Venom Girl: The Remake

By Ceris_M00nfall

1.6K 93 23

Jest to remake mojego fanfiction z 2021 roku. Tym razem jest więcej fabuły oraz będzie to trwać dłużej. :3 More

Venom Girl #1 Zanim zamiast ,,ja" staliśmy się my
Venom Girl #2 Ta...to tylko początki
Venom Girl #3 W końcu się rozstaniemy
Venom Girl #4 Naprawdę przepraszasz?
Venom Girl #5 Koniec szkoły
Venom Girl #6 Cytadela Krwi 1/3
Venom Girl #6 Cytadela Krwi 2/3
Venom Girl #6 Cytadela Krwi 3/3
Venom Girl #7 Nie ma jak w...domu
Venom Girl #8 Opiekunka
Venom Girl #9 Venom, Carnage i Anger - najgorsze wspomnienia Jennifer
Venom Girl #10 Jennifer Daleko Od Domu 1/3
Venom Girl #10 Jennifer Daleko Od Domu 2/3
Venom Girl #10 Jennifer Daleko Od Domu 3/3
Venom Girl #12 Oshiõ
Venom Girl #13 Hu
Venom Girl #14 ,,małe grzeszki" Anger'a
Venom Girl #15 Piękny dzisiaj dzień, nieprawdaż?
Venom Girl #16 Bubble Tea
Venom Girl #17 Niebezpieczna Jennifer
Venom Girl #18 Zapomnienie
Venom Girl #19 Sadystka
Venom Girl #20 Gniazdo
Venom Girl #21 Kłopoty
Venom Girl #22 I'm okay...
Venom Girl #23 Izzy - osoba która stoi po obu stronach
Venom Girl #24 Venom powraca
Venom Girl #25 Nie lubię się bawić w wojnę...
Venom Girl #26 Zasadzka
Venom Girl #27 Wielki Pojedynek Magów
Venom Girl #28 Koniec walki
Venom Girl #29 Stark

Venom Girl #11 Anger i Venom oraz Thesol i Luna

39 3 0
By Ceris_M00nfall

Anger nie czuł się dobrze wpuszczając Thesol'a do swojego domu. Co do Karai, Ethana i Hu...Nie czuł do nich żadnej nienawiści, ale Thesol'a by już chwycił za gardło i mu je zmiażdżył. Jednak nie mógł tego zrobić. Rara dała mu zadanie, ma go nie zabić, ochronić wręcz przed Luną. Znaczy, nie dała mu takiego zadania, tylko go o to poprosiła. Jednak mimo to czuł odpowiedzialność za to aby zadowolić Rarę.

- Co wy tu robicie?- postanowił grać.- Nikt nie odwiedzał tej planety od wieków. Jakaś wycieczka rodzinna?

- Nie!- Thesol zaprzeczył.- To nie są moje dzieci, po prostu idziemy...można to nazwać ratowaniem wszechświata, prawda?

Karai i Ethan przytaknęli. Hu pewnie by wykrzyknęła z radością potwierdzenie ich myśli gdyby nie patrzyła się maślanym wzrokiem na Anger'a. W tej chwili był w jej oczach potencjalnym kandydatem na męża, choć nie znała jego wieku. Nigdy się w nikim nie zakochała i dopiero teraz zrozumiała jakie to magiczne uczucie. Umarłaby dla niego.

- Wysyłanie dzieci na takie misje to...Niebezpieczne.- Anger westchnął.- Znam się na tym, na walkach z potężnymi wrogami. Wiele widziałem...Czasem nawet i chyba zbyt wiele.

- A niby skąd?- Thesol spojrzał na niego podejrzliwie.- W jakiej bitwie uczestniczyłeś, a zapewne mogę się upewnić.

- Opowiem wam gdy przygotuję coś do jedzenia. Jest wieczór, pora trzeciego posiłku, a pewnie współprzedstawicielka mojej rasy- spojrzał na Hu.- musi być głodna. Aby skutecznie wyleczyć jej rękę użyłem też trochę jej energii. Po tym możemy porozmawiać, ja wam coś opowiem i najwyżej pójdziemy spać.

- A skąd ja mam mieć pewność, że mogę Ci ufać panie...

Dał mu dokończyć. Anger doskonale pamięta imię swojego obecnego żywiciela, ale postanowił się pobawić uczuciami Thesol'a.

- Moje imię to Artemis.- powiedział bez wahania.

Anger wręcz śmiał się w swojej głowie gdy zobaczył minę Thesol'a. Wyrażała ona głęboki smutek przez to, że było to imię jego ojca. Oj, jak Anger go wspominał. To było tylko jedno ugryzienie aby pozbawić go głowy, ale tak mu jego krew posmakowała...

- Jednak musisz mi zaufać bo nie masz wyboru.- Anger kontynuował.- Poza tym, gdybym miał złe zamiary to nie ratowałbym twojej uroczej koleżanki. Mi też jest ciężko komukolwiek zaufać po podbojach Knull'a, więc łączymy się w bólu. Teraz już wiesz o jakiej wojnie mówię. Byłem tchórzem chowając się na tej planecie, lecz zginąłbym gdybym bronił dłużej własnej.

Ładna bajka, tak Anger pomyślał gdy skończył mówić. Thesol uwierzył we wszystko co mu ślinę na język przyniosła. Jednak nie kłamał z posiłkiem. Nauczył się gotować, ponieważ musiał czymś karmić Rarę. Z jednej strony mógłby dawać jej same owoce, ale nie mógłby jej przynieść jakiegokolwiek, przypadkowego ptaka i kazać jej zjeść. To byłoby z jego strony bardzo okrutne szczególnie że z jego powodu tak głośno i długo płakała. Nie powinien jej rozdzielać od rodziny w tak młodym wieku, przynajmniej nie od rodzeństwa.

- Ile masz lat?- pytanie Hu wyrwało go z jego rozmyśleń.

Przez chwilę jednak się zastanawiał czy to aby na pewno było skierowane do niego. Gdy nikt nie odpowiedział przestał kroić warzywo, przypominające z kształtu ziemską marchewkę i na chwilę odwrócił głowę w jej stronę.

- Straciłem poczucie czasu.- znów wrócił do krojenia.- Jednak ponad tysiąc na pewno już mam. Ta moc którą w sobie mam po prostu podtrzymuje mnie przy życiu.

- Oh...- w odpowiedzi usłyszał rozczarowany głos Hu.

Nie zamierzał nawet pytać o co chodzi. Wiedział że wspomnień Albring'a, jego żywiciela. Przedstawicielki jego rasy zawsze były jakoś dziwnie napalone, choć wiedziały, że po ciąży, umrą. Jednak może nie o to jej chodziło. Wręcz wmówił sobie, że tak nie jest.

- O co chodzi Hu?- Thesol zapytał wyraźnie zmartwiony.

Nie odpowiedziała, a Anger ucieszył się z tego powodu. Dzięki temu dalej wrócił do rozmyślania nad...wszystkim. Od czasu podbojów Knull'a minęło sporo czasu. Nie liczył na to, że te czasy wrócą, ale lubił rozlew krwi. Gdyby chciał to zabiłby wszystkich w tym pomieszczeniu, oprócz Rary. Nie urodził się tak jak inne rasy, został wykuty w kuźni boga kuźni, Knull'a jak większość symbiontów. Jednak od swojego pierwszego żywiciela, który był jeszcze wtedy był małym dzieckiem, któro przestało ufać osobom w swoim wieku z błahego powodu, ale pokazało ono mu jak inni mogą być okrutni co do innych. Poza tym to był jego jedyny żywiciel którego nie zabił i nie używał samego ciała. Jakoś tak, chciał nawiązać kontakt, bliższy kontakt. Udawało mu się do czasu aż on też nie zaczął podbijać. Wtedy chłopiec oszalal, może zamknął się w sobie? Nie pamiętał. Tak czy siak, stracili kontakt. Jednak Anger go wypuścił, żywego gdy przeszedł na jakiegoś maga. Można powiedzieć że potem ich kolekcjonował, a raczej nie konkretnie ich, tylko ich moc. Pamiętał wszystkie zaklęcia jakie kiedykolwiek umieli, jednak zwykle ich nie używał. I tak stał się silny, a jego bóg widział w nim potencjał. Nie tylko skutecznie zabijał i nie posiadał słabości na ogień oraz dźwięk jak te słabsze osobniki. Jednak przed jakimkolwiek podbiciem danej planety robił testy. Podczas tego porywał parę osobników przeciwnej płeci, rozkrajał ich kiedy jeszcze byli żywi, sprawdzał jakie mają narządy, czym się różnią i gdzie najlepiej uderzyć aby zabić. Potem zwykle ich zjadał albo robił inne rzeczy z tymi którzy jeszcze żyli.

