welcome to beacon hills ☾ tee...

By JeanWinchester27

160K 8.6K 2K

[don't trust the moon. she's always changing] Przekraczanie barier zawsze było trudne dla Rose. Jako nieśmiał... More

Znowu w tym samym miejscu
Liceum w Beacon Hills
Cicho, wśród drzew
Czasem warto być mną
Zimowy bal
Robi się gorąco
Proszę cię, przyjacielu
Wszyscy mamy problemy
Siostrzane sprawy
Niebieskie oczy
Brakuje mi już pomysłów
Tylko ty
Uważaj na siebie, Rose
Uratowałeś mnie
Pozbyć się problemów
To nie tego chciałam
Legend się nie zapomina
To był mój pomysł
Mój obrońca
Nie mogę oddychać
Nie czuję już nic
Wierzę ci
Co się dzieje z tymi dziewczynami?
Prawda
To powraca
Nie jestem idealna
W środku rozwałka, a na zewnątrz piękna róża
Nieznane uczucie
Sposób, w jaki łamiesz moje serce
Ten chłopak jest potworem
Pech
Uratować rudowłosą
Wspomnienia zostają, ludzie nie
Nasze rodzinne miasto jest w ciemnościach
Nie mogę bez ciebie żyć
Moja historia nie ma końca
Blond problem
Dobrze być z powrotem
Przypływ siły
Chcę ciebie, tylko ciebie
Za dużo dla mnie znaczysz
Nowe zagrożenie
Zdecydowanie za dużo krwi
Nie pasuję do Beacon Hills
Szalony autobus
Samobójstwo
W ramionach mojej miłości
Skup się na samokontroli
Nie jestem bohaterką
Mogę to wyjaśnić
Synestezja
Co to „Titanic"?
Prawy sierpowy
Czas na ciasto
Genialny plan
Chwyć moją dłoń
Nie zabijamy
Sprawa życia i śmierci
Punkt dla ciebie
Nie mogę stracić jej jeszcze raz
Wrócę dla ciebie
Nadzieja
Zabiłam go
Prawdziwa historia
Urodziny
Feniks
W poszukiwaniu kojota
Wkrótce to ja przejmę kontrolę
Nie jestem wariatką
Chaos powrócił
Prosto w serce
ǀ kilka słów ode mnie ǀ

Scott McCall i jego szalony przyjaciel

7.2K 256 135
By JeanWinchester27

- Rose? Jak ja się cieszę, że cię widzę - mówi niepewnie. On też jest w szoku. Chłopak szybko wstaje i podciąga mnie do góry. - Wszystko okay?

- Tak, ale... - nie dokańczam, bo sama nie wiem, co powiedzieć. Zatkało mnie. Błądzę wzrokiem po polu, ale ostatecznie patrzę na Scotta.

- Skąd ty się tu wzięłaś? - Mam już mu odpowiadać, lecz zagłusza mnie głośny gwizdek, przez co zatykam sobie uszy, krzywiąc się. Finstock kiedyś mnie wykończy z tym gwizdaniem. Stracę słuch, słowo daję.

- McCall! - drze się trener, a mnie przechodzą dreszcze. Trochę mi zajmie, zanim się przyzwyczaję. - Zero gadania, więcej pracy! Grant, ty jeszcze raz. To, co zrobiłaś teraz, było na poziomie najniższej depresji!

- O nie - szepczę pod nosem i cofam się sztywno do kolejki. To będzie jakaś porażka. Wiem to, bo teraz jestem okropnie rozkojarzona i nie dam rady tego zrobić.

Wzrok Scotta jest na mnie, ale kilka razy spogląda na kogoś innego. Czuję narastający w brzuchu stres. Biorę głęboki oddech i ruszam ponownie przed siebie. Tym razem obieram inną taktykę. Mylę chłopaka i biegnę najpierw w prawo, a potem ścinam szybko w lewo. Takim sposobem go wymijam i celuję w bramkę. Mam ogromnego farta i trafiam w cel. Staram się utrzymać równowagę i opuszczam kij. Rozchodzi się pomruk zdziwienia i zadowolenia.

- Jesteś w drużynie, Grant! - oznajmia Finstock, a ja wytrzeszczam oczy na niego i z wrażenia wypuszczam kij z ręki na ziemię.

