Rozdział 8

4.5K 306 14
                                    

Lucas

Nigdy nie przypuszczałem, że będę mógł mieć ją na wyciągnięcie ręki. W najśmielszych snach nie marzyłem, że będę z nią rozmawiał w prawdziwym świecie. A jednak, stało się. Jestem na Ziemi, siedzę za nią na lekcji biologii i obserwuję każdy jej mikroskopijny ruch. Nie mogę się powstrzymać, bo ona jest dla mnie kimś więcej, ciągle czuję łączącą nas więź.

Lisa odwróciła się i spojrzała na mnie, nie mogła wyczuć moich myśli, a jednak widocznie czegoś ode mnie chciała. Uśmiechnęła się delikatnie, jak to miała w zwyczaju. Często widziałem jak uśmiechała się w ten sposób do dzieci, rzadziej do dorosłych, to był jeden z moich ulubionych uśmiechów.

– To, co robimy partnerze?

– Co takiego? – zapytałem wytrącony z równowagi.

Zaśmiała się i nic mi nie tłumacząc wstała z krzesła, które po chwili przysunęła do mojej ławki. Oparła się łokciami o biurko i spojrzała na mnie tymi swoimi pięknymi, dużymi oczami, które zawsze chciałem zobaczyć z bliska.

– Uwierz mi, że nie tylko ty chciałbyś być w innym miejscu, ale niestety to jest szkoła i chcąc nie chcąc musimy oddać tę pracę. To jak, gotowy?

Skinąłem głową pomimo tego, że nie miałem pojęcia na jaki temat mamy zrobić zadanie. To nie miało znaczenia, a przynajmniej nie dla mnie.

Przyglądałem się jak w wielkim skupieniu notuje w zeszycie moje spostrzeżenia dotyczące krzyżowania się genów. Nie wtrącała się, nie wchodziła mi w słowo, chociaż niemal namacalna była jej irytacja wywołana bezczynnością, której nienawidziła. Zawsze musiała coś robić i czuć się użyteczna, ale wiedziałem, że ten przedmiot jest jej piętą Achillesa i jeżeli chcemy dostać dobrą ocenę, to właśnie ja powinienem przejąć stery.

– Nie wierzę, że dostaliśmy piątki, skąd to wszystko wiedziałeś? Masz u mnie kawę w ramach rekompensaty za moją nieudolność na tych zajęciach – powiedziała po wyjściu z klasy.

– Mam dar do zapamiętywania niepotrzebnych informacji i miło mi, z przyjemnością spotkam się z tobą po zajęciach.

– W takim razie jesteśmy umówieni, a teraz muszę już iść.

Na tym słodko-gorzkim akcencie zakończyła się nasza rozmowa. Lisa odeszła w stronę Santosa, który czekał na nią na korytarzu.

Zaskoczyła mnie informacja o tym, że jest moim potomkiem, bo przez wieki myślałem, że oni nie istnieją. Wiem, że to wygodny sposób myślenia, ale tak mi doniesiono.

Po spotkaniu z Anabelle dowiedziałem się od swojej przyjaciółki, że przez długi czas ukrywała przede mną moich własnych potomków. To za jej pomocą stali się niemal niedostrzegalni dla istot magicznych, nawet ja nie potrafiłem ich rozpoznać. Alyson powiedziała, że nie śledziła ich losów, żeby nie zwrócić na nich niepotrzebnej uwagi, ale pomimo tego od razu wiedziała, kim jest Anabelle, bo wyczuła w niej swoją moc.

Chciałem wiedzieć, dlaczego ukryła przede mną moich potomków, ale nie zamierzała mi tego wyjaśnić. Sądziła, że jest zobowiązana do dotrzymania tajemnicy.

Nie ukrywam, że jej zachowanie wyprowadziło mnie z równowagi. To ja powinienem był zapewnić im ochronę, a tego nie zrobiłem. Nie zauważyłem, że dzieje się coś złego i jakby tego było mało, siostra Anabelle zmieszała moją krew z krwią demona. Nie rozumiem jak do tego wszystkiego doszło.

Lisa

Alyson bez uprzedzenia usiadła obok mnie w stołówce i od razu zaczęła pić sok pomarańczowy. Wszyscy – łącznie z Santosem – zamilkli i przyglądali się jej w niemym zdumieniem. Dziewczyna zdawała się tego nie zauważać i skupiła się na jedzeniu wielkiego hamburgera.

Kroniki Nefilim: Zakochany aniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz