Chapter 12 cz. 1

2.6K 221 4
                                    

Miałam w planach wyjazd dopiero po egzaminach, jednak plany mają to do siebie, że lubią się zmieniać. W piątkowy poranek wszystko wyglądało zwyczajnie, nic nie zwiastowało nadchodzącej klęski. Przyjazd Miguela, ojca Santosa, był dla nas niespodzianką, pomimo, że wszyscy spodziewaliśmy się, że w końcu do tego dojdzie. W południe pod szkołę zajechały czarne SUV-y z przyciemnianymi szybami. Musiałam bardzo się natrudzić, żeby utrzymać Anabelle z daleka od tego całego zamieszania. Robiłam to, co kiedyś zaplanowaliśmy z Santosem, bo pomimo chłodu, jaki pojawił się w naszych relacjach, nadal mi na nim zależało.

- Wiesz o tym, że moja ciotka próbuje zabić cię wzrokiem? - szepcze do mnie Santos.

Siedzimy razem w ławce na zajęciach Anabelle. Wydaje się rozkojarzona i nieco spięta, ale w przeciwieństwie do Santosa, nie sądzę, żeby to była moja wina. Dzisiaj rano widziałam jak rozmawiała przejęta z Alyson i Lucasem, nie wyglądali na zadowolonych. Może to nie było nic wielkiego, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że ta trójka coś knuje.

- Czuję, że coś się dzieje, nawet idiota zauważyłby eskortę twojego ojca.

- Mówiłem ci już, że nie było go tam.

- Ale przyjedzie.

- Tak.

- No właśnie, ona nie jest głupia, musiała się tego spodziewać.

- Powiedzmy - wymamrotał.

Odwróciłam się i spojrzałam na niego uważnie. Unikał mojego wzroku, co krótko mówiąc nie wróżyło niczego dobrego.

- Ukrywasz coś przede mną - stwierdziłam.

- To nie tak...

Podniosłam do góry rękę i pokręciłam głową.

- Spokojnie, to nic nowego, że wszyscy mnie okłamują. Thomas też się do tego przyznał.

- Co ci powiedział?

Przyjrzałam mu się uważnie, ale nie potrafiłam zinterpretować jego wyrazu twarzy. Wyglądał na... Złego? Nie byłam tego pewna.

- Nic konkretnego poza tym, że są rzeczy, o których ktoś zabronił mu mówić.

Po moich słowach zadzwonił dzwonek, więc wstałam zza biurka i wyszłam na korytarz. To było męczące, te wszystkie sekrety i tajemnice, mogliby mi w końcu zaufać. Zbiegłam na parter i na schodach wpadłam na wysokiego mężczyznę w garniturze z idealnie ułożonymi włosami.

Upuściłam wszystkie zeszyty, więc schyliłam się i zaczęłam je pośpiesznie zbierać. Mężczyzna zrobił to samo, ale nie byłam z tego zadowolona, nie chciałam jego pomocy. Nie wiedziałam, czemu ale czułam niepokój. Chciałam jak najszybciej uciec stamtąd, ale nie mogłam, bo nieznajomy trzymał w rękach moje książki i cierpliwie czekał aż na niego spojrzę.

Zrobiłam to i ujrzałam przed sobą przerażająco czarne oczy, które przenikliwie się we mnie wpatrywały. Przechylił na bok głowę i uśmiechnął się zuchwale.

- Kim jesteś dziecino?

Zamarłam, nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Bałam się. Wokół mnie było mnóstwo uczniów, a ja z niewiadomego powodu bałam się tego mężczyzny.

- Ojcze - usłyszałam za sobą głos Santosa.

A więc to był ten jego przerażający ojciec, którego Anabelle, powinna unikać. Zadziwiające, ale ja też miałam taką ochotę. Odwróciłam się w stronę Santosa, a on bez uśmiechu skinął głową i powiedział:

- Powiedz Lucasowi, że sam będzie musiał dzisiaj przedstawić prezentację, bo mam gościa.

Nie potrzebowałam większej zachęty, bo od razu wyrwałam książki z rąk Miguela i pobiegłam w stronę jadalni. Lucas stał właśnie razem z Alyson w kolejce, gdy podbiegłam do nich i nie panując nad sobą, rzuciłam się mu w ramiona. Nie należał do moich przyjaciół, ale ojciec Santosa naprawdę mnie przeraził, należał do osób, przy których strach oddychać.

