welcome to beacon hills ☾ tee...

By JeanWinchester27

160K 8.6K 2K

[don't trust the moon. she's always changing] Przekraczanie barier zawsze było trudne dla Rose. Jako nieśmiał... More

Znowu w tym samym miejscu
Liceum w Beacon Hills
Scott McCall i jego szalony przyjaciel
Cicho, wśród drzew
Czasem warto być mną
Zimowy bal
Robi się gorąco
Proszę cię, przyjacielu
Wszyscy mamy problemy
Siostrzane sprawy
Niebieskie oczy
Brakuje mi już pomysłów
Tylko ty
Uważaj na siebie, Rose
Uratowałeś mnie
Pozbyć się problemów
To nie tego chciałam
Legend się nie zapomina
To był mój pomysł
Mój obrońca
Nie mogę oddychać
Wierzę ci
Co się dzieje z tymi dziewczynami?
Prawda
To powraca
Nie jestem idealna
W środku rozwałka, a na zewnątrz piękna róża
Nieznane uczucie
Sposób, w jaki łamiesz moje serce
Ten chłopak jest potworem
Pech
Uratować rudowłosą
Wspomnienia zostają, ludzie nie
Nasze rodzinne miasto jest w ciemnościach
Nie mogę bez ciebie żyć
Moja historia nie ma końca
Blond problem
Dobrze być z powrotem
Przypływ siły
Chcę ciebie, tylko ciebie
Za dużo dla mnie znaczysz
Nowe zagrożenie
Zdecydowanie za dużo krwi
Nie pasuję do Beacon Hills
Szalony autobus
Samobójstwo
W ramionach mojej miłości
Skup się na samokontroli
Nie jestem bohaterką
Mogę to wyjaśnić
Synestezja
Co to „Titanic"?
Prawy sierpowy
Czas na ciasto
Genialny plan
Chwyć moją dłoń
Nie zabijamy
Sprawa życia i śmierci
Punkt dla ciebie
Nie mogę stracić jej jeszcze raz
Wrócę dla ciebie
Nadzieja
Zabiłam go
Prawdziwa historia
Urodziny
Feniks
W poszukiwaniu kojota
Wkrótce to ja przejmę kontrolę
Nie jestem wariatką
Chaos powrócił
Prosto w serce
ǀ kilka słów ode mnie ǀ

Nie czuję już nic

2.1K 115 52
By JeanWinchester27

- Miałaś jakieś przewlekłe choroby? - pyta od niechcenia pielęgniarka, kiedy zdążyła wysłuchać tego, co się stało parę minut temu.

- Niekoniecznie - stwierdzam cicho. - Zależy o czym mówimy. Zdrowotne sprawy czy może bardziej siedzące w psychice?

- Wszystkie. - Wzdycham na to głęboko. Ciągle się trzęsę.

- Miałam... - zacinam się nagle. - Kiedyś miałam... zespół lęku uogólnionego.

- Nie jestem zawodowym lekarzem, ale widocznie masz nawrót - wypowiada te słowa z kompletną łatwością, wręczając mi kartkę ze skierowaniem. Patrzę na nią z lekkim przerażeniem. - Przejdź się z rodzicami do lekarza, czy coś w tym stylu.

- Jasne - bąkam pod nosem, nie wierząc w jej wypowiedź. Nie mogę tego do siebie dopuścić. To za wiele. Wychodzę z gabinetu i wyglądam Felix'a, ale go nigdzie nie widzę.

Rozglądam się po korytarzu, a nikogo nie ma. Ściągam nieco brwi i udaję się z powrotem na salę, żeby wziąć swoje rzeczy i zdjąć z siebie uprzęże. Nikogo już tutaj nie ma, ale może to i lepiej. Mogę na spokojnie się zebrać i skończyć ten straszny szkolny dzień. Nie mogę się doczekać, aż pójdę do domu. Pakuję się szybko i pędzę do wyjścia ze szkoły.

Dziś wracam do domu autem, bo miałam taką w sumie zachciankę. Rzadko nim jeżdżę, więc czemu nie? Wskakuję do czerwonego Pickupa i pomału ruszam w drogę. Trochę mi zajmuje, zanim przeciskam się przez masę innych samochodów, ale jakoś powoli daję radę. Dziwi mnie, że Jeep Stilesa jeszcze stoi na postoju, ale pewnie chłopacy się jeszcze przebierają.

