Venom Girl: The Remake

By Ceris_M00nfall

1.6K 93 23

Jest to remake mojego fanfiction z 2021 roku. Tym razem jest więcej fabuły oraz będzie to trwać dłużej. :3 More

Venom Girl #1 Zanim zamiast ,,ja" staliśmy się my
Venom Girl #2 Ta...to tylko początki
Venom Girl #3 W końcu się rozstaniemy
Venom Girl #4 Naprawdę przepraszasz?
Venom Girl #5 Koniec szkoły
Venom Girl #6 Cytadela Krwi 1/3
Venom Girl #6 Cytadela Krwi 2/3
Venom Girl #6 Cytadela Krwi 3/3
Venom Girl #7 Nie ma jak w...domu
Venom Girl #8 Opiekunka
Venom Girl #9 Venom, Carnage i Anger - najgorsze wspomnienia Jennifer
Venom Girl #10 Jennifer Daleko Od Domu 1/3
Venom Girl #10 Jennifer Daleko Od Domu 2/3
Venom Girl #10 Jennifer Daleko Od Domu 3/3
Venom Girl #11 Anger i Venom oraz Thesol i Luna
Venom Girl #12 Oshiõ
Venom Girl #13 Hu
Venom Girl #14 ,,małe grzeszki" Anger'a
Venom Girl #15 Piękny dzisiaj dzień, nieprawdaż?
Venom Girl #16 Bubble Tea
Venom Girl #18 Zapomnienie
Venom Girl #19 Sadystka
Venom Girl #20 Gniazdo
Venom Girl #21 Kłopoty
Venom Girl #22 I'm okay...
Venom Girl #23 Izzy - osoba która stoi po obu stronach
Venom Girl #24 Venom powraca
Venom Girl #25 Nie lubię się bawić w wojnę...
Venom Girl #26 Zasadzka
Venom Girl #27 Wielki Pojedynek Magów
Venom Girl #28 Koniec walki
Venom Girl #29 Stark

Venom Girl #17 Niebezpieczna Jennifer

22 2 0
By Ceris_M00nfall

- Dosyć...smutna historia.- Toni przyznała po wysłuchaniu Jennifer.- Nie powiem że nie.

- Życie.- Jennifer odparła i cmoknęła.- Chociaż chyba nie zdarza się to innym zbyt często, prawda?

Mówiąc to uśmiechnęła się ironicznie i oparła się o krzesło. W odpowiedzi Toni też się uśmiechnęła i zaprzeczyła kręcąc głową.

- Za mało osób jest superbohaterami lub superzłoczyńcami aby to było AŻ TAK powszechne.- odparła, podkreślając głośniejszym tonem słowa AŻ oraz Tak.- Mi się to nigdy nie zdarzyło. Postanowiłam zostać drugim Starkiem tylko dlatego że byłam zafascynowana.

Szczerze to Jennifer nie do końca zrozumiała jej toku myślenia. Znaczy pewnie Toni potrzebuje jakiegoś doświadczenia w walce, ale może je szybko nabyć. Poza tym, Jennifer też go nie ma, ma je Venom. Ona po prostu przyzwyczaiła się do tego że robi co robi. Znaczy nie przyzwyczaiła się, do zabijania nie da się przyzwyczaić. Lepiej powiedzieć że się pogodziła z tym. Chociaż to też nie jest prawda. Z bezkarnym zabijaniem nie da się pogodzić. Jednak z drugiej strony ludzie zabijają zwierzęta, więc nie powinna zwracać na to uwagi do czasu aż jakiś symbiont będzie zabijał ludzi dla zabawy? Jeszcze to przemyśli.

- Lepiej aby przez to nie przechodzić.- Jennifer odparła i wstała z krzesła.- Jak już to aby być na wygranej pozycji. Poza tym, wybacz, ale muszę już iść. Benedict może wrócić w każdej chwili.