- To było tak cholernie dobre...- pomyślał. Ślina mu już ciekła na wspomnienie tych smaczniejszych. To co teraz jadł razem z Thesol'em i resztą było dla jego żywiciela smaczne, jednak on wolałby jeszcze raz spróbować mięsa jakiejś persony.

Jednak dlaczego przestał lub nie wrócił do tego? Jedynym logicznym wytłumaczeniem była Rara. Kiedy ją znalazł wszystko się zmieniło. Ten domek miał od początku, ale dał Rarze jeszcze jeden dzień na swojej planecie, ponieważ musiał na przykład powymieniać deski które prawie dosłownie ociekały krwią. Gdyby to od niego zależało to dalej by polował na coś więcej niż zwierzynę, ale nie chciał przy niej śmierdzieć krwią. Mogłaby się go przestraszyć bardziej niż na początku. Kiedy tutaj dotarli, była noc, a sama Rara już spała, ponieważ była strasznie zmęczona. Przez całą drogę gdy dostrzegła jakąś planetę zaczęła się wyrywać choć gdyby jej się udało to szybko zablakłoby jej tlenu i by umarła. Tak długo jak ją trzymał mógł utrzymywać ją przy życiu. Gdy się obudziła to gdy go zobaczyła, to zaczęła płakać. W swoim długim życiu widział dużo płaczących dzieci, ale na widok płaczącej Rary możnaby było matafirucznie powiedzieć, że pękło mu serce. Zamiast się śmiać i kontynuować to co robił jak to zwykle miał w zwyczaju, zrobiło mu się jej żal i też chciał płakać. Jednak tak szczerze, nie miał pojęcia czy symbionty mogą płakać, nigdy nie widział aby jakiś przedstawiciel jego rasy się rozpłakał.

- Rara...- wyszeptał kiedy wszedł do jej starego pokoju.- Jesteś tu?

Już ,,położył dzieci spać", czyli pokazał Hu i Thesolowi miejsca do spania. Karai i Ethan, pomimo jego nalegań, wyciągnęli śpiwory i położyli się na podłodze. Drzwi od szafy skrzypnęły gdy wyszła z nich Rara. Fairy na jej ramieniu siedział i czyścił sobie skrzydła, już chyba się przyzwyczaił do Anger'a, lub po prostu zaufał Rarze.

- A więc to tu jesteś.- powiedział i podszedł bliżej.- Stęskniłem się już.

Chciał już ją przytulić, ale ona się odsunęła od niego. Anger poczuł dziwne ukłucie, ból. Rara to zauważyła i po chwili go przytuliła.

- Przepraszam.- wyszeptała.- Po prostu nie poczułam się gotowa. Wiesz o co mi chodzi.

- Tak, wiem.- zapewnił ją.- Wiem dlaczego się tak czujesz. Nie musisz mi się tłumaczyć.

Strach, to było to co Rara czuła. W sumie nie dziwił jej się.

- Masz ładny warkocz.- Rara odezwała się gdy odsunęli się od siebie.

- Mój żywiciel prawie od zawsze go nosił.- westchnął.- Oczywiście gdy jeszcze żył.

Albring nie był jakoś wybitnie dobry. Często oszukiwał, ale patrząc na swoją obecną logikę, Anger chętnie przywróciłby mu życie. Jednak nie było to możliwe choć musiał przyznać że jego moce przez ostatnie lata stały się wybitne. Gdyby chciał to mógłby miażdżyć armie. Jednak po rozmowie z Jennifer i kompletnym przeanalizowaniu tego co działo się na Ziemi od czasu kiedy Thor wypędził Knull'a, uznał, że gdyby chciał to porównałby się do jednego z najbardziej okrutnych przywódców, Hitlera. Tak było jednak kiedyś, kiedyś zabijał, ale to nie zmienia faktu, że gdyby nie Rara to nigdy by nie przestał. Nie ważne jak bardzo tego chciał, nie zamierzał wrócić do tego co było. Nie odkąd zobaczył Rarę. Czuł od niej bijącą nadzieję na jego zmianę i nie zamierzał jej zawieść.

- Czyli jednak umiesz zaplatać warkocze?- spytała.- A gdy byłam młodsza i próbowałeś to się wściekałeś i musiałam się od ciebie odsunąć i zrobić to sama.

- Przecież wiesz że nie zrobiłbym Ci krzywdy.- powiedział zmartwionym tonem.

- No tak, ale gdy byłam młodsza to tego nie wiedziałam.- ziewnęła. Anger od razu zrozumiał, że jest zmęczona, nie znudzona. Od tej pory bardzo zachciało mu się położyć ją spać...A raczej powiedzieć aby poszła już spać. W końcu one nie jest już małym dzieckiem.- Poza tym wtedy to byłeś dla mnie przerażający. Tylko nie obraź się!- szybko dodała.

- Ja się nigdy w życiu na ciebie nie obrażę.- odpowiedział.- Poza tym muszę przyznać ci rację. Teraz mój głos jest bardziej przyjazny, lepsza mimika twarzy i więcej emocji okazywanych mimiką. Mogłem od razu zacząć naszą znajomość od wyglądu mojego żywiciela.

- Przynajmniej byłeś sobą.- odpowiedziała.- Prędzej czy później i tak zobaczyłabym ciebie w tej ,,straszniejszej" formie.

Przytaknął skinieniem głowy. Kiedyś rzeczywiście musiałby być ten pierwszy raz i dokładnie wiedział kiedy. Kiedyś dostał się tu pewien ,,zabłąkany" symbiont i gdyby Rara mu na początku nie uciekała oraz gdyby on nie wrócił w odpowiednim momencie to nie byłoby już tu jego Rary. Dopiero wtedy zdał sobie jak dużo traumatycznych wydarzeń ma za sobą Rara.

- Chciałabyś coś zjeść?- w końcu zapytał.- Wszyscy już raczej powinni spać, więc mogę po coś pójść. Tak przed snem.

Rara przytaknęła szybkimi ruchami głowy. Uśmiechnął się widząc jej entuzjazm. Więc szybko wyszedł i zamknął za sobą drzwi, zaklęciem na klucz. Dlaczego na klucz? Ponieważ nie chciał aby Thesol lub inna osoba z jego załogi tu wparowała. Wtedy jego sekretną tożsamość diabli by wzięli. Gdy tylko dotarł do kuchni, rozejrzał się z niepokojem dookoła. Ktoś go obserwował. Czuł od Thesol'a symbionta, co go zdziwiło. Czuł od niego nienawiść do tej rasy, a mimo to miał jednego w sobie? Nawet wiedział którego i z czasem go namierzył.

- Venom.- Anger powiedział nie odwracając się za siebie.- Wiem, że mnie obserwujesz, stoisz za mną w cieniu ciemniejszym niż te noce. Lepiej przestań chować się między meblami bo kogoś przestraszysz i powiedz coś.

- Skąd znasz moje imię?- spytał i podszedł bliżej do Anger'a.- Poza tym, ty też masz symbionta.

- Ja jestem symbiontem idioto!- warknął.- Naprawdę tego nie czujesz?! A...no tak. Ty jesteś jednym z tych słabszych, zapomniałem. Poza tym, naprawdę mnie nie pamiętasz malutki?

Anger zachichotał. Venom niemal od razu go rozpoznał i chwycił Anger'a za gardło.

- Ty...- wysyczał.- To ty byłeś tym szaleńcem.

- No tak. Jednak radzę ci się odsunąć bo ręce ci wykręcę. A wiesz że umiem to zrobić.

Anger się zaśmiał gdy Venom się odsunął. Pewnie pamiętacie, że jakiś symbiont, inny niż Anger znalazł Rarę? Jeśli tak to warto abyście wiedzieli, że Anger zabrał mu moc leczenia się, przynajmniej nie tak szybko mógł się uleczyć i swojego żywiciela. Aby mu to pokazać złamal mu nogę i gdy nie chciała się goić tak szybko jak wcześniej to odleciał zostawiając ich w spokoju.

- Czego ty chcesz?- Venom spytał.- Kolejnych królików doświadczalnych?

- Nie.- zaprzeczył.- Ja chcę teraz spokoju...Znaczy nie do końca spokoju. Spokój będę mieć gdy wam pomogę.

- A dlaczego ty chcesz nam pomagać?