Lucas objął mnie czule i przyciągnął do siebie.

- Lisa?

- Santos kazał mi po ciebie przyjść. Na schodach wpadłam na jego ojca i...

Nie zdążyłam dokończyć zdania, a Lucas już twardo powiedział:

- Wezwij Airlasa, niech zabierze stąd Lisę, potem pójdź po Anabelle i dopilnuj, żeby nie zrobiła nic głupiego, ja zajmę się Miguelem.

Airlas, to było nazwisko Thomasa, co mogło oznaczać tylko jedno...

- Dobrze - odpowiedziała Alyson i od razu się oddaliła.

Odsunęłam się od Lucasa i spojrzałam na niego niepewnie.

- Kim ty jesteś?

Podszedł do mnie i chciał mnie złapać za rękę, ale uskoczyłam do tyłu i krzyknęłam do niego:

- Nie dotykaj mnie!

- Lisa, nic nie rozumiesz.

- Dlatego, że nikt nie raczy mi niczego wytłumaczyć!

- Ach, źle o tym myślisz.

Nagle wszystko ułożyło mi się w głowie.

- Zachowanie Santosa i Thomasa, to twoja wina, to ty zabroniłeś im zdradzić mi prawdę!

- To nie moja wina - warknął zirytowany. - Alyson, zabierz ją w końcu do Airlasa, nie możemy zmarnować w tej stołówce całego dnia - zwrócił się do dziewczyny, która zdążyła już do nas wrócić.

Co takiego? Przyjrzałam się jeszcze raz Lucasowi, zawsze wydawał mi się idealnym połączeniem piękna, spokoju, opanowania i skrytej mądrości, ale dopiero teraz dostrzegłam niebezpieczne iskierki w jego oczach, które towarzyszyły jego wyzutym z emocji słowom. Nie mogłam uwierzyć własnym oczom, że taki miły chłopak zachowuje się jak rasowy dyktator.

- Nie! - powiedziałam, gdy chłopak zaczął podążać w stronę wyjścia.

Odwrócił się i spojrzał na mnie bez wyrazu, tylko jego zaciśnięte w pięści dłonie, świadczyły o zdenerwowaniu, jednak nie chciałam się dłużej nad tym zastanawiać. Alyson złapała mnie za rękę i pociągnęła do tyłu, jednak ciągle miałam głowę uniesioną do góry. Może i czasami ulegam zbyt wielu osobom, ale jeżeli jeszcze raz ktoś zatai przede mną prawdę, to się wścieknę i dojdzie do rękoczynów.

- Gadaj.

- Lisa, naprawdę, lepiej będzie jak pójdziemy - powiedziała nerwowo Alyson.

- Nie, ma mi zaraz wszystko wyjaśnić.

- Idę, zanim Miguel pozabija wszystkich znajomych twojego ukochanego Santosa - powiedział z prześmiewczą nutą w głosie.

Lucas pobiegł do wyjścia z sali, nie dając mi szansy na kontratak.

Czyżbym była aż tak samolubna, żeby nie brać pod uwagę dobra przyjaciela? Muszę mu jakoś pomóc...

- Chodź musimy stąd wyjść - odezwała się Alyson, która nagle z nietypową jak na nią brutalnością, pociągnęła mnie w stronę awaryjnego wyjścia ze stołówki, gdzie już czekał na nas Thomas.

Nim się obejrzałam, Alyson wepchnęła mnie w ramiona przyjaciela i uciekła na poszukiwania Anabelle.

- Co się dzieje? - szepnął prosto do mojego ucha, Thomas.

Sama chciałabym to wiedzieć i o dziwo na pierwszym miejscu mojej listy dziwnych zjawisk, nie znajduje się błyskawiczne pojawienie się tutaj mojego narzuconego przez Lucasa, opiekuna.

- Ufasz mi? - zapytałam.

- Oczywiście - odpowiedział błyskawicznie.

- W takim razie pomożesz mi złamać parę zasad.

A


Dziękuję za gwiazdki i komentarze ♥


Kroniki Nefilim: Zakochany aniołOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz