
Wtedy Hokage nie wytrzymała i sama go tak uderzyła, że stracił przytomność, a po obudzeniu będzie miał śliwę pod okiem. Z tą satysfakcją opuściła pokój i skierowała się do miejsca, gdzie był Namikaze. Czeka ich długa rozmowa.