Ostatecznie wyjeżdżam na ostatnią prostą i pruję na podjazd pod domem. Parkuję szybko auto i wysiadam z samochodu. Otwieram jeszcze drzwi od strony pasażera i zabieram plecak, po czym zamykam auto. Odwracam się niechętnie w stronę domostwa, podchodząc pod drzwi, które o dziwo się otwierają bez konieczności używania klucza.

- Wróciłam! - krzyczę do siostry, a nie dostaję odpowiedzi. Automatycznie wchodzę leniwym krokiem do kuchni, wsuwając swój zadek na krzesło. Alice siedzi z nieobecnym wzrokiem. - Alice! Siostra, co jest?

Dziewczyna zaciska mocno szczęki, zakrywając twarz dłońmi. Dotykam jej ramienia, a ona zanosi się płaczem. Powoli się prostuję, patrząc na nią ze zdziwieniem. Co jej jest? Boże święty, przecież ona płacze raz do roku, do cholery! To się nie dzieje naprawdę.

- Alice, mów do mnie - rozkazuję, a ona ujawnia swoje zaczerwienione oczy od łez. Nie mogę na nią patrzeć w takim stanie, ale teraz jestem zmuszona. - Co się stało?

- Byłam u lekarza i-i on... - Znowu zaczyna szlochać i wtula się we mnie, co ja również robię. Pocieram lekko jej plecy ręką i daję jej chwilę odczekać. - Zrobił mi badania i ja nie wiem, co mam robić, Rose! Ja... Ja nie wiem, o mój Boże!

- Tylko spokojnie - uciszam ją, spoglądając jej w oczy. Nabiera dużą ilość powietrza, przy czym trzęsie się przeraźliwie. Ona jest w takim złym stanie, cholera. Mogę tylko sobie wyobrażać, co się dzieje w jej głowie pełnej myśli. Tam zawsze panował porządek, a teraz pewnie wszystko się wali. - Jeśli nie jesteś gotowa, to nie musisz mówić, pamiętaj.

- Muszę ci powiedzieć i to zrobię, okay? Nie mogę z tym dłużej czekać, rozumiesz? To nie w porządku - zaczyna gadać, a ja kiwam powoli głową. Trzymam ją mocno za chłodne ręce i czekam na najgorsze. Teraz pytanie, co ona mi powie? Czy to wytrzymam? Czy może załamię się na zawsze? - Mam... Mam raka płuc.

Przestaję oddychać. Oczy momentalnie zachodzą mi łzami, kiedy mój mózg przetrawia to zdanie. Moje ciało dosłownie sztywnieje, a słowa nawet nie chcą wyjść z ust. Zaczynam płakać, nawet o tym nie wiedząc. Wciąż wzrok mam wbity w kompletną nicość i chętnie chciałabym umrzeć. Tak się właśnie czuję. Z trudem przełykam ślinę, starając się pozbyć tego dziwnego uczucia w gardle, przez które wszystko się pogarsza.

Ogarnia mnie strach.

I bezsilność.

Myśl, że Alice może zniknąć z mojego życia na zawsze, rozwala mnie od środka.

- Będę miała chemioterapię pojutrze - bełkocze mi do ucha, a ja odsuwam się od niej, patrząc na jej puste tęczówki.

- Kiedy zrobiłaś badania? - szlocham niewyraźnie, a ona łapie moje dłonie.

- Jakiś czas temu, bo czułam straszne duszności, plułam krwią - odpowiada, załamana. Wycieram nos końcówką szarej bluzy. - Lekarz powiedział, że mam małe szanse na przeżycie.

- Nawet tak nie mów! - zaprzeczam słabo. - Będziesz walczyć i wygrasz, okay? Nie mogę cię stracić.

- Tracę nadzieję.

- Błagam cię! - Znowu zanosi mnie na płacz, ale się powstrzymuję. Muszę być silna. - Dasz radę. Wierzę w ciebie.

- Dziękuję, Rose.