- Ponieważ takie dano mi zadanie. Wiem, że pewnie pomyślałeś o takim absurdzie, że to Knull mi kazał, ale to nie jest Knull. To mój aniołek, jedyną osoba dla której przestałem zabijać i jej też nigdy nie zabiję. Dlatego zostawiłem Rój. Dlatego skończyłem z podbojami. To ona mi kazała to zrobić, a dla niej zrobię wszystko. Mogę Ci powiedzieć kim ona jest jeśli Thesol nie usłyszy tego i mu tego nie powiesz.

- Ja zawsze trzymam moich żywicieli w niewiedzy. Nie bój się, przecież żadno z nas nie zdradza kim jest Knull. Nikt z naszych żywicieli nie wie o nim od stuleci.

- No i dobrze.- Anger przyznał.- Jednak co do tej osoby, jest to Ra, siostra Thesol'a. Gdyby dowiedział się, że ona tu jest to od razu zrozumiał by, że to ja. Dlaczego nie mogę ryzykować. Jego mogę zabić z łatwością, ale nie chcę ryzykować stratą jej.

- Z tego co pamiętam to ta cała Ra miała być twoim najnowszym eksperymentem zanim najechaliśmy ich planetę, czyż nie?

Angerowi zrobiło się gorąco. Zapomniał o tym, ale to była prawda. Chcial poznęcać się na jej i jej bracie gdy tylko tamten go przegonił. Uznał że to puste osoby, bez światła. Gdy tylko ją wyczuł, od razu zaczął przedstawienie. Gdyby próbowała go zabić gdy był w tej pułapce to obiecał sobie że zgotuje jej piekło. Tylko tą opcję widział, a ona w końcu mu pomogła. Wtedy zapomniał o tym i zaczął kombinować jak zatrzymać ją przy sobie. Przez to zapomniał o swoim wcześniejszym planie.

- Nie wypominaj mi.- upomniał Venom'a po chwili.- Wiem, że mówiłem swoje plany, ale ten wymagał dopracowania.

Tak naprawdę to rzeczywiście dopracowania wymagał. Anger'owi znów się coś przypomniało, czy przez te lata jego pamięć naprawdę stała się aż tak zła? Dostrzegł coś w Rarze, ponieważ nie pozwoliła Thesolowi próbować zrobić mu krzywdę. To pewnie dlatego odstawił całą tą szopkę i dał jej szansę, a tej decyzji nigdy w życiu nie pożałuje.

- Mów co chcesz pókiś zdrów.- Venom prychnął.- Jednak po co ci była ona, przez tyle lat?

- Nie twoja sprawa.- odpowiedział.- Lepiej trzymaj się swoich żywicieli, bo tylko ich do siebie przyciągasz. Ty nie wiesz jak to jest mieć dziecko.

- Każdy mój smarkacz próbował mnie zabić.- odpowiedział i splótł ręce na piersi.- To wszystko bo nie chciałem już dłużej podążać za ciemnością jak oni, ty i twoje potomstwo. Poza tym, Anger, ty zawsze miałeś niepokolei. Oni ci nie wystarczyli?

- Jesteś tu tylko po to aby mi to powiedzieć?- uniósł jedną brew.- Ja od zawsze wiem, że coś jest ze mną nie tak, nie musisz mi mówić coś czego nie wiem.

- No nie.- na chwilę umilkł. Musiał przeanalizować czy na pewno chce powiedzieć co chce powiedzieć.- Anger, nie widzieliśmy się dłuższy czas. Nie znaliśmy się, jednak według naszej logiki, jesteśmy rodzeństwem. Dziećmi Knull'a, więc może podzielilibyśmy się wiedzą zdobytą przez te lata. Od czasu upadku naszego boga nie robimy już tego na bieżąco.

- Co chcesz osiągnąć?- Anger westchnął.- My, symbionty, jesteśmy wiecznymi dziećmi bo nasze umysły są wręcz za bardzo plastyczne, jednak nie jestem naiwny. Po co ci moja wiedza.

- Ponieważ ty pewnie też chcesz moją. Nie byłeś już z nami kiedy Knull najechał Ziemię. Ja za to jestem tam od kilku lat. Ludzie są tacy jak ty, sprawdzają zanim coś robią, a to jest często...bolesne. Poza tym Ziemia jest inna niż mrok. Jest na niej dużo...światła.- dokończyli razem. Venom był zaskoczony.- A skąd ty to wiesz?

- Porwałem twojego żywiciela i przefiltrowałem jej pamięć. Pewnie wiesz o kim mówię. Poza tym muszę ci coś powiedzieć...- oblizał się.- Jej krew w ustach jest słodka a w reszcie części ciała...

Urwał kiedy Venom jednym uderzeniem zepchnął go na ścianę. Anger splunął krwią. Nie spodziewał się, że Venom jest tak silny, ale od razu się wyleczył. Jednak pękniętych desek już nie wyleczy.

- Wyluzuj, żyje, tylko żartowałem bo posprawdzałem wszystko.- Anger zrobił unik.- Mogę ciebie nawet wysłać na Ziemię abyś to sprawdził, uwierz mi że gdyby nie żyła to nie powiedziałby tego.- poczekał aż Venom się uspokoi. Na szczęście dla niego nie trwało to szybko.- Nie pytaj skąd się tu wzięła, to długa historia która zmusiła mnie do głębszych przemyśleń. Tak czy siak- uśmiechnął się triumfalnie.- widzę, że w końcu musisz przyznać że zależy Ci na twoich żywicielach. No i nie kłam mówiąc że tak nie jest. Ty i reszta słabszych zawsze byliście bardziej mietcy, współczujący.

- Zostawmy ten temat.

- Nie.- Anger zaprzeczył.- Nie zostawimy. Masz mi coś obiecać. Raczej nie zginę w tej misji przeciwko Lunie, więc dopilnuję abyś to zrobił. Słuchaj uważnie V. Przeprosisz swojego żywiciela, bo to nie jest tylko jedna z lepszych partii fizycznie, ale psychicznie też. Wiem że próbujesz ją chronić przemieniając ją na siłę w ,,drapieżnika" jednak tylko podupadnie. Poza tym doprowadzić możesz do tego że zadzwoni do jakiegoś laboratorium i znów będziesz w klatce. A z tego co mi niedawno powiedziałeś o ludziach nie będzie z tobą ciekawie.

- Dlaczego mam przepraszać? Zawsze mogę wymazać jej ten fakt z pamięci.

Anger prychnął.

- Co do tego masz rację.- przyznał jednak Venomowi rację.- Jednak, co chciałbyś takiego wiedzieć? Pytałeś się mnie o wiedzę, ale do czego jest ci to potrzebne. Nie opuszczałem tego układu od wiele lat, a przynajmniej nie zapuszczałem się wystarczająco daleko. Za to ,,mapy" które są w mojej głowie nie są już ważne, ponieważ wszystkie czarne dziury, galaktyki i tak dalej zmieniły już swoje obecne położenie o co najmniej dwieście trzydzieści tysięcy kilometrów. Nie mogę Ci oferować nic świeżego, a gdzie leży Klyntar też ci nie mogę powiedzieć, choć część mojej świadomości wie że istnieje.

- Naprawdę przesiedziałeś tu cały ten czas?

- A co ciebie to obchodzi?

Żadno z nich się nie odezwało. Anger już miał się zabrać, ponieważ nie widział większego sęsu w tej konwersji, ale Venom go jeszcze zatrzymał.

- Naprawdę planujesz im pomóc?- spytał, tak dla pewności.

- No tak.- wzruszył ramionami.- Bo niby dlaczego miałbym was zdradzić. Jakbym był głodny to już dawno po Thesol'u zbieralibyście kości. Jednak tego nie robicie, na wasze szczęście.

Anger zachichotał, ale Venomowi też zachciało się śmiać. Oboje rozumieli takie niby żarty, albo po prostu czarny chumor.

- Jeszcze coś?- Anger spytał.- Trochę już chce mi się iść.

- Tylko ostatnia rzecz. Czy nie uważasz, że najlepiej jest raz a dobrze ,,obalić" Knull'a dopóki jest słaby?

Anger wyciągał się gdy to mówił, ale przestał i spojrzał na Venom'a z wyraźnym zaskoczeniem.

- Nie będę nawet pytać dlaczego chcesz to osiągnąć...- zaczął z niepewnością.- Jednak byłoby to możliwe. Tylko, że podejrzewam, że wtedy ktoś musiałby się stać drugim Królem w Czerni...Jednak, czekaj! Rozgryzłem ciebie!- Anger teraz już się trochę wkurzył.- Masz już dosyć był słaby dlatego chcesz zrobić z boga trupa i przejąć jego moce, nieprawdaż?