- Tylko strzeliłam, to nic takiego! - zaprzeczam momentalnie, unosząc wysoko brwi. Scott na mnie zerka. Mam do niego wiele pytań, których pewnie nie będę mogła zadać.

- Każdy się nam przydaje. Nawet ktoś taki, jak ty. - Mam ochotę mu przywalić. Zrobiłabym to, jeśli byłby młodszy. - Grant na ławę, a McCall do kolejki. Jackson na miejsce Scotta.

To jakiś obłęd. Nikt normalny po jednym strzale nie dostaje się do drużyny, a jestem przecież dziewczyną. Dziewczyny zazwyczaj nie grają w lacrosse, no chyba że są super dobre, a ja gram przeciętnie. Dobra, zostawmy to już. Ważne, że mam okazję odpocząć.

Dosiadam się na ławkę rezerwowych, że tak powiem, ale nikt na niej nie siedzi. Widzę, jak na trybunach siedzą jakieś dziewczyny i pokazują palcami na poszczególnych chłopaków. To o tym mówiła Allison z Lydią. O chłopakach grających w lacrosse. No nie powiem, większość z nich jest niczego sobie. Całkiem nieźli, ale wolę poczekać z takimi wybrykami. Nie będę piszczała na widok każdego lepszego przystojniaka.

Zdejmuję w końcu kask z głowy i rękawice z dłoni. Przeczesuję sobie włosy, żeby lepiej wyglądały. Spoglądam na chłopaków, jak trenują. Ten Jackson jest całkiem dobry, a co dopiero Scott. Nie mam dużo do powiedzenia o Scott'cie, bo poznałam go, kiedy jeszcze tu mieszkałam, czyli bardzo dawno. Praktycznie go nie znam, a raczej nie pamiętam. Wiem, że jego matka ma na imię Melissa i że McCall często jeździ na rowerze. Może trochę mało, ale dobre i to. Z czasem sobie przypomnę.

Zawodnicy w Beacon Hills High School są o wiele lepsi niż w mojej poprzedniej szkole. Dosłownie siedzę wpatrzona w ich grę. Nawet nie zauważam, jak jakiś chłopak schodzi z boiska, bo trener go momentalnie wygania. Lubiłam i nadal lubię lacrosse. Oglądać, jak i grać. Dużo pozytywnych emocji. Zawsze chciałam być w to dobra, ale nie wyszło. Potrzeba mi więcej treningów albo po prostu znajdę sobie inne zajęcie. Zawsze mogę zainteresować się czymś innym.

Czuję, jak ktoś siada na ławce, która się lekko zatrzęsła. Powoli zerkam na prawo, a tam siedzi chłopak w krótkich brązowych włosach, który jest ubrany w strój od lacrosse. Uśmiecha się do mnie zabawnie i macha lekko ręką. Patrzę na niego z lekką fascynacją i odmachuję. Jego uśmiech zamienia się w bardziej "serio" uśmiech. Nie taki głupkowaty, choć przyznam, że wolałam tamten.

- Hej - słyszę znajomy głos i odwracam głowę przed siebie. To Scott.

- Mamy sobie dużo do obgadania - uznaję z przejęciem i wstaję do niego. Widzę teraz jego włosy, które zakrywają mu już czoło. Często tak chodził, nawet kiedy był mały.

- Nigdy nie myślałem, że cię kiedyś zobaczę w Beacon Hills. Traciłem już nadzieję, że wrócisz.

- Ja to się bardziej dziwię, że mnie w ogóle poznałeś - stwierdzam z uśmiechem, a McCall go odwzajemnia.- Bo ty się wcale nie zmieniłeś. No może trochę urosłeś i przypakowałeś.

- Zapamiętałem tylko twoje włosy i to, że jesteś stosunkowo niska, choć i tak urosłaś te parę centymetrów. - Śmieję się, a zaraz do nas podchodzi ten śmieszny chłopak. Cholera, czemu oni muszą być tacy wysocy? Czuję się jak krasnoludek.

- Scott, kto to? - pyta zdziwiony i wskazuje brodą na mnie. - Nie sądziłem, że ją znasz.

- Znamy się z dzieciństwa. - Scott patrzy na chłopaka, który do niego robi znaczące miny i rusza śmiesznie brwiami. - Oj, przestań już.

- No co? - jęczy. - Różnie to bywa, jak się ma po osiem lat.

- Bo ciebie akurat każda wtedy chciała - śmieje się Scott. Widać, że są przyjaciółmi.