Potem siedzimy razem, dotrzymując sobie towarzystwa i korzystamy z każdej możliwej sekundy.

🌹

- Alice - zagaduję ją, kiedy kończę oglądać film w salonie. Siostra kiwa do mnie głową, siadając obok mnie na kanapie. Za oknem się pomału ściemnia, a ja za chwilę muszę wyjść do baru, bo Jason dał mi znać, że dziś mam występ. Moja siostra miała na pierwszą zmianę, więc będę tam tylko z Jasonem. Boję się. - Masz może jeszcze numer do doktora Lomeli?

- Pewnie gdzieś mam, czemu pytasz?

- Muszę się zapisać do niego na wizytę, mam chyba nawrót choroby - odrzekam nieco obojętnie, bo nie chcę jej jeszcze bardziej zamartwiać. Alice oblizuje łyżkę od lodów.

- Nie przesadzaj. Nie miałaś żadnego ataku ostatnio ani nic takiego.

- No miałam, dzisiaj - oznajmiam, a ona otwiera szerzej oczy. - Na ściance zżerały mnie nerwy, nie wiedziałam o co chodzi. Czułam się jak podczas ataku, no wiesz, problemy z oddychaniem, pocenie się, ból w klatce piersiowej.

- O, no tego się nie spodziewałam - wzdycha, dojadając lody. Kradnę jej na chwilę łyżkę i wylizuję do czysta. - Numer mam jeszcze w telefonie.

- To świetnie - stwierdzam w pośpiechu, bo patrzę na godzinę i się przerażam. Jestem prawie spóźniona. Wstaję szybko i chwytam za kurtkę. - Możesz mnie umówić na wizytę, okay? Bo muszę lecieć do baru.

- Jasne - odrzeka z ciepłym uśmiechem, który już nie jest taki radosny jak dzisiaj rano. Cieszę się jednak tym, co jeszcze mam i macham jej na pożegnanie.

Jadę szybko samochodem do baru, nie ma korków. Nerwowo patrzę co chwila na zegarek, bo minuty upływają. Cholera, zawsze jestem punktualna, a teraz? Jason pewnie mnie ochrzani, jak nic. Już to widzę, o nie. Mam przesrane po całości. Błagam, niech ktoś mnie zabije.

Rose, uspokój się. Wcale nie jesteś głupia.

Parkuję Pickupa, potem pędzę do środka. Pewnie wyglądam jak jakaś wariatka w oczach tych ludzi i to mnie martwi, ale rzucam się na stołek barowy, choć nikt nie stoi za barem.

- Jason? - szepczę, a on wyłania się zza blatu. Uśmiecham się do niego ze strachem, a on nie jest zadowolony. - Przepraszam, że się spóźniłam, nie chciałam. Moja siostra, jestem zabiegana.

- Spokojnie - przerywa mój wylew słów, a ja biorę kilka głębokich wdechów. Tak, dokładnie. Oddychaj, tylko oddychaj, Rose. Klucz do spokoju. - Nic się nie stało. Dopiero co rozstawiłem sprzęt.

- Dzięki Bogu - wzdycham z ulgą, spoglądając w jego niebieskie oczy, które serio przyciągają mój wzrok. - Z kim dzisiaj występuję?

Błagam nie z Collinsem, błagam tylko nie z nim. Każdy, tylko nie on.

- Jak zwykle z Felix'em - mówi obojętnie, wzruszając ramionami i zagląda w moje tęczówki. Czemu on to robi? Jason, nie igraj tak ze mną. Proszę cię, dobrze wiem, że jesteś cholernie przystojny. Czekaj, co? - Idę podłączyć mikrofon.

Patrzę, jak na scenę wchodzi Felix i przybija piątkę dla Jasona. Collins urzeka mnie jednym spojrzeniem, a ja momentalnie odwracam wzrok. Nie mogę znieść jego całej osoby. Po prostu nie mogę. Straciłam do niego zaufanie. Nie widzę go tak samo jak tydzień temu, teraz jest inaczej. Mam potwierdzenie, że on coś ukrywa i to jest związane ze mną, ale mi tego nie powie. Wiem również, że ktoś inny to wie. Zostaje mi tylko znaleźć tą osobę albo rozwiązać to wszystko na własną rękę.