- Przejżałeś mnie bracie. Jednak zapewniam ciebie, że to już lepsze niż jakby Carnage to zrobił.

- Nie wiem czy pamiętasz, ale nie uznaję naszego pokrewieństwa, naszej rodziny. Jesteśmy tylko członkami Roju, nikim więcej dla siebie.- westchnął z rezygnacją.- A więc...Kim jest Carnage o którym mówisz?

Venom bez słowa położył mu dłoń na głowie. Anger się nie zdziwił. Tylko przekazywał mu informacje. Anger uśmiechnął się szeroko gdy skończył.

- Podoba mi się ten młodzik.- powiedział do Venom'a.- Ambitny, potężny i...taki jak ja. Ja też lubię...może już teraz niezbyt, ale lubiłem zabijać.

- Wszyscy umrą jeśli on położy sobie łapy na Knullu i jakoś uda mu się go zabić.

Angerowi to nie przeszkadzało do czasu aż pomyślał o Rarze. Jest potężny, to wiedział, ale nie pokona boga. Nie będzie mógł jej ochronić.

- Nie wiem gdzie jest Klyntar.- odpowiedział.- Jednak jeśli twoje dzieci tego nie wiedzą to jesteśmy bardziej bezpieczni.

- Ja chyba pamiętałem...Po prostu dużo rzeczy zapomniałem kiedy kiedyś ogień przypalił mnie za mocno.

- To się zdarza, ale jakimś cudem mógłby to z ciebie wyciągnąć, jeśli to jest zakodowane w tobie, ale podejrzewam, że tak. Każdy z nas ma to w sobie.- westchnął.- Jednak nie wiem czy mogę Ci pomóc. Po prostu...pilnuj się.

Wtedy Anger odszedł. Oczywiście wziął to co przygotował dla Rary, Venom nawet nie pytał. Przez chwilę naprawdę myślał o tym co chce osiągnąć Carnage. Miał nadzieję że jego plany, może i marzenia się nie spełnią. Jednak uśmiechnęła się gdy zobaczył że Rarze smakuje. Nawet Fairy się na chwilę włączył, ale tylko potrząsnął łebkiem po ugryzieniu czegoś co nie było mięsem i nigdy nie będzie. Dlatego Rara z kieszeni swojej bluzki wyciągnęła nasiona, które ptak szybko zjadł.

- Z kim rozmawiałeś?- spytała Anger'a.- Wydawałeś się być zmartwiony.

- Ze starym znajomym.- odpowiedział krótko.- Jednak nie musisz się przejmować, wszystko jest w najlepszym porządku.

- Przecież widzę że tak nie jest. Co się stało?

Położyła mu dłoń na ramieniu. Wiedziała że to na niego zadziała jak zaklęcia, ale przecież się i tak o niego martwiła. Doceniał to, ale nie chciał jej martwić tym co powiedział Venom.

- Nic mi nie jest, śpij spokojnie bo na to już pora.- odpowiedział.- Będę musiał sprawdzić te dzieciaki które ze sobą zabrał, ale pewnie dzisiaj ruszymy. Oczywiście możesz zostać jeśli chcesz.

- Nie!- zaprzeczyła.- Pomogę bratu!

Anger przyłożył palec do ust, przekazując jej prostą informację. Nie chciał aby ktoś się obudził i ich nakrył. Zamykał drzwi, ale nie chciał kłamać. W końcu jeśli chce być wiarygodny to muszą mu zaufać.

- Przepraszam.- dodała ciszej.

- Nie przepraszaj!- Anger od razu ją zapewnił i przytulił.- Ty nigdy nie musisz mnie przepraszać, dobrze o tym wiesz.

- Ja wiem. Wiem.- odsunęła się od niego.- Po prostu...tak mam, dobrze? Z resztą przepraszanie nie jest złe, wiesz?

- Wiem, wiem, ale wolałem się upewnić.

Wtedy nastała trochę niezręczna cisza. Anger nie wiedział co mógłby powiedzieć. Cały czas dręczyło go to aby zapytać się czy na pewno nie chce tu zostać. Obiecał jej coś i nie chciał się narzucać, ale część jego chciała się upewnić. To go w tej chwili tak dręczyło, że nie mógł wytrzymać. Rarę też coś dręczyło. Nie podsłuchiwała konwersacji Anger'a od początku ale nie mogła znieść faktu że przez wiele lat był tu sam. Chciał go z jednej strony przeprosić. Po prostu czuła się odpowiedzialna za jego los. Gdyby nie uciekła, nie byłby sam.

- Dobrze się czujesz?- w końcu się go spytała. Nie chciała przejść do sedna, nie od razu.

- Dobrze.- odpowiedział.- Jednak zastanawiam się czy nie spróbować przekonać twojego brata o przeszkoleniu tych dzieciaków które chce ze sobą zabrać. W ich oczach widziałem ekscytację, ale i niewiedzę.

- Najlepiej abyś go przekonał aby w ogóle ich nie brał. Wiem że chce wziąć każdą deskę aby naprawić to co zaczęła Luna lecz- urwała aby ziewnąć.- nie są gotowi.

- Postaram się, a ty idź spać. Zajmę się tym jutro.

- A ty gdzie będziesz spać?- spytała.- Ja- wskazała na szafę.- mogę zawsze-

- Nie.- urwał jej wypowiedź.- Umiem znaleźć sobie miejsce.

No i znalazł. Spał na jednym z drzew. Jakoś zbytnio mu to nie przeszkadzało. Wstał wraz ze wschodem tutejszej gwiazdy, ale się wyspał. Wleciał do domu, tak samo jak wyleciał, czyli pod postacią symbionta. Na szczęście dla niego nikt nie wstał, Rara też i nawet dokrył ją kołdrą gdy wrócił. Gdy wszyscy jeszcze spali poszedł pozbierać owoce, a gdy wrócił, czekała na niego Hu.

- Dzień dobry!- wykrzyknęła rozpromienionym głosem.- Jak się medytowało?

Anger na początku, musiał to przyznać, przestraszył się. Gdyby nie schował się do ciała żywiciela w odpowiednim momencie, przyłapałaby go.

- Znakomicie.- odpowiedział.- Przynajmniej ty wstałaś. Muszę przyznać że reszta to lenie patentowane. Chrapania jednego z was już nawet nie skomentuję.

- Tak już ziemianie mają.- odpowiedziała.- Poza tym co dzisiaj przygotujesz mistrzu?

Anger nie wiedział czy ma się bać czy się śmiać. Z jednej strony jej zachowanie stało się śmieszne w tym momencie, a z drugiej strony był z nią sam i nie wiedział co może zrobić.

- Nic.- odpowiedział.- To co uzbierałem pokroję i wam dam. To powinno wystarczyć do drugiego posiłku.

- Mogę pomóc?

- Nie. Siedź i najlepiej nic nie rób.

Jak na komendę usiadła. Anger już naprawdę zaczął się bać. Najchętniej to gdzieś już by sobie poszedł. Nie był przyzwyczajony do towarzystwa kogokolwiek, nie licząc Rary. Poza tym nie zapraszał jej tu, nie potrzebował jej towarzystwa.

- Byłeś już dorosłych kiedy symbionty zaatakowały naszą planetę?- spytała.

- Tak.- odpowiedział krótko.- Jednak nie wiem po co ci to.

- To jak to się stało że jesteś tutaj? I jak się go pozbyłeś? Albo jak go złapałeś, dorośli byli na nich odporni.

- Kto ci powiedział że kiedykolwiek złapałem symbionta?- starał się być najbardziej suchy jak to było możliwe.

- To jak się tutaj dostałeś?!

- Jestem magiem!- zaczęła już go irytować.- Mogę teleportować się gdzie tylko chce. Za to rozjaśniając najlepiej wychodzi mi tworzenie portali.

- Mhm.

Anger odetchnął z ulgą kiedy wreszcie ucichła. Nie chciał już z nikim rozmawiać, nie licząc Rary. Wszyscy inni go irytują, taka prawda.

- Zakochałeś się kiedyś w kimś?- jak na złość się odezwała.