- Oj, zamknij się - ucisza go zabawnie. Scott patrzy na mnie, a raz na chłopaka.

- Rose, poznaj mojego najlepszego przyjaciela, Stilesa Stilinskiego - przedstawia nas sobie nawzajem, a ja potrząsam dłoń Stilesa.

- Hej - mamroczę do niego i zabieram po chwili rękę. Brązowooki się uśmiecha.

- Rose? - Dzięki Bogu, że Scott pamięta, żeby używać tej wersji mojego imienia. Kiwam do niego głową. - Pogadamy na przerwie na lunch?

- Jasne. Musimy ze sobą porozmawiać - potwierdzam wesoło, a Stiles macha energicznie rękami, przez co zwracam na niego uwagę. Zachowuje się jakby miał pięć lat.

- A o mnie to już zapomniałeś, stary.

-Przecież zawsze jemy razem - przypomina mu, a Stilinski robi zrezygnowaną minę.

- Ostatnio cały czas siedziałeś z Allison, więc mam prawo się wkurzać - naburmusza się, co mnie śmieszy i za jednym razem dziwi, bo nie sądziłam, że Scott i Argent się znają. Wszystko jest takie pogmatwane. Będę musiała się przyzwyczaić.

- Obiecuję, że usiądziemy razem - przysięga mu przyjaciel, a ja się rozglądam i widzę, jak trener zwołuje wszystkich do szkoły.

- No to widzimy się na lunchu? - pytam z uśmiechem na twarzy. Mówię to bardziej do Scotta, a właściwe to tylko do niego. Nie przekonuje mnie Stiles, jak na razie.

- Jasne - przytakuje mi McCall i odchodzi z przyjacielem do szkoły.

Ja oczywiście biorę manatki i zabieram się również do środka, zmierzając do szatni dziewczyn. Przebieram się prędko i oddaję ochraniacze dla trenera. Tym razem wiem jaką mam lekcję i gdzie ją mam. Czeka na mnie język francuski, którego uczyłam się trochę wcześniej, ale i tak mam pewne problemy, więc na pewno mi się przyda.

Po drodze mijam Allison, do której się miło uśmiecham. Całe szczęście, że nie ujrzałam nigdzie Lydii. Bo serio, ta dziewczyna wydaje się być nieciekawa, ale nie to, że jakaś niebezpieczna. Po prostu wolę jej unikać jak na razie.

Odrywam się w końcu od moich myśli i znajduję moją szafkę. Zabieram z niej potrzebne książki i wrzucam do środka worek na wf. Poprawiając włosy, spoglądam na bok i widzę Stilinskiego. Kręci się wokół klasy od francuskiego, co mi się nie podoba. W duszy modlę się, żeby jednak nie miał ze mną tej lekcji. Chłopak jest nieprzewidywalny.

🌹

Wchodzę do klasy wraz z innymi uczniami. Idę jak najszybciej, bo nie chcę żadnej wtopy, kiedy przypadkiem zajmę kogoś miejsce. Przepuszczam wszystkich, aż mój wzrok utyka na jedynym wolnym miejscu w sali. A koło kogo ono jest? Obok Stilinskiego. A że ławki w tej klasie są podwójne, to już w ogóle cudownie.

Uwaga, uwaga. Ja nic nie mam do Stilesa Stilinskiego. Ja po prostu mam problemy z kontaktami międzyludzkimi.

Człapię się powoli, bo nauczyciela jeszcze nie ma. Chłopak patrzy na mnie i przyjaźnie klepie siedzenie obok niego. Odwzajemniam uśmiech, lecz mój jest nieco inny. Zżera mnie stres. Zdecydowanie wolę pojedyncze ławki. Z westchnieniem siadam na krzesło i wyjmuję książki. Unikam kontaktu wzrokowego i czekam, aż wejdzie nauczyciel do klasy, co się dzieje po paru minutach.

- Jak się czujesz? Wpasowałaś się do szkoły? - zadaje mi pytania Stiles w środku lekcji. Nie spoglądam na niego, ale zapisuję notatki.

- Całkiem nieźle, jak na trzecią lekcję. Poznałam parę osób - odpowiadam szeptem i kreślę kolorowe słówka w zeszycie.

- Mniej więcej kogo? - Chłopak widocznie nie chce dać mi spokoju, a ja wolę uważać w pierwszym dniu w tej szkole, lecz on widocznie ma wywalone, że tak powiem.

- Allison jest miła, a Lydia nie przypadła mi do gustu, jak na razie - mamroczę pod nosem i kończę przepisywać z tablicy. Słyszę ciche westchnienie i postanawiam uraczyć Stilesa spojrzeniem.

- Lydia Martin - wzdycha zamyślony, a ja ściągam brwi w zdziwieniu.

- Twoja dziewczyna? - dopytuję się z uśmiechem, a chłopak gwałtownie na mnie spogląda i drapie się po karku.

- Niestety nie, ale może kiedyś. - Stilinski smutnieje, a zerkam na zegarek. Zostało jeszcze pięć minut do dzwonka. - Staram się o nią już od trzeciej klasy i idzie mi opornie.

- No to życzę powodzenia - mówię, pakując książki do plecaka. Zerkam na ławkę przez ramię i widzę dziwną książkę, która leży przy chłopaku. - A to, co to?

- Och - zająkuje się Stiles i prędko zakrywa ją dłońmi. Zaczyna się głupawo uśmiechać, co mnie znowu śmieszy. - Taka tam...lektura.

- Szkoda, że nie zdążyłam zobaczyć tytułu - bąkam pod nosem, bo lubię czytać książki, i zakładam plecak na plecy, po czym rozbrzmiewa dzwonek. Wstaję, a Stiles podchodzi do mnie.

- I tak by ci się nie spodobało - chichocze nerwowo i niezdarnie ucieka przed siebie, przy czym zahacza o kant ławki, zaklinając pod nosem.

Kręcę głową i udaję się na upragnioną przerwę. Czeka mnie jeszcze tylko matematyka i w końcu długa przerwa na lunch. Cieszę się ogromnie w duchu, bo będę mogła w końcu porozmawiać ze Scottem. Jednak widziałam go bardzo dawno i fajnie by było pogadać, powspominać dawne chwile. Nie mówię od razu, że będziemy przyjaciółmi, bo na to nawet nie liczę. Minęło już tyle lat, że ma pewnie kupę nowych znajomych, a ja wolałabym się nie wciskać na siłę. Zależy mi tylko na kilku rozmowach. Nie chcę nikomu zawracać dupy.

🌹

Po nudnej lekcji matematyki, na której siedziałam z Allison, co mi bardzo, ale to bardzo odpowiadało, udaję się na stołówkę. Zaciska mi już wszystko w brzuchu i czuję, jak mój żołądek jest gotowy, żeby zeżreć siebie. Całe szczęście, że mam pożywne kanapki w plecaku i właśnie szukam Scotta. On zapewne się gdzieś ze mnie śmieje, bo często nie zwracam uwagi na różne rzeczy i się gubię w tej szkole.

Jednak w końcu widzę, jak McCall macha do mnie z jednego ze stolików. Prędko przepraszam wszystkich, którzy stoją mi na drodze i podchodzę do chłopaków. To naprawdę dziwne, że jestem taka pewna siebie i siadam bez problemu obok Scotta. Za dużo radości i szczęścia, jak na jeden dzień.

- No cześć - witam się wesoło z lekkim uśmiechem i wyjmuję swoje kanapki. Chłopacy również jedzą. Przed oczami miga mi gdzieś rudowłosa, ale widziałam ją tylko przez kilka sekund.

- Jak tam ci minęły lekcje? - zagaduje mnie McCall i bierze dużego gryza bułki.

- Bywało lepiej, ale nie będę narzekać - odpowiadam obojętnie,wzruszając ramionami i zmieniam temat. - Lepiej mów, co słychać u twojej mamy.

- Nie sądziłem, że będziesz o nią pytać, ale u niej wszystko okay. Nadal pracuje w szpitalu - odrzeka Scott i zerka na moją prawą dłoń, po czym kiwa w jego stronę brodą. - Ciągle nosisz ten pierścionek?

- Umm, tak. Pomniejszyli mi go wcześniej, a potem ze dwa razy zwiększyli, żeby pasował na palca. - Patrzę na ciemnoniebieski kamień otoczony czterema cyrkoniami. - Należał do mojej mamy.

- A właśnie - ożywia się nagle, a ja spuszczam wzrok i wbijam go w pierścień. Błagam, niech on mi to daruje. - Co u twoich rodziców?