Prawie kończę pierwszą piosenkę, a dostrzegam, że przy stole siedzi Stiles ze Scottem. Jak długo tu siedzą? Zaczynam się martwić, bo wcześniej ich nie zobaczyłam. Byłam skupiona na występie, a nie na publiczności. Kiedy kończę śpiewać, czas na przerwę. Sala rozbrzmiewa oklaskami, do których się wcześniej przyzwyczaiłam. Chwytam za butelkę wody, unikając wzroku Felix'a. Chłodna woda koi moje podrażnione gardło.

Czuję czyjś dotyk na mojej talii dosłownie przez sekundę. Momentalnie się odwracam, a za sobą widzę Jasona, który przy czymś majstruje. Przerażonym wzrokiem patrzę na Collinsa, a on kiwa głową na Cole'a. Szef się prostuje i spogląda na mnie. Podchodzi do mnie z uśmiechem i kładzie dłonie na moich biodrach. Serce mi przyśpiesza, a oddech staje się płytki. Co on wyrabia?

- Ekhem - odchrząkuje znacząco Felix, nie patrząc na nas. Jason jest bardzo blisko mnie, lecz rezygnuje i się niechętnie odsuwa. Schodzi ze sceny, a ja stoję jak wryta. Czy ja o czymś do cholery nie wiem? - Wszystko dobrze?

- Potrzebuję przerwy - postanawiam i siadam na scenie tak, że spuszczam nogi na dół. Stiles przygląda mi się ze zdziwieniem, a Scott gada z kimś przez telefon. Zauważam, że znowu rozdrapałam sobie skórki wokół paznokci do krwi. Co się ze mną dzieje?

- Jak długiej? - dopytuje Collins. Czemu ja w ogóle z nim gadam? Eh, nieważne. W sumie mi to obojętne. Mam już mu odpowiadać, kiedy podnoszę wzrok do góry i widzę, jak Alice wchodzi do baru wraz z Derek'em. Nie wierzę własnym oczom i dopijam więcej wody z wrażenia, której o mało nie wypluwam.

- Bardzo długiej. Brzdąkaj coś na gitarze - odrzekam jak w transie, gdy siostra zasiada z Hale'em przy stole. Stilinski ogarnia, że coś jest nie tak i patrzy w tą samą stronę co ja.

Mam ochotę do niej podejść i zrobić jedną wielką scenę, ale zachowuję resztki szacunku i siedzę dalej na tyłku, przyglądając się całej sytuacji. W sumie to nic specjalnego się nie dzieje, poza nieco intensywną rozmową. Żołądek mi się kurczy, gdy Derek dotyka delikatnie dłoni mojej siostry, a następnie splata jej palce ze swoimi. Alice się to chyba podoba, bo wcale się nie wyrywa.

No błagam, tylko nie Derek Hale. Znajdź sobie kogoś lepszego.

- Rose - szepcze Jason, kładąc dłoń na mojej. Podskakuję z wrażenia, przenosząc wzrok na szefa, który się ze mnie śmieje. Mi do śmiechu wcale nie jest. - Coś nie tak? Czemu nie śpiewasz?

- Bo, uh - mamroczę. Czuję się strasznie niekomfortowo. Co on sobie wyobraża? Jestem jego pracowniczką, to nie w porządku. - Potrzebuję przerwy...

- Oczywiście - mówi z uśmiechem i ściąga mnie ze sceny. Stoję stabilnie na nogach, a on bierze moją dłoń i ciągnie mnie za sobą. Nie stawiam oporów, lecz słyszę stukot butów za sobą. Oglądam się i widzę Stilesa. Scotta nie ma już w barze.

- Ej! - krzyczy Stilinski. Stajemy w miejscu, lecz nasze dłonie są nadal połączone. Przeszkadza mi to, ale mogę się do tego przyzwyczaić. - Gdzie ty ją prowadzisz?

- Nie twoja sprawa, młody - odrzeka opryskliwie i kontynuuje prowadzenie mnie na zaplecze. Stiles łapie mnie za ramię i ponownie się zatrzymujemy. - Puść ją. Muszę z nią pogadać o pracy.

