Chapter 17

2.3K 191 3
                                    

Mieszkanie było puste, Adrian zostawił tylko krótką wiadomość, że musi coś załatwić i niedługo wróci. Zadowolona z wolnego mieszkania, wyjęłam z torebki leki i według zaleceń połknęłam dwie tabletki, po czym od razu poszłam do łóżka Adriana, bo nadal nie chciałam wchodzić do swojego pokoju, obwiniałam te pomieszczenie za swoje lęki.

Położyłam się w łóżku Adriana i opatuliłam się kołdrą. Niby nie byłam śpiąca, ale po około trzydziestu minutach wiercenia się i układania się z boku na bok, w końcu zasnęłam. Nie jestem pewna, co mi się śniło, bo wszystko przysłaniała lekka mgła i chociaż niczego nie widziałam, to wciąż słyszałam głosy. Tym razem krzyczały na mnie, czułam ich gniew i byłam aż za bardzo świadoma tego, że wiedzą co zrobiłam. Były złe za to, że próbowałam się ich pozbyć.

Otworzyłam przerażona oczy i momentalnie usiadłam na łóżku. Ręce intuicyjnie uniosły mi się do szyi. Nie mogłam oddychać, charczałam i nie potrafiłam złapać oddechu. Po omacku zeszłam z łóżka, potykając się o zaplątaną u moich stóp kołdrę. Musiałam się stąd wydostać i to jak najszybciej. Drzwi wydawały się być daleko, za daleko biorąc pod uwagę jak mało powietrza dostawało się do moich płuc. Upadłam na podłogę, ale nie mogłam się poddać, resztkami sił przysunęłam się do drzwi, które jakimś cudem udało mi się otworzyć. Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby Adrian nie siedział w kuchni na wprost mnie.

– Co się stało? – zapytał, ale nie mogłam mu odpowiedzieć, zamiast tego z moich ust wydobył się świst niepodobny do żadnego słowa. Szybko wyciągnął telefon i zadzwonił po pogotowie. – Duszności, podejrzewam jakąś reakcje alergiczną, jest uczulona na dużo rzeczy – zakrył ręką mikrofon i spojrzał na mnie błagająco. – Pokiwaj głową, jeśli brałaś jakieś leki.

Zrobiłam to, o co poprosił i wskazałam na swoją torebkę. Adrian pobiegł we wskazanym kierunku i przeszukał moje rzeczy, po chwili usłyszałam jak wymienia składniki, które mogły mnie uczulić, wspomina też coś o jakiś lekach w apteczce i po chwili zachodzi mnie od tyłu, szybko zsuwa mi spodnie i wbija mi w tyłek strzykawkę z gęstym płynem. To bardzo boli, ale po kilku minutach zaczynam powoli czuć ulgę. W końcu, gdy mogę już normalnie oddychać, podnoszę się z kanapy, na której mnie położył i patrzę na przyjaciela z wdzięcznością.

– Skąd wiedziałeś, co zrobić? Nie pamiętałam, że byłam na coś uczulona.

– Zasługa przyjaciela – odpowiedział tajemniczo i pstrykął mnie palcem w nos. Nie miałam pojęcia, że Adrian potrafi uratować życie w wypadku opuchnięcia krtani, ale dobrze jest mieć go obok siebie.

*

Zdrzemnęłam się na kanapie, a gdy się obudziłam, miałam okazję podsłuchać rozmowę Adriana, naprawdę jeżeli ceni prywatność, to powinien zwracać uwagę na to gdzie, co mówi.

– To się wymyka spod kontroli, musisz coś zrobić... Nie, nie stary. Minęło już wystarczająco dużo czasu, nie możemy ciągnąć tej szopki w nieskończoność... Cholera, zniszczysz ją! – nastała długa chwila ciszy i gdy już myślałam, że zakończył rozmowę, to usłyszałam: – Jeżeli tutaj nie przyjedziesz, to sam to załatwię. Pamiętaj, że też mam pewne zobowiązania.

Mało mnie zainteresował jego monolog, więc patrząc w sufit zaczęłam analizować, co się stało. Jakimś cudem leki, które miały mi pomóc, uczuliły mnie. Przestraszyłam się i myślałam, że to jest już koniec, naprawdę przez głowę przewijały mi się różne scenariusze o równie fatalnym końcu. Na szczęście Adrian był w domu...

– Adrian? – zawołałam go, gdy nagle przyszło mi coś do głowy.

– Tak? – powiedział niemalże materializując mi się przed nosem. Ciężko dyszał, a na jego czerwonej twarzy były widoczne kropelki potu.

Kroniki Nefilim: Zakochany aniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz