Chapter 20

2.2K 162 0
                                    

Retrospekcja

Słońce tego dnia świeciło wyjątkowo mocno jak na maj, siedziałam na murku przed szkołą i z zamkniętymi oczami chwytałam pierwsze promyki słońca. Nigdzie mi się dzisiaj nie śpieszyło i chociaż Aleks na ostatniej przerwie przypomniał mi, o której dokładnie mamy autobus powrotny, to się tym nie przejęłam, bo jak nie ten autobus, to będzie następny.

– Dlaczego to ty po mnie przyjechałaś?!

Otworzyłam niechętnie oczy i spojrzałam w stronę prawie pustego parkingu, na którym stał czarny Sedan z blondynką w średnim wieku za kierownicą. Tuż obok stał odwrócony do mnie chłopak, którego bez trudu poznałam, chociaż znałam go jedynie z widzenia oraz ze sporadycznych opowiadań Aleksa.

– Rozmawiałam z twoim ojcem i oboje zgadzamy się w tym, że nie możesz mnie unikać. Nie jestem przyczyną wszystkich nieszczęść we wszechświecie – powiedziała surowo kobieta, Thomas jednak już jej nie słuchał, bo zaczął biec w stronę boiska.

Niewiele myśląc ruszyłam za nim. Ostatnio nie byłam pilną uczennicą na zajęciach sportowych, a teraz próbowałam dogonić jednego z lepszych sportowców z naszej szkoły. Mój spontaniczny pomysł od początku było skazany na porażkę.

Zdyszana wbiegłam na boisko, gdzie w maju jeszcze wiało pustkami. Rozejrzałam się dookoła szukając na murawie i trybunach Thomasa, jednak nigdzie go nie zauważyłam. Zniknął jak kamień w wodzie, nic dodać nic ująć. W tamtym momencie odezwał się mój wewnętrzny leń, który uświadomił mi, że nie chce mi się wracać na dziedziniec szkolny. Słuchając głosu mojego wewnętrznego ja, usiadłam na trybunach i wystawiłam swoją twarz na działanie ciepłych promieni słonecznych, które nagle gdzieś zniknęły. Otworzyłam oczy niezadowolona i zobaczyłam wielkie chmury, które zakryły moje słońce. Zirytowana podniosłam się z ławki i nieopacznie stanęłam na poluzowanej drewnianej desce, która ugięła się pode mną. Nic mi się nie stało, jednak strach, jaki mną zawładnął sprawił, że zaczęłam krzyczeć.

– Cii, zaraz zlecą się tutaj wszystkie żądne sensacji sępy.

Obejrzałam się szybko za siebie i z wrażenia prawie znowu nie zaczęłam krzyczeć, bo osobą, która mnie uspokajała był Thomas, który wyrósł jak spod ziemi.

– Skąd się tutaj wziąłeś?!

– Byłem pod trybunami – powiedział niewinnie, a ja chciałam mu wyrzucić, że wcale go tam nie widziałam. – A ty, co tutaj robisz?

– Ukrywam się przed Aleksem? – rzuciłam niepewnie wymyślonym na poczekaniu kłamstewkiem.

– Faktycznie, zastanawiałem się skąd cię kojarzę. Masz na imię Lisa, prawda? Chłopaki mi o tobie opowiadali.

– Chyba za często odwiedzam ich na treningach – mruknęłam do siebie.

– Albo za rzadko, bo cię tam nie widuję. A nie ukrywam, że to byłby miły widok. To znaczy wiesz... – zająknął się i spojrzał gdzieś zza moje plecy. – Oczywiście twój doping byłby bardzo mile widziany.

Lisa/Isa POV

– Tak, rzeczywiście się już poznaliśmy, ale to było tak dawno... – powiedziałam zamyślona, a Thomas uśmiechnął się pokrzepiająco.

– Zapraszam cię na kawę. Teraz, zaraz. Musimy nadrobić stracony czas.

– Dobrze – odpowiedziałam z grzeczności i poszłam się przebrać.

W pokoju stanęłam nieruchomo naprzeciwko szafy i zaczęłam się zastanawiać nad tym, dlaczego nie pamiętałam Thomasa. W mojej głowie zaczęły się pojawiać nagle pojedyncze wspomnienia związane z chłopakiem, a ja nie umiałam sobie wytłumaczyć, dlaczego nic nie pamiętałam.

Kroniki Nefilim: Zakochany aniołWhere stories live. Discover now