- Będzie okay, poradzę sobie - zapewniam szeptem chłopaka, a on puszcza mnie wolno i ogląda, jak chowam się za drzwiami zaplecza.

W momencie zamknięcia drzwi Jason przystawia mnie mocno do ściany i znajduje się teraz bardzo blisko mnie. Cała się trzęsę i trzymam ręce przy sobie. Co się dzieje?

- Tamten wieczór był jednorazową rozrywką, czy może to powtórzymy to jeszcze parę razy? - mruczy mi do ucha, a ja go odpycham stanowczo. Chłopak wygląda na zdziwionego.

- O czym ty mówisz?

- Nie udawaj, że nie pamiętasz. - Ściągam brwi, a on robi krok do przodu. Do cholery! On jest moim szefem. - Nieźle całujesz.

- Nigdy nie miałam swojego pierwszego pocałunku - zaprzeczam z szeroko otwartymi oczami, a on się lekko uśmiecha. Nie podoba mi się to.

- Miałaś i to wiele - odrzeka uwodzicielsko. Dotyka mojej dłoni, którą zaraz zabieram, lecz on nie traci rezonu. - Wycałowałaś mnie całego.

- To nie prawda.

- Pokażę ci, jak to wszystko wyglądało, a może urwany film powróci. - Jego ręka zjeżdża na dół po moim biodrze. Zaciągam się mocno powietrzem, starając się utrzymać zdrowe zmysły, kiedy Jason przesuwa usta po mojej szyi. - Wiem, że mnie lubisz.

- Jesteś moim szefem - przypominam mu, a głos mi się trzęsie niewyobrażalnie. Przełykam głośno ślinę. Oddech staje się płytki. - To nie na miejscu.

- Nikt nie musi wiedzieć. - Zbliża się niebezpiecznie do moich ust.

Nie czuję już nic.

Odpycham go ponownie, tym razem o wiele mocniej. Sama odchodzę od ściany, poprawiając swoje ubrania. Patrzę na niego z nutką nienawiści w jego przebiegłe, ale cudowne, oczy.

- Upiłeś mnie, mogę cię pozwać na policję - stwierdzam cicho, a on prycha z kpiną.

- Tylko spróbujesz komuś powiedzieć o tym i o naszym wieczorze, a zwolnię ciebie i twoją siostrę. Nagadam wszystkim jaka jesteś puszczalska i nikt ci już nie zaufa - wyjaśnia wszystko groźnie, ale nadal wygląda cholernie seksownie. Co ja robię ze swoim życiem?

- Mam tylko szesnaście lat - szepczę sama do siebie w zastanowieniu. Jestem załamana i potrzebuję pocieszenia. A co jeśli stoi ono przede mną? Podnoszę wzrok na Jasona, który robi kilka kroków w moją stronę.

- A ja tylko dziewiętnaście - podsumowuje, a ja wskakuję na niego, oplatając nogi wokół jego pasa. Chłopak podtrzymuje mnie za uda.

- To wcale nie taka duża różnica - oznajmiam cicho i wsuwam palce w włosy Jasona. 






*****

Wiem, jestem okropna i w ogóle. Ale życzę wam szczęśliwego Nowego Roku! Rozdział późno, bo się rozchorowałam (znowu) . Jak zwykle dziękuję wam za gwiazdki i wyświetlenia. Oby było ich coraz więcej! 

Do następnego!
*****

Continue Reading

You'll Also Like

143K 4.4K 157
☆Nie wiedziałem, że masz siostrę, Potter. Oryginal by @Seselina Translation by @zadupiacz
7.7K 359 19
Samolot Laury zaginą, Morten postanawia się zemścić, a Nika ma nową rodzinę. Trójka przyjaciół wyrusza na poszukiwania szpitala w którym leży Laura j...
1.9K 134 17
Hawkins, małe miasteczko w Stanie Indiana, w którym godnie żyje rodzina Harrington'ów. Eulally i Steve to rodzeństwo między którym rzadko dochodzi do...
11.3K 795 24
Severus Snape, Antonin Dołohow, dwie postrzelone siostry, ratowanie świata i bardzo autorytarna hrabina D. Oleńska.