- Rozumiem.- Toni przytaknęła skinieniem głowy.- Jakbyś jednak chciała to wbij do mnie na wierzę. Zdejmę na chwilę system zabezpieczeń, wślizgniesz się.

Mówiąc to puściła do niej oczko, a Jennifer pokręciła głową rozbawiona. Wie że Toni żartuje, gdyby naprawdę to zrobiła to wywaliliby ją z automatu ze szkoły.

- Nie, nie jestem aż taka szybka. Poza tym, bye!

Nie czekając na odpowiedź Toni, pobiegła ulicą w stronę domu Benedict'a. Toni pomachała jej na pożegnanie, ale Jennifer nie odwróciła się, naprawdę się śpieszy, w końcu nie można powiedzieć że jest tu z nią krótko. Jeśli musi iść to niech idzie.

- Jednak mogłaby po sobie posprzątać zanim odejdzie.- Toni pomyślała patrząc na pusty kubek po bubble tea.- Tak nie można robić.

Oczywiście wyrzuciła po niej, nie mogła przecież tego inaczej zostawić. Gdy już zrobiła co musiała poszła swoją drogą do domu. Nie boi się iść sama, tak naprawdę to ma ze sobą zbroję, można powiedzieć że na sobie. Technologia Starka przechodzi już wyobrażenia i najśmielsze sny ludzkości. Nosi, tak niby po prostu dwie bransoletki na nadgarstkach, a tak naprawdę to nie są to do końca bransoletki. Jeśli dotknie odpowiedni guzik to w mgnieniu oka na jej dłoni wytworzy się rękawica z jej kostiumu. W podobny sposób ma skonstruowane ,,buty" z jej stroju. Dlatego czuje się bezpiecznie przemierzając ulice i nie zawaha się kogoś zranić gdy ją zaczepi. Ma na to pozwolenie, tak jakby. Nie może oczywiście uderzyć przypadkowego przechodnia który przejdzie obok, niechcący ją szturchnie czy po prostu zaczepi ją by o coś zapytać lub powiedzieć. Jeśli uderzy kogoś bez powodu jakim jest samoobrona, spotkają ją konsekwencje. Stark ostrzegał o tym ich wszystkich nie raz, ponieważ nie po to mają moce związane z JEGO technologią.

,,Jeśli wejdziecie komuś w dupę, to ja wam też wejdę! No a wtedy nie będzie wam do śmiechua"

Toni nie wie jak on wypowiedział to śmiechua, dużo uczniów próbowało to potem odtworzyć, ale nie wychodziło. Potem Tony Stark powiedział że mówił to przed kawą i zaczął potem nazywać to inaczej, ale Toni postanowiła pamiętać tylko jedno, oryginalne sformuowanie.

- Charlotte.

Słysząc swoje prawdziwe imię, Toni stanęła w miejscu. Pomimo zaskoczenia, tak naprawdę znała ten głos. Dawny, wręcz prawie przez nią zapomniany. Może i kiedyś zapomni jak wyglądał i brzmiał, ale nigdy nie zapomni jak próbował ratować Jennifer po tym jak zainfekował ją Venom. Nigdy nikt jej tego nie mówił, ale po zainfekowaniu dzuewczyna próbowała zabić wszystkich uczniów, ledwo udało się ją opanować. Znaczy nie chciała, Venom chciał. Pomimo iż zapewnia ją że nie ma przy niej symbionta, to tak naprawdę nie czuje się bezpiecznie, ale nie chce jej tego powiedzieć, ani przez wiadomość ani wprost.

- Gdzie ona poszła?

Pomimo że po ulicy chodzili ludzie, którzy pewnie pomyśleli po prostu że chodzi o jakiś kłopot w rodzinie, Donn przeszedł do konkretów. Toni domyśliła się że to o to może mu chodzić, ale próbowała tego uniknąć. Poza tym i tak nie wie gdzie mieszka Benedict, więc jak mu powie co wie to nie skłamie.