Anger który już pogrążył się w swoich rozmyślaniach i marzeniach nie panował nad emocjami, a szczególnie nad nożem. Tak naprawdę nigdy nie umiał nikogo kochać, nie w ten sposób jaki ona przytaczała. Umiał kochać Rarę, ale była bardziej dla niego swoim własnym dzieckiem. Zawsze widział jakie jego żywiciele prowadzili szczęśliwe życie zanim on się w nim zjawił, a irytowało go, że to jemu było dane niszczyć taką piękną miłość. Dlatego nie zapanował nad tym i nie chcący wymierzył ostrzem noża w swoją rękę, a nie w to co trzymał. Jednak to nie było zwykłe skaleczenie. Tak mocno uderzył w deskę, że uciął swojemu żywicielowi dłoń.

- Cholera...- przełknął pod nosem.

Jego symbiontyczna część ciała połączyła spowrotem dłoń z ciałem, ale dźwięk uderzenia o deskę i jego mruknięcie pod nosem przykuło uwagę Hu.

- Coś się stało?- od razu wstała i zaczęła wolnym krokiem iść we jego stronę.- Artemisie?

Anger wkurzył się jeszcze mocniej. Przez nią nie mógł się w pełni uleczyć dlatego zostawił sobie ranę po cięciu na prawej dłoni. Od razu zakrył ją lewą dłonią i zaczął szybko biec w to miejsce gdzie miał bandaże, tak jakby bez nich nie mógł sobie poradzić. Zaraz jednak zdał sobie sprawę, że po ,,wizycie" Jennifer nie odłożył ich na miejsce, więc szybko pognał w miejsce gdzie po raz ostatni je zostawił. Hu przez dłuższy czas nic nie mówiła tylko obserwowała go zanim wymamrotała krótkie.:

- Przepraszam.

***

No a co z Jennifer? Wyspała się i zadowolona zaczęła nowy dzień. Nie była już w niewoli, są wakacje...Po prostu żyć nie umierać. Obietnicą Angera się spełniła. Gdy ściągnęła bandaże to bąbli już nie było, a jej skóra nie była czerwona. Przy okazji nic ją już nie swędziało i nie piekło, a to był jeszcze większy plus. Poszwędała się trochę z rana po parku, chodziła też ulicami, ale nie skręcając w ciemne uliczki. Nie była też na zewnątrz wybitnie długo, ponieważ bała się. Bała się Carnage'a, który podobno grasuje w tej okolicy. Jeśli zrozumie, że Benedict zniknął na dłuższy okres, to może zacząć znów szaleć. Gdy wróciła to z poranka zrobiło się prawie południe i miała już pewność, że może napisać do Tony, prawdopodobnie, jej przy tym nie budząc. Odpisała dopiero czterdzieści jeden minut później ale odpisała. Wtedy dopiero zaczęła się konwersacja. Pisały najbardziej o wakacjach, ale o zbliżającej się szkole też. Jednak stwierdzenie ,,zbliżającej się" chyba nie jest poprawne. Wakacje dopiero się zaczęły, ale Tony już jej mówiła co musi sobie powtórzyć zanim zacznie się szkoła, ponieważ po prostu zaniedbała to. Jennifer też pomyślała o szkole. O tym jak będzie tam dojeżdżać i tak dalej. Znów będzie się musiała męczyć z tylko jedną nogą bo raczej nikt nie chciałby zobaczyć tej drugiej, symbiotycznej. Chyba.

***

Anger stał tak jakby na jerza nadepnął. Odkąd wszyscy się pobudzili był strasznie wkurzony. Nie mógł spędzić czasu z Rarą. Jakby teraz poszedł z nią porozmawiać to jakiś debil, według niego, by podsłuchał i byłby kłopot. Dlatego teraz czuł jeszcze większą potrzebę wyproszenia wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu. Szczególnie Hu. To przez nią moał głupie pytania co się mu stało z prawą ręką. Dopiero teraz zrozumiał że mógł udać, że nóż uderzył o deskę, ale teraz już za późno. Będzie nosił bliznę do czasu aż się nie wyniosą, a to było tak wkurzające jak odciąganie Karai i Ethana od okien. W końcu skończyło się na tym, że dziewczyna się poparzyła.

- Dosyć.- powiedział do Thesol'a który smarował jej sparzoną rękę.- Ludzie nie idą z nami.

Thesol spojrzał na niego z zaskoczeniem. Zaraz jednak znów na Karai, potem na Ethana i Hu, a zaraz znów na niego.

- Nie są gotowi, tak?- spytał Anger'a.- Tak uważasz?

Przytaknął skinieniem głowy, a Thesol przyznał mu rację.

- Czyli uczyliśmy się tego wszystkiego na marne?!- Ethan krzyknął z niedowierzaniem.

- Nie na marne dziecko!- Thesol krzyknął w odpowiedzi.- To jest tak jakbyś się na wojnie pytał czy obsługiwanie pistoletu ci pomoże! Jeśli my zawiedziemy to wy będziecie musieli stanąć do walki.

- Jednak jak teraz wrócimy?- spytała Karai.- To długo zajmie.

- Niedługo. Mogę wytwarzać portale do miejsc oddalnonych od siebie miliardami kilometrów.

Thesol spojrzał z zaskoczeniem na Anger'a. Anger się nie zdziwił. To nie jest możliwe dla normalnego maga, lecz czy on jest normalny? Raczej nie.

- Jak to możliwe?- Thesol spytał szeptem.- Jak niemożliwe jest możliwe? Artemisie...To nie może być prawda...

- Mam moc porównywalną do czterdziestu ośmiu magów.- Anger odpowiedział z wyższością.- Dla mnie nie ma rzeczy niemożliwych.

Wtedy pstryknął, a obok niego pojawił się portal do jednej z Ziemskich ulic. Thesol od razu się zaciął. On był na Ziemi? Bo niby skąd miałby wiedzieć...

- Czytam w waszych myślach, czasem.- Thesol zaskoczył się jeszcze bardziej.- Kiedy chcę. Więc nie muszę się zastanawiać czy muszę wam ufać czy też nie.

Thesol głośno przełknął ślinę. Anger był niebezpieczniejszy niż mógłby pomyśleć. Nigdy nie słyszał o zaklęcia pozwalającym czytać w myślach, ale skoro zna położenie danych obiektów na Ziemi to musi on być najsilniejszym magiem.

- Nie mogę zostawić Karai samej.- Thesol dodał.- Jest ranna.

- Jeśli jeszcze jej to zabandażujesz to nie będzie jutro po tym śladu.- odparł.- Wiem co mówię. Ziemianie są krusi, ale nie aż tak bardzo.

Thesol nie skomentowal tego ani nie zadawał pytań. W milczeniu zanandażował Karai lewą rękę i posmarował jej ta sama mazią co rękę lewy policzek.

- Opatrzysz sobie w domu.- powiedział do niej.- Trzymaj się Karai.

Dziewczyna wzięła swoje rzeczy, tak samo jak i Ethan, choć niechętnie i pożegnali się. Gdy Anger zamknął portal to od razu przeszli do rzeczy ważnych i ważniejszych. Czyli do strategii i planu. Thesol od razu pokazał Anger'owi swój plan na dostanie się do ,,domu".

- Nie musimy skakać po planetach.- Anger odpowiedział sucho.- Mogę nas przenieść na twoją planetę, twój dom, od razu.

- Przestawiłem Ci plan ułożony zanim ciebie poznaliśmy.- Thesol odpowiedział spokojnie.- Przestań się wymądrzać, dobrze?

Anger rzuciłby jakąś ciętą ripostę, ale nie wiedział co mógłby odpowiedzieć. Po prostu mruknął coś pod nosem i splótł ręce na piersi. Trochę się tak szczerze obraził.

- Luna powinna być w...domu.- Thesol kontynuował.- Dlatego na pewno powinna tam być. Niby nie przeszkadza mi to że próbuje wytępić symbionty, ale nie wiem w co się wpakowała. Jeśli użyła jakiegoś zaklęcia wzmacniającego to pewnie po osiągnięciu swojego celu może stracić rozum i spróbować zniszczyć wszystko i wszystkich. Tak jak Knull.

- Musiałaby do tego mieć armię.- Anger postanowił się odezwać.- Założę się że nie udałoby się jej takowej zbudować.

- Wierz mi że przy dobrej manipulacji słownej możesz dokonać wszystkiego. Historia ludzkości temu dowodzi i założę się że inne rasy zrobiłyby to samo. Tak czy siak, otwieraj portal.