Nadchodzi trudny temat. Nie mogę wytrzymać tego napięcia. Serce od razu mi przyspiesza, a płuca walczą o powietrze. To nie tak ma wyglądać. Wszystko miało wyglądać inaczej. Tego tematu miał nikt nie poruszać. Ani ja, ani nikt inny.

- Nie żyją - mówię martwo z zamkniętymi oczami. Mogę sobie tylko wyobrazić dziwienie na twarzy Scotta. - Spłonęli w pożarze, kiedy miałam osiem lat.

Ich śmierć nie jest mi do końca znana, ale wiem, że zginęli w pożarze. Pamiętam, że mieliśmy w Beacon Hills małą szopkę za domem. Właśnie ona spłonęła wraz z nimi. Nigdy się nie dowiem, czy stało się to przez przypadek, czy może zrobili to specjalnie. Ich ciała znaleziono w połowie spalone, więc było co zbierać. Nie było tam żadnej zapalniczki ani zapałek. Nie dopuszczono mnie wtedy do miejsca zdarzenia, tak samo jak mojej siostry. Zostałyśmy zabrane na komisariat policji, a potem jedna wielka masakra.

- To dlaczego ja...

- Wtedy wywieźli mnie do Szkocji - przerywam dla Scotta, a on kiwa powoli głową. Stiles czyta swoją książkę, która chyba go bardzo wkręciła, że nawet nie zaczął swojego drugiego śniadania.

- Bardzo mi przykro, Rose - mówi smutno, a ja zmuszam się do lekkiego uśmiechu.

- Jest okay. Trochę lat minęło i już nie ma, co być smutnym. Głowa do góry, cycki do przodu i podbijam świat! - odrzekam wesoło i się uśmiecham, co rozśmiesza lekko chłopaka. Może i uznaje mnie teraz za jakąś dziwną osobę, ale ja po prostu jestem mega szczęśliwa. W tych czasach, jeśli ktoś jest wesoły, to prawdopodobnie jest ćpunem. Takie są już głupie stereotypy.

- No dobrze - śmieje się Scott i patrzy na swojego kompana, po czym stuka palcami w jego książkę. Chłopak nabiera gwałtownie powietrza i patrzy na nas, lekko zdezorientowany.

- Tak? - zagaduje nas Stiles i zamyka czarną księgę, nie widzę jednak tytułu.

- Zjadłbyś coś, a nie grzebiesz w informacjach - upomina go grzecznie McCall, a on spogląda na swoje białe pudełko śniadaniowe.

- Jasne, jasne - mruczy Stilinski i niechętnie zabiera się za jedzenie. Unika mojego wzroku, ale dlaczego? Bo co, dlatego że nie lubię Lydii? Widocznie takie są u niego zasady.

Dogaduję się z chłopakami, a bardziej ze Scottem i umawiamy się na pojutrze, żeby wyjść i się gdzieś przejść. Mamy dużo o obgadania, ale Stiles nie wygląda na zadowolonego, a ja też nie czuję się dobrze z tym, że się tak na siłę wciskam. Wiem, że nie powinnam, ale Scott to mój dawny przyjaciel. Zawsze mogę mieć na kimś polegać, nawet na Scottcie.

Do zobaczenia, kiedy zdarzy się coś ciekawego.





*******

Mam nadzieję, że się spodobało. Gify dodam później. Nadal nie wiem, czy dawać angielskie tytuły dla rozdziałów, bo w sumie to lepiej wygląda, ale w końcu to polskie fanfiction, więc powinno być po polsku.
Do następnego!

*******

Continue Reading

You'll Also Like

17.5K 1.2K 27
Pomimo, że Vees byli dla ciebie jak rodzina (niektórzy) jako bliska przyjaciółka samej księżniczki piekła postanawiasz pomóc jej w prowadzeniu hotelu...
2.1K 161 30
Wszystko zaczęło się od tego, iż Zeus podarował Hekate jej własny wszechświat. Wszechświat zwany innoświatem, tudzież wymiarem Magix. Z tejże okazji...
41K 1.6K 56
Nazywam się Liia Cullen i jestem wampirem. Jestem córką Esme i Carlise Cullen oraz siostrą Alice, Jaspera, Rosalie, Emmetta i Edwarda. Bardzo kocham...
11.3K 795 24
Severus Snape, Antonin Dołohow, dwie postrzelone siostry, ratowanie świata i bardzo autorytarna hrabina D. Oleńska.