- Nie wiem.- odparła nawet nie odwracając się w jego stronę.- Nic o tym nie wiem.

Znów zaczęła odchodzić, ale tym razem szybszym krokiem. Po przejściu kilku metrów obejrzała się za siebie. Donna już tam nie było, na szczęście. Odetchnęła z ulgą. Nie idzie za nią więc powinno być raczej dobrze...

Za to Jennifer już weszła do domu maga. Nie czuła na sobie niczyjego wzroku więc raczej nikt jej nie śledził. Była z Toni na zewnątrz tylko czternaście minut. Trochę przymało, ale wyczuła czyjąś obecność, innego symbionta w pobliżu. Nie ma pojęcie kto to może być, ale boi się że ten symbiont to Carnage i że ją namierzy.

- Dlaczego ja jestem taka głupia?- jęknęła.

Wolnym krokiem poszła do swojego pokoiku i usiadła na materacu który dał jej Benedict. Zaraz jednak położyła się na nim i skuliła z żalu. Jednak czy powinna się tak martwić, a tym bardziej, użalać nad sobą? Nie, nie powinna. Z jednej strony to ona wpakuje coś w Benedict'a, choć to jeszcze niepotwierdzone, lecz on jej w końcu mówił by została w domu. Nie posłuchała się go, więc konsekwencji spoczną na niej. Tak to już jest, w końcu trzeba być dorosłym. Otarła łzy. Musi zachować się jak dojrzala osoba i powiedzieć mu prawdę, całą prawdę gdy wróci. Chociaż...może nie całą...? Jednak czy Benedict zna zaklęcie do wyciągnięcia z niej prawdy. Chociaż założy się że na pewno przewidział iż się wymknie. W końcu jest on dosyć inteligentny i na pewno na dużą wiedzę. Musi jeszcze przemyśleć swoje słowa, to jest pewne. W końcu nie wie jeszcze czy Benedict jej ufa. Dlatego nie może nadszarpnąć jego zaufania, głównie dlatego że również go lubi. Poza tym, do tej pory nie odkupiła mu jego motocykla, i wisi za niego duże pieniądze...

...Jednak Thesol już prawie całkowicie o tym zapomniał. Bardziej skupił się nad normalnymi sprawami z życia codziennego i o opowiadaniu Rarze o Upadłej Gwieździe która daje wyzwania utalentowanym magom.

- O dziwo udało mi się go pokonać, jak ci mówiłem.- Thesol zakończył tymi słowami swoją opowieść.- Jednak to wszystko było nadzwyczajnie...trudne, lecz dzięki temu opanowałem te wszystkie zaklęcia do perfekcji. Jednak potem poznałem potężniejsze których nie mam tak opanowane jak te podstawowe.

Rara przytaknęła skinieniem głowy, doskonale rozumie co jej brat ma na myśli, lecz nie może zrozumieć jednego. Dlaczego chce użyć akurat tego zaklęcia? Wie że normalna walka odbiera życie, ale to zaklęcie jest zakazane, nie można go używać. Po prostu ono zabija, aś ciężko jest sobie wyobrazić jak szybko. Od razu wręcz. Prawue nikt nie zna tego zaklęcia, to jak Thesol się do niego dostał, musiało być bardzo pracochłonne. Możliwe nawet że zagrażała mu utrata życia.

- To zaklęcie ma ze sobą konsekwencje.- odparła.- Anger kiedyś mówił mi o nich, ale nie pamiętam do końca o co chodziło.

- Śmierc innej osoby z tego świata?

Rara, rozmyślając postukała się palcem wskazującym w podbródek. Thesol pamięta że gdy byli młodsi to cały czas tak robiła gdy miała jakąś zagwostkę. Kiedyś śmiał się z niej gdy to robiła, a teraz czuł nostalgię. Za dużo lat stracili. Tyle dni wspólnych zabaw, tyle pociechy związanej z widzeniem siebie nawzajem. Gdyby wiedzieli to na pewno wykorzystywaliby każdą chwilę czasu jaka im została. Pewnie nawet wtedy nie pozwoliłby Rarze oddalić się i znaleźć tego wilka, czyli Anger'a. Jak już mieliby zginąć to wspólnie. Chociaż czy znając przyszlośc mogliby uniknąć tego losu i żyć aż do czasu gdy ich ciało opuści magia?

- Mówił coś o konsekwencjach, ale to na pewno nie jest śmierć.- w końcu odparła.- Mówił coś o wiedzy...ale o jakiej wiedzy?

Rara znów postukała się w podbródek, usilnie próbowała wykrzesać więcej informacji ze swojej głowy. Thesol zatrzymał się, a ona z nim. Mag rozejrzał się niespokojnie dookoła. Chociaż ludzie przechadzający się po parku jak oni mogliby pomyśleć że rozmawiają o jakiejś grze lub książce to coś kazało mu zachować czujność.

- Nic nie wymyślę.

Mówiąc to Rara ciężko westchnęła i zwiesiła ramiona.

- Spokojnie, spokojnie.- jej brat pieszczotliwie pogłaskał ją po głowie.- Może przypomnisz sobie później. Tak czy siak, chodźmy już do domu.

Rara uśmiechnęła się od ucha do ucha i skocznym krokiem ruszyła za nim. Thesol widząc ją też się uśmiechnął. Nie ma zielonego pojęcia skąd Rara ma tyle entuzjazmu w sobie, ale chciałby go trochę pożyczyć dla siebie. Jego siostra zawsze taka była, gdy nie płakała oczywiście. Rara zawsze była za bardzo wrażliwa. Dlatego jest pewny że mogłaby zrobić dużo rzeczy dla innych. Czasem zastanawia się czy jej siostra nie miała już wcześniej wystarczająco dużo mocy aby uciec, lecz nie chciała zostawić symbionta samego. Jakoś nie miał nigdy odwagi o to spytać, ani nawet chęci. Dlatego zawsze gdy myślał o spytaniu o to, trzymał język za zębami.

- Ciekawe co się stało z Angerem...

Słowa jej siostry zabrzmiały tak jakby czytała jego myśli. Myślał o Angerze i ona najwidoczniej też. Przez to poczuł się jakby byli bliźniakami, chociaż tak nie jest. Jednak fajnie by było jakby Rara była jego siostrą bliźniaczką. Bliźnięta zdarzały się u nich średnio raz na rok, jeśli chodzi o ich rodzinny dom, więc trzeba powiedzieć, bliźnięta to są dwie te same osoby. Kiedyś udało mu się spotkać taką parkę. Byli to mali chłopcy, wielkie urwisy. Góry to niebezpieczny teren, a oni nigdy nie zginęli. Byli głośno, a żadna lawina która schodziła przez ich krzyki ich nie zniosła. Gdy rozrabiali to nikt ich nigdy nie złapał, byli zgrani lepiej niż jakiekolwiek wojsko. Jednak kiedyś stała się tragedia. Kiedyś zachorował jeden z bliźniaków i zmarł. Gdy tylko drugi się o tym dowiedział, też zmarł, choć nikt mu o tym nie mówił to doskonale wiedział gdy serce jego braciszka przestało być. Gdy bliźnięta rozwijają się w brzuchu swojej matki, są połączone ze sobą tylną częścią głowy. U dzieci na Ziemi sam ten fakt oznacza śmierć niedługo po narodzeniu, lecz miesiąc przed narodzinami oddzielają się od siebie. Dzięki temu już wtedy dzieci są w stanie wyczuć siebie nawzajem nie tylko poprzez dotyk, ale też myśli. Jedno nie może żyć bez drugiego, nawzajem się uzupełniają. Żaden kochanek czy kochanka nie będzie z tobą taką jednością.