Anger pstryknął i przed nimi pojawiły się bladoniebieskie promienie gwiazdy jaką Thesol bardzo dobrze znał. We trójkę weszli przez portal, choć...można powiedzieć że w piątkę. Zanim Anger zaczepił Thesol'a w sprawie Karai i Ethan'a porozmawiał szeptem z Rarą. Na początku, gdy tylko wszedł, rzuciła mu się w objęcia. Gdy Venom pokazywał mu co chciał to przy okazji nauczył się tego i owego. Rara odzyskała wzrok i bardzo się z tego powodu ucieszyła. Tęsknił za tym... ,,odwzajemnieniem", ale nie o to mu chodziło. Powiedział jej, a bardziej konkretniej Fairy'emu co ma zrobić. Po prostu mieli stać się niewidzialni. Nie chciałby zostawić jej samej, a sama życzyła aby pójść z nimi. Nie mógł jej zatrzymać. Przynajmniej teraz jeśli straci tego symbionta to dalej będzie mogła funkcjonować i walczyć, jeśli on jej na to pozwoli. Nie zamierzał jej odpychać, aż tak zdesperowany nie jest. Jednak zamierzał wyeliminować każdego kto będzie próbował ją skrzywdzić, nim ona podniesie miecz. Musiał ją chronić, to jej zadanie. W końcu lubił ją, kochał, traktował jak swoje własne dziecko. Spojrzał w jej stronę. Uśmiechnięta, szła niedaleko niego. Czy chciał czy też nie, widział ją, ponieważ jego wachlarz możliwości był wielki. Jeśli chce to może zrobić wszystko, dosłownie wszystko, pewnie z paroma wyjątkami, ale zna strasznie dużo zaklęć. Ważne jednak, że ona jest szczęśliwa. Jednak jak tak ją obserwował to widział jej smutek w niektórych miejscach, a w jeszcze innych radość. Od razu domyślił się, że chodzi o wspomnienia, te dobre i złe. Najchętniej odebrałby jej te złe i przykre, ale nie będzie nigdy w stanie. Każdy potrzebuje obydwu wersji, a niektóre złe zaraz stają się przyjemne. Anger westchnął. Nikt nie posprzątał tej planety. Ciała już się rozłożyły, kości zabrały pewnie zwierzęta, ale na tej Ziemi dalej czuć było krew. Nasączona była nią Ziemia, a powietrze mówiło że stanie lub stało się coś złego. Thesol podejrzewał obie wersje. W końcu tutaj miała miejsce wielka bitwa, ale też przybyła tu Luna która niewiadomo co może zrobić. Dlatego od razu zaczął szukać księgi. Zaczął w najbardziej oczywistym miejscu gdzie pewnie nikt by jej nie schował: biblioteka. Chociaż to miejsce jest tak oczywiste, że aż może większość osób by jego nie przeszukała.

- Nie mam pewności czy ktokolwiek schowałby taką ważną księgę tu.- Anger prawie od razu skomentował ten fakt. Wiedział po co tu przyszli.- Poza tym na pewno nie zrobiłby tego w kolejności alfabetycznej.

- Hu- Thesol westchnął.- powiedz że mam rację, że tu trzeba zacząć szukać.

- Masz rację że tu trzeba zacząć szukać!- odpowiedziała i zasalutowała.

- Dzięki.

Anger słysząc to od razu poczuł obrzydzenie. Ta dziewczynka naprawdę musi robić to co on chce? Rarze nigdy by tego nie zrobił. Przynajmniej tak przeczuwał. Nikt nie wie co by Rarze zrobił gdyby go wtedy nie uwolniła. Jednak wolał już teraz tego nie wspominać. Po prostu podszedł do Thesol'a który szukał książki po tytułach i wartości w środku.

- Chyba nie załapałeś. Tego tu nie będzie.- powiedział i złapał dłoń Thesol'a.- Na twoim miejscu poszedłbym do ruin jakiegoś sanktuarium czy co ty tam chcesz. To jest bardziej prawdopodobne miejsce znalezienie czegoś ciekawego.

- Puść mnie.- Thesol powiedział zimnym tonem.- Naprawdę, nie życzę sobie tego tak samo jak niańki która będzie mi mówić co robię źle przez całe moje życie! Nie potrzebuję dowartościowania.

- Nie bo idziesz ze mną.

Mogliby się zacząć szarpać i robić to do czasu aż któroś z nich wygrałoby w tym niezamierzanym konkursie siły, ale między nimi stanęła Hu, szybko przykładając miecz do prawej ręki Anger'a. Ten spojrzał na nią z zaskoczeniem. Tak naprawdę gdyby chciała to ucięłaby mu rękę.  Nie zauważył jej. Poczuł też jak Rara dotyka jego rękę, a gdy spojrzał na jej twarz...

- Odsuń się od mojego mistrza!- Hu wkrzyknęła.

Anger mógłby nadal naciskać na Thesol'a, ale zrezygnował. Puścił jego rękę, a on jak oparzony odsunął się do tyłu na parę kroków.

- Idę pomedytować.- poinformował ich.

Już zaczął iść w stronę wyjścia, nie obchodziło go czy Rara pójdzie z nim więc nie oglądał się za siebie. Jednak głos Thesol'a skutecznie sprawił że stanął w miejscu.

- Tchórz!- krzyknął w jego stronę.- Skoro jesteś jakiś taki potężny to dlaczego nam nie pomożesz. Dlaczego nie wyszukasz tego kto to ma wolą własnego umysłu?!- wskazał palcami wskazującymi na swoją głowę.- Bo tak w zasadzie to nie widzę potrzeby abyśmy mieli ciebie tu trzymać! Jak chcesz iść to sobie idź! Nikt nie będzie za tobą płakał! Nikt!

Gdy Thesol skończył, Anger kontynuował swoją drogę do lasu. Nie słychać było ptaków ani żadnej innej żywej zwierzyny, więc miał stuprocentowy spokój.

- Nie musiałeś tak naciskać.- Rara odezwała się gdy już się usadowił na trawie. Tak szczerze to nie spodziewał się, że za nim poszła.- Thesol tobie nie ufa, a poza tym nie uważa, że ktoś może wiedzieć od niego lepiej. Musi się przekonać na własnej skórze.

- Widzę.- odpowiedział i westchnął.- Jednak nie zamierzam sprawdzać gdzie jest ta książka. Sprawdzę gdzie jest źródło i pójdę tam bez nich.

- Dlaczego?- spytała z zaskoczeniem.- Przecież oni też mogą się przydać.

- Ale ja jestem silniejszy. Oni tylko będą mi przeszkadzać.

- Ja wiem, że jesteś silny! Jednak nie możesz walczyć sam, Anger! Thesol i tak ci nie uwierzy!

- Wiem, ale przyniosę mu jego głowę. Poza tym, bądź proszę cicho. Ja wykryję tą zdradziecką Lunę.

Rara nic nie odpowiedziała. Postanowiła być cicho. W sumie słusznie, gdyby nie była cicho, nie usłyszałaby nadchodzącego zagrożenia. Jednak to i tak nic nie dało, ponieważ strzała śmignęła obok niej z taką prędkością, że nie zdążyłaby nawet spróbować jej odbić swoim mieczem. Poza tym zdziwiła się w ogóle ją widząc. Wraz ze strzałą leciały bladoniebieskie pióra. Ostatnim razem widziała tą strzałę i ten łuk który skądś Thesol miał przy sobie gdy była dzieckiem. Strzała trafiła Anger'a prosto w środek pleców i sparaliżowała go trafiając w kręgosłup.

- Gdzie jest moja siostra.- Thesol zapytał chłodno.- Słyszałem jak tu coś krzyczy. Nie wiem co ty kombinujesz i o co poszło, ale nie chcę wiedzieć.- naciągnął kolejną strzałę na cięciwę.- Oddaj moją siostrę Artemisie.

Fairy od razu stał się widzialny, a Rara z nim. Nie zamierzali już dłużej się chować, nie kiedy Thesol miał zamiar zabijać.

- Nie!- Rara od razu podbiegła do niego i chwyciła za jego prawą rękę tak jakby miała w zamiarze wyrwać mu ten łuk, ale nie była na tyle silna aby to zrobić.- Ja tutaj jestem z własnej woli!

- Jak to?!- krzyknął w odpowiedzi.- Przecież kazałem ci zostać!

- Ja wiem, ale szukałam sojusznika dlatego on tu jest. Kazałam Angerowi nam pomóc i to zrobił!

- To jest ten symbiont?!

Rara dopiero wtedy pojęła, że Thesok skupił się tylko i wyłącznie że coś mówi, ale nie skupił się na tym co może mówić. Dlatego wydała prawdziwą tożsamość Anger'a nie wiedząc o tym. Thesol naciągnął na cięciwę kolejną strzałę gdy Anger wstał.