- Nie wiem i nie chcę wiedzieć.- Thesol odparł ciężko wzdychając.- Nie lubiłem typa, mam nadzieję że już tutaj nie wróci po ciebie ani po nikogo innego.

- Tak, ale z drugiej strony nie powinien się pożegnać?- spytała zmartwionym tonem.- Czyżbyśmy nie dokończyli jakiejś sprawy?

Tak naprawdę to Thesol wolałby już nie rozwodzić się nad sprawą z Luną. Było i minęło, nie chce już dłużej do tego wracać. Chce mu się płakać za każdym razem gdy słyszy w swojej głowie jej ostatnie słowa, pełne żalu i smutku. Niby on też by to zrobił ale ma żal do Anger'a za to że ją zabił. Nie było innego wyjścia, ale nie może mu wybaczyć, tak jak nie wybaczyłby samemu sobie. Co do niedokończonych spraw...raczej wszystko powinno być w porządku, żadna forma życia nie powinna zostań na księżycu, sprawdził to. Nawet nie raz.

- Nie chcę wiedzieć Raro.- odparł gdy wyszli już z parku i postawili pierwsze kroki na chodniku.- Nie mam z nim żadnej więzi, w przeciwieństwie do ciebie. Najlepiej by było jakbym go nie poznał i życzę tobie tego samego. Nie ważne że już to się stało.

Thesol mlasnął czując suchość w ustach. Gdy wróci do domu to od razu się czegoś napije, najlepiej soku wiśniowego, to jego ulubiony sok owocowy. Oczywiście jeśli jeszcze został, w końcu mógł go już wypić, ale ma nadzieję że zostało jeszcze przynajmniej pół szklanki w kartonie który włożył wczoraj do lodówki. Chyba że Rara już go wypiła, lub Jennifer, musi to sprawdzić.

- Jednak to dalej żywa istota.- odparła i położyła dłoń na sercu. Czuła smutek z tego iż jej symbiotyczny kompan może już nie żyć.- Nie mogę się pogodzić ze stratą.

- To złe stworzenie, dobrze o tym wiesz!- odparł surowym tonem.- Nawet jeśli by chciał zostać przy tobie to zabiłbym go bez wahania tym zaklęciem!

Rarę zaskoczyła nienawiść ukryta w jego głosie. Anger kiedyś kazał Rarze walczyć dla symbiontów, chciał aby dzięki temu zdobyła zaufanie Knull'a, ale nie była w stanie. Poza tym, raczej nikt nie jest w stanie zyskać zaufania od tego boga. Tak czy siak nie chciała walczyć. Niby ma jakieś moce, może nawet zna śmiercionośne zaklęcia, ale nigdy ich nie opanuje, nie chce ich opanować. Dla Thesol'a zrobiłaby wszystko, aby ratować wziełaby jeńców lub kogoś zabiła, ale takie rzeczy się często nie dzieją, nie chce aby takie rzeczy się działy.

- Jak możesz tak mówić?- spytała ze strachem w głosie.- Przecież to żywe stworzenie. Wiem że zrobił źle, oj, wiele razy zrobił źle, ale to nie powód do odbierania życia!

- Taki jest ten wszechświat.- Thesol odparł.- Jesz albo jesteś zjedzony. Jeśli pozwolimy takim jak Anger jeść to będą jeść. Wiesz co robił Knull. To niepodwarzalna prawda.

- A co gdyby pokazać im światło? Może wtedy...

- Co?- Thesol przerwał jej.- Przestaną jeść? Wszystkie na raz jeszcze może?!

- Nie, wszystko da się zrobić etapami. Jak wiesz wszystko jest możliwe, wszystko jest do zrobienia! Trzeba tylko poświęcić czas!

- Niektórych rzeczy nie da się zrobić!- Thesol przyśpieszył krok.- Po prostu jest to niemożliwe!

- Ja wierzę że się da!

Thesol nie wierzył i bardzo chciał aby Rara przestała już mówić te bzdury. Nie każdego da się zmienić. Anger musiał załatwił jej jakieś bezstresowe wychowanie że tak myśli. Nie przeżyła tego co on, nie mogła nawet. Na pewno nie biegała po całym wszechświecie aby rosnąć w siłę by w końcu namierzyć swoje zaginione rodzeństwo z którym jedynie Bóg wie co się dzieje. Modlił się do bogów z wielu planet, a potem ziemskiego Boga i się udało. Dlatego przyjął chrześcijańską wiarę, ale to nadal nie tłumaczy Knull'a.

- Koniec tematu.- rzekł ostro.- Nie znasz się, nie będę z tobą rozmawiał na tematy o których nie masz zielonego pojęcia.

- Mam pojęcie, wiem co robiły symbionty!- Rara próbowała dotrzymać mu kroku.- Bracie, proszę, nie gniewaj się na mnie! Po prostu jesteś za bardzo okrutny dla innych! Nie mogę tego znieść!

Te słowa sprawiły że Thesol prawie zaczął od niej uciekać. Nie gniewa się na nią, bardziej jest zły z powodu jej niesłusznych poglądów. Nie może się pogodzić z tym że jego siostra, ot tak chce nawrócić cały gatunek przeciw któremu walczył z Luną i Hu, oraz innymi kompanami z jego organizacji. Widział wiele śmierci, słyszał wiele historii tych bohaterskich osób. Pamiętał ich wszystkich, choć oni sami zostali już pewnie zapomniani. Może ta wiedza zmieniłaby zdanie Rary.

- Idź do domu.- Thesol powiedział i zatrzymał się przed blokiem.- Ja jeszcze muszę się przejść.

Bez czekania na odpowiedź ruszył w swoją stronę, a Rara, która dopiero go doznała wyciągnęła w jego stronę lewą rękę, tak jakby chciała go złapać i przyciągnąć do siebie. Zaraz jednak ją cofnęła i zwiesiła głowę jak dziecko któro zrobiło coś złego.

- Thesol...przepraszam.

Pomimo że powiedziała to dość cicho to Thesol wszystko usłyszał. Jemu samemu było przykro że musi odejść, ale nie chce się z nią kłócić. Odwrócił głowę za siebie. Rary już nie było, pewnie poszła już do domu. Dlatego ruszył dalej już bez oglądania się za siebie. Jeśli wykona codzienny patrol to na pewno poczuje się lepiej, o ile nie spotka Carnage'a. Symbiont na pewno wprowadzi go w niebezpieczny stan obłędu, szczególnie jeśli przed walką kogoś zje, co jest w sumie do przewidzenia. Jednak pokona go, musi to zrobić. Za każdym razem...

Continue Reading

You'll Also Like

679 70 12
Ciąg dalszy losów Seleny i Michaela Jacksona.
197 72 6
❝𝐓𝐚 𝐤𝐬𝐢𝐚̨𝐳̇𝐤𝐚 𝐣𝐞𝐬𝐭 𝐦𝐚𝐩𝐚̨. 𝐏𝐲𝐭𝐚𝐧𝐢𝐞 𝐜𝐨 𝐣𝐞𝐬𝐭 𝐬𝐤𝐫𝐚𝐛𝐞𝐦❞ ↪︎czyli jak znaleźć szczęście
1K 67 22
Książka opowiada o Lili, która ma ciężkie życie po stracie rodziców, ale stara się żyć tak jakby chcieli jej rodzice. Nie spodziewanie trafią do domu...
8.9K 323 14
Nessa Wilson 17 letnia dziewczyna, która uwielbia korzystać z życia. Robi wszystko na co ma ochotę, nie interesują ją problem, i szkoła, lecz jej ro...