- I on wiedział i jeszcze miał czelność podawać imię naszego ojca?!- Thesol krzyknął i wypuścił kolejną strzałę która znów trafiła do celu.- Z resztą, skoro on był taki zły to dlaczego do niego wróciłaś?! Dlaczego kłamałaś że było ci źle?!

- Ja nie kłamałam! Ja po prostu nie czułam że ci się uda wygrać z Luną! Dlatego poszłam po niego bo nie wiedziałam czy nie dasz sobie rady!- zaczęła płakać.- Proszę, nie bądź zły!

Wtedy w Angerze coś się obudziło, ale nikt z nich tego nie zauważył. Była to niepohamowana złość z której kiedyś był znany.  Czuł się jak jakieś zwierzę któro zaraz ma obronić swoje potomstwo, a Thesol był na celowniku.

- Ja nie jestem zły na ciebie.- Thesol odpowiedział i ją przytulił.- Przepraszam, nie chodziło mi że kłamiesz. Po prostu chodziło mi o to, że nie wiedziałem. Nie sądziłem że się o mnie martwisz i byłaś tu tak na wszelki wypadek. Wybaczysz mi?

- Tak.- odpowiedziała i odwzajemniła uścisk.- Ciszę się że...

Wtedy Anger odetchnął od niej Thesol. Już miał ruszyć na maga, lecz Rara stanęła między nimi. Siedzący na jej ramieniu Fairy nastroszył pióra.

- Nie podejmuj pochodnych decyzji!- powiedziała machając rękami przed rozszalałym symbiontem.- Hej! Tutaj jestem! Anger obudź się!

- Co mu jest?- Thesol zapytał lekko przestraszonym tonem. Patrzenie w jego rozszalałe oczy nie było niczym przyjemnym. Nie chciał sobie nawet wyobrażać jak by wyglądał gdyby teraz był pod postacią symbionta.

- Można powiedzieć że się nam zaciął.- odpowiedziała.- Akurat nie oszalal, ale za mocno się wkurzył. Gdybym nie stanęła między wami to już byłbyś mokrą plamą. On musi się uspokoić, nie uderzy mnie.

- Czy kiedyś ciebie uderzył?

Wtedy Anger się ruszył. Chwycił Rarę za ramiona i odstawił ją na bok, jak zabawkę. Jednak krok przed Thesolem znów stanęła między nimi.

- Nie!- zaprzeczyła na pytanie Thesol'a.- Jednak wiedziałam jak komuś to zrobił, jednemu z klyntarianów. Prawie mnie kiedyś nie zabito. Wyglądał prawie tak samo. Po prostu on nie panuje nad złością, a przynajmniej niezbyt dobrze. On potezebuje czasu bo może być naprawdę agresywny.

- Może wykorzystalibyśmy tą złość jako broń do walki z Luną?

- To nie jest najlepszy pomysł. Wręfz koszmarny!- przyznała.

Nagle Anger wymamrotał coś pod nosem. Thesol myślał, że to jakieś zaklęcie, ale nic się nie stało. Za to Rara, chwytając Anger'a za ramiona, posadziła go na ziemi.

- Jeszcze nie doszedłeś do siebie.- powiedziała.- Daj sobie jeszcze krótką chwilę.

- Nie, ja już chyba wróciłem. Mówiłem, że moglibyśmy spróbować pomysł Thesol'a, ale najpierw muszę wiedzieć gdzie ona jest. - odpowiedział i odgarnął sobie włosy z czoła.- Dziękuję. Zawsze kiedy tak się dzieje jestem...gdzieś indziej.

- Tak, wiem, ale nie przejmuj się. To jest część ciebie. Poza tym, może nie wkurzaj się, nie tak mocno, to źle na ciebie wpływa, i tak jesteś wystarczająco silny.

- Może i tak, ale i tak nie umiem panować nad sobą.- Anger wstał.- Poza tym te strzały są niezłe. Skąd masz ten łuk i strzały?

- Nie powinno ciebie to obchodzić.- odpowiedział zaciskając pięści.

- Dobrze, nieważne. Póki nie znajdziemy tej książki mogę spróbować odszukać Lunę. Tak będzie prościej. Jest szansa, że jest na tej planecie, ale może być dosłownie wszędzie.

- Rób co chcesz. Mi to tam rybka.

Anger znów usiadł. Nie interesowało go już to o czym rozmawiają Rara i Thesol, choć tak szczerze chciał podsłuchać. Może mówią coś o nim. W razie czego mógłby podsłuchać, ale był zajęty. Nie widział Luny i nie czuł jej aury, ale odczytał jej jakaś cząstkę od Venom'a. Wyczuł coś na sąsiedniej planecie, a raczej może i księżycu? Nie miał okazji się skupić. Poczuł na swoich plecak liczne ukłucia, a wtedy się wybudził. Pewnie ktoś musiał wyczuć że szuka Luny. To musiała być prawda. Jakieś dwie dziewczyny, nie dziewczyna i chłopak stali nieopodal i śmiali się. Jednak musiał przyznać, że niezłe z nich dziwadła. Ich skóra była zrobiona z kryształu, dziewczyny był koloru pomarańczowego, a chłopaka była czerwona. Wyglądali jak ożywione posągi.

- Widzę, że znaleźliśmy to co szukaliśmy.- dziewczyna powiedziała i się zaśmiała.- Muszę przyznać, że ten czarny- wskazała na Anger'a.- co tu sobie przed nami klęczy jest dosyć silny. Ciekawe jak długo uda nam się go pomęczyć zanim zejdzie. Co ty na to chłopcze?

Anger spojrzał w stronę Thesol'a i Rary. Klnął teraz na Venom'a który powoli go leczył, a sam próbował ocucić Rarę. Anger znów spojrzał w stronę dwójki.

- Oj, chyba zaraz sobie sprawdzę z czego zrobieni jesteście.- odpowiedział.

***

Thesol obudził się z dużym bólem głowy. O dziwo nie bolały go zatoki, czyli przód głowy, ale tył i lewy bok. Thesol próbował wstać, ale szybko zakręciło mu się w głowie i znów opadł na ziemię. Nim znów zaczął próbować ktoś rzucił się na niego przytulając go. Drgnął instynktownie, nie wiedział kto to, ponieważ przed oczami miał ciemno.

- Thesol!- usłyszał głos Hu.- Wybacz że nie mogłam ciebie uratować! Proszę, nie bądź zły! Poza tym, znalazłam tą książkę, widzisz?- odsunęła się od niego.- No powiedz coś!

- Oberwał w głowę.- usłyszał z daleka głos Anger'a.- Może jeszcze nie kontaktuje, musisz dać mu chwilę. Lub dwie.

Thesol znów się położył. Z czasem odzyskał węch, ponieważ poczuł zapach dymu, a z czasem też wzrok, ponieważ zobaczył ognisko i siedzących przy nim Anger'a i Hu. Przez chwilę rozglądał się za Rarą, nie wiedział dlaczego nie zapytał o nią, ale dostrzegł ją zaraz z głową na kolanach Anger'a. Na początku uznał to za zły znak, zanim zobaczył, że ten coś robi. Raczej przez jego reakcję na cokolwiek co się działo z jego siostrą nie mógł jej przecież skrzywdzić. To by nie pasowało. Idąc kulał, ale niedługo, bo zaraz Hu do niego podbiegła i pomogła mu dojść oraz usiąść między nią, a Angerem. Thesol przez chwilę obserwował to co symbiont robi. Przez chwilę myślał, że robi sobie jakiś hologram i naprawia jej ścięgna lub żyły, a on po prostu przesuwał sobie galaktyki i gwiazdozbiory.

- Co jest mojej siostrze?- Thesol spytał ze złością.- Co jej zrobiłeś?

Anger nie odpowiedział. Dalej przesuwał liczne galaktyki i gwiazdozbiory. Thesol'a kusiło aby uderzyć go w twarz. Już prawie to zrobił, ale Hu go powstrzymała. Był wściekły, chciał coś powiedzieć, ale pokręciła głową. Dlatego przez chwilę tak obserwował co robi, zanim skupił swoją uwagę na Rarze. Nie miała na sobie ran, choć wiedział, że odłamki kryształów też ją trafiły. Musiał ją wyleczyć. Anger tak jakby go nie widział, dalej przesuwał liczne gwiazdozbiory. Tak jakby nie istniał, jakby nie zadał pytania.

- Halo!- w końcu złapał Anger'a za ramię i zaczął nim telepać.- Co zrobiłeś mojej siostrze?!

Układy przemieszczające się między palcami czarnoskórego zniknęły, a on sam wyglądał jakby wybudził się ze snu. W końcu jednak zacisnął pięści ze złości na Thesol'a.

- Głupcze, chciałem odnaleźć ścieżkę tego co tu spadło.- odpowiedział.- To do czego otworzyłem portal.

- Mówisz o tej dwójce?! Odpowiadaj!

- Zamknij się!

Wtedy Anger uderzył Thesol'a w twarz. Nie spodziewał się tego. Świat przed nim zawirował i upadł na trawę, prawie głową w ognisku. Przed oczami zaczęły latać mu czarne bąbelki a gwiazdy wirowały mu przed oczami. Usłyszał też stłumiony krzyk Hu i niemrawą odpowiedź Anger'a. Tak czy siak, symbiont wrócił do swojego zajęcia. Gdy Thesol odzyskał pełną świadomość już nawet nie podchodził. Jego współtowarzysz, który niestety okazał się również porywaczem jego siostry, wydawał się sfrustrowany i wściekły. Siniak na prawym policzku mocno bolał, nie chciał deja vu. Poza tym, musiał mu przerwać w czymś ważnym. Może szukał czegoś. Jednak czego? Mógłby się zapytać Hu, ale wolał już się nawet nie odzywać. Dlatego trochę się oddalił, a na szczęście Hu podążyła za nim. Potrzebował towarzysza.

- Co się stało?- spytał jej gdy się trochę oddalili.- Nic nie pamiętam. Nie pamiętam co się stało po tym jak próbowałem osłonić mojej siostry. Poza tym, kiedy tu przyszłaś?

- Niedawno.- odpowiedziała i podała mu książkę. Wzięła ją ze sobą i chętnie oddała ją swojemu mistrzowi.- Znaczy jednak można powiedzieć że dawno. Teraz tak jakby jest środek nocy, długo się nie budziłeś, a ja się martwiłam. Po prostu przybiegłam gdy usłyszała huk. Potem ziemia tak się zatrzęsła że się przewróciłam, a większość ruin się zawaliło.

- Nic ci się nie stało?- zapytał zmartwionym tonem i zaczął obserwować czy nie ma żadnych siniaków. W końcu Hu nie powie że coś ją boli z własnej woli.- Ta biblioteka się na ciebie zawaliła.

- Tak konkretnie to się zawaliła, ale wybiegłam stamtąd zanim ten sufit się zawalił. Uściślając stanęłam w tym miejscu gdzie sufit już się dawno zawalił, ta dziura przy wyjściu które uznaliśmy za wejście. Tak naprawdę to drzwi do wejścia się zachowały.

- Co to był za hug? I uderzenie? Wiesz coś o tym, czy on?- wskazał na Anger'a który dalej był w swoim świecie.

Hu głośno przełknęła ślinę i wskazała przed siebie. Thesol odwrócił się za siebie i spojrzał we wskazany przez nią kierunek. Prawie krzyknął gdy zobaczył dwa odłamki skalne wielkości wieżowca. Większość z nich była co najmniej do połowy wbita w ziemię, więc ich wielkość musiała być znacznie większa. Na dodatek zmiotła z powierzchni ziemi większość lasu. Ten co został musiał być bardzo odległy. Jak tego nie zauważył?

- Artemis to zrobił.- powiedziała Thesol'owi.- Tak mi powiedział. Powiedział mi też, że dostałeś w głowę odłamkiem jednego z nich, co do Rary nie ma pewności. Nie wie co mogło się jej stać i jest sfrustrowany z tego powodu, ale też przez to, że nie może znaleźć lokalizacji tych meteorytów. Powiedział że skoro są takie wielkie to mógłby nimi bardzo szybko zabić Lunę. Tak stwierdził. Jednak mogę powiedzieć ci coś jeszcze? To może ciebie zaskoczyć.- powiedziała tajemniczym tonem i z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Mów.- polecił jej.

- O to chodzi, że Anger nie tylko bał się o Rarę, ale też o ciebie. Bał się że możesz się nie obudzić. To mi się bardzo spodobało, ponieważ dzisiaj rano wydawało się że się już nie lubicie. A co do Rary to sam nie wie czego się nie budzi, ale uznał że musito zrobić sama. Bez jego pomocy. Dlatego jest taki wkurzony.

Thesol przez ten cały czas słuchał, ale też patrzył na symbionta. Przez chwilę wyglądał tak samo, zamyślony i wkurzony, ale zaraz na jego twarzy pojawił się szeroko uśmiech. Nad jego dłonią migały odcienie pomarańczowego i żółtego. Pewnie znalazł to co chciał, ponieważ stał się bardziej żywy.

- No chodź.- jednym szybkim gestem, Hu poleciła mu aby poszedł za nią.- Może powie ci coś jeszcze.

Thesol też się uśmiechnął. Hu teraz była bardziej, niezależna. Nie zapytała się teraz jego o zgodę tylko sama podjęła decyzję. Nie chciał jeszcze tam wracać, ale specjalnie dla niej, poszedł tam. Tym razem jednak nie usiadł obok Anger'a.

- Wybaczcie mi.- powiedział, a komety i asteroidy zniknęły gdy tylko zacisnął pięść.- Musiałem to zrobić. Takim sposobem możemy zniszczyć Lunę.

- Czy to naprawdę konieczne?- Thesol spytał.- Jeśli to się rozpędzi to rozwali całą planetę. Podejrzewam że dziś było do tego zdarzenia blisko.

- Wiem, ale to byłoby już w razie naprawdę dużego zagrożenia. Tak, wiem.- westchnął.- Zagalopowałem się sposzczając to wszystko tylko na dwie osoby, ale według mnie to była sytuacja konieczna, wręcz czułem, że nie było innego wyjścia. Teraz mógłbym wykończyć ich inaczej.

- Moglibyśmy się dowiedzieć gdzie jest Luna!- Thesol wykrzyczał mu to w twarz.- Nie musiałeś ich zabijać!

- Ale ja wiem gdzie jest Luna. Jest tam.

Wskazał na księżyc tej planety. Lodowy Oshiõ. Dlaczego lodowy? To nie jest pierwszy człon nazwy planety, po prostu mieszkali tam magowie specjalizujący się tworzeniem kryształów lodu. Oni byli na pierwszej linii frontu przeciw symbiontom. Polegli wszyscy, ocaleli byli tylko na planecie a był to między innymi Thesol.

- Czyli to jest nasz punkt docelowy.- Thesol westchnął.- Ale już jutro. Musimy poza tym ułożyć jakiś plan. Jednak wierzę że ją pokonamy.

***

- Wierzę, że ich pokonamy.- powiedziała Luna.- Jeden z tych łajdaków dotknął mojego umysłu, ale szybko się wycofał. Nie będziemy się dłużej bawić w kotka i myszkę Izelnalí. Pora wymyślić plan.

Spojrzała przez okno pałacu który został po magach lodu. Postanowiła, że nie zabawi długo w swoim dawnym domu, dlatego przeniosła się tutaj. Thesol w końcu ją znalazł, tak jak podejrzewała. W końcu musiał do tego dojść.

- Nie mam mocy magicznych, już nie.- dodała.- Ta klątwa kosztowała mnie wszystkiego co mnie nauczył. Jednak ty masz moce. Jesteś zrobiona z ametystu, a ja z kwarcu. Na razie odpadł rubin i diament, choć tamten był najsilniejszy. Trzeba będzie przygotować coś na tego kto to uczynił. Podejrzewam, że wiesz co mam na myśli, prawda?- zachichotała gdy uzyskała odpowiedź.- Thesol to za nas zrobi, albo on zrobi to sobie sam. Potrzebujemy jedynie czasu. Mamy całą noc więc bierzmy się do pracy!

Continue Reading

You'll Also Like

212K 6.3K 51
19-letnia Karen po ciężkich przejściach, przeprowadza się z małego miasteczka w stanie Idaho do Nowego Yorku, aby rozpocząć nowy rozdział. Niestety d...
107K 3.4K 31
- Kochasz go?- zapytała podejrzliwie. - Kocham i to mnie właśnie kurwa przeraża...- odparła. ~~~~ - Od kiedy z ciebie taki gentelman? - zapytałam pod...
113K 6.7K 44
Obaj ukrywają wrażliwość pod warstwą sarkazmu, ironii i ciętego języka. Każde z nich ma problemy oraz zmartwienia, lecz nie obarczają nimi innych. Sh...
8.4K 375 5
W Wigilię Bożego Narodzenia, niespodziewaną wizytę składa Naczelnemu Postrachowi Hogwartu, szerzej znanemu jako Severus Snape, jego siostra. Niespodz...